Przepraszam Was za taką przerwę, ale nowy rozdział pojawi się dopiero na przełomie sierpnia i września, czyli za dwa tygodnie, z powodu wyjazdu i lekkiego przemęczenia. Naprawdę potrzebuję przerwy.
Chloe
Z głośnym, rozległym westchnieniem opadłam na jednoosobowe łóżko ogrodzone ze wszystkich czterech stron deskami surowego drewna i wyłożone w środku grubym, kilkunastocentymetrowym materacem, który odgniatał się na plecach i pośladkach. Ułożyłam ręce za głową, a powieki przymknęłam, by cieszyć się podmuchami jesiennego wiatru wpadającego do pokoju przez otwarte na oścież okno. Zapach powietrza znacznie różnił się od tego w mieście. Pod domem przeważnie zalatywało spalinami, natomiast tutaj nozdrza przyjemnie pieścił zapach sosen zmieszany z żywicą i rozgrzanym przez słoneczne promienie jeziorem. Do pełni szczęścia brakowało mi jedynie radosnego śpiewu ptaków i umięśnionego ciała księdza Biebera leżącego tuż obok i wtulającego mnie w rozgrzany, nagi tors, który z czułością muskałabym wargami i lizała koniuszkiem języka. Miałam bujną wyobraźnię i nie musiałam widzieć go, by coraz to ciekawsze i bardziej rozwinięte fantazje napływały do głowy.
-Chloe, możemy porozmawiać? - Niechętnie uniosłam prawą powiekę na dźwięk piskliwego głosu Megan, która przysiadła na skraju mojego łóżka. Jak śmie kłaść swoje płaskie dupsko na mojej pościeli?
-Nie wydaje mi się, abyśmy miały o czym - odparłam i ponownie pozwoliłam powiekom opaść. Nieprzerwane oglądanie wymalowanej buźki Megan groziło stałym kalectwem umysłowym, nie polecam.
-A ja myślę, że jednak mamy. Powiem więcej, ty z pewnością wiesz, o czym mówię. - Z niewielkim zainteresowaniem podparłam się na łokciach i pozwoliłam warkoczom opaść na plecy. - Podoba ci się ksiądz Bieber?
Więc chciała rozmawiać o facecie. W dodatku najprzystojniejszym facecie, jakiego w ciągu siedemnastu lat ujrzały moje oczy. Facecie, który powolutku zaczął mi ulegać.
-Co ci do tego? To chyba moja prywatna sprawa, kto mi się podoba, a kogo mam za przeproszeniem w dupie.
-Chciałam ci tyko powiedzieć, że jeśli chociaż raz wzdychałaś na jego widok, radzę ci odpuścić. On nie jest tobą zainteresowany nawet w najmniejszym stopniu. - Powstrzymałam suche parsknięcie, żeby nie zrobić dziewczynce przykrości. Była ślepa, głupia, czy to i to jednocześnie?
-Skąd takie przypuszczenia, skarbie? - spytałam przesłodzonym głosikiem, drapiąc kremowy lakier na paznokciach.
-Widzę, jak na mnie patrzy. Znam to spojrzenia, Chloe. On mnie pragnie.
Zakryłam cichy chichot wnętrzem dłoni i rozprostowałam na łóżku nogi, bezgłośnie dając Megan do zrozumienia, że nie mam ochoty, by dłużej zajmowała moją życiową przestrzeń. Była tak cholernie naiwna, skoro sądziła, że jednym spojrzeniem Justin dał jej do zrozumienia, by ściągnęła ubrania i rozłożyła przed nim nogi. Jeśli kogokolwiek miałby prosić o coś podobnego, przyszedłby do mnie, nie miałam wątpliwości.
-Kochanie, nie wiem, co ćpasz, ale radzę ci zmienić dilera. Ksiądz nie dotknąłby cię nawet małym palcem. Zacznijmy od tego, że nie chciałby złapać jakiegoś syfa. - Posłałam znajomej litościwe spojrzenie. - A poza tym, to ksiądz. Jak możesz myśleć w ten sposób o osobie duchownej? To przecież grzech! Twoja babcia byłaby tobą cholernie zawiedziona. Nieładnie, Megan, nieładnie.
Uwielbiałam się wywyższać, kiedy miałam ku temu powody. Ta czarna małpa od początku pierwszej klasy niemiłosiernie działała mi na nerwy. Sama jej wytapetowana twarz powodowała dreszcz na moim kręgosłupie, a całe ciało krzyczało, by trzymać się od niej z daleka. Chciała być na szczycie jak ja. Zapominała niestety, że na najwyższą pozycję w stadzie trzeba sobie zasłużyć i tona fluidu zmieszana z pudrem nie przechyla szali na stronę zwycięstwa. Megan była dziwką i nie musiałam tego ukrywać. Spała z całą drużyną piłkarską w szkole i jedynie Mike'owi, którego już w pierwszych dniach zarezerwowałam wyłącznie dla własnych potrzeb, nie zdołała dobrać się do spodni. Naiwna idiotka wciąż sądziła, że pewnego dnia zaciągnie go do łóżka. Mike, który miał głowę na karku i potrafił posługiwać się rozumem, nie tknąłby Megan nawet gdyby ktoś mu za to zapłacił, w stanie silnego upojenia alkoholowego.
Wyjęłam z torby czerwone bikini i zniknęłam za drzwiami łazienki. Perspektywa dzielenia toalety wraz z czterema nastolatkami powodowała kolejny dreszcz. Przetrwam jednak wszystko dla księdza, dla Justina i powolnego eliminowania jego niewinności. Rozebrałam się do naga i wsunęłam na ciało najpierw stanik, a później majtki od bikini. Rozplotłam również włosy, które w delikatnych falach przykryły nagie ramiona i plecy. Stanik stroju kąpielowego nie miał ramiączek i opierał się jedynie na piersiach. Nie twierdzę, że wzięłam go przypadkowo. Majtki natomiast były skąpo skrojone i wiązane po bokach, poniżej kości biodrowych. Całe bikini odsłaniało sporo, powiedziałabym nawet dużo, lecz czy nie o to mi chodziło? Czy to nie jedyna droga do wyzbycia z Justina nieśmiałości?
Pogoda wyjątkowo sprzyjała opalaniu. Po wyjściu z łazienki wrzuciłam ubrania na wierzch walizki, a pod rękę wsunęłam nieduży, czerwony koc z małymi warkoczykami na bokach. Kiedy byłam młodsza, lubiłam splatać w nie pojedyncze nitki. Wyszłam na opustoszały korytarz i spojrzałam w obie strony, jakbym stała na przejściu dla pieszych i rozglądała się za nadjeżdżającym samochodem. Ruszyłam w kierunku jednego z pokojów chłopaków, a w drodze przesuwałam dłonią po drewnianych, muśniętych olejnym lakierem ścianach. Deski na podłożu lekko zaskrzypiały pod ciężarem bosych stóp, lecz dywan w korytarzu stłumił drewniany jęk. Nie trudziłam się, by zapukać w drzwi. Weszłam, jakbym wkraczała do własnego pokoju i nie naruszała niczyjej prywatności. W zasadzie nikomu nie przeszkodziłam. Czwórka nastolatków siedziała przed dotykowymi ekranami, sprawdzając portale społecznościowe. Tylko jeden przebierał bokserki na kąpielówki. Pech chciał, że ujrzałam go pomiędzy jedną bielizną a drugą, zupełnie nagiego.
-Dziękuję, że pukasz, Chloe - zironizował, gdy zakrył pośladki i przyrodzenie kąpielówkami.
-Nie bój się, nikomu nie powiem, że masz małego - odpyskowałam z zadziornym uśmiechem, a kolega siedzący na łóżku najbliżej okna parsknął śmiechem.
-Może ja mam małego, ale ty za to nie masz wcale. - Przewróciłam teatralnie oczyma. Naprawdę użył tak banalnie prostej wymówki?
-Mam coś o niebo lepszego. - Beznamiętnie wzruszyłam ramionami, lecz jego brwi mimo wszystko wspięły się ku niebu i utworzyły na jego zmarszczonym czole dwa łuki.
-Pochwal się, Chloe.
-Mam cycki, których zazdrości mi każdy z was - zachichotałam, przysłaniając delikatnie usta dłonią.
-Wygrałaś. - Alex poddał się z westchnieniem i wepchnął parę bokserek w boczną kieszeń sportowej torby z logo drużyny pływackiej. - W takim razie dlaczego zaszczyciłaś nas swoją obecnością?
-Chciałam spytać, czy któryś z was wybiera się może nad jezioro?
-Jeśli będziesz opalała się nago, mogę nawet ponieść ci koc.
-Moje bikini zakrywa mniej więcej pięć procent całego ciała. Myślę, że to żadna różnica.
-Więc idę - rzucił Alex i szybko powędrował w dół mojego ciała, po chwili wracając wzrokiem w górę. - Ale koc niesiesz sama.
W ostateczności każdy z chłopaków ruszył za mną wzdłuż korytarza, później przez drzwi wyjściowe i leśną ścieżkę wyłożoną szyszkami. W połowie drogi nad jezioro zarzuciłam ramię na bark Alexa i przymknęłam powieki, wystawiając twarz na słoneczne promienie. Chłopak zrozumiał przekaz i pilnował, bym nie weszła w drzewo ani w żaden ostry krzak, obejmując mnie w pasie i co jakiś czas zmieniając kierunek drogi. Czułam pod bosymi stopami wyschnięte igły sosen, szyszki i ziemię. Nie myślałam o mrówkach i innym robactwie, które zdeptałam podczas drogi. W przeciwnym razie prosiłabym jednego z chłopaków, by zaniósł mnie nad jezioro i postawił dopiero na miękkim, rozgrzanym południowym słońcem piasku.
-Koniec drogi, księżniczko - mruknął, opuszczając rękę.
Złapałam dwa krańce koca i rozłożyłam go na niewielkiej plaży na terenie ośrodka, z trzech stron otoczonej wysokimi sosnami i tylko z jednej odsłoniętej na jezioro. Pod głową usypałam z piasku niewielką górkę i subtelnie opadłam na koc, odkształcając ciało na materiale. Na plaży zostałam sama, każdy z chłopaków z głośnym krzykiem wskoczył do chłodnej wody, a dwóch zaczęło przerzucać ponad taflą piłkę do siatkówki. Z na wpół przymkniętych powiek obserwowałam ich zabawy i uśmiechałam się życzliwie. Gdy dostawali w ręce piłkę, zmieniali się w małych chłopców. Każdy bez wyjątku wyglądał uroczo i momentami zabawnie, gdy jeden drugiego podtapiał, bądź próbował ściągnąć luźne szorty kąpielowe koledze.
Dość szybko na plażę dotarły również dziewczyny, które rozłożyły koce po drugiej stronie, i chłopcy z drugiego pokoju. Rzucili rzeczy dookoła mnie. Nie od dzisiaj miałam lepszy kontakt z chłopakami. Starałam się być miła dla reszty dziewczyn, naprawdę starałam, lecz one nie potrafiły tego docenić i wciąż szukały dziury w całym. Wolałam więc męskie towarzystwo, z którym mogłam swobodnie porozmawiać i pożartować, czasem poflirtować. Z dwoma całowałam się na imprezie, ale żadnemu nie pozwoliłam dotknąć się w jednoznaczny sposób. W tej jednej kwestii należałam do Mike'a. Było mi przy nim dobrze, czułam się bezpiecznie. Do czasu zakochania nie potrzebowałam niczego więcej. Dopiero ksiądz Bieber rozpalił we mnie nieznaną dotąd iskrę.
Słoneczne promienie przyjemnie piekły twarz, ramiona, brzuch i uda. Leżałam na plecach z przymkniętymi powiekami, a dłońmi rwałam źdźbła trawy po bokach i rzucałam je kilka centymetrów dalej. Dopiero po kilkunastu minutach ciało przysłonił postawny cień, zakrywając każdy skrawek skóry od czoła po mały palec u stopy. Niechętnie uchyliłam powieki, lecz mój nastrój uległ natychmiastowej zmianie, gdy ksiądz Bieber posłał mi delikatny uśmiech i rozłożył ręcznik obok mojego. Dopiero po mrugnięciu i ponownym otworzeniu oczu uwadze nie uciekł każdy szczegół jego ciała. Miał na sobie jedynie dopasowane kąpielówki, w których odbijała się sporych rozmiarów męskość, a nagi tors krzyczał, by przyłożyć do niego dłonie i zbadać każdy mięsień z osobna. Jego ciało było pięknie wyrzeźbione, od ramion po mięśnie ud zarysowanych przez bokserki. Nieświadomie chwyciłam między zęby dolną wargę i przygryzłam ją delikatnie, z każdą kolejną chwilą coraz mocniej, gdy naprężał mięśnie podczas siadania na czarnym ręczniku.
-Wyglądasz cholernie seksownie - szepnęłam, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że myśli wypowiedziałam na głos.
Ksiądz Bieber spojrzał na mnie i uśmiechnął się życzliwie. Jego policzków nie pokryły rumieńce. Po raz pierwszy nie zawstydziłam go komplementem. Musiał przywyknąć do myśli, że podoba mi się jako mężczyzna i z ogromną chęcią zostawiłabym rządek kształtnych malinek na jego szyi. Och, jak ja go pragnęłam.
-Nie powinnaś zbyt długo przebywać na słońcu, Chloe - powiedział, wygładzając materiał koca pod plecami.
-Proponuję więc, byś posmarował mi plecy. Będziesz wtedy spokojniejszy, a ja zyskam równą opaleniznę - stwierdziłam i z delikatnym uśmiechem wystawiłam w stronę Justina krem z filtrem.
Mężczyzna westchnął głęboko, a jego czoło ułożyło się w głęboką zmarszczkę pomiędzy prawym okiem a lewym, powyżej prostego nosa. Jak w amoku sięgnął po krem i roztarł dwie plamy na wnętrzu dłoni. Przyłożył chłodną powierzchnię do moich pleców, a gdy pozostawił na skórze nierozprowadzony krem, ostrożnie i z niezwykłą delikatnością przełożył pasma rozjaśnionych słońcem włosów na prawe ramię. Wcierając krem, masował plecy i spięte barki. Jego dotyk przynosił ukojenie całemu ciału. Rozluźniał, relaksował, podniecał. Wykonywał dłońmi okrężne ruchy na łopatkach i sięgał palcami poniżej linii żeber. Docierał przez wcięcia w talii do nieznacznych zaokrągleń w okolicach bioder. Zahaczył o wiązanie stanika może przypadkiem, może celowo. Wiem jednak, że bez wahania pozwoliłabym mu je rozwiązać i puścić luźno wzdłuż ciała.
-Dziękuję - szepnęłam drżącym głosem, jakby dotykał mnie sam Bóg.
Opuszki jego palców na skórze mogłam porównać do seksu z Mike'iem. Działał na mnie bardziej niż dotyk kogokolwiek, uchylał rąbek nieba, do którego zmierzałam po długiej drabinie niewinności.
Nie poznawałam go, był inny niż dotychczas. Codzienne niedoświadczenie zastąpił profesjonalizmem, a przerażenia w oczach wyzbył się na korzyść pewności siebie. Był mężczyzną, którego pożądałam całym ciałem i całym umysłem, choć tak naprawdę traciłam przy nim zdrowy rozsądek. Jeszcze do niedawna nie spojrzałabym na księdza w dwuznaczny sposób. Był przecież wysłannikiem Boga, został powołany do służby kościołowi. Na niedzielnej mszy przed miesiącem wystarczyło jedno spojrzenie, by moje serce zabiło mocniej, a w podbrzuszu zawiązało się napięcie seksualne, które rozładować mogły jedynie dłonie Justina. Czym różnił się od pozostałych mężczyzn? Czym odbierał mi zdolność racjonalnego spoglądania na świat?
Justin rozsmarował pozostałość kremu na swoich ramionach, po czym rozpędził się i przedzierając łydkami pierwsze fale jeziora, zanurkował, łącząc dłonie nad głową. Odliczyłam do pięciu, zanim wynurzył się ponownie pomiędzy Alexem a Louisem. Przetarł dłońmi twarz i roztrzepał mokre włosy, z których krople wystrzeliły w powietrze i ukryły się pod taflą wody, przecinając ją pod każdym kątem. Wystawił twarz na słońce, rodem ze Słonecznego Patrolu. Z wodorostem na ramieniu wyglądał jeszcze goręcej, a ja miałam większą ochotę przyssać się do obojczyka, przy którym kończył się wytatuowany krzyż. Na własnej skórze przekonałam się, że nie jest trudno oszaleć na punkcie faceta. Wystarczy szczypta nagromadzonego podniecenia i odrobina nastoletniej niewinności.
Alex wyszedł z wody na plażę i nieznacznie wycisnął nogawki szortów. Czułam, że nadciąga niebezpieczeństwo. Zbliżał się z szatańskim uśmiechem na ustach. Syknęłam, gdy pierwsze krople wody uderzyły w nagą, rozgrzaną skórę. To cholernie nieprzyjemne uczucie, gdy dopływ słonecznych promieni odcina rosła postać młodego mężczyzny wsuwającego jedną rękę pod plecy, a drugą pod kolana. Szarpnął delikatnie moim ciałem i uniósł z łatwością, jakby moja waga nie przewyższała gramowego piórka.
-Alex, puść mnie - warknęłam i chociaż z jednej strony chciałam, by postawił mnie z powrotem na miękkim piasku, chwyciłam się jego szyi. - Puść mnie, do cholery, albo zacznę krzyczeć.
-Krzycz - wtrącił Alex. - Jedynie zedrzesz sobie gardło, a i tak wylądujesz w jeziorze.
W kolejnych sekundach szamotałam się w jego ramionach i raz omal nie spadłam do zimnej wody. Poddałam się w chwili, w której Alex nabrał w płuca powietrza i wszedł w wodę po pas. Poczułam na pośladkach chłód. Bez kontroli nad własnym ciałem zacisnęłam dłonie na karku chłopaka. Biło od niego przyjemne ciepło, które jeszcze przez moment dawało mi poczucie suchego koca na słonecznej plaży. Nadzieję utraciłam trzy sekundy później. Alex zanurzył się po samą szyję, a ja razem z nim, wypuszczając z ust ostatni pisk przeszywający okolicę. Zadławiłam się wodą i wypuściłam ją z westchnieniem ulgi, gdy postawiłam na piaszczystym dnie stopy.
-Jeśli z twojej winy moje nogi zostaną zjedzone przez jakąś pieprzoną rybę, zażądam dożywotniego odszkodowania! - krzyknęłam, uderzając dłońmi w taflę wody z miną obrażonej księżniczki, której korona odbierała uroku osobistego.
-Może i uczę religii, ale mimo wszystko chciałbym, żebyś wiedziała, że w jeziorach nie pływają rekiny, Chloe. - Chrypa w głosie Justina sparaliżowała mnie od szyi w dół.
-Widocznie coś się zmieniło. Mnie ewidentnie gryzie w stopę - żachnęłam się, ponownie zanurzając się w wodzie po szyję.
-Nie jesteś odrobinkę przewrażliwiona, Chloe? - zachichotał, podpływając bliżej. Pragnął bliskości, pragnął ciepła mojego ciała.
-Nawet jeśli jestem, mam do tego prawo. Jestem w końcu kobietą, prawda?
-Kobieta jest jak wiatr: bardzo zmienna.
-Nie każda.
-Nie sądzę, że to zła cecha. Związek nie jest nudny, codziennie poznajesz drugą połówkę od innej strony. To całkiem ekscytujące.
Justin zmoczył twarz dłońmi i oblizał koniuszkiem języka krople z warg. Spojrzałam na mężczyznę z zaskoczeniem. Jak na prawiczka miał sporo doświadczenia w sprawach damsko-męskich.
-Skąd możesz o tym wiedzieć? Z własnego doświadczenia? - ciągnęłam temat. - Podobno nigdy nie byłeś w związku.
-Moja matka zmieniała zdanie średnio trzy razy w ciągu godziny. Dzięki temu moi rodzice w dalszym ciągu są razem. Nie zdążyli się sobą znudzić. - Wzruszył nieznacznie ramionami i mocniej związał sznurek w granatowych kąpielówkach.
Alex z resztą chłopaków wyszli z wody na plażę. Każdy owinął się ręcznikiem, a potem wytarł w niego włosy. Zostaliśmy w wodzie sami, ja i ksiądz Bieber. On ukradkiem spoglądał na mnie. Ja natomiast bez skrępowania uczyłam się na pamięć każdego skrawka jego skóry. Był doskonały w każdym najmniejszym calu.
Przepłynęłam wzdłuż pomostu żabką , zahaczając stopami o miękkie, śliskie wodorosty. Nie lubiłam szukać w jeziorze dna. Z każdym metrem wgłąb narastała niepewność. Wróciłam na plecach, poruszając nogami rytmicznie, jak uczyli na nauce pływania w podstawówce. Musiałam unosić się na wodzie kilkanaście minut, bo kiedy ponownie otworzyłam oczy, niebo przykryła gruba warstwa chmur, a ciało zdryfowało bliżej trzcin. Dotknęłam stopami piaskowego dna, a z brzegu doleciał zapach szuwar. Plaża powoli pustoszała. Chmury spłoszyły część żeńską i połowę męskiej. Alex otrzepywał ręcznik z piasku, a Justin wracał z jeziora ku brzegowi. Seksownie napinał mięśnie, gdy płynął i rozcinał ramionami taflę wody. Chociaż od dna bił chłód, ciało księdza Biebera skutecznie podnosiło temperaturę. Z jakiej racji Bóg uczynił go tak przystojnym?
-Chloe, wracaj do brzegu. - Justin przyłożył dłonie po obu stronach ust, by jego głos niósł się po wodzie. - Zanosi się na deszcz, powiedziałbym nawet na porządną ulewę.
-Nie jestem z cukru, nie roztopię się - odparłam z dziecięcym uśmiechem na ustach.
Po nosie spłynęła pierwsza kropla deszczu.
-Ale ja jestem. - Wypuścił z gardła zachrypnięty śmiech.
Moje ciało pokryło się gęsią skórką. Od samego głosu niemal dostawałam orgazmu.
-Lubię pływać w deszczu. To całkiem romantyczne - stwierdziłam, gdy mężczyzna podpłynął bliżej. - Może się przyłączysz?
Justin obejrzał się nerwowo przez ramię. W ciągu kilku minut na plaży pozostał jedynie piasek, kępy wysuszonej trawy i pojedyncze szyszki. Wiatr wiał w kierunku jeziora. Zamiast ryb czuliśmy zapach sosen i żywicy. To sto razy przyjemniejsze niż płatki róż i perfumy. Bardziej romantyczne. Jak ten deszcz, który uderzał o taflę jeziora i zatapiał się pod powierzchnią. Od żywego ducha dzieliło nas kilkadziesiąt metrów i podwójne drewniane drzwi. Ponownie zostaliśmy sami.
-Wybierałam bikini z myślą o tobie, Justin. - Aby go rozluźnić, rozbiłam gorący oddech na torsie. Sięgałam Justinowi ledwie do szyi. Musiałam zadzierać głowę, by spojrzeć w głąb hipnotyzujących tęczówek.
-Czekasz, żebym odpowiedział tym samym? - Prawa brew mężczyzny powędrowała ku zachmurzonemu niebu.
-Mów, co chcesz. Ja i tak doskonale wiem, że nie na darmo założyłeś tak dopasowane kąpielówki. - Dłoń spoczęła na jego brzuchu, a palec wskazujący musnął górną część pępka. - Wierz mi, Justin. Masz się czym pochwalić. Chciałabym poczuć cię w środku - szepnęłam ponętnie. - Nawet ze znikomym doświadczeniem sprawiłbyś mi ogromną przyjemność. Musiałbyś się jedynie odważyć.
Justin przełknął głośno ślinę. Jego spojrzenie nie wyrażało żadnych emocji. Było puste, z delikatnym przebłyskiem dezorientacji.
-Odważyć na co?
-Na seks, Justin. Na seks. Nauczyłabym cię wszystkiego od podstaw. Po tygodniu byłbyś mistrzem.
Ksiądz zrobił gwałtowny krok w tył. Ręce opadły wzdłuż tułowia i rozchlapały krople wody na każdą z czterech stron świata. Był oburzony moimi słowami, może lekko zaskoczony, choć po miesiącu naszej znajomości przestała dziwić go bezpośredniość przelana na słowa.
-Chloe, pozwalasz sobie na zbyt wiele. Powinienem traktować cię tak jak każdą inną uczennicę. - Byłam zawiedziona jego postawą, ale nie odpuściłam. Strugał durnia, brnąc w jednoznaczną wymianę zdań do końca.
-Nie umiesz - wtrąciłam z niesmakiem. - Przyzwyczaiłeś się do mojej obecności, podoba ci się moja postawa względem ciebie. Nie udawaj, że jest inaczej. Znam się na facetach. Udajesz niewiniątko, a w głębi duszy marzysz, by porządnie mnie zerżnąć, Justin.
Zakrztusił się własną śliną i znacznie rozszerzył oczu. Głos zamarł mu w gardle, a z ust uciekło jedynie zachrypnięte westchnienie niedowierzania. Podeszłam blisko księdza, by nasze palce u stóp łączyły się przy dnie. Oparłam dłonie na umięśnionych ramionach i wiedziałam już, że powrotem cukierkowej niewinności zdołam zauroczyć go sobą w przeciągu pięciu minut. Był niezaprzeczalnie naiwny.
-Czasem zastanawiam się, czy na pewno masz siedemnaście lat, Chloe. - Przywrócił spokój w głosie i tęczówkach, które z ciemnego odcieniu brązu stopniowo powracały do miodowej barwy. - Jesteś pierwszą siedemnastolatką którą znam, odzywającą się w tak wulgarny sposób.
-Jesteś pierwszym prawiczkiem po dwudziestce, jakiego znam. Uzupełniamy się, nie sądzisz?
-Jesteś bardziej uparta, niż mógłbym przypuszczać. Nie przestaniesz mnie uwodzić, prawda?
-Nie przestanę, dopóki mi nie ulegniesz. - Przebiegłam opuszkami palców wzdłuż mostka mężczyzny. Tatuaż na jego piersi podniecał. - Czyli niebawem skończę. Jesteś już blisko, Justin. Jeszcze kilka dni i sam rozbijesz wargi na moich. Nie będę musiała cię nawet zachęcać.
-Nie ulegnę ci, Chloe. Jestem wierny Bogu - odparł z powagą. Był pewien własnych słów nie mniej, niż ja swoich.
-I właśnie ta wierność kazała ci całować się ze mną, tak? - Parsknęłam ironicznym śmiechem. - Nie udawaj głupca, Justin. Ciągnie cię do mnie. Myślisz, że skutecznie to ukrywasz? Mylisz się. Widzę, jak na mnie patrzysz. Widzę to. Cały czas robisz mi nadzieję, że coś między nami będzie. Z początku chciałam jedynie obudzić w tobie niegrzecznego chłopca, który z pewnością siedzi głęboko w twoim wnętrzu. Im dłużej cię znam, tym bardziej chcę cię zwyczajnie przytulić, rozumiesz? Każdym uśmiechem dajesz mi złudne nadzieje. Jesteś dupkiem, Justin. Raz mówisz, że bardzo mnie lubisz i dajesz mi tym jednoznacznie do zrozumienia, że znaczę dla ciebie więcej niż przeciętny uczeń, a teraz stwierdzasz, że powinieneś traktować mnie tak jak wszystkich. To cholernie niesprawiedliwe i...
Nagle zamarłam. Chłód jeziora przerwała para ciepłych ramion i dłoni, jedna w dole kręgosłupa, druga przy łopatkach. Umysł oczyścił się z myśli. Pozostał tylko ksiądz Bieber, obdarzający nastoletnie, rozpalone ciało silnym uściskiem. Przy piersiach czułam jego tors, a policzek wpłynął w zagłębienie szyi. Serce biło nienaturalnie szybko i dawało do zrozumienia, że czuje więcej niż zwykle. Również jego serce oszalało. Dotknęłam go dłonią i ucałowałam.
-Za dużo mówisz, Chloe - szepnął, wtulając nos w pasma blond włosów spływających w dół ramienia. - Zdecydowanie za dużo.
Wspięłam się na czubki palców. Dłonie zaplątałam wokół jego karku, a usta ostrożnie przyłożyłam do szyi, którą musnęłam z troską. Kawałkowi skóry poświęciłam całą uwagę.
-Jak inaczej miałam dać ci do zrozumienia, że nie lubię, gdy ktoś się mną bawi? To nieuczciwe. Ja mówię wprost, co czuję i myślę. Oczekuję tego samego, to niewiele. Zasługuję na kilka szczerych słów.
-Słów, których ja nie potrafię wymówić - westchnął głęboko.
-Rekompensujesz wszelkie straty uściskiem. Naprawdę wspaniale przytulasz - powiedziałam, gdy wzmocnił uścisk wokół talii.
Dotykając nosem skóry za jego uchem, doskonale czułam woń perfum. Przyprawiała o zawroty głowy.
-A teraz chodź, Chloe. Naprawdę zaczęło padać.
Nie dostrzegłam oberwania chmury. Włosy ponad powierzchnią wody moczyły teraz krople deszczu. Temperatura znacznie spadła i ramiona ponownie pokryły się gęsią skórką, tym razem w wyniku popołudniowego chłodu. Dopóki Justin obejmował mnie jak księżniczkę przed bramą pałacu, mogłam moknąć i marznąć. Byłam niebywale szczęśliwa. Każdy uśmiech zawdzięczałam jemu, każdy dreszcz przy kręgosłupie zawdzięczałam jemu. Cholera, każdą wilgoć między nogami zawdzięczałam jemu.
Ulewa wzmagała na sile, gdy wybiegliśmy z jeziora i przelotnie chwyciliśmy przesiąknięte deszczem ręczniki. Justin nie puścił mojej dłoni, nie pozwolił oddalić się mojemu ciału. Nieznacznie krzywiłam się, gdy szyszki boleśnie wbijały się w spód bosych stóp. Ściana deszczu odcinała widoczność. Mur ośrodka wypoczynkowego dostrzegliśmy dopiero pięć metrów przed drzwiami. Zadaszenie rozpoczęło się po kolejnych trzech dużych krokach księdza i moich czterech mniejszych. Justin spojrzał na mnie przed wejściem do środka, odgarnął mokry kosmyk włosów przyklejony do policzka i uśmiechnął się serdecznie.
-Trafiłaś w mój gust, Chloe - szepnął, a ja rozkoszowałam się nieznaczną chrypą w jego głosie. - Wyglądasz naprawdę pięknie - dodał jeszcze ciszej.
W następnej sekundzie przesunął opuszką palca wskazującego i środkowego wzdłuż zarysu prawej piersi. Ostatni raz wypuścił z płuc ciche westchnienie i zniknął za drewnianymi drzwiami. Z każdym jego niedopowiedzeniem umierałam w niepewności przed kolejnym krokiem.
~*~
Pozwolę sobie nie skomentować tego rozdziału, moja wena lekko kulała i jestem na jachcie, odpoczywam i szukam inspiracji, także wybaczcie mi, że rozdział nie jest za dobry c;
ask.fm/Paulaaa962
Co ty gadasz! Jak ten rozdział nie jest dobry to ja nie wiem! Do następnego x
OdpowiedzUsuńUwielbiam!!! To jest genialne!! <3
OdpowiedzUsuńzarąbisty!
OdpowiedzUsuńMmm ta końcówka *,* Kocham to opowiadanie <3 czekam na next
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny. Już nie mogę się doczekać następnego.
OdpowiedzUsuńrozdzial zajebisty <3 justin juz sie waha wiec jest dobrze <3
OdpowiedzUsuńMy wszystko rozumiemy nie przejmuj sie:)) Rozdział jest wspaniały:) Nie tego oczekiwałam i myslalam ze coś wiecej sie między nimi wydarzy no i liczyłam na perspektywe Justina ale i tak super;)) Czekam na następny z niecierpliwością i mam nadzieje ze ksiądz Bieber nas zaskoczy;)) Życze weny Paula:* Kocham<3
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdzial i mam nadzieje ze wena wroci i nowy dodasz szybciej:*
OdpowiedzUsuńjejku jak ja kocham to opowiadanie:((
OdpowiedzUsuńCzy z twoja glowa napewno ok? Nie wierze, ze uwazasz ten rozdzial za zly ;o przeciez on jest cholernie dobry <33
OdpowiedzUsuńJustin w koncu zaczal byc odwazniejszy, oby tak dalej ;D moglby w koncu ulegnac Chloe ;)
Ale ta koncowka, mmmm *.*
To jest naprawde jedno z najlepszych opowiadan jakie czytalam <33
Weny i do nastepnego ;*
believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com
Gdy ty siedzisz i mówisz, że ten rozdział ci się nie podoba i że nie masz weny, ja tu się uśmiecham od ucha do ucha za tak zajebisty rozdział :D Czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuńo kurwa mac:)))
OdpowiedzUsuńnawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo mocno czekalam na ten rozdzial
i nawet nie zdajesz sobie sprawy
jak to zakonczenie wplynelo na moja psychike
kurwa az poczulam pulsowanie w cipie:))))))
i w brzuchu tak mi jezu ajbgfajbgkabjga
naprawde
nie mow ze nie masz weny i jest chujowy rozdzial
bo ja tu mam ochote sie splakac ze tak sie skonczyl
i pragne wiecej
i ma sie dziac wiecej
wreszcie justin zrobil cos wiecej
i kurwa
to jest tak cholernie gorace
i kochane
ale zwlaszcza gorace
to jest boskie czaisz
naprawde zycze ci w chuj weny
bo ten moment jest tak cudowny
kurwa mac az slow juz nie mam
mowe mi odjelo
naprawde przeczytalam ostatni akapit chyba dziesiec razy i zrobilam screena i wyslalam wszystkim kolezankom :)))))
naprawde
kocham cie za ta koncowke
CHCE WIECEJ
Jezu ale to wciąga!!
OdpowiedzUsuńKobieto to jest mega!!
KURWA FUCKING Brilliant! ❤❤
Justin no no, raczki przy sobie ヽ(^。^)ノ
Jak to nie jest dobre, to ja nie wiem co według ciebie jest...
OdpowiedzUsuńMoże chciałabyś dodać kolejny rozdział jutro? Please hahahaha :( wiem, że to nie możliwe... Czekam na kolejny <3
Kocham :-* życzę weny
OdpowiedzUsuńA mi się tam podoba, ale to żadna nowość :* Kurde końcówkę jak czytałam to aż ciarki miałam na plecach , ahhh :D Życzę weny kochana <3
OdpowiedzUsuńomg!!!!
OdpowiedzUsuńWeny :)
cudowny, nie przestawaj wierzyc w siebie! ♥
OdpowiedzUsuńmilego wypoczynku i duzo weny ;d
Aaa świetne! Nie mg sie doczekac nn! To takie slodkiee^-^ uwielbiam ich! Weny!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadanie! <3
OdpowiedzUsuńNie jest za dobry? Rozdział jest świetny <3
OdpowiedzUsuńJest genialny! Ja tylko czekam tylko jak oni wyladuja w łóżku :)
OdpowiedzUsuńjeju to zycze ci weny i zebys dobrze wypoczela na tej przerwie i wroc do nas z niesamowitymi pomyslami kochanie!♥
OdpowiedzUsuńtak strasznie kocham to ff ze moglabym nawet czekac dwa lata na kolejny rozdzial
omg fajnie by bylo jakby pomiedzy nimi sie cos stalo, tzn wiesz ze by on ja gdzies zlapal albo ona gdzies jegoXDDDD albo nie wiem zeby sie pocalowali..
OdpowiedzUsuńALBO ZEBY NAD WODA TA GORA OD BIKINI SIE ROZWIAZALA I ZEBY ON ZOBACZYL JEJ CYCA I ZEBY TO ZAWIAZAL CZY COS XDDDD
ps milego wypoczynku, duzo weny! :D
Jejku, nie mogę się doczekać aż między nimi znowu wydarzy się coś więcej. Jak ja kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńChcę już kolejny rozdział, weny słońce ;*
anonimowa.
milego wypoczynku!!!!
OdpowiedzUsuńwroc do nas z wieloma super hiper duper ciper zboczonymi i romantycznymi pomyslami ;DD
Dawno już przeczytałam rozdział i myślałam, że dodałam komentarz, ale dzisiaj coś mnie tknęło żeby sprawdzić i strasznie Cię przepraszam, że komentuję dopiero dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, że tak szybko się rozwijają. Chloe coraz śmielej odnosi się do Justina, a ten o dziwo przestaje ją od siebie odpychać, a wręcz przeciwnie - sam chce być coraz bliżej dziewczyny. Mam wrazenie, że Justin uczy się jak postępować z kobietami - uczy się wyglądu kobiety, uczy się jak dotykać kobiece ciało...i mam wrażenie, że w pewnym momencie doprowadzi to do tego, że zakocha się w Chloe. Chciałabym, żeby to się stało, ale jednocześnie boję się, że Justin przestraszy się tego uczucia.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialu. Życzę Ci dużo weny. Pozdrawiam! :)