piątek, 11 września 2015

Rozdział 14 - Zazdrosna suka...

Chloe

Dźwięczny dzwonek przy drzwiach przeszył pogrążone w ciszy pomieszczenie, gdy pchnęłam barkiem szklaną szybę. Drzwi ustąpiły z zaskakującą łatwością, niemal wpadłam do niedużego sklepu na uboczu drogi. Alex wchodzący za mną zachichotał, odruchowo łapiąc mnie za nadgarstek
-Bardzo śmieszne - mruknęłam z przekąsem.
Sklep przypominał typowy blaszany domek z łuszczącą się farbą na zewnętrznych ścianach. Wewnątrz natomiast regały sięgały sufitu, produkty nie miały najmniejszego podziału i w ostateczności marchewki leżały na półce wraz z ciastkami czekoladowymi.
Za ladą stał młody sprzedawca, jego wiek nie przekraczał dwudziestu pięciu lat, oczy miał duże i ciemne, cerę śniadą, a włosy gęste do tego stopnia, że moim chwilowym marzeniem stało się przeczesanie jego czarnej grzywki palcami. Przystojniak.
-Dzień dobry - przywitałam się ciepło, ciągnąc za sobą Alexa. - A teraz myśl, czego potrzebujemy - ponagliłam rówieśnika, który ze skupieniem godnym szachowego mistrza przemierzał wzrokiem każdą półkę z osobna.
-Na pewno koło dziesięciu paczek z ciastkami. Wspominając ostatnią imprezę, sama zjesz połowę.
-Och, przestań, miałam gorszy nastrój, potrzebowałam cukru. - Chłopak otrzymał nieznaczne uderzenie w czubek głowy.
W ostateczności, po pięciominutowych obradach przeplatanych z gardłowym, niskim chichotem sprzedawcy, na ladzie zalśniły wszelakie butelki gazowanych napojów, ilości słodyczy pozazdrościłyby nawet przedszkolaki, a nade wszystko słone przekąski niemal zsuwały się z przeszklonego blatu.
-I może jeszcze dwie butelki wódki - dodałam na koniec, gdy Alex wyjął z kieszeni spodni zmięte banknoty z klasowych pieniędzy.
-A dowodzik koleżanka ma? - Oparł się na łokciach o ladę, znacznie zbliżył twarz do mojej, pomimo pochyłu nadal nade mną górował.
-A nie sprzedałbyś dziewczynie na piękne oczy? - Zatrzepotałam rzęsami, znałam swój urok osobisty i nie miałam oporów przed użyciem go.
Młody mężczyzna spojrzał wgłąb moich tęczówek, warga mu zadrżała, zęby przygryzły ją nieznacznie.
-To twój szczęśliwy dzień - powiedział i zerwał nić spojrzenia z uroczym zawstydzeniem.
Szczęśliwy dzień? Będzie wtedy, gdy uda mi się ponownie obmacać Justinowi fiuta.
Brunet dołożył do zakupów alkohol i podsumował produkty. Alex zaczął wyliczać należne banknoty. Ja natomiast pchnęłam szklane, wysokoprocentowe butelki na dno plecaka, za nimi paczki ciastek. Dwulitrowe butle napojów gazowanych wsunęłam pod pachy, plecak zarzuciłam na barki Alexa. Nieznacznie jęknął, jego plecy wygięły się w tył, marudził pod nosem, że kobiety to zło wcielone w piękne ciało, lecz zmienił zdanie, gdy uświadomiłam mu, że tylko dzięki naszemu istnieniu nie musi przez całe życie zadowalać się własną ręką.
-Księdzu podskoczy ciśnienie, gdy znów zobaczy cię pijaną - mruknął, gdy wyszliśmy przed sklep, pożegnani dźwiękiem dzwonka. - Chyba że znów rzucisz mu się na szyję. To zdecydowanie poprawi mu nastrój.
Samo rzucenie się na szyję nie było wystarczającym powodem poprawy nastroju. Delikatny, obcy dla niego dotyk już tak.
-Nie zamierzam się upić. Mamy dwie butelki na kilkanaście głów. Czym ty chciałbyś się upić?
-Jeśli byś chciała, znalazłabyś sposób.
-Ale nie chcę, tyle w temacie.
Brama ośrodka była otwarta, na parkingu stał samochód właścicielki, dwojga pracowników i kilkorga  wczasowiczów. Alex krzywił się z każdym krokiem, plecak ciążył mu na barkach coraz bardziej. Mógł zdjąć go dopiero w drugim z kolei korytarzu, skąd dochodziły odgłosy cichej muzyki. Wsunęłam głowę za drzwi największego w ośrodku pomieszczenia. Megan krzątała się po parkiecie, rozkładała plastikowe kubki na złączonych stołach, nuciła pod nosem melodię. Ujrzała nas w progu. Alexowi posłała promienny uśmiech, mnie zignorowała z cichym prychnięciem. Zazdrosna suka.
-To będzie najlepsza impreza w tym roku, czuję to - powiedziała, oparła się o bark Alexa i zakręciła farbowany kosmyk włosów na palcu.
Och, proszę, czy ona nie widziała, że zachowuje się jak dziwka spod latarni? Cholernie działała mi na nerwy.
-Będzie najlepsza, o ile nie dasz się zaliczyć żadnemu facetowi, ups. - Przyłożyłam dłoń do nieznacznie uchylonych ust. Z natury byłam wredna.
Megan nie miała czasu na odpyskowanie. Do sali wkroczył Justin, jego ciężkie kroki odbiły się echem od betonowych ścian. Brwi miał zmarszczone, szczękę zaciśniętą, a wzrokiem skakał ze mnie na Megan i z powrotem.
-Czy mi się zdaje, czy znów się kłócicie? - spytał ochryple.
Jego głos był jeszcze bardziej seksowny niż gorące ciało i kilkudniowy zarost. Mogłabym płacić mu za to, by mówił. Po prostu mówił. Nie musiał mnie dotykać, bym czuła dreszcze.
-Zdaje się księdzu. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - uspokoiłam go, oczarowana jego spojrzeniem. Ta głębia w tęczówkach pochłaniała. - Przyjdzie ksiądz na imprezę pożegnalną, prawda?
-Dzieciaki, to wy macie się bawić, nie ja. Nie chcę wam przeszkadzać.
-Niech ksiądz wpadnie chociaż na moment - podłapała Megan i teraz już obie przekonywałyśmy Justina. Po raz pierwszy współpracowałyśmy i czułam, że dla jednej nie skończy się to dobrze. Ja zawsze wygrywałam. Bez wyjątków. Przegraną okaże się więc Megan.
-Może na chwilę do was zajrzę, tylko po to, by was przypilnować. Po waszych wczorajszych opowieściach boję się zostawić was samych. Kto wie, co wpadnie do tych  waszych nastoletnich główek. Nie chciałbym powtórzyć losów waszej poprzedniej, klasowej wycieczki.
Och, chciałbyś, zaufaj mi.
-W takim razie będziemy na księdza czekać. 
-Z niecierpliwością - dodałam znacząco.
Długi korytarz wyłożony starymi dywanami prowadził w głąb budynku. Ze ścian krzyczały obrazy w drewnianych ramach, niektóre odpychały brzydotą, inne kradły zafascynowane spojrzenia pięknem. Jedno było pewne - nie sposób było przejść obok nich obojętnie. Drewniane drzwi dzielonego z klasowymi koleżankami pokoju skrzypnęły, deski parkietu i próg również. Kilkunastometrowe pomieszczenie zmieniło się w salon piękności i studio fryzjerskie w jednym. Kate malowała paznokcie Alice, podczas kiedy Rose rozczesywała długie włosy Kate. W przygotowania do imprezy pożegnalnej włączyła się Megan. Przepchnęła się obok mnie w drzwiach i chwytając przelotnie rączkę szczotki do włosów, zaczęła rozplatać supły wśród kosmyków Rose.
-Chloe, a ty na co czekasz? - spytała Kate.
-Ja nie muszę robić się na bóstwo, żeby wyglądać jak księżniczka - odparłam z wyższością. - Liczy się przecież naturalne piękno, prawda?
Czerwona, krótka spódniczka opinająca się na udach, czarny top bez rękawów i ramiączek lśniły w moich dłoniach i czekały na swoją kolej. Zamknęłam za sobą drzwi łazienki, włosy rozpuściłam spod ciasnej gumki, spojrzałam w lustro. Już po chwili obcisłe ubrania podkreślały moje ciało, zęby grzebienia pracowały wśród kosmyków włosów. Musnęłam błyszczykiem usta, makijażu oczu nie musiałam poprawiać. Nie wykluczałam kilku namiętnych pocałunków dzisiejszego wieczoru, byłam natomiast pewna, że nikt mi łapy pod majtki nie włoży. Pod spódniczkę ewentualnie może.
Wyszłam z pokoju jako ostatnia, zamknęłam drzwi, klucz schowałam pod dywanem. Poprawiłam piersi w miseczkach klasycznego stanika, spódniczkę na udach i włosy, ruszyłam tym samym korytarzem z powrotem do największej sali. Muzyka uderzała w głośnikach, odbijała się od ścian i wraz z mocnym basem docierała do uszu. Klasowi znajomi szaleli na parkiecie, między nimi przedzierało się również wiele obcych twarzy z pobliskich wsi i miasteczek. Nie powiem, zauważyłam wśród nich paru przystojniaków. Zarzuciłam długimi do pasa włosami i ruszyłam na parkiet.
Z głośników popłynęło Drag me down z repertuaru One Direction, impreza nabierała właściwego tempa, na parkiecie tworzyło się coraz więcej tańczących par, a ja tylko czekałam, aż porwie mnie rytm i melodia. Niespodziewanie duża dłoń dotknęła mojej talii, zapach silnych, męskich perfum zawrócił w głowie. Byłam pewna, że wcześniej czułam już ten zapach, ale nie znałam go na tyle dobrze, by móc powiedzieć gdzie. Dopiero gdy odwróciłam głowę, rozpoznałam w mężczyźnie sprzedawcę ze sklepu - tego o wielkich oczach, błyskotliwym spojrzeniu i kruczoczarnych włosach.
-Nie mogłeś odpuścić, co? - krzyknęłam, by zagłuszyć basowe uderzenia muzyki, podałam mu dłoń, by mógł poprowadzić mnie na wolny skrawek parkietu.
-Co prawda dwie butelki wódki to dość mało, ale piękną dziewczynę na wieczór już znalazłem. - Błysnął uśmiechem, a mnie poraziła biel jego prostych zębów. - A może nawet i na noc.
-Nie zapominaj się. Potrzebujesz bzykania, idź do Megan. - Wskazałam czarnowłosą, która zdążyła już odnaleźć atrakcję wieczoru i w tej chwili pozwalała obcemu mężczyźnie na dokładne zbadanie każdej koronki przy bieliźnie. - Ona da ci z wielką radością. W zasadzie da każdemu.
Chłopak parsknął krótko pod nosem, znacznie zbliżył nasze ciała. Byłam od niego niższa, zwłaszcza bez szpilek na stopach. Kroczem nieznacznie dotykał mojego podbrzusza, dałabym sobie rękę uciąć, że podczas jednej piosenki w pełni świadomie otarł się o mnie i stęknął pod nosem. Typowy facet. Oszczędziłam sobie nawet przewrotu oczyma.
Przetańczyliśmy razem pięć piosenek. Zdążyłam dowiedzieć się, że mężczyzna ma na imię Zayn, studiuje zaocznie i w tej chwili dorabia w sklepie na studia. Łapał różne fuchy, przez miesiąc był nawet chłopcem na telefon - napalone kobiety dzwoniły do niego, a on wsiadał w samochód, przyjeżdżał i koił ból namiętnym tańcem w formie striptizu.
-Aż wstyd mi za moją płeć - zachichotałam, wykonałam pół obrotu i stanęłam do Zayna tyłem. Nie było mowy o niewykorzystanej okazji. Pośladki poznały jego męskość.
-Nie mów, że nie chciałabyś zobaczyć mnie nago.
-Jest mi to szczerze obojętne - prychnęłam lekceważąco, dłoń położyłam na dłoni mężczyzny dociśniętej do mojego brzucha.
-I tak ci nie wierzę.
Przy stole z różnorodnymi napojami nie było tłoczno. Skorzystałam z okazji, napełniłam plastikowy kubek sokiem i sączyłam go jak drinka. Koniuszek języka przemknął po wilgotnych wargach. Oparta o ścianę spoglądałam na tańczących ludzi, wciąż szukałam księdza przemierzającego salę i sprawującego kontrolę nad niesubordynowanymi nastolatkami. Dostrzegłam go na jednym z krzeseł po drugiej stronie sali. Megan z błaganiem w oczach trzymała jego dłonie, ciągnęła go na parkiet, lecz on zaparcie twierdził, że nie umie tańczyć i dla pewności zostanie na uboczu. Czekał na mnie, to pewne. Już ruszyłam Justinowi na pomoc, by wybawić go z rąk Megan, kiedy przejście zagrodził mi umięśniony tors, a perłowy uśmiech ponownie zamigotał w oczach.
-Czemu koleżanka wciąż ode mnie ucieka? - spytał ochryple, jego ciało było coraz bliżej, wkrótce poczułam na skroni gorący oddech. Nie powiem, że czułam się pewnie.
-Nie uciekam - zaśmiałam się nerwowo. - Po prostu potrzebowałam odpoczynku.
-Kochanie, odpoczynku będziesz dopiero potrzebowała.
Czy ja wyczułam podtekst?
-Zayn, odsuń się ode mnie, jesteś za blisko. - Jego ciało naparło na mnie mocniej, bałam się. Ta bliskość mnie paraliżowała, W jego oku błysnęło podniecenie, przy podbrzuszu wyraźnie czułam przyrodzenie.
-Blisko dopiero będę - mruknął, przyległ do mnie, obrzucił szyję pieszczotliwymi pocałunkami. W porządku, sprawiał mi przyjemność. Przyjemność, której w tym momencie nie potrzebowałam.
-Jeśli kobieta, niezależnie w jakim wieku, mówi ci, żebyś się od niej odsunął, odsuwasz się.
Moim wybawicielem okazał się człowiek, który przez cały wieczór nie odrywał ode mnie spojrzenia. Justin. Potrzebował mojego widoku, potrzebował mojego uśmiechu, potrzebował, a wręcz pragnął bliskości. Był niesamowitym mężczyzną, przeważnie delikatnym i troskliwym, lecz gdy chciał stanowczym, nieznoszącym sprzeciwu.
-Wyluzuj, stary. Już jej nie dotykam.
-Mam nadzieję.
Zayn odszedł z dłońmi skrytymi w kieszeniach, bez słowa. Jedynie ciche parsknięcie uciekło z jego ust. 
-Chyba powinnam ci podziękować - odezwałam się po minucie lub dwóch i rzeczywiście odczuwałam wdzięczność.
-W pierwszej kolejności powinnaś lepiej dobierać znajomych, Chloe. Ten mężczyzna był starszy od ciebie, mógł zrobić ci krzywdę.
-Ty też jesteś ode mnie starszy - zauważyłam słusznie.
-Jestem starszy, to fakt. Ale prócz tego jestem księdzem i twoim nauczycielem. Naprawdę sądzisz, że mógłbym w jakikolwiek sposób cię skrzywdzić?
-Ty już mnie krzywdzisz, Justin - mruknęłam od niechcenia, lecz miałam nadzieję, że zainteresuje się moimi słowami.
Justin zmarszczył brwi, zbliżył się do mnie, by muzyka nie zlewała się z jego głosem i spytał łagodnie:
-W jaki sposób cię krzywdzę, Chloe? Z całych sił staram się przecież zachowywać dystans.
-I właśnie to rani najbardziej. Myśl, że wbrew sobie odpychasz mnie na każdym kroku, za każdym razem gdy staram się do ciebie dotrzeć. To nie jest w porządku.
Jeśli z Justinem nie dało się po dobroci, wezmę go na litość. Może to złamie w nim barierę utworzoną przez grzecznego chłopca i wydobędzie z wnętrza mężczyznę moich marzeń.
-Nie chciałem, żebyś kiedykolwiek przeze mnie cierpiała - powiedział ze skruchą. - Mogę ci to jakoś wynagrodzić?
-Jeden taniec - szepnęłam słodko z przepełniającą mnie ekscytacją, dłonie opuściłam na jego barki.
Nie był przekonany, ale nie powiedział również stanowczego nie. Nie był pewien, lecz powoli szala argumentów przechylała się w stronę tych przychylnych. Każdą grającą w nim emocję odnalazłam w jego oczach, to one wystawiały na światło dzienne całą prawdę o nim. Nic nie umknęło mojej uwadze, przede wszystkim moment gdy westchnął, jego ramiona opadły, a powieki zadrżały. Uległ.
-Jedna piosenka, tak? - upewnił się, a ja pisnęłam i zarzuciłam ramiona na jego szyję, muskając policzek szatyna.
-Jedna, obiecuję.
Głos Eda Sheerana rozbrzmiał w głośnikach, oczarowały mnie pierwsze nuty Thinking out loud. Idealna piosenka, idealna pora, idealny nastrój i idealny mężczyzna u boku. Otworzył dłoń, bym mogła położyć na niej swoją. Dłonie miał szorstkie, silne, męskie. Gdybym tylko mogła przyłożyć je do swoich obnażonych piersi, umierałabym pod kojącym dotykiem.
-W takim razie, mogę panią prosić do tańca? - Jego głos płynął z głębi gardła, zawierał nieznaczną chrypę.
-Nie tylko do tańca. - Puściłam do niego oczko, testowałam jego cierpliwość. - Ale na razie do tańca. Tak, możesz.
Dotknęłam go i przysięgam, to najlepsze uczucie na świecie. Znaleźliśmy na parkiecie kawałek wolnej przestrzeni, pole metr na metr było wystarczające. Justin przewyższał mnie wzrostem o dobre piętnaście centymetrów, jego gorący oddech odbił się od mojej skroni, gdy nieznacznie przysunął moje ciało. Talia płonęła pod dotykiem jego dłoni, kolana uginały się w kontakcie obu spragnionych ciał, a w głowie szumiało zapachem perfum.
Ten facet był moim życiem i śmiercią równocześnie.
-Podobno nie umiesz tańczyć - szepnęłam, przytuliłam policzek do jego barku, w jego ramionach czułam się tak bezpiecznie, byłam wybawioną z najwyższej komnaty w zamku księżniczką.
-Po prostu mi nie wypada - sprostował pospiesznie.
-A jednak ze mną tańczysz. Czy to oznacza, że byłeś znudzony siedzeniem w jednym miejscu, czy może jestem dla ciebie wyjątkowa i znaczę więcej niż przeciętny uczeń?
-Chyba sama już nie wierzysz, że traktuję cię na równi z innymi, Chloe. Faworyzuję cię wyraźnie i dosadnie, bo nie potrafię inaczej.
Wiedziałam już wszystko, co chciałam wiedzieć w tej chwili. Ze skrytym pod maską obojętności uśmiechem wsparłam się na barkach szatyna, ciało wtuliłam w jego tors. Kołysaliśmy się w rytm muzyki. Oczy miałam zamknięte, usta przy jego uchu. Mogłabym szeptać brudne gadki i demoralizować Justina, lecz dziś nie czułam takiej potrzeby.  Prędzej przez moje gardło wydarłyby się czułe słówka wyszeptane namiętnie i z pasją.
-Will your mouth still remember the taste of my love? - Słowa piosenki opisywały nas, mnie i Justina. Mężczyzna nawet spojrzał mi w oczy i tak szybko, jak jego wzrok napotkał mój, tak szybko oboje spuściliśmy głowy.
Zawstydził mnie po raz drugi. Teraz nie musiał się nawet odzywać. Chloe Montez zaczęła czuć.
Ujął moje dłonie, oddalił od torsu. Wykonałam powolny obrót i ponownie wpadłam w jego ramiona. Próbowałam nawet zachować cień dystansu, niewielką odległość pomiędzy naszymi ciałami. On mi na to nie pozwolił. Palce wbił w moje biodra, jego uścisk był stanowczy i podniecający. Czułam się jak w objęciach doświadczonego mężczyzny pragnącego kobiecego ciała. Tymczasem w głębi brązowych tęczówek wciąż przewijała się niewinność i strach przed nieznanym, coraz częściej dostrzegałam również silniejsze przebłyski ciekawości. Chciał, ale wciąż się bał.
Refren wywołał w nas obojgu jeszcze silniejsze emocje. Poczułam obecność Justina nie tylko ciałem, ale również myślą, każdą myślą. Objęłam dłońmi jego kark, wtuliłam policzek w zagłębienie szyi, musnęłam czubkiem nosa jego wrażliwą skórę i westchnęłam. Mój Boże, te perfumy. Zniknęła zatłoczona sala, zniknęli spoceni nastolatkowie, pozostała jedynie muzyka w tle  i doskonały w każdym calu mężczyzna trzymający moje roztrzęsione ciało w ramionach. Czułam opuszki jego palców na każdym skrawku pleców, na biodrach i mogłabym przysiądz, że przez jeden krótki moment jego dłoń chwyciła mój pośladek. Skórę pokrył dreszcz, chciałam jęknąć głośno i wyraźnie, chciałam dogłębnie poczuć go w sobie całego. Nigdy nie pragnęłam żadnego mężczyzny tak jak teraz Justina.
Był moim błogosławieństwem i największym grzechem w jednym.
Muzyka ucichła, poziom mojego zawstydzenia wzrósł natomiast gwałtownie. Justin puścił moje dłonie, mogłam więc założyć za ucho kosmyk włosów. On nie cofał się nawet o krok, moje stopy przywarły do podłoża i nie mogłam poruszyć nawet małym palcem w bucie. Nie podnosiłam również głowy. Wstydu nie czułam, lecz nieznane emocje zapierały w piersi dech po przelotnym spojrzeniu szatyna. Co takiego w sobie miał? Co doprowadzało mnie do szaleństwa? Jego przystojna twarz, wysportowane ciało, błysk w oku czy niewinność? 
-To było - zaczęłam, lecz nie znalazłam odpowiednich słów, by dokończyć zdanie. - Ja naprawdę - i znów zabrakło mi odwagi. - Po prostu dziękuję.
Ze spuszczoną głową i włosami okalającymi policzki wybiegłam z sali. Pognałam korytarzem na wprost, stary dywan amortyzował szybkie kroki, wyciszał dudnienie. Po moim policzku spłynęła słodka łza, mimo że próbowałam przytrzymać ją pod powieką. Kim jest Justin, żebym musiała przez niego płakać? Kim jest, że płaczę dzięki niemu? Nawet po drugiej stronie ośrodka wyraźnie słychać było muzykę. Wdarłam się do pokoju i zatrzasnęłam za sobą drzwi, a tony szybkiej melodii nie zniknęły. Padłam na łóżko wyłożone grubym materacem, zanurzyłam twarz w puchowej poduszce, moje usta opuścił stłumiony krzyk. 
-Co się z tobą dzieje, idiotko? Tylko spróbuj się zakochać, a przysięgam, powyrywam ci kłaki z głowy - warknęłam pod nosem, a po chwili znów uśmiechałam się jak wariatka. - I jeszcze gadasz sama do siebie, to się leczy.
Szczęście nie trwało jednak długo. Klamka opadła, drzwi skrzypnęły, a próg przekroczyła Megan na czele z dwoma służącymi - Rose i Alice. Nie miałam ochoty na żaden ironiczny komentarz dotyczący jej rozwścieczonej miny, nie odezwałam się słowem. Leżałam jedynie na wznak, przytulałam do piersi poduszkę i zauroczona wpatrywałam się w trzy średniej wielkości plamy na suficie, dopóki nie poczułam szarpnięcia za włosy. Megan, przed momentem podpierająca się o futrynę w drzwiach, teraz stała nade mną z miną płatnej zabójczyni, była wściekła, z jej nosa dym ulatywał kłębami, a zaciśnięta szczęka dodawała jej męskiego uroku. Powiedzmy sobie szczerze, nie była pięknością i to, co ja dostałam na pierwszej prostej od Boga, ona musiała nadrabiać tapetą.
-Czego chcesz? - warknęłam z niesmakiem.
-Jak śmiesz podrywać księdza? Myślisz, że tego nie widać? Jesteś żałosna.
Więc o to chodziło, zabolał ją nasz taniec, nasz mały moment zbliżenia. Powtórzę po raz drugi - zazdrosna suka.
-Wybacz, kochaniutka. Ksiądz najwyraźniej wolał zatańczyć ze mną, pogódź się z tym, że na ciebie nawet nie patrzy. Nie rób sobie złudnych nadziei. Justin nie poleci na twoje doczepiane włosy i pięciocentymetrowe tipsy.
-Więc sądzisz, że zainteresowałby się taką gówniarą jak ty, tak? Nie wiem, kto tu jest bardziej żałosny. Robisz z siebie dziwkę, Chloe.
-Och, proszę? Ja robię z siebie dziwkę? Pomyślmy, ja spałam z Mike'iem, a ty spałaś z całą resztą szkoły. Widzisz różnicę? Podobno musisz prosić facetów, by móc im obciągnąć, bo sami woleliby pieprzyć twoją matkę.
Czułam, że nasza kłótnia nie skończy się dobrze, lecz nie sądziłam, że sprowokuje Megan do wymierzenia mi siarczystego uderzenia w policzek. Przegięła i tym samym przeważyła szalę złości. Szarpnęłam jej farbowanymi kudłami, pociągnęłam ją w dół. Ona szarpnęła materiałem mojego topu, obie byłyśmy niezwykle blisko regularnej bójki. Jej przyjaciółki dopingowały Megan, na korytarzu zaczął zbierać się spory tłum uczniów naszej klasy. Adrenalina pulsowała w moich żyłach, dodawała mi odwagi i prowokowała do kolejnych uderzeń. Opadałam z sił za każdym razem, gdy czarnowłosa szmata ciągnęła moimi kosmykami. Pchnęłam ją na ziemię i usiadłam na jej dolnej połowie okrakiem. Niech dziwka nie myśli, że zyska nade mną kontrolę. Naplułam jej w twarz i odpłaciłam się spoliczkowaniem za własny piekący policzek.
-Na miłość boską, dziewczyny, dosyć! - Przez okrzyki gapiów przebił się głos wywołujący na moim ciele dreszcze. Te same dłonie chwyciły moją talię, ten sam dotyk ugiął moje kolana. 
Justin ściągnął mnie niemal siłą ze słabszego, choć nieco potężniejszego ciała Megan i postawił na równe nogi. Poprosił Alexa, by ten przytrzymał moje ramiona i nie pozwolił mi wyrwać się z uścisku. Sam pomógł podnieć się Megan, ujął jej podbródek w dwa palce i przyjrzał się dokładniej rozciętej wardze.
-Czy wy kompletnie powariowałyście? - Głos mu nieco drżał i był podniesiony, lecz wciąż starał się zachować spokój. - O co poszło? Chcę się natychmiast dowiedzieć, o co poszło.
-Ta idiotka jest zazdrosna o nasz taniec, proszę księdza - odparłam przesłodzonym głosem.
Justin skarcił mnie krótkim spojrzeniem, przeczesał włosy palcami i westchnął z frustracją, nim odezwał się ponownie:
-Powinnyście dostać za tę bójkę porządną naganę. Zastanowię się, czy po powrocie nie zgłosić tego zajścia dyrektorowi. A tymczasem nie możecie zostać w jednym pokoju, dzięki Bogu to już ostatnia noc. Megan, idź do łazienki i doprowadź się do porządku, a ty Chloe - spojrzał na mnie, nie kryjąc zawodu. Poczułam się w dziwny sposób źle.
-My się koleżanką chętnie zajmiemy - wtrącił Alex i już chciał porwać mnie na korytarz, kiedy Justin z dość groźnym wyrazem twarzy zagrodził mu przejście.
-Nie wątpię, że zajęlibyście się koleżanką, lecz ja nie zamierzam mieć później problemów, kiedy Chloe zaczęłaby się pokazywać w szkole z brzuchem.
W porządku, rozumiem, że był zdenerwowany, ale to zabrzmiało naprawdę chamsko i niedorzecznie. Zrównał mnie z ziemią, przybliżył charakterem do Megan, podświadomie nazwał dziwką. Nie byłam taka, a na Justinie zawiodłam się szczerze i dogłębnie. Nie odezwałam się słowem. Ze spuszczoną głową łatałam maleńką dziurkę po środku serca.
-Chloe, zabierz swoje rzeczy, pójdziesz ze mną.
Wrzuciłam parę pojedynczych ubrań do walizki i w milczeniu wyszłam z pokoju, przedzierając się przez pozostały w przejściu tłum gapiów. Koła walizki pracowały cicho na dywanach, dopóki nie dotarliśmy do drzwi pokoju Justina. Przekręcił metalowy klucz w zamku i z zaciśniętą szczęką przepuścił mnie w progu. Zaczęłam drżeć, zdenerwowany Justin wyglądał naprawdę groźnie. Nagle zapomniałam o niewinności w jego oczach i słodkich rumieńcach, gdy tylko wkraczaliśmy w tematy seksu. Teraz czułam respekt.
Zamknął za nami drzwi, powietrze wypełniło uporczywe milczenie. Słyszałam tylko jego powolne kroki. Zbliżał się do mnie, oddychał równomiernie i głęboko. Zatrzymał się krok za mną, czułam na karku jego oddech, wpatrywałam się tępo w panele na podłodze i modliłam się, by dłużej nie był na mnie zły. Aż nagle, zupełnie niespodziewanie, Justin chwycił moje biodra, obrócił twarzą do siebie, pchnął ostrożnie na ścianę za plecami i przywarł wargami do moich ust w pocałunku tak namiętnym, że już w pierwszej sekundzie ugiął moje kolana.





~*~



Niestety końcówkę musiałam napisać tak odrobinę na szybko, ponieważ się spieszę, a bardzo chciałam dodać rozdział już dzisiaj. Jak widzicie, coś się zaczyna. Zapowiadam przyszły rozdział pełen emocji! :)

32 komentarze:

  1. OMG!!!!! Wreszcie!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. boze zawal!!!!!!! kocham to ff <3 dodaj szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurwa czemu skończyłaś!!!

    Ja chce to ich zblizeniee !!! ❤❤

    Hahah daj mi to!! <( ̄︶ ̄)> []~( ̄▽ ̄)~* ( ̄﹏ ̄) ( ̄ˇ ̄)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ooooo taaaakkkkk na to czekałam !!! <3 Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. ZESRALAM SIE KURWA *.* O NIE
    POWIETRZA PROSZE
    DODAJ NASTEPNY JAK NAJSZYBCIEJ BLAGAM BO NIE WYTRZYMAM
    UWIELBIAM TWOJE OPOWIADANIA
    JEZU SWIETY *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. NOOOOOOWY TERAZ JUŻ! *-* Czemu w takim momencie no?:/

    OdpowiedzUsuń
  7. ej no mialo sie juz zaczac cos dziac:(kocham!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jezu nie zabije cie! dlaczego w takim momencie! ludziee nie moge sie doczekac kolejnych rozdziałów!

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko , tak cudównie piszesz te zakończenia są takie niesamowite , Życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  10. O ja Pierdolę oni się pocałowali !!!

    OdpowiedzUsuń
  11. O Boshe! Ale jestem podjarana! Jak mogłaś skończyć w tym momencie?! Proszę dodaj nowy jak najszybciej :(

    OdpowiedzUsuń
  12. No wreszcie ją pocałował ! Ale suka z tej Megan!! Sama bym tak postąpiła na miejscu Chloe ! Czekam na następny ❤️

    OdpowiedzUsuń
  13. Kurczę moje serce chyba umieram
    Czekam na nn jejuus jeeeejuuuuuuuus no w takim momencie to juz przegięcie 😞 -o.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zawał :0 <3
    Niesamowity <3 <3 <3
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  15. nareszcie!
    nareszcie Justin pokazał, że ma jaja i zaloty Chloe na coś się zdały! nie spodziewałam się takiego zakończenia rozdziału, w ogóle się nie spodziewałam, że Justin kiedykolwiek wyjdzie z inicjatywą. przypuszczałam raczej, że każda tego typu sytuacja będzie inicjowana przez Chloe a tu taka miła niespodzianka. strasznie się cieszę, że historia nabiera rumieńców.
    strasznie mi się spodobały słowa Chloe o tym, że w końcu zaczyna czuc - Mike był dla niej w zasadzie przyjacielem, a teraz tak naprawdę zaczyna rozumiec co to znaczy się w kimś zakochac i chyba jeszcze nie do końca potrafi akceptowac to nieznane dotąd uczucie.
    wciąż jednak zastanawiam się co zrobi Justin, kiedy dojdzie między nimi do zbliżenia. czy będzie tego żałował? czy będzie szczęśliwy? czy rzuci kapłaństwo dla miłości do kobiety?
    nie mogę się doczekac kiedy uzyskam odpowiedź na te wszystkie pytania.
    życzę dużo weny, pozdrawiam :)
    zapraszam na nowy rozdział: escape-from-love.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG!!! W końcu ją pocałował *-*-*-*-*

    OdpowiedzUsuń
  17. WOW czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  18. Oh, nareszcie. Czuję, że coś się wydarzy w następnym rozdziale. Te opowiadanie corwz bardziej mi się podoba. A ksiądz wreszcie pokazuje swoje prawdziwe oblicze haha
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
    http://dark-sky-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  19. Jejku, na początku jak przeczytałam prolog to wydawało mi się to głupie, ale strasznie się w to wciągnęłam i ta ich historia jest po prostu cudowna! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. omojbozekurwamacjakmoglasprzerwacwtakimpieknymmomencie
    JAK MOGLAS PRZERWAC
    W
    TAKIM
    KURWA
    PIEKNYM
    MOMENCIE????

    moje
    kurwa
    serce
    nie
    istnieje
    :)))))
    WRESZCIE

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytałam naprawdę WIELE FF ang i pl ale to jest prze!

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialny! Kocham tego bloga i czekam na więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Zrobiło mi się trochę zaległości, ale na szczęście już je nadrobiłam ;)
    Nie mogę normalnie opisać jak bardzo kocham to opowiadanie.
    Jestem w szoku, że Justin zrobił coś takiego, ale oczywiście cieszę się jak dziecko. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, więc życzę weny, aby pojawił się jak najszybciej! <3
    anonimowa.

    OdpowiedzUsuń
  24. końcówka wymiata <3 emocjonujący rozdział ^^ czekam niecierpliwie na next

    OdpowiedzUsuń
  25. Jeeeejku to jest moje ulubione opowiadanie ! Nie wiem czemu ale bardziej czekam na rozdziały na tym blogu niż na tamtym drugim co piszesz o narkotykach ... Nie wiem czemu tak jest ale cudowny rozdział zresztą jak wszystkie poprzednie ! <3

    OdpowiedzUsuń
  26. NEXT NEXT NEXT NEXT NEXT

    OdpowiedzUsuń
  27. Kurwa, w takim momencie przerwać! ;_; chce już następny ;c

    OdpowiedzUsuń