niedziela, 3 stycznia 2016

Rozdział 32 - Sen czy jawa?

Rozdział dedykowany Korneli z okazji urodzin, wszystkiego najlepszego ♥

Justin

Wyobraźcie sobie startego buraka, rozdeptanego pomidora i czerwoną farbę plakatową. Wszystko wrzucone do jednego kotła i perfekcyjnie wymieszane. Mniej więcej taki kolor przybrały moje policzki, a może też nos, podbródek i zmarszczone czoło. Tylko pomiędzy tymi zmarszczkami pobladłem. I zbielało mi również białko w oczach. I nie wyglądałem już tak przystojnie. Chloe nie zainteresowałaby się mną, gdybym przypominał posypanego cukrem pudrem, pomidorowego buraka.

-Kurwa - mruknął Jason, najstarszy.

-Mać - dokończył za niego Drew.

Powiedziałbym, że poczerwieniałem jeszcze bardziej, ale to fizycznie niemożliwe, bo nie ma czerwieni bardziej czerwonej niż dojrzewający w słońcu pomidor i nie ma bordowego w odcieniu bardziej bordowym niż leżący w spiżarni burak.

Pytanie tylko - szukać wymówki, czy dzielnie, po męsku, przyznać się do miłości, która uznawana jest za siłę rządzącą światem?

Chloe przejęła inicjatywę, zanim ja powróciłem do koloru żółtawej papryki.

-W końcu mam okazję was poznać! - pisnęła ucieszona. 

Jej dłoń wędrowała od dłoni Drew, po dłoń Jasona, który uścisnął ją chyba bez wyczucia, bo Chloe syknęła.

-Ależ silny, męski uścisk - skomentowała, rozmasowując drobne kości palców. - Twoja dziewczyna musi kochać twoje dłonie.

A że parę kropli alkoholu wciąż w niej siedziało, mówiła za trzech i flirtowała z kim popadnie, nawet z moim bratem. Nie czułem zazdrości, skądże, ani odrobinę. Tylko przed momentem zrobiłem jej dobrze, a teraz rozprawia o dłoniach mojego brata, jakby pisała szczegółową książkę biograficzną lub pamiętnik ze wspomnieniem.

-Nie chcę uważać się za eksperta - zaczął Drew - ale kiedy dziewczyna ma tak dobry humor, ktoś musiał zrobić jej przed chwilą dobrze.

-I zrobił! - potwierdziła radośnie.

Żałuję, że podłoga w moim mieszkaniu wykonana jest z tak solidnych desek. Pragnąłem tupnąć nogą i zapaść się pod posadzkę, bo choć do niedawno uznawałem to za niemożliwe, moje policzki odkrywały kolor czerwieńszy niż pomidor.

Chloe zarzuciła na barki Drew ramię, jakby był jej najlepszym przyjacielem i właśnie przyszła pora na podzielenie się najnowszą plotką z serii szkolnych wrogów, męskich i damskich.

-Mogę ci wszystko opowiedzieć, co do sekundy. - On tylko spojrzał na mnie przez ramię, uśmiechnął się bezczelnie i położył dłoń na wgłębieniu w jej talii, by razem dotarli na kanapę.

Myliłem się. Chloe mieściła w sobie więcej niż parę kropel alkoholu. Być może powinienem ukraść ją, kiedy jeszcze mogę, przerzucić przez ramię i zamknąć na cztery spusty w piwnicy. Później wrócić do mieszkania i wcisnąć braciom kit, że Chloe to przypadkowa blondynka nadużywająca alkohol, która przez przypadek trafiła do mojego mieszkania, przez przypadek weszła do łazienki i przez przypadek trzymała (nie tylko trzymała) w ustach mojego kutasa (pozwolę sobie poprzez wulgarne określenie wyrazić poziom paniki).

-A ty na co czekasz, Justin? - Jason chwycił mnie za ucho, ale szarpnąłem głową i nie pozwoliłem ośmieszyć się jak przed laty.

Chyba naderwałem sobie ucho. Boli jak cholera.

Wiedziałem więc, że mój romans (co z jednej strony można nazwać romansem, a z drugiej nie można) wyszedł na jaw. Wolałem przyznać się do niego sam, bo gdy z ust Chloe popłynęłaby wielostronicowa opowieść, z księdza zmieniłbym się w aktora porno, ogiera i niewyżytego, spragnionego doznań erotomana.

Usiedliśmy w czwórkę na kanapie. Drew i Jason na beżowej po prawej stronie stolika, a ja przyciągnąłem Chloe na lewą, bo nie uśmiechała mi się perspektywa mojej dziewczyny pomiędzy braćmi, którzy w równym stopniu chcieliby nazwać ją swoją. Wtuliła się w mój bark tak, jak wieczorami tuli się do poduszki, a ja uwielbiam wtedy patrzeć, bo podczas snu nie muszę się obawiać, że zrobi, powie, czy choćby spojrzy w zawstydzający mnie sposób. I choć nie lubię słowa fajny, wydaje mi się prostackie i zastępujące cały ocean lepiej oddających sytuację przymiotników, jej niewinność właśnie taka była. Fajna.

-Więc jak, braciszku? - zagaił Jason, który razem z Drew już ściskali pięści i już dziękowali Bogu, w którego swoją drogą nigdy przesadnie nie wierzyli, za okazję do drwin. A może do podziwu. - Opowiesz nam wszystko jak na spowiedzi, czy mamy ciągnąć cię za język, aż dojdziesz do scen z sypialni?

Jeśli liczą na to, że opiszę im choćby kształt prawej piersi Chloe (druga miała ten sam, rzecz jasna z symetralnym odbiciem na mostku), to grubo się mylą.

Ale lepsza była moja własna, subtelna historia, niż ich natrętne i wielokrotnie natarczywe (i uporczywe) pytania. Usiadłem wygodniej, przebiegłem kciukiem w dół kości policzkowej Chloe i zrozumiałem, że miłość to nie powód do wstydu. A miłość do Chloe jedynie napawała dumą.

-Poznaliśmy się kilka tygodni temu. Odprawiałem niedzielną mszę w pobliskim kościele, to był mój pierwszy dzień tutaj, w roli księdza. Po mszy kilku parafian weszło razem ze mną do zakrystii, przywitało, zaprosiłem ich na plebanię i będąc święcie przekonanym, że zostałem sam, chciałem się przebrać. I wtedy pojawiła się Chloe. - Spojrzałem na nią łagodnie. - Uwodziła mnie jak profesjonalistka, walczyła z moją obojętnością jak lwica w obronie młodych, aż w końcu - westchnąłem, by dodać do wypowiedzi dramatyczną pauzę i zaraz kontynuować, przekraczając moment kulminacyjny.

-Aż w końcu uwiodłam - dokończyła Chloe, a gdy ona zabierała głos, ja mogłem jedynie walczyć z pomidorem na policzkach. - Co tu dużo mówić. Potem schadzka w lesie, bzyku bzyku po włamaniu się do domku letniskowego i prawiczek zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach.

Dziękuję, Chloe. Wcale mnie nie zawstydzasz. Wcale.

Drew pisnął jak wyprany w pralce kot, którego po długich męczarniach wypuszczono z bębna, za to Jason ugryzł kostki w pięści i odcisnął ślad ostrych kłów. Jak się szybko okazało, nie bez powodu. Wyciągnął z kieszeni nisko opuszczonych spodni (swoją drogą nigdy nie podobał mi się jego styl, a wyczytałem ostatnio, że krok na wysokości kolan nosili więźniowie z nieposkromioną ochotą na seks) banknot dwudziestodolarowy i z grymasem wcisnął w dłoń brata. Jeśli założyli się o moją cnotę, wydziedziczę ich przy pierwszej nadarzającej się okazji, a na święta dostaną najtańsze skarpetki. Z dziurami.

-Wiedziałem, że jak już Justin wyrwie się od mamusi, znajdzie sobie dziewczynę i udowodni, że nikt mu po kryjomu siusiaka nie uciął.

-Nie uciął - potwierdziła Chloe. 

Gdybym tak znalazł kawałek taśmy klejącej z mocnym klejem, przyłożyłbym równo do miejsca nad górną wargą Chloe i podbródka. Inaczej ust jej nie zamknę, a poziom zawstydzenia osiągnął już punkt docelowy.

-Ale, cholera, nie mogę uwierzyć, że mój brat, ksiądz i największy świętoszek na świecie znalazł sobie dziewczynę, w dodatku tak gorącą - syknął Jason. Nie podobał mi się sposób, w jaki na nią patrzył. Jakby była największym smakołykiem wypieczonym przez najlepszego cukiernika. I w gruncie rzeczy była. Ale smakołykiem dla mnie. 

-Może i był świętoszkiem, ale z pewnością pozbył się tego tytułu. - Chloe usiadła prosto, zapominając o mojej obecności. A gdy chciałem ją przytulić, bo wolałem, gdy nieustannie muskała mój obojczyk, stwierdziła, że naruszam jej prywatność i wprowadzam zamęt w udaną konwersację. Nachyliła się nad stolikiem i szepnęła: - Jak pozbędziemy się Justina, opowiem wam ze szczegółami o najlepszym w swoim życiu prysznicu sprzed paru minut.

Jason również się nachylił, zerknął na mnie, a później przysłonił usta, by teatralnie pokazać, że nie zwraca się do mnie.

-Jego imię przewijało się przez twoje usta niejednokrotnie.

-Nie mogłam się powstrzymać. Jego palce powinny dostać Nobla w dziedzinie przyjemności i Oscara za najlepsze efekty erotyczne. 

Zerwałem się z kanapy. Spłoszył mnie wykład Chloe i błysk w oczach obu braci. Nabrałem ochoty na szklankę wody i to dobrze schłodzonej. Bez niej spaliłbym się i ze wstydu, i z powodu nieustannie rosnącej temperatury ciała. Jakby ktoś wsadził mnie do piekarnika, by zrobić ze mnie dobrze wypieczone babeczki. Ruszyłem do kuchni, a tam zsunąłem się po ścianie na podłogę i skryłem się za rzędem szafek przykrytych aneksem kuchennym. Szklanka wody zmieniła się w całą butelkę prosto z lodówki i na wszelki wypadek upuściłem na język tabletkę do ssania, bo od tak zmrożonej wody w przeciągu przyszłych trzech godzin rozboli mnie gardło.

-Misiu, żyjesz jeszcze? - Chloe pospieszyła za mną i upadła na kolana dwa kafle przed szafką. - Nie zostawia się gości samych w pokoju. To nie wypada gospodarzowi. 

Co więc mogłem zrobić, gdy kobiecie nie sposób odmówić, zwłaszcza własnej kobiecie i zwłaszcza takiej, która patrzy na ciebie z przestrogą w oczach. Albo wstaniesz i pójdziesz krok w krok za nią, albo możesz przygotować się na miesięcznego focha pełnego przewrotu oczyma, teatralnych prychnięć i odtrąceń. Nie żebym miał w tym jakieś większe doświadczenie. Tak mówią w telewizji.

Wróciłem z Chloe do salonu, przysiadłem wygodnie na kanapie i przez resztę popołudnia modliłem się, by nie spłonąć. Historia naszego romansu dzielona między osoby trzecie i niepożądane była jak kubeł zimnej wody wylany na rozgrzane ciało pod puchową kołdrą - bardzo nieprzyjemny. Tak nieprzyjemny, jak nieprzyjemny jest bieg w upale lub stanie na mrozie bez ruchu. Tak nieprzyjemny, jak obecność Chloe i ręka zbyt krótka, by móc ją dotknąć.

-Justin jest twoim pierwszym facetem? - padło któreś z kolei pytanie Drew. 

Znaleźli wspólny język, aż trzy wspólne języki które blokowały usta i przez to mówili, mówili i buzie im się nie zamykały. Na zmianę, to Chloe, to chłopaki, to znów Chloe i moje westchnienie będące wyrazem głębokiej irytacji. We własnym mieszkaniu nie miałem prawa głosu i czułem, jakby knuli przeciwko mnie intrygę.

-Nie pierwszym. - Machnęła ręką. - Ale jeśli nie znajdzie sobie młodej dupy na boku, będzie ostatnim. 

-Miałbym wytrzymać z tobą całe życie? - wtrąciłem cicho.

I dostałem nauczkę, żeby powstrzymywać podobne wtrącenia. Jej prawy sierpowy kończący się na mojej piersi wyprowadzony był w sposób godny podziwu.

-Bo wiecie, to nie jest tak, że jestem jego nielegalną kochanką, którą chowa w szafie. My się naprawdę kochamy. Owszem, seks jest ważny i momentami odnoszę wrażenie, że dla Justina stał się ważniejszy niż dla mnie - zniżyła ton do szeptu - ale ostatecznie tworzymy naprawdę szczęśliwą parę. Taką wiecie, w szczęściu, w kłótniach, w zdrowiu, w chorobie, choć do tej pory tylko raz przytrafił mi się nieszkodliwy katar. Ale ja tego świętoszka naprawdę kocham.

Popieściła mój policzek i przez chwilę poczułem się dobrze. Wystarczył odgłos oddechu jednego z braci i już mi było źle. To nie tak, że mam do nich uraz i żywię sporą niechęć. Chloe od początku była moją małą, słodką tajemnicą. I na wieki powinna nią zostać. Nie chciałem dzielić się nią ze światem. Wtedy przestaje być tajemnicą. Nie twierdzę, że razem z utratą części tajemnicy straciła na wartości. Po prostu teraz nie była wyłącznie moja. Ta tajemnica, którą pragnąłem się nacieszyć.

-Wyglądacie razem tak uroczo - zaćwierkał Jason. Cień ironii musiał zostać, mimo wszystko. Powinien mieć tak na drugie, bo nawet podczas rozmowy z brytyjską królową parsknąłby przynajmniej dwa razy i wtrącił złośliwą uwagę.

-Wzruszyłbym się, gdybym umiał - zawtórował Drew. A ja miałem niezwykłą ochotę przypomnieć mu, jak przed czterema laty rozpłakał się, oglądając Titanica, bo rzuciła go dziewczyna i każda romantyczna scena doprowadzała go do łez zazdrości. Płakał z zazdrości, rozumiecie. A ze mnie ma ubaw.

Nie ze mną te numery.

-Kocham cię - wymamrotała Chloe i wiedziałem, że wraca jej trzeźwość.

-Ja ciebie też - odparłem bez wstydu. 

Zwinnie oparłem Chloe na kanapie i zaatakowałem jej usta, które od początku wizyty braci zamykały się raptem na kilka sekund, by zaraz znów popłynął potok słów. Polizałem jej wargę, przygryzłem i byłem wdzięczny wszystkim siłom fizycznym odpowiedzialnym za dostarczenie niecichego jęku Chloe do uszu Jasona i Drew. Chwyciła mój kark i oddała pocałunek z pełną pasją, a jej usta doskonale wiedziały, jak sprawić mi przyjemność. I bynajmniej nie mam tu na myśli wyłącznie pocałunku. Bo jej usta mają wiele ukrytych atutów. I wad również. Za często nie kontrolują lawiny zdań. 

Całowałem ją jeszcze chwilę. Nauczyła mnie tego i przed braćmi wypadłem z pełnym profesjonalizmem na barkach. Spojrzałem jej głęboko w oczy. Taka piękna. I może nadal była tajemnicą, bo choć klepała jęzorem na prawo i lewo, mówiła to, co chcieli usłyszeć, a w oczach zachowała to, co należało do nas.

Cała scena przedstawiona była na wyraźne życzenie braci. Kpili ze mnie, dopóki nie poczuli zazdrości, że to ja mam Chloe dla siebie, a im pozostaje wyobrażenie, jak dobrze jest być obok niej.

Tę rundę wygrałem. 

Przeprosiłem ich i zniknąłem pomiędzy futryną w drzwiach sypialni. Opadłem na łóżko plecami i chwilę oddychałem głośno, potem przeczesałem włosy splątane na końcach (swoją drogą zawsze zastanawiało mnie, jak plączą się włosy; przecież nikt nie wiąże na nich skrupulatnie supełków; może to intryga producentów szczotek i grzebieni). Spojrzałem w sufit i żałowałem, że nie leżę na tej łące, na której wybuchła moja miłość do Chloe. Niebo tam było tak piękne, a blasku gwiazd nie mąciły latarnie. Teraz wyobrażenie blasku zaćmiły lampy z salonu i śmiechy, jeden wysoki, dwa nisko zachrypnięte. Rozwiewali moją tajemnicę, jak wiatr rozwiewa włosy Chloe, gdy idziemy nocą po parku i trzymamy się za ręce. Odkrywali coś, co chciałem trzymać pod kluczem. Aż gdy przymknięte powieki zaczęły ciążyć, a w głowie szumiało jak przed snem, poczułem dwie małe rączki na kolanach spuszczonych na podłogę.

-Nie śpimy, czuwamy - szepnęła ponętnie.

-Czemu mamy czuwać?

-Bo w salonie siedzi dwóch przystojnych facetów, którzy mają wiele wspólnego z tym, który stał się moim Bogiem.

-Grzeszysz, Chloe. Bóg jest jeden.

-Grzeszę każdego dnia. A czy Bóg jest jeden, tego nie wiem. Jak dalej będziesz tak znikał, do grona Bogów dołączą jeszcze Jason i Drew. 

Wdrapała się na moje uda i nachyliła się, a pasma włosów odgrodziły nas od całego świata. Pocałunek był namiętny, pełen rozgrzanego do czerwoności ciepła i nade wszystko taki beztroski. Ja całowałem ją, ona całowała mnie i było to wynikiem naturalnych odruchów, a nie myśli, że ona oczekuje w tej chwili właśnie tego, lub że ja skosztowałbym jej ust. Całowaliśmy się, bo wydało nam się to najlepszym w danej chwili zajęciem. I najsmaczniejszym, bo i ona i ja smakowałem makaronem, który oboje uwielbialiśmy nawet bardziej niż świeżą bułkę z nutellą.

-Chciałabym kochać się z tobą z myślą, że twoi bracia siedzą zaraz za otwartymi drzwiami i mogą przyłapać nas dosłownie w każdej chwili. Co byś wtedy zrobił?

-Zakryłbym twoje piękne piersi. Tylko ja mogę je oglądać.

-A jeśli zdążyliby zobaczyć choćby ich skrawek?

-Nie usiedliby na tyłkach przez tydzień.

Zachichotała beztrosko. Tak samo beztrosko, jak całowała.

-Skąd w tobie tyle agresji? Czy nie byłeś najbardziej potulnym stworzeniem?

-Owszem - przytaknąłem. - Jak słusznie spostrzegłaś, byłem. Czasy się zmieniają i ludzie się zmieniają. 

-Podoba mi się ta twoja zła twarzyczka. Podnieca mnie.

I kolejny pocałunek był już wynikiem emocji. Ja nie chciałem, ona nie chciała. Po prostu musieliśmy. Jakby niewidzialna dłoń podpaliła ozdabianą zapalniczką moją dolną wargę, w w ustach Chloe mieścił się ocean pełen wody. I ona czuła to samo. A gdy mnie pocałowała, naprawdę zacząłem płonąć. Z pożądania. To ten rodzaj ognia, który najciężej jest ugasić. Co ja gadam, którego nie da się ugasić.

-Muszę już iść - szepnęła po chwili. - Robi się późno, a wolę być w domu zanim rodzice zaczną się martwić.

Wiedziałem, że kiedyś to nastąpi, a jednak czasem nachodziły mnie myśli, by rzeczywiście zamknąć ją w szafie.

-Odprowadzić cię? Nie powinnaś chodzić sama po zmroku.

-Dopiero się ściemnia, jeszcze nawet latarni nie zapalili. Dam radę sama. A poza tym, sam wiesz, nie powinniśmy razem wychodzić. To zbyt niebezpieczne. Twoi bracia są w porządku, nie próbują nam zaszkodzić. Oni jedyni. 

Skinąłem głową. Rozumiałem bardziej niż doskonale. Odprowadziłem Chloe do przedpokoju, gdzie starannie zawiązała miętowe trampki. Odziałem ją w skórzaną kurtkę i gdy wpychała zaciśnięte piąstki w rękawy, pogładziłem ramiona. Kosmyki blond włosów łaskotały prawą dziurkę w nosie, a jeden z nich nawet wsunął się do niej. Nie pytajcie, jak. To jedno z praw fizyki, którego nie zrozumiem nawet z pomocą Boga.

-Jeśli się dowiem, że wylałaś jeszcze choć jedną łezkę, wparuję w nocy do twojej sypialni, żeby głaskać cię po główce jak małego bąbla.

-Nie wparujesz. - Przewróciła oczyma. - Jest już za chłodno, żebym mogła zostawiać na noc otwarte okno. - Stanęła na palcach i ucałowała mój policzek. Żeby poczuć ją jeszcze choć przez chwilę, uchwyciłem na ułamek sekundy jej podbródek. - Śpij słodko.

Będę spał, chciałem dodać, ale ona zbiegała już po schodach na klatce schodowej. I gdy zatrzasnęły się za nią drzwi na parterze, zdałem sobie sprawę, że teraz moja kolej latania z miotłą i zamiatania schodów, przez które przetoczyło się prawdziwe tornado najróżniejszych śmieci. A potem z mopem, bo gdy nie lśniły, koty sąsiadek wyśpiewywały prawdziwe serenady. I tak cud, że jeszcze żadna stara kociara nie zauważyła czmychającej ode mnie Chloe. Miasto zawrzałoby słusznymi plotkami.

-Stary, to najgorętsza laska, jaką widziałem w życiu - Jason zaatakował mnie od progu, a żeby jemu dogodzić w kwestii płci przeciwnej, trzeba było prawdziwych starań.

-I jaka śliczna - dodał Drew, który od początku rozmarzony był jej urodą. - Nie mów, że takie panny poznaje się w kościele, bo zacznę chodzić regularnie na każdą mszę.

-Kiedyś modny był podryw na dziecko, teraz modny jest podryw na księdza. Ale nie ma co, Justin. Ustawiłeś się bezbłędnie. Ja wiedziałem, że ciebie jednak dziewczyny interesują.

-Nie interesują - wtrąciłem. - Chloe jest wyjątkiem.

-Naprawdę ją kochasz, czy wrodziłeś się w nas i chcesz poużywać życia, zanim zaczniesz siwieć? I tak długo się trzymałeś. Skończyć z karierą prawiczka w wieku dwudziestu czterech lat, to prawie jak popełnić samobójstwo po wygranej w totka. 

-Kocham ją najmocniej na świecie - sprostowałem. Niech nie myślą, że jestem tak pusty. Wspólne z braćmi miałem jedynie oczy i może kształt nosa. Już nawet usta nas różniły.

-Opowiedz nam jakieś pikantne szczegóły, chłopie, błagam. - Parsknąłem oschle i to była moja odpowiedź. - Jedna opowieść i masz spokój przez następną dobę.

Dla świętego (nie obrażając Boga) spokoju byłem gotów poświęcić wiele i może ta jedna historia zamknęłaby im jadaczki. Ale na usta cisnęły się same wulgaryzmy. 

-Zanim przyszliście, doznałem absolutnie fantastycznego uczucia, kiedy jej pełne, słodkie usteczka ssały mi fiuta.

Jedna opowieść, nie ważne jak krótka, i mogłem zatrzasnąć za sobą drzwi od sypialni, rzucając na odchodne, że czystą pościel mają w szafie, a w łazience z zimnego kranu leci wrzątek, a z gorącego górski, lodowaty potok. Moja egzystencja nie była im potrzebna do picia piwa (jeśli oczywiście kupili je sobie po drodze, bo w mojej lodówce takich rarytasów nie ma) i rozmawiania o licznych koleżankach. Bynajmniej nie takich koleżankach, jaką Chloe była dla mnie.

Przed snem sprawdziłem kartkówki klasy z pierwszego rocznika i moje rozkojarzenie, któremu umykały wszystkie błędy, postawiło piątkę na każdej pracy. Zrzuciłem ubrania, zmieniłem bokserki i zakopałem się z kołdrze. Pachniała jeszcze Chloe i zachowała jej ciepło (rzecz jasna nie mogła zachować, ale to właśnie dowód na wpływ miłości w normalne, poukładane życie). Wspomnienie wspólnego prysznica nie dało o sobie zapomnieć. To bez wątpienia najbardziej erotyczny moment w całym moim życiu i bynajmniej nie mówię jedynie o pięknie Chloe, gdy klęczała, gdy jej usta ślizgały się po moim przyrodzeniu, gdy uśmiechała się, jakby smakowało najsłodszą czekoladą i gdy spoglądała na mnie z troską, by mieć pewność, że dostarcza mi przyjemność pozbawiającą zmysłów. Tego obrazka nie wymażę z pamięci na długo. Bawiła się mną, połykała i zaraz cofała, by zabawę zacząć od nowa. Ale nie poznałem także samego siebie, gdy jak pan i władca chwyciłem jej ciało kazałem jej błagać. A jej głos, gdy prosiła mnie o przyjemność, brzmiał lepiej, niż sekretarka lekarza po dwugodzinnym oczekiwaniu w poczekalni, oznajmiając, że nadeszła właśnie twoja kolej na wizytę.

Zasnąłem szybko, ale sen ten nie był spokojny. Jakbym znalazł się w wielowymiarowym filmie, przeskakiwał ze sceny do sceny i w każdej był postacią pierwszoplanową, jakby bez mojego udziału film nie mógł powstać. I podczas tego snu doceniłem pracę aktorów, którzy biegają po planie filmowym, jakby mieli w tyłku robaki. Ich zarobki są jednak adekwatne do włożonego w pracę czasu. I pogodziłem się ze swoją marną pensją, skoro jedyne co robię, to siedzę za biurkiem po trzy godziny dziennie.

W pierwszej scenie byłem z Chloe i była to scena wyrwana z najbardziej erotycznego filmu, jaki został stworzony przez człowieka (pomińmy fakt, że nie oglądałem żadnego). Byliśmy w tym samym domku, w którym wszystko się zaczęło. Ale tym razem z większym doświadczeniem, mniejszą szczyptą zabawy wrzuconą do seksu i ze zdecydowanie większym zapasem czasowym, bo kiedy leżałem na pościeli, a Chloe na mnie i bynajmniej nie tylko leżała, za oknem przetoczył się słoneczny dzień, później noc i kolejne długie godziny poranne. I wiedziałem, że to sen, bo w rzeczywistości musiałbym opróżnić pęcherz przynajmniej cztery razy.

Druga scena była odrobinę (co ja gadam, wielką przepaść) bardziej dramatyczna. Otóż Chloe podrzuciła w powietrze zdjęcie i opadło na moje stopy. Zdjęcie USG. Miałem zostać tatą i nie był to powód do szczęścia, bo zamiast obejmować zapłakaną Chloe z uśmiechem, wrzało we mnie, jakbym przelatywał nad eksplodującym wulkanem, a jeden okruch lawy trafił prosto w moją pierś. I chyba posypało się parę gorzkich słów, bo Chloe uciekła, a na moim policzku odcisnęły się boleśnie jedynie jej smukłe palce. Nauczyłem się, że jeśli kiedykolwiek Chloe wpadnie, muszę udawać przed nią najszczęśliwszego z najszczęśliwszych. 

A może to nie było moje dziecko?

W kolejnej scenie nie było już Chloe, za to powielał się parszywy uśmiech Christiana Greya. Jego warga krwawiła i moja pięść również i gdy otarłem ją w koszulkę, przekonałem się, że oboje upaprani jesteśmy jego krwią. A skoro przyłożyłem mu raz, spróbowałem ponownie. Nosa nie miał już tak prostego, a ja w tych ciosach odnalazłem niewiarygodną frajdę. Nawet bolące kostki bolały przyjemnie. To powtórzyłem uderzenie. Miło było patrzeć, gdy śmieć kulił się i jęczał. I tym razem jęczał za moją zasługą, nie Chloe.

Ostatnia scena to jedynie blask samochodowych reflektorów. Później światła zgasły. Jak ja.

Obudziłem się w środku nocy zlany potem. Kark miałem mokry i czoło również, a poduszka zdawała się wyjątkowo niewygodna. Jakby ktoś wepchnął w nią dodatkowe kulki waty, by upijały mnie w policzek i szyję. I niespodziewanie postanawiam, by zadzwonić do Chloe, bo nasze nocne rozmowy osiągają ten sam poziom przyjemności co skradzione pocałunki, trzymanie się za rękę w parku i słoik pełen nutelli.





~*~


Tych, którzy jeszcze nie zajrzeli, zapraszam na trzecią część opowiadań black tears i getting closer. Również tych, którzy nie czytali poprzednich części:)

Polecam!

20 komentarzy:

  1. Dziękuje za dedykację Puśka <3 Świetny rozdział, kocham!!!!!
    http://the-dark-soul-jbff.blogspot.com/
    http://time-for-us-to-become-one-jbff.blogspot.com/#_=_

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam,uwielbiam,uwielbiam,uwielbiam ♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahhaha bracia najlepsi ❤❤❤

    Kocham twoje pomysły └(^o^)┘

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdzial, naprawde , justin jest taki uroczy, ipokazuje coraz bardziej pzurki mrrr!❤ kocham to, kocham kocham kocham!❤ do nastepnego❤

    OdpowiedzUsuń
  5. komiczny rozdział haha :) mam nadzieje że drew i jason pomogą im w sprawie greya :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział. Super. Chloe ma niewyparzony język jak jest pijana haha. Ale Justin też niczego sobie. A tę sen na końcu trochę mnie przerazil. Weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. 'Zanim przyszliście, doznałem absolutnie fantastycznego uczucia, kiedy jej pełne, słodkie usteczka ssały mi fiuta' rozwalił hahhHaha

    OdpowiedzUsuń
  8. Ps jak to zpraszasz na ttl nawet tych ktorzy nie przeczutali poprzednich części? Czyli ta czesc będzie calkiem inna i da rade sie ją przeczytac bez tamtych części??? :O

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak ja czekalam na ten rozdział . Świetny , a Chloe jest niemożliwa !:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Myślałam, że jego bracia będą naprawdę o wiele gorsi xD

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham to opowiadanie! Masz wielki talent! :) ~ P

    OdpowiedzUsuń
  13. Supi, nie mogę doczekać się tej rozmowy. Życzę weny 😍

    OdpowiedzUsuń
  14. Jestem ciekawa co sobie pomyśleli jego bracia. Hehe pewnie chcieliby mieć taką dziewczynę. A to jak Justin powiedział że ssała jego fiuta hahahahah ich miny musiały być bezcenne. Ten sen mnie przeraził. Czy to przepowiednia, że Justin zostanie tatusiem?

    OdpowiedzUsuń
  15. Kochany rozdział! Jak narazie bracia Justina wydają się spoko,zobaczymy jak będzie później :) Co oznaczał ten sen Justina? Jakiś proroczy? :))))))))) Nie Paula, nie rób tego XD

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  16. Myślałam, że jego bracia będą się do niej przystawiać i że będą gorsi, a tu proszę niespodzianka. A swoją drogą ta rozmowa może być interesująca. Weny <3
    http://loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com/
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. Kiedy nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń