wtorek, 16 czerwca 2015

Rozdział 2 - World of sin...

Rozdział nie jest sprawdzony, przepraszam!


Chloe nie odstępowała księdza Biebera na krok, kiedy przemierzali jedną z alejek w stronę plebanii. Nie odrywała od niego wzroku i czekała, aż Justin obdarzy ją choćby jednym spojrzeniem. Nie zamierzał. Nie zamierzał zerkać na nią ukradkiem, ponieważ nie był dziewczyną w żadnym stopniu zainteresowany. Jej wzrok wpędzał go jedynie w zakłopotanie i skrępowanie. Chciał powiedzieć Chloe, aby przestała zachowywać się w ten sposób, aby odwróciła wzrok i utkwiła go w czubkach swoich szpilek, lecz sama obecność atrakcyjnej dziewczyny sprawiała, że nie potrafił wydusić z siebie kilku cichych słów i bał się, że Chloe wykorzysta jego nieśmiałość.
-Ksiądz jest dzisiaj niezwykle spięty - wymruczała cicho, celowo stykając swoje ramię z ramieniem mężczyzny przy każdym kroku. Nie była w prawdzie przekonana, czy w jakikolwiek sposób działa na młodego mężczyznę, jednak była przekonana, że facet mimo wszystko zawsze pozostanie facetem i żadna sutanna czy śluby składane przed Bogiem tego nie zmienią.
-Denerwuję się pierwszym dniem w nowym otoczeniu. To normalne, Chloe - posłał jej ciepły uśmiech, a w oku blondynki pojawił się błysk, gdy lekko zachrypnięty głos księdza wypowiedział jej imię.
-A może to ja i moja obecność potęgujemy księdza zdenerwowanie i lekkie speszenie? - zatrzepotała rzęsami, mając nadzieję, że wprawi mężczyznę w jeszcze większe zakłopotanie. Ten jednak nawet na nią nie spojrzał, tylko brnął na plebanię. Czuł się naprawdę niewygodnie, zostając sam a sam z nastolatką. - Czy mi się wydaje, czy ksiądz się rumieni? - zaćwierkała słodko i musnęła opuszką palca delikatnie zaczerwieniony ślad na policzku Justina.
-Chloe, dziecko - zatrzymał się gwałtownie i delikatnie złapał szczupłe ramiona dziewczyny w duże dłonie. Przez myśl blondynki przedarła się myśl, że może kilka najprostszych sztuczek wystarczyło, aby przebić barierę pomiędzy przywiązaniem do Boga, a światem doczesnym z fizycznymi doznaniami. Jednakże, do serca Justina prowadziła długa i kręta droga, która nie wyprostuje się po paru niewinnych gestach. - Nie wiem, co kryje się w twojej nastoletniej główce, ale sądzę, że naoglądałaś się zbyt wielu filmów. Ja jestem księdzem, a ty nadal pozostajesz dzieckiem. Musisz o tym pamiętać, bo znamy się od pięciu minut, a ja wciąż mam wrażenie, że próbujesz mnie uwodzić.
-A może ksiądz po protu chce być podrywany przez atrakcyjną nastolatkę i stąd te wszystkie przypuszczenia? - odbiła palec od jego brody i znów zatrzepotała rzęsami, tym razem mając pewność, że mężczyzna nie przeoczył jej zalotnego gestu.
Justin nie wiedział, w jaki sposób powinien zniechęcić do siebie dziewczynę. Potrafił jedynie niezręcznie odwracać wzrok i wpuszczać na policzki nieśmiały rumieniec. W głębi duszy schlebiało mu zachowanie Chloe. Był jednak wierny swoim ideałom i nawet przez moment nie dopuścił do siebie myśli, że pomiędzy nimi mogłoby dojść do czegoś bynajmniej nieprzyzwoitego i nieleżącego w jego naturze. Był oddanym księdzem. Nie zamierzał tego zmieniać i wdawać się w szalony romans z młodszą, nieodpowiedzialną dziewczyną.
-Nie mam na ciebie słów - westchnął głęboko i uśmiechnął się łagodnie, zachęcając Chloe, aby ponownie ruszyli w stronę plebanii.
Postanowił traktować Chloe normalnie, jakby ich relacje od pierwszego spotkania pozostawały na właściwym miejscu. Łudził się, że po pewnym czasie nastolatka odpuści, nie widząc najmniejszych efektów podrywu. Czułby się znacznie mniej skrępowany i onieśmielony jej obecnością. Od dziecka jego powołaniem była służba Bogu. Unikał kontaktów z rówieśniczkami i nie przywykł do ich bliskości. Nie wiedział, jak powinien się zachować i w jaki sposób odpowiadać, aby wyrażać czystą obojętność.
Przeszli przez niewielką bramkę do drzwi odnowionego budynku, ocieplonego i pokrytego jasną farbą. Co prawda Chloe jeszcze nie raz próbowała zbliżyć się do Justina, lecz po kilku kolejnych nieudanych próbach odpuściła. Zamierzała poczekać na najbardziej stosowny moment, gdy znów zostaną sami, gdy nie przeszkodzi im szczekanie psa i najlżejszy podmuch wiatru. Rzadko kiedy zachowywała się podobnie w stosunku do mężczyzn. Zazwyczaj czekała, aż sami okażą zainteresowanie. Justin był jednak inny. Zrobił na niej ogromne wrażenie. Sama zdziwiona była własną śmiałością. Nie znała księdza Bieber, był obcym jej człowiekiem, lecz sam fakt, że stanowił niedozwolony obiekt westchnień, podnosił jej pewność siebie.
-Jeszcze raz witam państwa bardzo serdecznie - Justin uśmiechnął się delikatnie do zebranych przy dużym stole wiernych.
Zajął miejsce na jednym z krzeseł, a Chloe, chociaż matka przywołała ją gestem dłoni na miejsce obok siebie, usiadła blisko Justina. Nie potrafiła opuścić go nawet na krok. Chciała, aby był jej. Chciała również być jego.
Justin spojrzał na dziewczynę niepewnie. Miał szczerą nadzieję, że kiedy wejdą na plebanię, Chloe odsunie się od niego, a łączyć będzie ich jedynie wzrok. Tymczas blondynka umyślnie przysunęła krzesło bliżej jego krzesła, a dłoń subtelnie opuściła na kolano mężczyzny pod stołem. Ksiądz Bieber spiął w nerwach wszystkie mięśnie. Jedynie na jego ustach wciąż utrzymywał się rozluźniający, pokrzepiający uśmiech. Musiał oddalić od siebie myśli o obecności nastolatki. Nie przywykł do bliskości i zwyczajnie nie chciał się z nią oswajać. Był szczęśliwy jako kapłan, ksiądz, osoba duchowna, która miłością darzy Boga, nie kobietę.
-Może mają państwo do mnie jakieś pytania - Justin splątał palce i położył dłonie na stole, spoglądając kolejno na każdą z twarzy. Ominął jedynie buzię Chloe. Jej rysy pamiętał nad wyraz dobrze.
-Ja mam pytanie - oczy blondynki błysnęły. Wykorzystywała każdą okazję, w której może na nowo wsłuchiwać się w zachrypnięty głos księdza. - Skąd u księdza powołanie, sama chęć posługi kapłańskiej? Wszyscy dobrze wiemy, jak niewielu mężczyzn decyduje się na kapłaństwo, wybierając rodzinę, żonę, dzieci. Dlaczego ksiądz z tego zrezygnował?
Justin mimowolnie odetchnął z ulgą. Szczerze obawiał się, że kolejne z pytań Chloe wpędzi go w jeszcze większe zmieszanie i skrępowanie. Tym razem dziewczyna pamiętała jednak o obecności rodziców przy dużym, drewnianym stole, którzy bacznie obserwowali każdy jej ruch, każdy gest, mimikę twarzy, i uważnie wsłuchiwali się w jej słowa.
-To proste, Chloe - posłał dziewczynie blady, nieśmiały uśmiech. - Od najmłodszych lat nie opuściłem żadnej mszy. Zawsze prowadziła mnie na nie mama, której zawdzięczam odkrycie w sobie powołania. Obserwowałem innych księży i marzyłem o tym, aby pewnego dnia stanąć na ich miejscu i głosić słowo Boże.
Chloe ciężko było zrozumieć, jak taki młody i przystojny mężczyzna z własnej woli mógł zrezygnować z życia i wiążących się z nim przyjemności fizycznych dla posługi kapłańskiej. Nie 
pojmowała, że miłość do Boga może w równym stopniu zastąpić miłość do kobiety. Nie akceptowała jego wyboru. Chciała pokazać Justinowi, że piękno życia nie ogranicza się pomiędzy murami kościoła. Chciała pokazać mu, jak wiele może zyskać. Wystarczy, aby otworzył oczy i dał się wprowadzić w świat grzechu.
-A czy ksiądz nie chciał nigdy założyć rodziny i każdego ranka budzić się w ramionach ukochanej kobiety? Przecież każdy mężczyzna marzył o tym choćby przez ułamek sekundy. Nie może ksiądz zaprzeczyć.
Spotkanie z wiernymi przekształciło się w dość osobistą rozmowę pomiędzy Chloe a Justinem. Blondynka chciała dowiedzieć się o nowym księdzu jak najwięcej, natomiast Justin czuł potrzebę, aby opowiedzieć o sobie, o swoim życiu i powołaniu. 
-Powiem ci szczerze, Chloe, że ja nigdy nie myślałem o tym w podobny sposób. Od najmłodszych lat na pierwszym miejscu stawiałem Boga, a wszystko inne traciło znaczenie. Chciałem spełniać marzenia, a moim marzeniem była, jest i zawsze będzie służba Bogu.
-I nigdy nie chciał ksiądz spróbować czegoś nowego? Czegoś, co wykraczałoby poza wiarę? 
-Muszę powtórzyć po raz kolejny. Nie miałem takiej potrzeby. Kocham Boga całym sercem i chcę mu służyć do ostatniego dnia swojego życia. Może ciebie, Chloe, również uda mi się nawrócić. Mam zamiar organizować regularne spotkania młodzieży, rozmawiać o Bogu, pokazywać jego wielkość i siłę. 
-Przemyślę to - Chloe uśmiechnęła się delikatnie i po raz pierwszy to ona poczuła się onieśmielona spojrzeniem mężczyzny. Na jej policzki wkradł się rumieniec, lecz natychmiast przysłoniła go kosmykami włosów. 
To ona miała wpływać na wyobraźnię księdza Biebera, nie odwrotnie. A tymczasem jego obecność i znaczna bliskość - jego kolano stykało się bowiem z jej nagim udem - wprawiało jej serce w coraz szybsze kołatanie.



***


Na ustach Chloe pojawił się grymas, chociaż nie uniosła jeszcze ciężkich powiek. Dźwięk budzika nieprzyjemnie roznosił się w uszach i mimo że dziewczyna zarzuciła na głowę puchową kołdrę, w dalszym ciągu słyszała wyraźnie każdą nutę irytującej melodii. Nienawidziła poniedziałków bardziej, niż wszystkich oficjalnych spotkań ze znajomymi rodziców. Musiała jednak wstać, wiedząc, że gdyby spędziła w łóżku kolejne kilka minut, naraziłaby się na nieprzyjemne słowa ze strony surowego ojca.
Zsunęła się z łóżka i postawiła bose stopy na ciemnych panelach. Rozebrała się do naga jeszcze zanim wyjęła z szafy czyste ubrania. Rzadko kiedy brała rano przed szkołą prysznic. Nie starczało jej czasu nawet na porządne śniadanie, więc gorących, rozluźniających strumieni wody nie brała nawet pod uwagę. Wciągnęła przez głowę pierwszą dopasowaną bluzkę z górnej półki i dobrała pasującą do niej spódniczkę. Zależało jej na modnym, lecz jednocześnie skromnym i eleganckim wyglądzie. Potrafiła doskonale skomponować stare ubrania w całość, tworzącą niesamowity efekt.
W podskokach zbiegła po schodach, z torebką przewieszoną przez prawe przedramię. Chwyciła w dłoń jabłko i wbiła w nie zęby, aby zapełnić żołądek choćby jednym kęsem. Odetchnęła z ulgą, gdy nigdzie w pobliżu nie zobaczyła rodziców. Unikała spotkań z nimi jak tylko mogła, w obawie, że jej wolny czas zajęliby kolejnymi minutami na kościelnej ławce. Jednakże, od wczorajszego spotkania z księdzem Bieberem zmieniła swoje podejście do niedzielnych mszy. Wiedziała, że zacznie uczęszczać na nie z większym zapałem i uśmiechem na ustach, odsłaniającym rządek prostych, białych zębów.
Przed domem, jak każdego ranka, czekał na nią Mike, wystukujący rytm o kierownicę sportowego samochodu z odsłanianym dachem. Chloe sama do końca nie wiedziała, co łączy ich dwójkę. Na pewno nie miłość, przywiązanie również nie. Chociaż Chloe szanowała samą siebie i własne ciało, musiała przyznać, że z Mike'iem łączył ją jedynie przygodny seks. Był starszy od dziewczyny o dwa lata i zajmował pozycję kapitala szkolnej drużyny koszykówki. Chloe często śmiała się, że stanowią imitację pary z najprostszego filmu dla młodzieży. On - wysportowane ciacho, na którego widok kolana miękną niemal całej żeńskiej części szkoły. Ona natomiast miała w sobie zalążek suki, której nigdy nie ujawniała. Niestety, przez niewiedzę była w ten sposób traktowana przez połowę szkoły. Również tę żeńską połowę.
-Siema, ślicznotko - mruknął, muskając dłonią jej nagie udo, gdy usiadła na skórzanym fotelu pasażera. - Nie wiem, jak ty to robisz, ale z każdym dniem wyglądasz coraz bardziej seksownie - nachylił się nad Chloe i najpierw musnął skórę za jej uchem, a po chwili przygryzł płatek. Uruchomił czerwoną kontrolkę Chloe.
-Mike, opanuj się. Moi rodzice - skinęła znacząco w stronę domu. Nie miała pewności, czy jeden z wścibskich opiekunów nie stoi po drugiej stronie okna, ukryty za śnieżnobiałą firanką, i nie kontroluje każdego jej ruchu.
-Przecież wiedzą, że nie jesteś już małą dziewczynką i masz swoje potrzeby - nie odpuszczał i wciąż błądził dłonią pod spódniczką blondynki. Chloe momentami denerwowało jego natarczywe zachowanie, lecz zwykle wystarczało, aby warknęła na niego głośno, używając dosadnych słów. Miała spokój na całe dziesięć minut.
-Co innego, gdybym przyprowadziła cię do domu za rączkę i przedstawiła jako swojego chłopaka, którego bardzo kocham - westchnęła sarkastycznie, odrzucając z policzków włosy. - Ale Mike, gdyby oni dowiedzieli się, że spotykamy się jedynie ze względu na przygodny seks... Dostaliby zawału, naprawdę.
Chloe nigdy nie ukrywała, że Mike był najprzystojniejszym i zdecydowanie najbardziej umięśnionym chłopakiem w szkole. Zawsze robił na niej ogromne wrażenie. Dzisiaj traktowała go jednak dużo chłodniej i trzymała na dystans. Po spotkaniu z księdzem Bieberem każdy niedojrzały gówniarz w szkole przestał zapierać dech w jej piersi. Żaden nie był bowiem tak przystojny jak Justin.
-Jesteś słodka - parsknął cicho, zjeżdżając z podjazdu przed domem dziewczyny. Umyślnie nacisnął pedał gazu, aby silnik powitał ich głośnym rykiem, a opony zapiszczały na asfalcie, zostawiając na nim czarne smugi palonej gumy. 
-A ty jesteś obrzydliwie natrętny, Mike - przewróciła teatralnie oczami, jednak posłała chłopakowi uśmiech. Znali się wystarczająco długo, aby mogła czuć się przy nim swobodnie.
W drodze przekręciła małe pokrętło przy radiu, aby podgłosić jedną z ulubionych piosenek, wydobywających się z głośników. Zaczęła poruszać głową w przód i w tył, nie dbając o idealną fryzurę, która pod wpływem tańca uległa lekkiemu zniekształceniu. Mike zerknął na Chloe z cichym westchnieniem. W jego oczach była najprawdziwszym aniołem. Delikatna, piękna i wrażliwa, jednak potrafiła też pokazać pazurki. Lubił zwyczajnie wpatrywać się w rysy jej twarzy i uśmiech, który momentami wprawiał jego serce w zdecydowanie zbyt szybkie kołatanie. Odpychał od siebie myśl, że poczuł do niej coś więcej, lecz fakty coraz dobitniej dawały mu do zrozumienia, iż Chloe przez kilka miesięcy stała się dla niego kimś więcej, niż przyjaciółką od przygodnego seksu bez zobowiązań. W końcu zrozumiał, że chce mieć względem niej pewne zobowiązania.
Dotarli pod szkołę parę minut przed pierwszym dzwonkiem. Mike chciał zrobić na Chloe wrażenie i zanim zdążyła wysiąść z samochodu, obszedł go dookoła, aby otworzyć przed blondynką drzwi. Ona jednak dryfowała myślami w krainie, w której siedziała na kolanach księdza Biebera i subtelnie bawiła się jego grzywką. Nie zwróciła najmniejszej uwagi na kulturalne starania Mike'a. Na niczym nie potrafiła się skoncentrować. Wciąż widziała język Justina, przejeżdżający po dolnej wardze, i mięśnie jego ramion, które spinały się za każdym razem, gdy unosił w górę dłoń i przeczesywał nią kasztanowe włosy.
Chloe zostawiła chłopaka w tyle i zaczęła z uniesioną głową przemierzać podwórko szkolne. Jej obcasy równomiernie odbijały się od płyt chodnika, roznosząc po okolicy głośny stukot. Jak każdego ranka jej osoba wzbudziła zainteresowanie wśród uczniów, stojących przed budynkiem w kilkuosobowych grupach. Odrzuciła z dumą włosy na plecy i kołysała delikatnie skórzaną torebką. Lekko przeszła po schodach do głównego wejścia. Drzwi otworzył przed nią jeden z chłopaków, który od długich miesięcy starał się o jej względy, jednak Chloe nie znała nawet jego imienia.
Pogrążona we własnych myślach, nie miała nawet ochoty witać się z kimkolwiek. Od razu weszła do klasy i zajęła miejsce na tyłach, przy jednej z bocznych ławek. Z impetem postawiła torebkę na ławce i ponownie wstała, zauważając w rogu pomieszczenia grupę szkolnych kujonów.
-Cześć, chłopaki - uśmiechnęła się zalotnie, usiadła na skraju ławki i założyła nogę na nogę.
Wiedziała, jak działała na chłopców w swoim wieku. Zdarzało jej się wykorzystywać własne atuty, jednak nigdy nie zraniła tym nikogo. Była zbyt dobra i wrażliwa.
-Macie może zadanie domowe z matematyki? - wystarczyło, aby kilka razy zatrzepotała rzęsami, a jeden z chłopaków sięgnął po gruby zeszyt w kratkę, oprawiony twardą okładką. - Dziękuję - musnęła delikatnie jego policzek i wróciła do swojej ławki, rozkładając się na ławce. Musiała jak najprędzej przepisać małe literki, cyfry i wzory, aby nie dostać kolejnej jedynki, przekreślającej jej szanse na otrzymanie czwórki na koniec roku.
Z gorliwością kreśliła figury w zeszycie, gdy kolejni uczniowie zaczęli zajmować miejsca przy ławkach. Była tak skupiona na jak najszybszym rozwiązywaniu zadań, że nie zauważyła nawet nauczyciela, wchodzącego do klasy. Nowego nauczyciela. Dopiero jego głos sprawił, że Chloe gwałtownie uniosła głowę znad zeszytu od matematyki. 
Kasztanowe włosy, brązowe tęczówki i koniuszek języka, denerwująco przejeżdżający po dolnej wardze.
-Witam, nazywam się Justin Bieber. Jestem księdzem, który wczoraj zaczął posługę kapłańską w pobliskiej parafii. Od dzisiaj będę was uczył religii i jednocześnie dostałem wychowawstwo w waszej klasie. Mam nadzieję, że odnajdziemy wspólny język, moi kochani.
Oczy Chloe zaszły mgłą, lecz na ustach pojawił się delikatny uśmieszek. Ksiądz Bieber będzie jej.



~*~


Cóż, rozdział mi się zwyczajnie nie podoba, ale leżę teraz w szpitalu i nie miałam zbytniej możliwości się skupić ;D Przepraszam również za liczne błędy, moja ortografia jest.... niedopracowana haha :)

23 komentarze:

  1. o już tak nie przesadzaj, mi się podoba, ale kurde zaskoczylaś mnie z tym opowiadaniem, jestem ciekawa jak to wszystko sie potoczy. Bieber pewnie ulegnie potem będzie żałował a na sam koniec się okaże czy będą razem czy też nie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest zarąbiste! Chce kolejne! *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. cudny <3 to dojebałaś z wychowawcą <3 kocham xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, ale nie jest w stanie tego czytać. Uważam, że Chloe to po prostu zwykła suka. Niby piszesz,że jest dobra i wrażliwa, a chwile potem podciąga spódnice, żeby dostać zadanie, co wywiera na mnie wrażenia, że równie dobrze mogła by pójść do łóżka za referat. Nie uważam, że powinna być cicha, nieśmiała i od razu beczeć jak ją ktoś zaczepi, ale czytając to wzbudziła we mnie tylko wielką niechęć i odrazę. Chloe zachowuje się, jak by nie miała za grosz przyzwoitości, wstydu i zrobi wszystko tylko żeby dostać się do łóżka przystojnego mężczyzny, zachowywała się żałośnie jak rozkapryszone "dziecko" które za kawałek cycka może dostać wszystko. Co innego jak by go uwodziła tak "delikatnie", subtelnie. Moim zdaniem po prostu jest żałosna i jakoś nie mogę, się przekonać do kibicowania jej i Justinowi. Przepraszam nie pisze tego, żeby cię urazić, to tylko moje zdanie. Ale Chloe jest po prostu jak wrzód na dupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie powinna*

      Usuń
    2. Oczywiście rozumiem Twoje zdanie :) Ale w całym opowiadaniu Chloe nie będzie taka, jak ją opisałaś :)

      Usuń
    3. Jestem z tobą od samego początku. doskonale pamiętam przygody Mai i Justina :) Dlatego zostanę lojalna i skusze się jednak no dalsze czytanie :) Powodzenia! I przepraszam jeśli Cię uraziłam, możliwe, że mnie troszeczkę poniosło ;)

      Usuń
    4. Nie, spokojnie, może ja po prostu źle to napisałam, bo nie chodzi mi o zrobienie z Chloe "dziwki" :)

      Usuń
  5. Co ty mówisz? Rozdział jest świetny <3
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Omg! 'Biedna' Chloe.. coraz trudniej bedzie jej zaczac spotykac sie z Justinem, bo nie dosc, ze ksiadz to jeszcze jej nauczyciel :') ciekawa jest co ona teraz wykombinuje i czy Bieber w koncu jej ulegnie XD
    Nie moge sie juz doczekac co bedzie dalej ;D

    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Aa cudo! Wracaj do zdrowia szybciutko kochanie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Chloe jaka chętna XD Czekam na nn ☺

    OdpowiedzUsuń
  9. To opowiadanie jest swietne :D <3
    Czekam na kolejny rozdzial ♥
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział. Nie mogę się przyzwyczaić - ksiądz Bieber. Chloe ma najprzystojniejszego chłopaka w szkole obok siebie, ale zachciało jej się księdza. Ciekawe kiedy Justin się złamie. Życzę weny i czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  11. rozdział genialny <3 trochę mnie denerwuje przesadna pewność siebie Chleo :/ i szkoda mi Mikey'iego :/ ale poza tym mega rozdział :D
    a reakcje Jusa super :) czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Super genialne <3
    G.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia! A rozdział jest po prostu genialny. Myślę, że Justin długo nie pozostanie taki obojętny ;) Ciekawa jestem, czy Chloe zmieni swoje zdanie co do Mikey'iego, gdy dowie się o jego uczuciach.
    Dużo weny słońce, czekam <3
    http://change-me.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń
  14. Żartujesz? Genialny rozdział. Serio jakoś na początku nie byłam przekonana co do czytania tego opowiadania, ale teraz po prostu nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Świetne!

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział genialny jak zawsze. Czekam nn :)
    http://moment-destroys-everything.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetne opowiadanie, zupełnie inne od tych, które do tej pory czytałam. ;)
    Pozdrawiam i życzę powodzenia <3

    OdpowiedzUsuń
  17. Nonononononoooo! Niezłe ziółko z tej Chloe nie powiem! Muszę przyznać, że trochę robi z siebie dziwkę, ale nie będę jej oceniać po dwóch rozdziałach. Mimo wszystko rozdział mi się podoba! Nie mogę się doczekać następnego! Weny<3
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  18. O KURWA
    CIEKAWE
    DAWAJ MI TU KOLEJNY BO NIE WYTRZYMIE XDD

    OdpowiedzUsuń
  19. Nie wierzę w to, że Justin został księdzem tak po prostu, bo poczuł powołanie. Mam wrażenie, że coś jest na rzeczy. A co do Chloe...mam co do niej mieszane uczucia - denerwuje mnie to, że w taki nachalny sposób uwodzi Justina, zupełnie jakby nie miała zdrowego rozsądku i nie zdawała sobie sprawy z tego, że Justin jest księdzem i poświęcił swoje życie Bogu. Oczywiście rozumiem, że jest to takie specyficzne opowiadanie i Chloe musi zwracać na siebie uwagę. Nie mogę się doczekać, aż między Justinem a Chloe coś się zacznie dziać, aż on po prostu jej ulegnie :)
    Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń