niedziela, 6 września 2015

Rozdział 13 - Jesteś pierwszym facetem, któremu udało się mnie zawstydzić...

Rozdział dedykowany @Wikunis <3



Chloe

Każdy najmniejszy szmer zdawał się rozbrzmiewać echem pośród panującego w głębi lasu milczenia. Ucichły drzewa, ucichł nawet wiatr, jakby uważnie przysłuchiwał się naszej rozmowie.
Cóż, jego pytanie zbiło mnie z tropu. Nie powiem, że czułam się niekomfortowo. Podobała mi się coraz silniejsza nić porozumienia, którą z każdym dniem zawiązywałam z Justinem. Już nie bał się spytać o sprawy prywatne, intymne. Dociekał, wnikał, chciał poznać odpowiedzi. Kimże bym była, gdybym pominęła temat?
-Było całkiem przyjemnie - zaczęłam po dłuższej chwili. Chciałam dobrać słowa idealnie. Nie w sposób wulgarny, a delikatny i szczery. Tak naprawdę jeszcze nigdy nie rozmawiałam o swoim pierwszym razie, mimo że znaczył dla mnie wiele. Dla każdej dziewczyny znaczy wiele. W pewnym sensie otwiera ścieżkę w dorosłe życie. - To była dla mnie bardziej zabawa. Mike był moim kolegą, nic do niego nie czułam. Seks więc również pozbawiony był uczuć. 
-Ile miałaś wtedy lat?
-Piętnaście. Zrobiliśmy to na początku liceum. Byłam zagubionym pierwszakiem, który dopiero zaczynał stawiać pierwsze kroki w nowej szkole. Mike pomógł mi się zaklimatyzować, ale również oczekiwał czegoś w zamian. - Justin już otwierał z oburzeniem usta, ale uciszyłam go, kontynuując. - Spokojnie, nigdy do niczego mnie nie zmusił. Jesteśmy przyjaciółmi.
-Przyjaciółmi z przywilejami, tak?
-Szybko się uczysz, Justin - zachichotałam pod nosem. 
-Chciałaś tego? Byłaś pewna, kiedy pozwoliłaś mu, żeby cię, no wiesz, dotykał, całował?
-Chciałam spróbować, jak to jest. Wiedziałam, że nic do Mike'a nie czuję. To miało być tylko i wyłącznie dobrą zabawą. Tak jest z resztą do dzisiaj. Czuję się przy nim dobrze, Mike ma do mnie szacunek. Naprawdę wszystko jest na swoim miejscu.
-Nie jest, Chloe - westchnął głęboko.
Spojrzałam na niego z zaskoczeniem. Ton głosu miał surowy, a czoło nieznacznie zmarszczone.
-Nie jest, bo nie robisz tego z osobą, którą kochasz.
W przyszłości z całą pewnością chciałam kochać się z osobą, którą obdarzam miłością, ale teraz wolałam się bawić, korzystać z życia i nie myśleć o konsekwencjach. Dla Justina chciałam tego samego. Był młody, przystojny, życie stało przed nim otworem.
-A jak to było u ciebie, kiedy byłeś w liceum? Nie kręciły cię dziewczyny? Nie chciałeś z żadną spróbować czegoś więcej?
Justin podrzucił w powietrze kamień, a potem wrzucił go w nurt potoku.
-Było kilka dziewczyn, które uważałam za ładne, ale nie chciałem doprowadzić do niczego więcej. Z jedną całowałem się nawet w połowie szkoły średniej. - Na moje usta wkradł się uśmiech, lecz Justin kolejnym zdaniem rozwiał radość. - Pobiegłem do kościoła i natychmiast się z tego wyspowiadałem. Miałem wrażenie, że zrobiłem coś strasznego.
-Justin, mogę cię o coś spytać? - Przygryzłam z niepokojem wargę, a Justin w milczeniu skinął głową. - Co czułeś podczas pocałunku ze mną?
Między mną a Justinem zapadła niezręczna cisza. Co czułam? Skrępowanie? Niepewność? A może wszystko jednocześnie? Zdenerwowanie uderzało w piersi razem z biciem serca. Chciałam poznać każdą myśl Justina. Był dorosłym mężczyzną i mimo że niedoświadczonym, jego opinia była dla mnie w dziwny sposób ważna. Ważniejsza niż każdego z kolegów i znajomych. 
-Cóż - wymamrotał niezręcznie i chociaż księżyc rzucał na jego policzek jedynie bladą smugę światła, wyraźnie dostrzegłam nieśmiały rumieniec. - To było takie obce, takie inne, takie dojrzałe, a jednocześnie takie... przyjemne. 
-Był lepszy niż ten, który przeżyłeś w liceum? - dopytywałam, nie potrafiąc poskromić własnej ciekawości.
Justin odkaszlnął pospiesznie. Ciągnęłam go za język, ale i on z większą chęcią mówił o sobie, o odczuciach, o emocjach.
-Był, Chloe. Był zdecydowanie bardziej... namiętny - szepnął, jakby bał się ujawnienia. A byliśmy przecież sami, w ciemnościach. Mógłby pocałować mnie ponownie. Nie ujrzałby go nawet sam Bóg. - Ale jednocześnie nieodpowiedni, nie powinien mieć miejsca. 
-Znowu zaczynasz marudzić - sapnęłam z grymasem. - Musisz psuć taki piękny nastrój? Spójrz, gwiazdy zaczynają być widoczne, wieje jesienny wiatr. Czy to nie jest romantyczne?
-Chloe, nie znam się na romantyzmie i nie powinienem go poznawać. 
-Teraz mam już pewność. Idealnie pieprzysz nastrój.
Justin westchnął rozlegle i głośno. Nie upomniał mnie za nieodpowiedni język. Oboje odnaleźliśmy piękno w kamieniach w strumieniu, rzucaliśmy w wodę pojedyncze sztuki, milcząc. Nawet milczenie było przy nim przyjemne. Na ogół nie zamykałam ust. Mówiłam bez przerwy, bez względu na nastrój, porę dnia czy nocy. U boku Justina panowała bezgraniczna cisza. I była to najprzyjemniejsza cisza, jaka miała okazję otoczyć mnie z każdej z czterech stron świata.
Szatyn pozwolił, bym ponownie usłyszała jego głos po kolejnych pięciu minutach.
-Nie jesteś senna? Jest środek nocy, a my siedzimy nad rzeką. Nie zrozum mnie źle, nie chcę, żebyś poszła. Po prostu zastanawia mnie, czy nie jesteś zmęczona. Lubię twoje towarzystwo i...
Nie mogłam go dłużej słuchać. Uciszyłam mężczyznę palcem wskazującym, który swobodnie zbliżył się do jego ust.
-Nie tłumacz mi się, Justin - zachichotałam. Brzmiał naprawdę zabawnie, obawiając się mojej reakcji. - Nie jestem senna i mam nadzieję, że ty również nie jesteś. Miło mi się z tobą siedzi i gawędzi. 
Przypomnienie dla Chloe - spraw, by policzków Justina co chwila nie pokrywał rumieniec. Chociaż, cofnij poprzednie zdanie. Wygląda naprawdę uroczo.
Zeskoczyłam z konaru drzewa nieznaczenie śliskiego od kropli deszczu. Weszłam po kostki do strumienia. Woda była przeraźliwie zimna, dlatego też syknęłam. Chłód szczypał skórę, wbijał w nią igły. Obym nie dostała kataru, który wiąże się z załzawionymi oczyma i co za tym idzie, rozmazanym makijażem.
-Wszystko w porządku, Chloe?
-Wejdź do wody, a się przekonasz - zaproponowałam, kiedy sama przyzwyczaiłam się już do niskiej temperatury w strumieniu.
Nie był przekonany. Zamoczył najpierw palec i gwałtownie cofnął stopę. Spróbował ponownie. Tym razem zamoczył już śródstopie, lecz piętę nadal trzymał nad taflą. Przewróciłam oczyma, chwyciłam jego dłonie i wciągnęłam do lodowatej wody. Znów pisnął jak dziewczynka, a ja zachichotałam. 
-To jest lód, a nie woda - stęknął cicho. Chciał wyjść ze strumienia, ale ani myślałam puścić jego dłoni.
-Przyzwyczaisz się.
-Nie zamierzam.
-A gdybym zaczęła się topić, wskoczyłbyś do wody, żeby mnie uratować?
Justin uniósł kącik ust, w jego oczach zagrały iskierki, jedna brew utworzyła falę.
-Zaczęłabyś się topić w wodzie po kostki? - zaśmiał się bezgłośnie.
-Mam talent do pakowania się w kłopoty - wydukałam z zażenowaniem, bo nieświadomie nawiązałam do sytuacji sprzed kilku miesięcy, do której wracałam wyjątkowo niechętnie. Dlatego też pozwolę sobie o niej nie wspomnieć.
-Kłopoty? - Uniósł brwi wyżej. - Czyli popełniasz wiele grzechów.
-Mimo wszystko najchętniej do grzechu namówiłabym ciebie.
-A ja jestem tutaj, żeby cię od tych grzechów uwolnić.
Nie wiem, czy chociaż raz nasze rozmowy były zgodne. Z moich ustaleń każde kolejne zdanie było zaprzeczeniem poprzedniego. Ja dawałam sugestie, a on sprytnie je odpychał, jednocześnie nie robiąc nic, by zmienić temat.
-Powiesz mi coś miłego? - wypaliłam ni stąd, ni zowąd.
Zaskoczony potarł ramię i obdarzył mnie spojrzeniem od stóp po czubek głowy. 
-Jesteś bardzo miła, kiedy nie próbujesz swoich sztuczek.
-Kiedy próbuję swoje sztuczki, jestem jeszcze milsza. A przynajmniej mogę być. - Poruszyłam znacząco brwiami. Nawet Justin zachichotał. - Miałam na myśli miłą rzecz fizyczną. 
Spojrzał na mnie ponownie, tym razem przyjrzał się dokładniej i nie odrywał wzroku przez znacznie dłuższą chwilę. W międzyczasie zaczęłam się zastanawiać, nad czym myślał w takim skupieniu. 
-Dobrze - zaczął. Jego oczy nadal były zwężone, głos niski i zachrypnięty. - Lubię twój uśmiech, jest najpiękniejszym uśmiechem, jaki widziałem w życiu. Proszę, uśmiechaj się tak często, jak tylko możesz. Lubię twoje oczy, zawsze błyszczą w nich radosne iskry. Lubię twoje włosy, ich zapach jest najpiękniejszym zapachem na świecie. - Ujął między palce kosmyk, zbliżył do nosa i zaciągnął się głęboko. - Uwielbiam twoje delikatne rysy twarzy. Pokazują, że wkraczasz w dorosłe życie, ale nadal jesteś uroczą dziewczynką. Lubię twój głos, odczuwam przez niego dreszcze. Lubię kiedy mówisz tak dużo, bo lubię cię słuchać. Lubię to, że jesteś tak otwarta. Lubię nawet twoje brudne gadki, bo podoba mi się, gdy mnie zawstydzasz. Uwielbiam twoje nogi, długie do nieba, smukłe, opalone. I twoje piersi. I pośladki. Uwielbiam całą ciebie, Chloe. Ostatnio wpatrywanie się w ciebie stało się moim ulubionym zajęciem.
Poczułam się tak, jakbym po siedemnastu latach życia zapomniała, jak się odezwać. Gardło wyschło, głos zamarł, zapomniałam słów. Nabierałam jedynie powietrza jak ryba, której odcięto dopływ wody. Po policzkach rozbiegło się nieznane dotąd, przyjemne ciepło. To rumieńce, które dotychczas widziałam jedynie u znajomych. Patrzyłam beznamiętnie w taflę wody, milczałam, a wewnątrz krzyczałam jak na koncercie ukochanego idola. Z tego wszystkiego zapomniałam nawet o oddychaniu.
-Jesteś pierwszym facetem, któremu udało się mnie zawstydzić - szepnęłam tak cicho, że gdyby Justin nie stał pół kroku przede mną, nie usłyszałby nawet jednego słowa. - I nie czuję się z tym komfortowo.
Nie spojrzałam mu więcej oczy. Wybiegłam z lodowatego strumienia i zignorowałam głos Justina podążający za mną. Nie odwróciłam się. Moje policzki z pewnością pokrywał kolor dojrzałego w słońcu pomidora i chociaż w mroku nocy nikt nie był w stanie ich zobaczyć, czułam się wyjątkowo nieswojo. Wpadłam do namiotu, który dzieliłam z koleżanką, zakopałam się pod grubym kocem, owinęłam nim ciało i utworzyłam coś w rodzaju kokonu. Chłodna poduszka kontrastowała z rozpalonym policzkiem. I dopiero kiedy byłam z dala od Justina, za materiałową płachtą namiotu, uśmiechnęłam się od ucha do ucha z twarzą wtuloną w poduszkę. Gdybym była sama, w swoim pokoju, z pewnością wydałabym bezgłośny krzyk. 
Dzisiejszy wieczór wzbogacił mnie o kilka istotnych informacji. Po pierwsze - Justin jest naprawdę zielony w kwestiach seksualnych, skoro nie doszedł jeszcze ani razu, w co swoją drogą wciąż ciężko mi uwierzyć. I po drugie i najważniejsze - przyznał otwarcie, że stanowię w jego oczach obiekt zainteresowania.


Justin

Następny dzień minął równie szybko. Wyczuwałem nieznane dotąd napięcie w powietrzu pomiędzy mną a Chloe. Dziewczyna nie odzywała się do mnie przez cały poranek, unikała mojego spojrzenia jak ognia. A mnie regularnie nachodziła myśl - czy powiedziałem coś nie tak? Czy moja szczerość uraziła blondynkę? Czy rzeczywiście jej skrępowanie sięgnęło tak zaawansowanego szczebla na drabinie zawstydzenia?
Zmęczenie długogodzinnym marszem dawało się w kość. Przed dwudziestą znaleźliśmy na szlaku dogodną polanę do biwakowania. Z racji ostatniej nocy pod namiotem, poleciłem dzieciakom, aby znaleźli w pobliżu suche drewno, a rozpalimy ognisko i w cieple będziemy mogli spędzić pół nocy na rozmowach. Każdy wykazał entuzjazm. Chyba rzeczywiście brakowało im wychowawcy wiekiem zbliżonego do nich. Zaufałem im i wybrałem się na samotny spacer po lesie. Korzystałem z pogody, świeżego powietrza i wielu tematów wymagających dokładnego przemyślenia. Na ich szczycie stała jedna osoba. Chloe.
Może nie powinienem był dzisiejszej nocy zasypać ją lawiną komplementów, ale gdy stała przede mną taka niewinna, skąpana w blasku księżyca, słowa same uciekały zza zaciśniętych warg. Naprawdę chciałem ją wtedy przytulić. Owinąć ramiona wokół jej drobnego ciała i ukryć twarz przy szyi. Nie odepchnąłbym jej, gdyby wtuliła się w mój tors. Gdzieś w głębi duszy miałem nadzieję, że to zrobi i nawet przez myśl nie przeszłoby mi, że ja, mężczyzna bez nawet znikomego doświadczenia w relacjach damsko-męskich mogę w ten sposób wpłynąć na przebojową, pewną siebie i otwartą nastolatkę, która na co dzień zawstydzała mnie samym przenikliwym spojrzeniem.
W nocy w modlitwie wielokrotnie przeprosiłem Boga za swoje słowa. Były nieodpowiednie, ale szczere i grzeszyłem nimi, nawet jeśli nie wypowiedziałbym ich na głos. Chloe była przepiękną dziewczyną, każdy aspekt jej twarzy i ciała był niezaprzeczalnie i wyjątkowo idealny. Kiedy byłem przy niej, moje serce biło szybciej. Coraz częściej zacząłem się zastanawiać, czy nie powinienem zupełnie zerwać z nią kontaktu, zanim to spoufalanie się doprowadzi do czegoś niebezpiecznie bliskiego. Im dłużej myślałem, tym bardziej zawiedziony samym sobą byłem. Przecież nie potrafiłbym zapomnieć o łączącej nas relacji. Nie potrafiłbym zapomnieć o pocałunku z jej pełnymi, oszałamiającymi wargami.
Wróciłem na polanę po godzinie, namioty były już rozstawione, z rozpalonego ogniska płynął w powietrze szary dym. Głośne śmiechy roznosiły się echem po lesie. Słyszałem głos Alexa i Megan jeszcze zanim ujrzałem ich na konarze drzewa przy ognisku. O dziwo, siedzieli przytuleni. Nie wiedziałem, że coś dzieje się między nimi. Musiałem się starać, by nie analizować słów Chloe na temat Megan. Wszystkim dopisywały znakomite humory. Były aż nazbyt dobre. Przechodząc obok pierwszego namiotu przypadkowo kopnąłem pustą puszkę po piwie. Nie przypominam sobie, abym widział ją tutaj wcześniej. Wszystko zaczęło docierać do mnie powoli, jednocześnie rosła we mnie złość. Zostawiłem ich samych na godzinę, mając do nich zaufanie. Wykorzystali je.
-Co to jest? - spytałem surowo, rzucając puszkę po piwie pod nogi dwóch chłopaków siedzących na konarze. 
Jeden z nich był w trakcie przykładania kolejnej do ust, ale pospiesznie schował ją za plecami. Naprawdę myślał, że to cokolwiek zmieni?
-Niech ksiądz nie będzie zły. Wypiliśmy tylko po dwa piwa. Jesteśmy już niemalże dorośli, a część z nas skończyła osiemnastkę.
-Tutaj nie chodzi o wasz wiek. Jesteście pod moją opieką na wycieczce szkolnej. Macie kategoryczny zakaz spożywania alkoholu. Miałbym ogromne problemy, gdyby ktoś dowiedział się, że będąc ze mną piliście piwo.
-Przecież nikt się nie dowie. Puszki wyrzucimy, śladu nie zostawimy. Nikt z nas nie jest nawet pijany. No, prawie nikt. - Podrapał z zakłopotaniem kark i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Alexem.
Dlaczego natychmiast pomyślałem o Chloe?
-Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Siedzieliśmy przy ognisku, a ona poszła gdzieś na dosłownie dwadzieścia minut i, cóż, wróciła nie do końca trzeźwa.
Jak na zawołanie zza drzewa, przytrzymywana przez klasowego kolegę, którego imię rozważałem pomiędzy Josh a John, wyszła Chloe. Jej uśmiech był jeszcze większy niż na co dzień, potykała się o pojedyncze źdźbła trawy i głośno nuciła pod nosem. Na mój widok wyrwała się z objęć zakłopotanego chłopaka służącego jej pomocą i rzuciła mi się na szyję.
-Justin - przeciągnęła wysokim, piskliwym głosem. - Gdzie byłeś tak długo? Stęskniłam się.
Zacząłem być poddenerwowany. Co jeśli Chloe pod wpływem alkoholu piśnie słówko o naszej zażyłej relacji?
-Chloe, jesteś pijana. Ile wypiłaś? - Próbowałem być surowy, lecz nie dało się ukryć, że przy niej miękło mi serce i chociaż powinienem nawet podnieść głos, jej urok znów na mnie zadziałał.
-Jedno, dwa, może pięć, nie wiem - zachichotała, grzebiąc butem w ziemi i zaplątując na palcu kosmyk włosów. Stała przede mną niesubordynowana siedemnastolatka czy mała, urocza dziewczynka? Momentami traciłem pewność.
-Może jej ksiądz co najwyżej dać klapsa. I tak jest już pijana, nie cofnie ksiądz czasu. Do jutra wytrzeźwieje, najwyżej zacznie ją boleć głowa. Myślę, że nie pierwszy i nie ostatni raz będzie na kacu - zaśmiał się głośno, a pozostała dwójka zawtórowała mu.
-Chloe dużo pije? - spytałem zaniepokojony. Przyznaję, chciałem dbać o nią bardziej niż o przeciętnego ucznia czy uczennicę.
-Dużo nie i z pewnością nie często, ale niekiedy zdarza jej się porządnie zaszaleć na imprezie. Pamiętam tę na początku wakacji. Gdyby nie Mike, przeleciałby ją jakiś czterdziestolatek.
Na ogół wzmianki o Mike'u przyjmowałem niechętnie, z nieznacznym grymasem na ustach. Tym razem byłem mu wdzięczny, że nie pozwolił dotknąć Chloe żadnemu obcemu mężczyźnie. 
-Cicho, bo spłoszysz księdza! - pisnęła Chloe, wieszając się na moim ramieniu. 
-Po prostu usiądźmy przy ognisku. A na ciebie, Chloe, będę miał dzisiaj oko - mruknąłem, opadając z westchnieniem na konar drzewa, który chłopcy przysunęli do płomieni.
-Nie wątpię.
Noc była bezchmurna, tysiące gwiazd błyszczało na niebie. Słuchałem historii moich uczniów i czułem się przy nich coraz swobodniej. Akceptowali mnie, nie rozmawiali jedynie o pogodzie. Pojawiały się tematy szalonych imprez. Nie byłem w życiu na żadnej i wiem, że nie nadrobię straconego czasu. Posmakowałem w życiu za mało, zacząłem dostrzegać to dopiero teraz. Nigdy nie zaszalałem, nigdy się nie upiłem, nigdy nie zatraciłem się w namiętności z obcą dziewczyną. Nie dotykałem nawet bliskiej znajomej. Zaczynałem wierzyć, że straciłem w życiu wiele cennych chwil, których nie będę miał okazji powtórzyć.
-Pamiętacie naszą pierwszą klasową wycieczkę? - Alex upił łyk soku z butelki. Co prawda prosili mnie, bym pozwolił im wypić jeszcze po piwie, ale zgromiłem ich samym spojrzeniem. Wystarczyła mi pijana Chloe, której głowa cały czas wspierała się na moim ramieniu. - Pojechaliśmy do Las Vegas i mieszkaliśmy w jednym z hosteli w centrum - poinformował, zwracając się przede wszystkim do mnie. - To były niezapomniane chwile. Dwójka chłopaków poszła do kasyna i wrócili dopiero nad ranem. Jedna dziewczyna, którą wyrzucili ze szkoły pod koniec pierwszej klasy, wróciła do domu z brzuchem. Ale i tak Chloe miała najciekawsze przygody, przynajmniej takie krążą pogłoski. - Posłał blondynce spojrzenie, którego nie zrozumiałem, a chciałem zrozumieć całym sobą. Kolejna wzmianka o wybrykach Chloe jeszcze bardziej mnie zainteresowała. - Może teraz się pochwalisz, Chloe? W zasadzie żadne z nas nie usłyszało pełnej relacji.
Sądziłem, że do pijanej Chloe słowa docierały w postaci szumu, a jednak teraz ożywiła się nieznacznie, podciągnęła nogi do klatki piersiowej i zaczęła delikatnie kołysać się na trawie.
-Po co zaczynać takie tematy. Nie są nikomu do szczęścia potrzebne - żachnęła, bawiąc się sznurówkami tenisówek. 
Im bardziej kierowała rozmowę na inny temat, tym bardziej zastanawiały mnie słowa Alexa.
-Ale ja chętnie bym posłuchał - wtrąciłem, opierając się plecami o konar. Włożyłem do ust owocowego cukierka i spoglądałem na twarz każdego z uczniów. Wszyscy jakby zmilkli i tylko Chloe nuciła pod nosem melodię. Jeszcze dwa razy próbowała zmienić temat. Nie pozwoliłem jej, dopytywałem znów.
-Cóż - zaczął Alex z nieznacznym, zadziornym uśmiechem. - W końcu musi być jakiś powód, dla którego po wycieczce klasowej zwolnili naszego poprzedniego wychowawcę, mam rację, Chloe? - zachichotał, rzucając w dziewczynę żelkiem. - Dodam jeszcze, że koleś miał trzydzieści cztery lata i wyglądał jak z Pięćdziesięciu twarzy Greya.
-O co ci chodzi, Alex? - Chloe zaatakowała go w dość agresywny sposób, ale zaraz znów opadła na mój bark. - Po prostu się przymknij.
-Czyli coś musiało być na rzeczy - zagwizdał głośno i przybił piątkę z kolegą siedzącym obok. - Więc jak, dobry był w tych sprawach? Miał dużego?
Zanim zdążyłem zrozumieć i powstrzymać Chloe przed nagłym wybuchem, ta zerwała się z miejsca i rzuciła się na Alexa. Plączące się nogi nie dały jej niestety dużego pola popisu. Doczłapała się do chłopaka na kolanach, pchnęła go na trawę, usiadła na nim okrakiem i sprzedała mu uderzenie z zaciśniętej pięści w brzuch.
-Chloe, matko boska! - krzyknąłem, gwałtownie zrywając się z miejsca.
Chwyciłem nastolatkę w pasie i postawiłem na prostych nogach, nim zdążyłaby zrobić Alexowi krzywdę. Spojrzała na mnie ze szklankami w oczach. Natychmiast zaczęła płakać. Jej wahania nastroju dodatkowo potęgował spożyty alkohol.
-Nikt mnie nie rozumie - wychlipała, wieszając ramiona na mojej szyi.
Co miałem zrobić? Odsunąć ją ostrożnie, czy przytulić na oczach w miarę trzeźwych wychowanków?
-Wszyscy są przeciwko mnie - ciągnęła, coraz mocniej wtulając się w moją pierś. - Może chociaż ksiądz mógłby mnie pocieszyć?
-Chloe, nie dramatyzujesz odrobinę?
-Nie! - pisnęła, zanosząc się łzami. Krople spływały po mojej szyi. - Dostałam jedynkę z angielskiego, skończyła się promocja na moje wymarzone buty, a nade wszystko zdechła mi złota rybka, która jak na złość nie spełniła ani jednego życzenia.
Pijana była jeszcze słodsza.
-Ale gdyby mnie ksiądz pocieszył, z pewnością poczułabym się lepiej. - Spojrzała na mnie tymi wielkimi oczyma. Ich błękit dogłębnie hipnotyzował.
Nagle poczułem ciepłe pocałunki  na szyi, później na szczęce i policzku. Cholera, powinienem odepchnąć ją natychmiast i zgromić spojrzeniem, a zamiast tego moje powieki opadły, a po ciele rozeszło się znajome już uczucie i na stałe zagościło w dole brzucha. Jej usta. Jej piękne, pełne, uzależniające usta bawiły się kącikiem moich ust. Niemal jęknąłem, gdy dłonią zawędrowała na moje podbrzusze i chociaż wiedziałem, jak będzie wyglądał jej kolejny ruch, pozwoliłem jej na to. Nieznacznie ścisnęła w dłoni moje przyrodzenie, zamruczała w okolicach ucha. Głośno wciągnąłem przez zęby powietrze. Poczułem zawroty głowy. Mimo że wszystko trwało ułamek sekundy, nie potrafiłem ponownie spojrzeć w oczy uczniom i łudziłem się, że o poranku nie będą nic pamiętać.
-Powinniście kłaść się spać - wydukałem pospiesznie, gdy tylko Chloe z niewinnym wyrazem twarzy odsunęła się na pół kroku i z delikatnym uśmiechem przygryzła opuszkę palca wskazującego. - Jest już późno, ognisko zaczyna przygasać, zobaczymy się rano. A ty, Chloe, pójdziesz ze mną. Wolę mieć cię na oku dopóki nie wytrzeźwiejesz.
Rozeszli się do swoich namiotów bez słowa. Jedynie na ich ustach grały uśmiechy. Chloe opadła na pośladki na trawę i skrzyżowała nogi. Wróciła mała dziewczynka, zniknęła młoda kobieta, która swoim wdziękiem przed momentem odebrała mi zmysły.
-Jestem zmęczona, nigdzie nie idę.
-Masz zamiar spać na trawie, Chloe? Jeszcze nabawisz się zapalenia pęcherza.
-Moim pęcherzem się nie przejmuj. Pilnuj lepiej własnego chuja - wybełkotała, wyciągając do mnie ręce. - Ale jeśli masz tyle siły, pozwalam ci mnie zanieść.
Co mogłem zrobić? Znów jej uległem. Jej ciało było niebywale lekkie. Trzymałem ją przy piersi, krocząc w stronę pustego namiotu. Przytulała się do mnie jak dziecko do maskotki, jej włosy łaskotały moją skórę. Pachniała przepięknie. To jak połączenie dobra, piękna i miłości. Położyłem ją na karimacie w namiocie. Pod wpływem jednoznacznego spojrzenia puściła moją szyję, ale zrobiła to wyraźnie niechętnie. Przykrywając ją kocem, moja dłoń mimowolnie musnęła jej niemal nagie biodro i pośladek. Wspominałem, że dresowe szorty Chloe były znacznie krótsze niż moje majtki? Nawet w mroku widziałem wszystko, czego nie powinienem był widzieć, na co nie powinienem był zwrócić uwagi. 
Zdawało mi się, że Chloe zaczęła zasypiać, zanim jeszcze nakryłem ją kocem po samą szyję. Usiadłem u wyjścia z namiotu, podkurczyłem kolana i oparłem na nich dłonie. Raz spoglądałem w rozgwieżdżone niebo, raz na Chloe i jej piękne usta, nawet teraz ułożone w uśmiechu. W moim sercu działo się coś dziwnego. Coś, czego nie byłem w stanie opisać. I nagle, kiedy obserwowałem poruszający się po ciemnym niebie samolot, na mojej szyi zawiesiła się para ramion, a plecy poczuły delikatny ucisk kobiecego ciała.
-Wiesz co? - szepnęła mi do ucha, jej gorący oddech odbił się od małżowiny. - Nie jestem pijana. Nie wypiłam ani kropli.
Spojrzałem na nią prawdziwie zaskoczony. Jej głos brzmiał normalnie, język nie plątał się, oczy były przytomne, a uśmiech szczery. Nie była pijana. Teraz, gdy przestała grać, zyskałem pewność.
-Po co ta szopka, Chloe? - spytałem z niedowierzaniem, jednak jeden kącik ust powędrował ku niebu.
-Miałabym przegapić tak wspaniała okazję do zbliżenia się do ciebie? Nie ma mowy. - Cmoknęła mój policzek, zamrugała szybko i wróciła pod ciepły koc. - A teraz dobranoc, śpij słodko.
Dotknąłem dłonią rozpalonego policzka, na którym Chloe zostawiła suchy ślad. Uśmiechnąłem się szerzej i przestałem kontrolować własne serce.
-Dobranoc, aniołku.



~*~


Powiedzcie mi, co sądzicie o tym rozdziale? Pisałam go że tak powiem nie myśląc nad każdym słowem, po prostu pisałam ciągiem i takie rozdziały zawsze są gorsze, ale może tylko ja tylko tak to odbieram, a według Was jest dobrze. Do czego zmierzam? Kiedy tak piszę, mogę napisać więcej w tym samym czasie (tak jak w tym rozdziale, który jest dłuższy niż poprzednie).
Nie wiem, czego spodziewaliście się w rozdziale, ale na następne rozdziały planuję coś większego (I WY JUŻ DOBRZE WIECIE, O CZYM MYŚLĘ HAHA) ^^

26 komentarzy:

  1. Mega!!! Dziewczyno podziwiam Cię...!!! Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jgjskshshjsksizj...Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakim cudem pisało ci się to ciężko to ja nw, to jest świetne :))) Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się kurwa mega podoba!! Wszystko jest na swoim miejscu, hahaha Chloe jest zajebista i masz genialne pomysły ⊙﹏⊙

    Nie mogę doczekać się następnego!! Szybko <( ̄︶ ̄)> []~( ̄▽ ̄)~* ( ̄﹏ ̄) ( ̄ˇ ̄)

    OdpowiedzUsuń
  5. O JA PIERDOLE SUPER !!!!!!!!!!!!!! ZACZYNA SIĘ DZIAĆ IDEALNY ROZDZIAŁ <3

    OdpowiedzUsuń
  6. jezu to opowiadanie jest cudowne <3 tak je uwielbiam <3 oby skonczylo sie dobrze !! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. AAAAAAAA! CHCE JUŻ NASTEPNY *-* Niech wreszcie Justin ulegnie Chloe... tak mega ulegnie HEHEHEHEHEH :D Końcówka najlepsza! Myślałam ze serio się upiła XD mądra sztuka z niej! :D A Justin? Kurde! Jest odważny!

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  8. pod koniec rozdziału przeklinałam pod nosem z emocji <3 fajny rozdział, ale po notce nie mogę doczekać się next *,* pls, dodaj szybko ;c <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam <3 Mam wrażenie że na ten rozdział wieczność czekałam :( Ale warto było ! I czekam już na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejuu brak mi słów nie wieńcu powiedzieć Chloe jest taka mega śmiała a Justin taki nieśmiały jejku... Czekam na kolejny rozdział mam nadzieję , że pojawi się szybko boski rozdział ❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  11. C U D O W N Y
    i mega mnie cieszy ze tak szybko dodany
    zakochalam sie
    serio, super jest

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeju kochanie dziękuję za dedykację <333
    Jesteś niesamowita !! <3
    Rozdział jest przecudowny <3
    Normalnie zgon <3 <3
    Dodaj szybko next <3
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziewczyno, ja żyję tym opowiadaniem, codziennie sprawdzam, że może zdarzyła się przepiękna niespodzianka i jest nowy rozdział! Jest to najlepsze opowiadanie, jakie czytałam, aż się dziwię że miałaś ostatnio trudności, aby pisać dalej to opowiadanie, jest przecież takie świetne!

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam to opowiadanie! Po prostu idealnie! :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Co ty mowisz, ten rozdzial jest genialny!

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam to omg<3333

    OdpowiedzUsuń
  17. Jejku, to się robi coraz lepsze mm *_* <3.

    OdpowiedzUsuń
  18. Chcę już następny rzdział ! to jest zajebiste *-*

    OdpowiedzUsuń
  19. No to kiedy następny? :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Jezu, nie wytrzymam do następnego rozdziału! Jestem taka podekscytowana tym, co się dzieje...! Czułam, że Chloe zmyśla i nie wypiła ani grama alkoholu i się nie myliłam. Każda okazja jest dobra, żeby zbliżyc się do Justina, nawet jeśli trochę go oszukała to z każdym swoim zachowaniem sprawia, że Justin coraz bardziej jej pożąda. w końcu już nie będzie potrafił jej się oprzec, już teraz świerzbią go ręce i marzy o tym, żeby ją dotykac.
    Mówisz, że w końcu sytuacja rozwinie się na dobre? Nie mogę się tego doczekac, ale chyba bardziej nie mogę się doczekac tego, kiedy Justin będzie się zastanawiał nad tym co zrobic, kiedy już zakocha się w Chloe, to czy zdecyduje się rzucic kapłaństwo.
    Jejku, już nie mogę się doczekac! Dodaj szybciutko następny!
    Pozdrawiam :)
    escape-from-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeju uwielbiam to!

    OdpowiedzUsuń
  22. BOZE CZEMU KAZDE TWOJE FF JEST TAK CHOLERNIE DOBRE? KAZDY ROZDZIAL, TO JAK JWST ON NAPISANY>>>>>>
    AZ WPADAM W KONPLEKSY I NIE CHCE MI SIE PISAC NDJSNDKSJF
    WSPANIALY ROZDZIAL SKARBIE

    ZAPRASZAM DO SIEBIE
    http://nicetomeetyoubabyy.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń