poniedziałek, 8 czerwca 2015

Rozdział 1 - Improper beginning...

Edit: Od rozdziału 4 zaczyna się narracja pierwszoosobowa.

        Promienie letniego słońca, przedzierające się przez zasłonięte żaluzje, wybudziły nastoletnią Chloe z głębokiego, błogiego snu. Wspominając ostatni sen, w którym nieznany jej mężczyzna, starszy do niej o kilka lat, obdarzał ją spojrzeniem, od którego nawet po przebudzeniu jej ciałem wstrząsnęły dreszcze, jęknęła cicho, przykładając do twarzy pachnącą poduszkę. W dalszym ciągu przed jej oczami przebiegał obraz młodego Boga z lekko umięśnionym ciałem i zdrowymi, jasnobrązowymi włosami, z grzywką uniesioną ku niebu. Nie miała jedynie okazji zagłębić się w odcieniu jego tęczówek, skrywanym pod kurtyną gęstych rzęs.
        -Dlaczego do mojej szkoły nie mogą chodzić takie ciacha - sapnęła zawiedziona, przewracając się na brzuch, twarzą prosto w drugą z poduszek. - Tylko sami niedojrzali idioci.
        Czuła, że jeśli ponownie zacznie zatapiać się w marzenia o nieznajomym szatynie, nie będzie w stanie skupić się na jakiejkolwiek innej czynności. Dlatego odrzuciła na bok kołdrę i zsunęła się z łóżka, na początek jedynie dotykając stopami ciemnych paneli. Dopiero po kilku kolejnych, głębokich wdechach przeniosła na nie ciężar całego ciała.
        Chloe podeszła do wielkiej, mahoniowej szafy i otworzyła ją na całą szerokość, opierając dłonie na biodrach i układając usta w dziobek. Nie różniła się od większości rówieśniczek. Przywiązywała ogromną wagę zarówno do ubioru, fryzur i zwykle delikatnego makijażu, jak i do wysokiej pozycji w gronie znajomych. Za szkolnymi murami była duszą towarzystwa i autorytetem w oczach koleżanek. Niemal każda zazdrościła jej drogich, markowych ubrań i idealnie układających się włosów na głowie. Była szanowaną, uwielbianą liderką, jednak nigdy nie wykorzystywała swojej pozycji, aby wywyższać się i jednocześnie poniżać słabszych. Była dobrym człowiekiem. Miała szacunek do osób dorosłych, starszych, chorych. Momentami brakowało jej jedynie szacunku do samej siebie.
        Blondynka zdjęła koszulkę i weszła pod strumień gorącej wody pod prysznicem. Najchętniej rozluźniałaby ciało przez długie godziny, jednak wiedziała, że już za kilka minut ciepły prysznic przerwałby donośny, zniecierpliwiony głos ojca, uderzającego pięścią w białe drzwi łazienki. Przyzwyczaiła się, że w jego otoczeniu musi chodzić, jak w zegarku, zawsze wracać pół godziny przed wyznaczonym czasem i nie rozpoczynać niewygodnych tematów, które prowokowałyby kłótnie. Również w towarzystwie znajomych rodziców musiała zmieniać się w najlepiej wychowaną i najbardziej kulturalną nastolatkę świata. Irytował ją wieczny brak swobody. Miała dość kontroli, dlatego z niecierpliwością odliczała dni do osiemnastych urodzin. Brakowało jej jeszcze ponad trzystu poranków do momentu, w którym postawi na wypolerowanych panelach obie stopy i z czystym sercem będzie mogła powiedzieć, że wkroczyła w dorosły, dojrzały świat.
        Dokładnie i delikatnie otarła skórę z kropel wody. Nie spieszyła się, dopóki nie usłyszała głosu ojca, wołającego ją z salonu. Mimowolnie przewróciła oczami z przepełniającą ją irytacją.  W ciągu siedemnastu lat życia nauczyła się, że nie warto sprzeciwiać się woli ojca. Bez znaczenia były jej przekonujące argumenty. Ojciec, jako głowa rodziny, zawsze stawiał na swoim. 
        Chloe wsunęła przez głowę, na biały, koronkowy stanik, skromną, dopasowaną bluzkę z krótkim rękawem i półokrągłym dekoltem, rozpoczynającym się niewiele ponad biustem, a kończącym na delikatnie opalonych plecach. Bluzkę, idealnie opinającą się na jej pełnych piersiach i wcięciu w talii, wsunęła w czarną, lekko rozszerzaną spódniczkę do płowy ud. Nie wyglądała prowokacyjnie. Wręcz przeciwnie, przyciągała wzrok elegancją i skromnością.  Była piękną, młodą kobietą, a uroczego, dziewczęcego wyglądu dodawały jej delikatnie falowane kosmyki włosów w kolorze platynowego blondu.
        Chloe była osobą niezwykle pozytywną i optymistycznie nastawioną do życia. Nawet gdy na niebie rozciągały się ciemne chmury, jej bladoróżowych ust nie opuszczał uśmiech.  Teraz również schodziła po schodach w podskokach, z każdym krokiem muskając stopnie  bosą stopą. Niestety, jej mina odrobinę zrzedła, gdy w salonie przywitała ją postać ojca, wymownie spoglądającego na zegarek, zawieszony na nadgarstku.
        -Czy nie wiesz, że w niedzielę rozpoczynamy śniadanie o godzinie 10? Jest już pięć minut po. Wiesz, że nie toleruję spóźnień, Chloe - jego głos był surowy i dogłębnie przenikający, powodujący nieprzyjemny dreszcz na ciele blondynki. Czuła względem przywódczego, dominującego  ojca respekt.
        -Tato, to tylko pięć minut - jęknęła, niepewnie zbliżając się do stołu, nakrytego białym,  koronkowym obrusem z ręcznie haftowanymi wzorami.
        -I o całe pięć minut za dużo - Daniel Montez nie tolerował nieposłuszeństwa. Każdy zakaz i rozkaz względem córki wydawał jednak wyłącznie, mając na uwadze jej dobro i bezpieczeństwo. Chciał, aby wyrosła na młodą, dojrzałą, racjonalną kobietę, umiejętnie podejmującą decyzje i kierującą sterem własnego życia.  - Chloe, czy ta spódnica nie jest za krótka? Wiesz, że nie lubię, kiedy ubierasz się w ten sposób. Nie chcę, abyś w tym wieku prowokowała mężczyzn.
        Daniel zawsze wysnuwał identyczny morał. Uważał, że w życiu jego córki jest teraz czas na szkołę, naukę i wiarę, a miłość i niedojrzałe związki odkładał na dalszy plan. Nie zdawał sobie sprawy, że nastoletnia Chloe poszukuje w swoim życiu miłości i mężczyzny, który obsypywałby ją pieszczotami i czułymi pocałunkami. Pragnęła posmakować każdego aspektu życia, póki była młoda i inaczej postrzegała walory świata.
        Chloe nie odpowiedziała. W ciszy usiadła po przeciwnej stronie stołu i zaczęła smarować tosta truskawkowym dżemem. Uwielbiała czuć w ustach słodki smak, dlatego celowo nałożyła na grzankę grubą warstwę domowych konfitur. Po pierwszym gryzie oblizała usta koniuszkiem języka i ponownie zatopiła zęby w toście. Do szczęścia potrzebowała naprawdę niewiele. 
        -Chloe, dzisiaj po mszy zostaniesz razem ze mną i z matką w kościele, aby przywitać w naszej parafii nowego księdza.
        Blondynka sądziła, że najgorsze chwile dzisiejszego dnia ma już za sobą, jednakże perspektywa kolejnych godzin, spędzonych w kościele, wywołała spory uszczerbek na jej humorze. Rodzice Chloe byli ludźmi głęboko wierzącymi i z pełnym zaangażowaniem uczestniczyli w życiu parafii. Dziewczyna była co prawda przyzwyczajona do długich godzin, spędzonych na kościelnej ławce, jednak z biegiem czasu, zamiast pomagać na plebanii czy udzielać się w chórku, wolała spotykać się ze znajomymi i rozwijać własne zainteresowania. Od dziecka nie wierzyła w istnienie Boga. Jeszcze nigdy nie odważyła się podzielić poglądami z rodzicami.
        -Muszę zostać tam z wami? - sapnęła, wpychając do ust ostatni kawałek tosta. - Miałam już plany na resztę niedzieli.
        -Nawet nie zaczynaj, Chloe. Nie interesują mnie twoi znajomi, z którymi widzisz się na co dzień. Dzisiaj to nam masz poświęcić swój czas.
        Dziewczyna westchnęła głośno, w geście pełnym irytacji. Perspektywa spędzenia z rodzicami całego dnia nie była spełnieniem jej marzeń, lecz przywykła, że jej plany były w sposób brutalny i nieludzki burzone. Wstała gwałtownie od stołu i z miną obrażonej pięciolatki opadła na szafkę w przedpokoju. Jeśli nastrój Chloe popsuł się już z samego ranka, do wieczora będzie chodzić z krzywym grymasem na ustach i krytykować każdą napotkaną rzecz, nawet tę, która mogłaby przypaść jej do gustu. Często zachowywała się, jak rozpieszczone, rozkapryszone dziecko.
        Chociaż do wyjścia pozostało jeszcze kilka minut, Chloe już teraz zaczęła zakładać czarne, wysokie szpilki. Ojciec kontrolował jej ubiór, jednak butów nie oddałaby za żadne skarby. Zabójczo wysokie obcasy były jej znakiem rozpoznawczym, charakterystycznym elementem jej ubioru, z którym nie rozstawała się nawet na moment. Nosiła szpilki do każdego rodzaju ubrań i podczas kilkuletniej praktyki zdążyła nabrać wprawy. Teraz poruszała się w nich, jak modelka na wybiegu, z uniesioną głową i wypiętym w przód biustem.
        -Chloe, masz zachowywać się kulturalnie i grzecznie, rozumiemy się? - ton głosu ojca nie znosił sprzeciwu. Gdyby mógł, przez cały czas sprawowałby rygorystyczną kontrolę nad córką. Chciał wychować ją najlepiej, jak potrafił, niekiedy porządnie przesadzając z surowym traktowaniem.
        -Przecież ja zawsze jestem grzeczna - odparła pod nosem z przekąsem. 
Kłamała, jak z nut. Ojciec Chloe nie wiedział, jak zachowywała się jego córka, gdy uciekała spoza zasięgu jego wzroku. Grzeszyła dużo bardziej, niż mógłby przypuszczać.
        Blondynka zajęła miejsce na tylnych siedzeniach samochodu rodziców i oparła głowę o szybę. Auto mijało kolejne drzewa i budynki, a ona z przymkniętymi powiekami odcięła się od świata. Odcięła się od myśli i wszystkiego, co ją otaczało. Nikt nie wiedział, że uwielbiała marzyć. Często wskakiwała we wzburzone fale oceanu, a chwilę później leciała ponad nim. Leżała na łące wśród blasku słońca, a jej dłoń przez cały czas trzymał on. Mężczyzna, którego pokocha. Mężczyzna, którego imienia jeszcze nie poznała.
        Nie chciała wracać do świata z odległej krainy marzeń, lecz kiedy samochód ojca zaczął zwalniać, wiedziała, że gdyby sama nie otworzyła oczu i nie usiadła prosto z grzecznym, kulturalnym i delikatnym uśmiechem, zostałaby wyrwana z marzeń przez jednego z rodziców. Przetarła więc lekko zamglone oczy piąstką. Przez moment wyglądała, jak mała, zaspana dziewczynka, która w środku nocy zgubiła swojego misia. Wystarczyło jednak spojrzeć na jej sylwetkę, godną modelki z najdroższego wybiegu, na szpilki na stopach, na pełny biust i smukłe nogi, aby pozbyć się złudzeń. Chloe była młodą, piękną kobietą.
        -Nie przynieś nam wstydu, Chloe, kiedy będziemy uroczyście witać w parafii nowego księdza, zrozumiałaś?
Dziewczyna wraz z rodzicami mieszkała w małym miasteczku, w którym większość ludzi znała się z imienia i nazwiska. Państwo Montez dbali o dobrą opinię wśród znajomych, sąsiadów, a także nieznajomych. Chcieli innym dawać poczucie idealnej rodziny, bez problemów, bez kłótni. W zasadzie wiele nie kłamali. Pośród ścian domu nawet z nastoletnią Chloe stanowili wzór rodziny.
        -Spokojnie, przecież wiem, jak powinnam się zachowywać. Nie idę w miejsce publiczne po raz pierwszy. Taka drobna uwaga, gdybyście zapomnieli, że jestem człowiekiem, a nie zwierzęciem, zamkniętym w klatce - sapnęła cicho. Gdyby odezwała się głośniej i jej głos nie daj Boże usłyszałaby jedna z sąsiadek, przyglądająca się im spod grubych szkieł okularów, rodzice rozpętaliby prawdziwą awanturę.
        Chloe nadal była obrażona, wchodząc do głównej nawy sporego kościoła, z przewieszoną przez przedramię czarną torebką, i zakręcała wokół palca kosmyki włosów. Odgłos szpilek, uderzanych o momentami wykafelkowaną podłogę, zakłócił ciszę w całym kościele, zwracając wzrok wiernych w stronę brązowookiej blondynki. Część mężczyzn, pomimo miejsca świętego, zbadało szybkim spojrzeniem seksowną sylwetkę dziewczyny, natomiast żeńska część zebranych była nastawiona do niej sceptycznie. Nie prowokowała, ale wyróżniała się urodą, sposobem poruszania się, elegancją. Znała swoją wartość. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak zimna, pozbawiona emocji suka. Ogromny błąd. Była zupełnie inną, dobrą, ciepłą nastolatką, jak każda dziewczyna pragnącą miłości. Czasami tylko nie potrafiła utrzymać języka za zębami.
        Wraz z rodzicami usiadła w trzeciej ławce, zakładając prawą nogę na lewą. Powiesiła skórzaną torebkę, w której nigdy nie mogła znaleźć najpotrzebniejszych rzeczy, na jednym z haczyków pod ławką. Czekała na rozpoczęcie mszy, czekała na jej zakończenie, czekała, aż w końcu, po całym oficjalnym zapoznaniu nowego księdza, będzie mogła wrócić do domu i spotkać się ze znajomymi choćby na godzinę.
        W kościele rozniósł się dźwięk dzwonów, a z bocznych drzwi zaczęli wychodzić ministranci. Wśród nich był Mike, chłopak, z którym Chloe umawiała się w podstawówce. Gdy dostrzegł ją pośród ludzi na jednej z ławek, posłał ciepły uśmiech, który odwzajemniła. Nadal byli dobrymi znajomymi.
        Chloe czekała, aż ujrzy postać nowego księdza. Nie okazywała zainteresowania, w przeciwieństwie do reszty parafian, dopóki nie ujrzała w drzwiach w okolicach ołtarza młodego mężczyzny, szatyna, z grzywką uniesioną ku górze. Gdyby nie zobaczyła odświętnego stroju i dłoni, złożonych jak do modlitwy, bardziej pasowałby jej do imprezy zakrapianej alkoholem, czerwonych, skórzanych kanap w nocnym klubie i wianuszka półnagich kobiet na jego kolanach.
        W piersi Chloe zatrzymał się oddech, a serce zaczęło bić tak szybko, jak nigdy dotąd. Jej dłonie zaczęły delikatnie drżeć. Naprawdę nie była w stanie zaczerpnąć powietrza. Nagle poczuła się również cholernie podniecona, jej żołądek otrzymał nagły skurcz od reszty ciała, a żeby ukryć tworzące się na policzkach rumieńce, pokręciła lekko głową i po obu jej stronach roztrzepała kosmyki włosów. Nie wiedziała już, czy oddychała i czy jej serce biło. Oczy blondynki pokryły się mgłą. Była bliska utraty przytomności.
        Był najprzystojniejszym, najbardziej gorącym i zdecydowanie najseksowniejszym mężczyzną, jakiego kiedykolwiek widziała.
        Z ust Chloe uciekł głośny jęk, lecz dzięki Bogu został zagłuszony przez donośny dźwięk organów. Odkąd ujrzała go przed ołtarzem, nie mrugnęła ani razu. Bała się przeoczyć każdy jego uśmiech, każdy grymas na twarzy, każdą seksowną zmarszczkę, tworzącą się na czole. Nie mogła skupić się na mszy. Wciąż rozpraszał ją obraz młodego księdza, który jakby celowo regularnie przejeżdżał koniuszkiem języka po dolnej wardze. Umierała, patrząc na niego. Umierała w błogiej przyjemności, rozchodzącej się po całym jej ciele i niebezpiecznie skupiającej w okolicach miejsca intymnego.
        -Witam was, drodzy bracia i siostry - Chloe jęknęła kolejny raz, kiedy usłyszała niski, zachrypnięty głos mężczyzny. Był bardziej seksowny, niż przewidywała. Odbierał jej wszystkie zmysły, odbierał zdolność racjonalnego myślenia, odbierał jej odwieczną pewność siebie. - Nazywam się Justin Bieber. Jestem krótko po święceniach kapłańskich i rozpocząłem w tej parafii swoją pierwszą posługę. Jestem bardzo pozytywnie nastawiony i mam nadzieję, że moja osoba wniesie do życia parafii wiele dobrego - powiedział z uśmiechem, zwracając się bezpośrednio do każdego z wiernych.
        Chloe nie reagowała na jego słowa, tylko na ton głosu i nieświadomie podniecające gesty. Po raz pierwszy tak cholernie pragnęła drugiego człowieka. Po raz pierwszy tak cholernie pragnęła mężczyzny, który rozbudzał jej wyobraźnię, prowokując do grzechu. Nie potrafiła skupić się na dalszej części mszy. Przez okrągłą godzinę nie oderwała od Justina wzroku nawet na moment. Nie potrafiła. Podobały jej się motyle w dole brzucha, które odczuwała za każdym razem, gdy ksiądz Bieber odgarnął dłonią włosy, zwilżył językiem wargę, bądź ostrożnie poprawił szatę. Msza była dla Chloe prawdziwą próbą przetrwania. Niewiele brakowało, aby zerwała się z drewnianej ławki i rzuciła na mężczyznę, rozbudzającego w niej tak silne pragnienia.
        Gdyby mama Chloe nie potrąciła delikatnie jej ramienia, dziewczyna nie zorientowałaby się, że msza dobiegła końca, a organista przestał grać ostatnią pieśń. Wstała z ławki i, poprawiając spódniczkę, którą odrobinę podciągnęła, aby ukazać większą część nóg, a także delikatnie zsuwając w dół bluzkę, ruszyła za rodzicami w kierunku wejścia na parafię. Serce w jej piersi biło, jak oszalałe. Nie wiedziała, jak zareaguje na bliższy kontakt z księdzem. Miała jedynie nadzieję, że pod wpływem utraty kontroli nie rzuci się na niego, jak zwierzę na swoją ofiarę. Była do tego zdolna.
        -Bardzo się cieszymy, że możemy przywitać księdza w naszej parafii - ojciec blondynki wymienił się z Justinem silnym uściskiem dłoni i pogodnymi uśmiechami. - Jestem David, to moja żona Anna, a to córka Chloe - spojrzenia dziewczyny i Justina spotkały się na ułamek sekundy, a ona już wtedy poczuła się tak, jakby dryfowała w niebie, pomiędzy obłokami. Miał nieprzyzwoicie pociągający wzrok i tęczówki, po brzegi wypełnione odcieniem mlecznej czekolady.
Chloe przyglądała się mężczyznom z zazdrością. Pragnęła go choćby dotknąć, musnąć opuszką palca jego dłoń. Nic więcej. Jeden dotyk przyniósłby ukojenie.
        -Ja również bardzo się cieszę, że mogę rozpocząć posługę kapłańską w miasteczku tak pięknym, jak to - jego głos po raz kolejny rozprowadził po skórze blondynki nieprzyzwoicie przyjemny dreszcz. - Pozwolą państwo, że się przebiorę, a wtedy przejdziemy na plebanię i będziemy mogli na spokojnie porozmawiać - zwrócił się do parafian i skierował ich do kolejnego pomieszczenia, aby mógł przebrać sutannę na elegancką koszulę. Chciał wypaść jak najlepiej na pierwszym spotkaniu z wiernymi. Jego zadaniem było wzbudzić zaufanie, aby wiedzieli, że w każdej chwili mogą przyjść do niego, porozmawiać, zwierzyć się i liczyć na wsparcie.
        Ksiądz Bieber zaczął powoli zdejmować przez głowę sutannę. Nie miał pojęcia, że w pomieszczeniu została Chloe, oparta plecami o drzwi. Nie zamierzała ujawniać się od razu. Czekała na stosowny moment, aby podejść do mężczyzny i zalotnie spojrzeć mu w oczy. Wstrzymała nawet oddech, gdy po kilku sekundach Justin stał odwrócony do niej plecami, rozebrany od pasa w górę. Poczuła nagłe uderzenie gorąca. Zaczęła szybko wachlować twarz obiema dłońmi i uśmiechnęła się łobuzersko.
        -Ksiądz jest takim przystojnym, młodym mężczyzną - wymruczała, opuszczając subtelnie dłonie na nagie ramiona mężczyzny.
Justin drgnął niespokojnie i gwałtownie odwrócił głowę. Nie krył zdziwienia, kiedy ujrzał przed sobą szeroko uśmiechniętą Chloe, ukazującą rządek prostych, białych zębów. Zaniemówił i przez kilka chwil nie potrafił wypuścić z ust nawet najcichszego dźwięku. Zanim w jego sercu pojawiłyby się wyrzuty sumienia, ostrożnie złapał ramiona Chloe i odsunął ją od siebie na odległość, w której ich ciała przestały się stykać. Czując jej bliskość, stawał się zmieszany i przede wszystkim skrępowany.
        -Ty jesteś Chloe, tak? - wydukał, pospiesznie wciągając na ramiona koszulę i zapinając każdy z jej guzików pod samą szyję. 
        -Niech ksiądz nie zmienia tematu - zrobiła kolejny krok w przód, aż w końcu plecy mężczyzny uderzyły o drzwi szafy. 
        -Chloe, proszę cię, odsuń się. Taka bliskość jest zupełnie nie na miejscu - Justin bardzo chciał wydostać się z zastawionej na niego pułapki, lecz wtedy dziewczyna wsparła się na jego barkach, zamykając mu drogę ucieczki z obu stron.
Szatyn przełknął głośno ślinę. Chloe delikatnie rozbawił strach w jego oczach, dlatego zachichotała i przeczesała włosy palcami. Chciała, aby Justin zobaczył, jak falami spływają po plecach.
        -Nie bój się mnie - przejechała paznokciem po linii jego mocno zarysowanej szczęki. Co prawda nie dostrzegała, aby w jakikolwiek sposób działała na niego i na jego wyobraźnię, jednakże nie zamierzała się poddać. To nie leżało w jej naturze.
        -Chloe, dość - Justin po raz pierwszy lekko uniósł głos i ostatecznie oddalił od siebie blondynkę, która zawiedziona ułożyła dłonie na biodrach i wydęła obie wargi. - A teraz zapraszam cię na plebanię. Może tam uda nam się zacząć znajomość tak, jak należy.


~*~


Może zwrócę się tutaj w stronę kolejnych urażonych, głównie z aska. Nie mam zamiaru w żadnym stopniu obrażać religii czy księży, zapamiętajcie to raz, a dobrze. Jak już pisałam (na asku), każdy ksiądz jest tylko człowiekiem, ma prawo się zakochać i w imię miłości do kobiety zrezygnować z kapłaństwa. Dziękuję za uwagę :)

A wszystkim, od których przeczytałam wiele ciepłych słów, bardzo dziękuję <3

26 komentarzy:

  1. No nie:))) Zaczęło się tak cudownie, że mam ochotę na jeszcze więcej!! Chloe musi być bardzo odważna, skoro tak szybko się na niego "rzuciła" haha:) Rozdział po prostu genialny i nie mogłam się go doczekać, a kiedy już go dodałaś, wcale mnie nim nie zawiodłaś. Z resztą, czego innego mogę się spodziewać po Tobie, skoro czytałam już kilka Twoich opowiadań? Mogę spodziewać się tylko czegoś genialnego, co zwali mnie z nóg po kilku pierwszych zdaniach i tak właśnie było teraz:*
    Mam złe przeczucie co do ojca Chloe:/ Pewnie nie spodoba mu się fakt, że jego córeczka podkochuje się w nowym księdzu :)
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie:**
    feelings-do-not-always-lie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieźle się zaczyna. Chloe chyba nie jest taką grzeczną dziewczynką skoro już na samym początku jest taka śmiała w stosunku do Justina. Co więcej mogę powiedzieć? Rozdział jest świetny i jestem strasznie ciekawa co się dalej wydarzy. Jestem ciekawa dlaczego Justin został księdzem, może od zawsze czuł powołanie, a może coś się stało w jego życiu, co sprawilo, że został księdzem. Mam nadzieję, że poruszysz tą kwestię. No i zastanawiam się, że czy Chloe będzie się Justinowi spowiadaćze swoich grzesznych myśli na jego temat :D

    OdpowiedzUsuń
  3. super się zaczyna chloe taka odważna :D namiesza justinowi w głowie :D oby tak dalej ! kocham twoje wszystkie opowiadania!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ja moge powiedziec? Jak zawsze wielkie woow, naprawde cudowne. Podziwiam cie, ze tyle dajesz rade naraz pisac, bo 4 blogi to nie malo, zwlaszcza, ze rozdzialy sa w niewielkich odstepach czasowych, nie wiem jak ty to wszystko ogarniasz, ale dziekuje, bo uwielbiam czytac opowiadania twojego autorstwa <33
    Co do pierwszego rozdzialu to Chloe jaka odwazna, ze tak odrazu do Justina przyszla ;D ciekawe czy Justin szybko ulegnie czy raczej dlugo bedzie ja odganial? xD
    Weny i do nastepnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. To na prawdę świetne opowiadanie! Nie przejmuj się krytyką, jeśli komuś przeszkadza taka tematyka, to niech po prostu nie czyta. Moim zdaniem jest to oryginalny pomysł, bardzo ciekawy. Nigdy się jeszcze z takim nie spotkałam. Olewaj te hejty, skup się na opowiadaniu, bo to coś niesamowitego! No i w dodatku masz cudwony styl pisania, to dla mnie wielka przyjemność czytać to, co piszesz.
    Rozdział jest nieziemski. Podoba mi się, że Chloe jest taka pewna siebie. Już się nie mogę doczekać następnego. Dużo weny życzę kochana <3
    http://change-me.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Te opowiadanie zaczyna się świetnie. Jestem ciekawa tego jak będą rozwijać się relację pomiędzy Chloe, a Justin'em, a także jak inni na to wszystko zareagują. Czekam na next i życzę weny <3
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. zajebiste <3 tak czekałam na 1 rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Zajebiste! Hahaha jakie wejście miał Justin :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Cuuudoo❤️❤️ Uwielbiam cie!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przechodzisz samą siebie, Paula, przysięgam, dawno nie czytałam tak nieamowicie zajebistego rozdziału. Chloe jest niegrzeczną dziewczynką, ciekawe, kiedy Justin jej ulegnie, bo nie oszukujmy się, każdy prędzej czy później by uległ. No, chyba że woli chłopców.
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny *-*
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Naprawde jestem zachwycona Twoim opowiadaniem, poniewaz wiele opowiadan jest tak mało kreatywnych, w sensie ma już oklepane wątki, a Twoje jest inne, ma bardzo interesującą fabułę, która sprawia że naprawdę chce się do niego wracać. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na dalszy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ksiądz Bieber jak to dziwnie brzmi xd
    Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Asdjsjsjxksnd to opowiadanie jest mega 💕Bedę czytac. Czekam na nn ✌ Ksiądz Bieber 😂

    OdpowiedzUsuń
  15. nie mam zamiaru cię krytykować bo w mojej rodzinie zdarzył się taki przypadek :) mężczyzna wystąpił bo się zakochał z tym że nie był po święceniach tylko w seminarium :) tak czy siak genialne opowiadanie i czekam na więcej <3
    genialne <3 *,* kocham <3
    i tak przy okazji ksiądz Bieber to tak dziwnie brzmi xD

    OdpowiedzUsuń
  16. O kurde XD Swietny rozdzial <3
    Czekam na next :*
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  17. o kurwaaa
    dawaj mi tu nastepny bo nie zasne! :(

    OdpowiedzUsuń
  18. ooooo cos czuje że to bedzie znów cudowne opowiadanie :D Jak już pierwszy rozdział mnie tak wciągnął to co dopiero reszta. Czekam na następny z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  19. nie moge sie doczekac nastepnego ;d

    OdpowiedzUsuń
  20. Haha zajebiste ;-) czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  21. Mmm cudo <3 Podoba mi się już Chloe ^^ czekam na next z ogromną niecierpliwością *,*

    OdpowiedzUsuń
  22. Genialny kochanaa ! ;* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  23. Jezu fantastyczny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Pierwszy rozdział, a tu takie rzeczy. Genialny rozdział. Z tej Chloe to bardzo odważna dzieczwyzna, serio.

    OdpowiedzUsuń