Chloe powoli zamknęła zeszyt od matematyki i zaczęła delikatnie stukać o niego jednym z zadbanych, przyozdobionych krwistoczerwonym lakierem, paznokci. Nie przestawała się uśmiechać. Nie potrafiła. Jej uśmiech nie był jednak złośliwy bądź wyróżniający się wyższością. Uśmiechała się szczerze, łagodnie, a w jej oczach błyszczały pojedyncze iskierki. Cieszyła się, że znów widzi księdza Biebera, że znów może spoglądać w jego duże, tajemnicze oczy i że znów z zapałem będzie obserwowała, jak poprawia kosmyki niesfornej grzywki palcami.
Pomimo wcześniejszych zachowań widziała w Justinie obiekt westchnień. Był tak nieziemsko przystojny, że Chloe nie potrafiła powstrzymać dolnej wargi, minimalnie opadającej w kierunku blatu ławki szkolnej. Przez moment miała nawet wrażenie, że wpatruje się w niego z otwartymi ustami, dlatego przyłożyła do niech wierzch dłoni, lecz kiedy upewniła się, że nie wygląda dziwnie i nie odróżnia się od reszty uczniów, ponownie rozluźniła mięśnie, wbijając wzrok w skupioną twarz księdza.
Po raz drugi widziała go w eleganckiej koszuli. Dziś jednak postawił na czerń, która zlewała się z kolorem spodni, delikatnie opinających się na wąskich biodrach mężczyzny. Chloe wpatrywała się w niego jak w obrazek, jak w postać na okładce najpopularniejszego czasopisma modowego. Miał cholerne wyczucie stylu, które ukazywał nawet w zwykłej koszuli, zapiętej na ostatni guzik. Blondynka w ciągu kilku chwil zdążyła zbadać dociekliwym spojrzeniem każdy element jego wyglądu, każdy spięty mięsień i każdą oznakę zdenerwowania na twarzy.
-Przepraszam, mogłabym wyjść do toalety? - spytała cicho, wstając z drewnianego krzesła. - Nie najlepiej się czuje.
-Oczywiście - ksiądz Bieber uniósł wzrok i spojrzał na młodą dziewczynę na końcu klasy. Rozpoznał ją natychmiast i uśmiechnął się łagodnie. - Oczywiście, Chloe.
Dziewczyna odwzajemniła gest i lekko odepchnęła się dłonią od ławki, aby ruszyć przez środek klasy do drzwi. Nie zamierzała jednak zwyczajnie wyjść na korytarz. Chciała, aby Justin wyszedł razem z nią, by mogła spojrzeć w jego oczy z bliska i utonąć w małym morzu mlecznej czekolady, połączonej z błyskiem bursztynu. Uwielbiała wpatrywać się w oczy chłopaków, mężczyzn. Były zdecydowanie bardziej naturalne niż oczy większości nastolatek, które zmieniały je za pomocą tuszów, kredek i cieni. Patrząc w oczy facetom mogła dokładnie stwierdzić, który z nich ma dłuższe rzęsy, a który ciemniejszą oprawę oczu.
Przyłożyła do czoła wierzchnią stronę dłoni i na moment przymknęła powieki. Potrafiła odgrywać role godne najlepszej, teatralnej aktorki. Również teraz, udając zawroty głowy i stan przed omdleniem, wypadła perfekcyjnie. Jej kolana ugięły się delikatnie, lecz nie pozwoliła sobie na upadek. Stała dostatecznie blisko księdza, aby ten mógł delikatnie złapać jej ramiona i podtrzymać, nim jej ciało spotkałoby się ze świeżo umytą podłogą.
-Chloe, wszystko w porządku? Jesteś bardzo blada i słaba - w głosie Justina wyraźnie odznaczało się przejęcie. Siedemnastolatka była jego wychowanką i w jego obowiązku była troska o jej dobro.
-Strasznie mi słabo, kręci mi się w głowie - wymamrotała, czując wyraźne wsparcie ze strony silnych ramion mężczyzny.
Na jej ustach błysnął nikły uśmiech, który szybko zastąpiła ponownym grymasem. Nie mógł zobaczyć, w jaki sposób na nią działa. Jeszcze nie teraz.
-Chodź ze mną, Chloe. Zaprowadzę cię do pielęgniarki.
Punkt dla Chloe.
Justin obejmował siedemnastolatkę jednym ramieniem w talii, natomiast drugą ręką otworzył drzwi. Przed wyjściem krzyknął jeszcze do reszty uczniów, aby w czasie jego nieobecności zajęli się zadaniem domowym na kolejną lekcję. Chloe pozwoliła sobie delikatnie oprzeć głowę na barku mężczyzny. Nie sądziła, że pod materiałem koszuli kryją się tak napięte mięśnie. Najchętniej powędrowałaby po nich opuszkami palców, lecz nie zapomniała, że nadal grała słabą i wycieńczoną. Tylko w ten sposób mogła liczyć na bliskość Justina.
-Powiem szczerze, że jestem w tej szkole po raz pierwszy i nie mam bladego pojęcia, gdzie jest gabinet pielęgniarki - Justin wypuścił z siebie krótkie parsknięcie i spojrzał ukradkiem na Chloe, która z przymkniętymi oczyma wspierała się na jego ramieniu.
-Do końca korytarzem i na lewo - westchnęła spokojnie, przyglądając się dłoni Justina na wcięciu w jej wąskiej talii.
Jego dotyk znacznie różnił się od dotyku jej rówieśników. Był dojrzalszy i bardziej zdystansowany, a mimo to rozpalał wyobraźnię siedemnastolatki. Gdyby tylko wiedział, w jaki sposób działał na Chloe. Dziewczyna momentami sama krępowała się własnych nieokrzesanych fantazji. Nim się zorientowała, z jej ust uleciał cichutki jęk.
-Coś się stało, Chloe? - nie uciekł on uwadze księdza. Pospiesznie spojrzał na dziewczynę i wzmocnił uścisk na jej szczupłym ciele.
-Po prostu mocniej zabolała mnie głowa. Nic więcej.
Niech się ksiądz nie martwi. To z pewnością nie przez wpływ jej wyobraźni, znacznie wykraczającej poza granice moralności.
Ksiądz Bieber posadził drobną siedemnastolatkę na ławce przed gabinetem pielęgniarki, a sam zapukał kilka razy w drzwi i nacisnął klamkę. Niestety, pokój zamknięty był na klucz, a ciężkie drzwi ani drgnęły pod naciskiem jego dłoni. Justin wplątał palce we włosy z tyłu głowy i podrapał się po niej ze zmarszczonymi brwiami. Doszukiwał się na zawieszonej kartce informacji, która pozwoliłaby mu ustalić, dlaczego szkolnej higienistki nie ma w gabinecie.
-Ups - wymamrotała Chloe oparta o ścianę, i zachichotała cicho. - Chyba zapomniałam księdzu powiedzieć, że pielęgniarka przychodzi dopiero przed dziesiątą, a mamy godzinę...
-Dziewiątą trzydzieści - dokończył za nią z westchnieniem i opadł na ławkę obok dziewczyny. - Muszę wrócić do klasy, Chloe. Poradzisz sobie i poczekasz na pielęgniarkę sama?
-Myślę, że nie powinien mnie ksiądz zostawiać - wydęła obie wargi i spojrzała na niego wzrokiem godnym małej, przestraszonej dziewczynki. - A jeśli znów zrobi mi się słabo i nie będę potrafiła poradzić sobie sama?
Chloe objęła dłoń Justina palcami i położyła na swoim nagim kolanie. Zaczęła gładzić ją opuszkami i poświęcać jej całą uwagę, aby tylko zatrzymać księdza przy sobie w ciągu kolejnych kilku minut. Nie chciała, aby odchodził. Już teraz potrafiła odnaleźć z nim wspólny język. Temat do rozmowy również napłynąłby w mgnieniu oka.
Justin kolejny raz westchnął, usiadł wygodniej na ławce i oparł się plecami o ścianę. Chloe miała rację. Nie powinien zostawiać jej samej. Przez dalszą część lekcji żyłby w niepewności, czy aby na pewno jej omdlenie nie powtórzyło się, a przewlekły ból głowy nie zaczął narastać. Pozwolił nawet, aby siedemnastolatka otaczała opuszkami palców lekko odznaczające się żyły na jego dłoniach. Czuł się w dziwny, niezrozumiały sposób dobrze.
-Ksiądz ma takie męskie dłonie - wyśpiewała, otaczając je opuszkami palców z niemal każdej strony. Czuła, że relaksuje go dotykiem i nie chciała przestawać, bo sama czerpała korzyści. Zbliżała się do niego, niezaprzeczalnie.
-Chloe, dziecko - westchnął głęboko, kładąc na dłoniach blondynki swoją drogą dłoń i tym samym zamykając jej niewielkie rączki w objęciach swoich, znacznie większych i silniejszych. - Jestem mężczyzną, więc myślę, że nie jest niczym dziwnym, że mam, jak to ujęłaś, męskie dłonie.
Punkt dla Justina. Remis.
-Och, wiem - zamruczała pod nosem. - Ale niech ksiądz porówna swoje dłonie z moimi. Są takie szorstkie i silne. Czy tylko ja mam wrażenie, że idealnie ze sobą kontrastują i uzupełniają się?
-Wiesz, co ja myślę? - uniósł ku niebu jedną brew, wzbudzając u Chloe zainteresowanie. Miała nadzieję, że skoro nie przekonywała go wyzywającymi gadkami, uda jej się dotrzeć do opuszczonego serca mężczyzny ciepłymi, czułymi słowami. - Myślę, że powinnaś zostać poetką, skoro w ciągu dwóch minut stworzyłaś niemal cały wiersz o naszych dłoniach - ostatni raz pogładził wierzch jej rąk i usiadł prosto, przekładając swoje na kolana. Nie powinien do tego stopnia spoufalać się z wychowanką.
-Proszę księdza? - Chloe nie dawała za wygraną. Znów uchyliła usta, z których wypłynęło kilka pojedynczych słów. Nie chciała siedzieć w ciszy. Nie teraz, gdy każde wypowiedziane zdanie zbliżało ją do szatyna.
-Nie umiesz się nie odzywać, prawda, Chloe? - zaśmiał się cicho, lecz ponownie zwrócił głowę w jej stronę. Miała w sobie coś, co nie pozwalało mu zignorować jej cichego, delikatnego, dziewczęcego głosu.
-Wiele razy słyszałam, że jestem największą gadułą w rodzinie i wielu przed księdzem próbowało mnie uciszyć, jak widać na marne, więc niech ksiądz nie traci swojego czasu. Ja i tak nie przestanę mówić - wzruszyła z uśmiechem ramionami, założyła nogę na nogę i usiadła na ławce bokiem, aby mieć lepszy wgląd na skupioną, lekko spiętą twarz Justina. - Chciałam księdza przeprosić za tę sytuację wczoraj, po mszy. Nie wiem, co mnie do tego podkusiło. Ksiądz jest naprawdę cholernie przystojnym mężczyzną, a moje nastoletnie hormony nie potrafią się uspokoić. Wie ksiądz, jak to jest. Jestem jeszcze młoda i głupia. Muszę wyszaleć się, póki nie będzie za późno. Ksiądz natomiast wcale nie pomaga mi się skupić. Wręcz przeciwnie, dodatkowo rozprasza - sapnęła, opuszczając prawą dłoń na jego kolano.
-Mimo wszystko uważam, że momentami powinnaś trzymać język za zębami. Jestem osobą, którą naprawdę ciężko urazić, ale nie każdy jest tak cierpliwy jak ja, Chloe. Muszę przyznać, że powinny schlebiać mi twoje słowa, ale ty musisz pamiętać, że jestem księdzem, a w dodatku twoim nauczycielem i niektóre zachowania są po prostu nie w porządku w stosunku do mnie i do ciebie samej. Zastanów się nad tym, Chloe.
Siedemnastolatka ochoczo wsłuchiwała się w każde z jego słów. Pomijając seksowny, lekko zachrypnięty głos, biła od Justina pewność siebie i dojrzałość, której dziewczyna nie potrafiła doszukać się w rówieśnikach. Mike i grono jego znajomych byli dla Chloe rozrywką, metodą na stres i problemy, a imprezy z jego przyjaciółmi doskonałą zabawą. Nie potrafiła jednak wyobrazić sobie prawdziwego, nacechowanego zaufaniem i wzajemnym wsparciem, dojrzałego związku z którymkolwiek znajomym w podobnym wieku. Przyszłość pragnęła wiązać ze starszym od niej mężczyzną. Takim jak Justin. Jedynie sutanna stała jej na drodze do szczęścia.
Na korytarzu rozniósł się dźwięk kroków, a zza jednego z rogów wyłoniła się pielęgniarka w wieku trzydziestu pięciu lat, z przewieszoną przez przedramię torebką. Posłała Chloe i księdzu Bieberowi ciepły uśmiech, nim przekręciła w drzwiach gabinetu klucz, weszła do środka i poleciła czekającym, aby podążyli za nią.
Justin wstał pierwszy i ponownie objął Chloe silnymi ramionami. Co prawda przypuszczał, że dziewczyna jedynie symuluje, ale część jego serca kazała mu uważać na każdą oznakę złego samopoczucia jednego z jego uczniów. Nie mógł więc zignorować osłabionego ciała Chloe. Wprowadził ją do gabinetu i ostrożnie posadził na kozetce, a sam stanął przy ścianie z rękoma skrzyżowanymi na piersi.
-Co się dzieje, Chloe? - pielęgniarka westchnęła głośno, stając przed siedemnastolatką.
To nie pierwszy raz, kiedy blondynka trafiała do jej gabinetu, symulując omdlenie. Zazwyczaj wybierała lekcję z ważnym sprawdzianem bądź kartkówką, którą sprytnie omijała. Dzisiaj jednak pojawiła się u niej z samego rana i to zapaliło w kobiecie lampkę nadziei, że może jednak Chloe wyrosła z udawanych omdleń, kiedy po raz pierwszy jej objawy niosły za sobą prawdziwie złe samopoczucie.
-Właśnie nie wiem - sapnęła z miną pięcioletniej dziewczynki. - Zaczęła się lekcja, a mi nagle zaczęło kręcić się w głowie - gestykulowała rękoma, aby wprowadzić w swoją wypowiedź więcej dramaturgii. - Chociaż istnieje też możliwość, że poczułam duszności na widok nowego księdza - uśmiechnęła się szeroko i puściła do Justina oczko.
Mężczyzna miał ochotę zaśmiać się pod nosem, ale ze względu na obecność pielęgniarki jedynie przewrócił oczami. Czuł od pierwszych dni w nowym miejscu, w nowym mieście, że kolejne miesiące będą dla niego dość trudne, jeśli Chloe nie da za wygraną i nie odpuści. Nie była osobą, która poddaje się po kilku nieudanych próbach. Brnie do celu najmniej krętą drogą i zawsze osiąga sukces. Zawsze. Również tym razem nie zamierzała przegrać z własnym sercem, które w szatynie ujrzało duszę godną miłości.
-Widzę, Chloe, że nie zmieniłaś się ani odrobinę. Radzę na nią uważać - pielęgniarka posłała Justinowi jednoznaczne spojrzenie. - Chloe potrafi skutecznie manipulować ludźmi.
-Myślę, że jestem wystarczająco silny, aby odeprzeć od siebie wszelki atak naszej małolatki - przeniósł ciężar ciała na drugą nogę i wciąż mierzył wzrokiem oczarowaną jego spojrzeniem blondynkę.
-Przekonamy się, proszę księdza - Chloe posłała mu ostatni, łobuzerski uśmieszek, zanim oderwała wzrok od perfekcyjnej twarzy mężczyzny, pozwalając pielęgniarce na zmierzenie pulsu i poziomu cukru we krwi.
***
Chloe kroczyła pospiesznie wzdłuż szkolnego korytarza. Co chwila posyłała znajomym pełen ciepła uśmiech, przeplatany z delikatnymi machnięciami dłonią. Co parę kroków przystawała, aby zamienić z koleżanką bądź kolegą parę słów, lecz podświadomie spieszyła pod pokój nauczycielski, aby stanąć przed księdzem Bieberem i po raz kolejny zaszczycić go opowieścią. Nie widziała go od dwóch lekcji i już zaczęła tęsknić.
Nagle poczuła lekkie szarpnięcie na biodrach, a jej ciało zostało wciągnięte przez drzwi męskiej toalety. Chloe zmarszczyła brwi, które utworzyły jedną linię w dole jej czoła. Zamierzała odezwać się, może nawet krzyknąć, lecz w ciągu ułamka sekundy męska dłoń przykryła jej pełne, malinowe usta. Szybko wyczuła wspaniałą woń perfum Mike'a i rozluźniła ciało, poddając się wpływom jego silnych ramion.
-Stęskniłem się za tobą przez ten pieprzony weekend - sapnął, przywierając wargami do szyi nastolatki.
-Właśnie widzę - zachichotała cicho i przełożyła burzę jasnych włosów na prawe ramię, aby po lewej stronie dać młodemu mężczyźnie większy dostęp do wrażliwej skóry. - Napalony jak zwykle.
-Wiesz dobrze, że to ty działasz na mnie w ten sposób.
Zanim Mike zdążył obrócić drobne ciało Chloe i wbić jej zaciśnięte w swojej dłoni nadgarstki w ścianę za plecami, siedemnastolatka zdążyła złośliwie się z nim podrażnić. Odwróciła głowę i, podczas kiedy on pieścił językiem jej szyję, parę razy jęknęła cichutko do jego ucha, przygryzając płatek. Bawiła się nim i jego hormonami jak najlepszą zabawką, ale wiedziała, że sprawia chłopakowi przyjemność, o jakiej marzył od poprzedniego razu.
-Wiesz, że nie lubię kochać się z tobą tutaj, w męskiej toalecie - sapnęła, gdy przyparta do ściany czuła na piersiach jego niespokojne dłonie.
-Wolisz schowek woźnego? - zarechotał, a Chloe przewróciła oczyma. Nie potrafiła rozbudzić w nim choćby cienia romantyzmu. - Czyżby moją małą Chloe podniecały miotły i środki do dezynfekcji podłóg? Kochanie, nie znałem cię od tej strony.
-Nie, wolę miękkie, wygodne łóżko w twojej sypialni, Mike. Być może z kieliszkiem czerwonego wina w dłoni i cichą, nastrojową muzyką w tle.
Chloe pozwoliła sobie na moment odpłynąć w marzenia. Im starsza była, tym jej potrzeby stawały się dojrzalsze, bardziej wygórowane. Często irytowała ją dziecinność Mike'a i jego bezpośrednie spoglądanie na świat. Chciała, aby podczas zbliżeń poświęcał więcej uwagi jej, a nie jej ciału.
-Mi również byłoby wygodniej na pachnącym łóżeczku, ale nie narzekam na jakiekolwiek miejsce, w którym mogę cię mieć, w którym możesz być moja - sapnął, gdy delikatnie uderzył biodrami o biodra blondynki.
Mike kolejny raz nie zrozumiał przekazu Chloe. Myślała o odrobinie delikatności i silniejszym rodzaju uczuć, natomiast chłopak obrócił jej słowa w stronę wygody. To jeden z powodów, dla którego Chloe nie zamierzała wiązać się z nim na stałe. W dalszym ciągu był niedojrzałym gówniarzem, a Chloe potrzebowała dojrzałego mężczyzny, który pokaże jej wartość skrywaną w sercu.
-Moja mała, niegrzeczna dziewczynka - zamruczał, odpinając ostatni guzik lekkiej koszuli blondynki, zarzuconej na białą, dopasowaną bluzkę.
-Nie jestem twoja. Jestem wolnym człowiekiem, wiesz? - Chloe z chichotem przesunęła opuszką palca wzdłuż linii szczęki młodego mężczyzny.
-Och, psujesz nastrój, skarbie.
-Jaki może być nastrój w męskim kiblu, Mike? - pisnęła, wyrzucając w powietrze dłonie, które na moment zdołała wyrwać z uścisku. - Śmierdzi, jest mokro i zimno, a mi zbiera się na wymioty.
Mike nie zamierzał dłużej wysłuchiwać narzekań i pretensji Chloe. Naparł wargami na jej usta i uciszył ją skutecznie. Nie chciał rozmawiać, tylko działać, aby zaspokoić i siebie, i Chloe. Wbrew pozorom nie dbał jedynie o własną przyjemność, ponieważ Chloe nie była mu obojętna. Niestety nie potrafił jej tego okazać. Nie dorósł do roli dobrego partnera, przy którym młoda kobieta czułaby się bezpieczna i spełniona, przy którym rozkwitałaby i rozwijała skrzydła.
Mike objął dłonią chudy nadgarstek dziewczyny i pociągnął ją w stronę jednej z kabin. Zamknął za nimi drzwi, aby mieć pewność, że żaden z przechodzących pierwszaków nie natknie się na ich dwójkę, wykraczającą poza granice kontroli. Kiedy niewielkie pokrętło zablokowało drzwi, Mike na nowo pchnął Chloe na jedną ze ścian i z pasją wpił się w jej słodkie, przyciągające usta. Mógł zerwać z niej ubrania jednym zdecydowanym ruchem, ale bał się, że wystraszy blondynkę, na której naprawdę mu zależało. Zdecydowanie wolałby kochać się z nią tak, jak chciała Chloe. Jednocześnie łudził się, że zaimponuje blondynce nastoletnią głupotą. Zupełnie jej nie znał.
Chloe z westchnieniem zsunęła dłonie w dół klatki piersiowej chłopaka i chwyciła między palce pasek jego spodni. Szarpnęła metalową klamrą i sprawnie odpięła zapięcie, później niewielki guzik i rozporek. Co prawda nie miała ochoty na seks z Mike'iem. Ich zbliżenia stały się dla dziewczyny rutyną, monotonią, której nie była w stanie uniknąć. Ostatnio coraz rzadziej czerpała z jego pieszczot przyjemność. Po prostu była, bo nie potrafiła odmówić, bo nie chciała odmówić, bojąc się późniejszej zemsty chłopaka. Marzyła jednak o mężczyźnie, który pokaże jej, jak wiele jest warta i ile dla niego znaczy. Który zamiast wciągać ją do męskiej ubikacji i zaspokajać potrzeby, położy na łóżku, pocałuje z czułością i mruknie do ucha kilka ciepłych, szczerych słów, płynących z głębi serca, nie z wnętrza bokserek.
-Zdejmuj bluzeczkę, kotuś, bo skończy nam się przerwa - wydyszał, czując małą dłoń blondynki na przyrodzeniu.
Chloe pospiesznie wykonała jego polecenie. Chciała mieć to już za sobą, lecz jednocześnie szukała w sobie odwagi, aby sprzeciwić się Mike'owi, aby odepchnąć go, aby powiedzieć nie. Brakowało jej asertywności. Nic nie traciła, lecz jednocześnie niczego nie zyskiwała. I to bolało ją najbardziej. Pragnęła czerpać z życia jak najwięcej, a przy Mike'u wciąż stała w miejscu i nie była w stanie wykonać choćby kroku w przód.
Mike przywarł dłońmi do pełnych piersi Chloe i ścisnął je lekko. Już teraz czuł emocje towarzyszące mu podczas seksu. Już teraz czuł się tak, jakby był w niej i poruszał się z początku delikatnie, a później coraz szybciej. Nie zdążył jednak szarpnąć materiałem spódniczki, kiedy główne drzwi łazienki zostały szeroko otwarte i wpuściły do pomieszczenia odgłosy rozmów z korytarza. Następnie echem po łazience odbiły się kroki, a w drzwi kabiny, w której napalony Mike przytulał do siebi półnagą Chloe, uderzyła kilka razy silna dłoń.
-Halo, czy ktoś tutaj jest? - na usta Chloe mimowolnie wkroczył delikatny uśmiech, kiedy w uszach rozbrzmiał poddenerwowany głos księdza Biebera. Nie wiedzieć czemu cieszyła się, że nakrył ją razem z Mike'iem w niedwuznacznej sytuacji. Czyżby chciała wzbudzić w nim zazdrość?
-Kurwa - Mike przeklął pod nosem i złapał w dłonie pasek spodni, który pospiesznie zapiął, zasuwając również rozporek.
Został przyłapany i nie zamierzał dłużej troszczyć się o sytuację młodszej, niepełnoletniej Chloe. Przejechał jeszcze dłonią po włosach i otworzył drzwi kabiny, pospiesznie wychodząc na korytarz, przepełniony nastolatkami i odgłosami ich rozmów. Zostawił ją. Zostawił samą z, bądź co bądź, nauczycielem. Kolejny powód, dla którego w oczach Chloe pozostawał niedojrzałym gówniarzem, zapatrzonym w czubek własnego nosa.
Blondynka, uśmiechając się pod nosem, zapinała guziki zwiewnej koszuli. Mike wyszedł i otworzył drzwi jeszcze zanim zdążyła się w pełni ubrać, dlatego ksiądz Bieber mimowolnie spojrzał na jej okryte koronkowym stanikiem piersi, płaski brzuch i cienki materiał, zarzucony na nagie ramiona. Chloe nie spieszyła się z zapinaniem poszczególnych guzików. Kiedy jednak ubrała się do końca, a palcami poprawiła gęste włosy, posłała Justinowi niewinny uśmiech i przeszła obok niego, delikatnie dotykając ramienia mężczyzny.
-Chloe - zatrzymał ją niski, zachrypnięty głos księdza. Wiedziała, że nie pozwoli jej odejść i nie pozostanie obojętny. - Chyba musimy porozmawiać, nie sądzisz?
~*~
Witam z nowym rozdziałem. Postarałam się wprowadzić do niego większą ilość dialogów. W ogóle staram się poprawić w tej kwestii. Jak sądzicie, jaki charakter nabierze rozmowa Chloe i Justina?
Polecam!
Jeju chce następny <3 Świetny :*
OdpowiedzUsuńcudny <3 ach ta chloe :) czekam na rozwiniecie akcji <3
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że to będzie rozmowa na temat czystości szanowania swojego ciała, o tym że seks powinno uprawiać się z osobą, którą naprawdę się kocha. Czuję niedosyt po przeczytaniu tego rozdziału i mam ochotę na więcej. Nie mogę się doczekać następnego. Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńo chuj
OdpowiedzUsuńto ciekawe co jej teraz nagada XDD
jezu dawaj mi tu nastpeny hahasbjkgabkjadbgkjds
Czekałam na nowy rozdział <3 Jak zwykle megaaa *,* Rozmowa będzie pewnie o tym co się działo w WC hah
OdpowiedzUsuńOhoho xD
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że ksiądz Bieber nie będzie zadowolony zachowaniem Chloe...
Czekam na kolejny z megaa niecierpliwością! <3
a ja tak, tak, tak. A ty nie, nie, nie. Ja się w tobie zakochałam a ty nie chcesz mnie. Ideałnie pasuje do tego opowiadania !
OdpowiedzUsuńPotrzebuje już następny rozdział ! :( kocham to 😍😱✌
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Tyyyle emocji ^^ Z niecierpliwością czekam na kolejny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńkocham ciebie, to ff i ten rozdzial! ps Mike to dupek!
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial<3
OdpowiedzUsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się, aż Justin w końcu zmięknie.
OdpowiedzUsuńChloe to na prawdę niezłe ziółko, potrafi wspaniale manipulować ludźmi.
Myślę, że ta rozmowa będzie dotyczyć zachowania Chloe. Może Justin będzie w pewien sposób próbował ją nawrócić?
Weny życzę i czekam na kolejny <3
http://change-me.blogspot.com/?m=0
Świetne <3
OdpowiedzUsuńAa idealny!
OdpowiedzUsuńJak dziwka
OdpowiedzUsuńzachowała się trochę jak dziwka ale zastanawiam się co Justin jej powie :D
OdpowiedzUsuńcholera wciągnęłam się <3 a nawet uzależniłam *-*
Ahh, Chloe z jednej strony to taka suka, a z drugiej taka miła, słodka dziewczynka ;D
OdpowiedzUsuńSzkoda słów na Mike'a ;_; zachowuje się idiotycznie, ale co zrobisz? Nic nie zrobisz!
Rozmowa z przystojnym księdzem-Justinem na temat seksu? To pewnie będzie to
Czekaaam na następny!
school-loser-and-love-jb.blogspot.com
Dodaj nowy proszę:(((( Już 8dni minęło:(((( Ja się zakochałam w tym ff serio O.o <3
OdpowiedzUsuń