Justin
Kłamałem. Kłamałem w każdym geście, kłamałem w każdym słowie, kłamałem w każdym spojrzeniu. Jeszcze nigdy nie popełniłem tylu grzechów w przeciągu kilku krótkich godzin i jeszcze nigdy nie było mi tak wstyd za własne zachowanie. Udawałem, broniłem się, lecz nie wiem, na ile zdały się moje starania. Oczy zdradzały wszystko. Oczy, które z trudem urywały kontakt z jej ciałem.
Podobała mi się, nie mogłem zaprzeczyć. Byłem księdzem, owszem, lecz Chloe miała rację, mówiąc, że jestem również mężczyzną. Wbrew pozorom podobał mi się również jej pewny siebie charakterek i momentami niewyparzony język. Nie powinienem na nią nawet spoglądać, a tym bardziej myśleć o niej w dwuznaczny sposób. Jednakże, nie miałem kontroli nad myślami i grzeszyłem nimi mimowolnie.
Kłamałem, mówiąc, że nie zwróciłbym na nią uwagi, kiedy w rzeczywistości mój wzrok silnie potrzebował widoku jej delikatnych rysów twarzy. Kiedy przechadzała się nerwowo przy drzwiach, stukając szpilkami o podłogę, uśmiechnąłem się łagodnie, wiedząc, że nie ujrzy grymasu na moich ustach. Miała jasne włosy, opadające w delikatnych falach na jej szczupłe plecy. Wyglądała słodko i uroczo, gdy układała w grymasie pełne, malinowe wargi lub kiedy marszczyła czoło. Starałem się nie zwracać uwagi na jej ciało, lecz nie mogłem udawać przed samym sobą, że nie zawiesiłem na nim wzroku nawet przez moment. Była... piękna.
Nie zatrzymywałem jej, kiedy wybiegła z plebanii. Poczuła się urażona, rozumiałem to i żałowałem, że użyłem względem niej tak dosadnych słów. Tylko tak mogłem ją zniechęcić. Tyko tak mogłem oddalić ją od siebie i uspokoić. Była niezwykle odważna. Zbyt odważna jak dla mnie. Nie wiedziałem, jak zachowywać się w jej towarzystwie. Jeszcze nigdy tak urocza, młoda dziewczyna nie starała się o moje względy w taki sposób.
Słyszałem z dworu dochodzące krzyki Chloe, jednak wtedy nie zwróciłem na nie najmniejszej uwagi. Blondynka była osobą dość wybuchową i prawdopodobnie zaczęła warczeć na pierwszego napotkanego człowieka. Taka już była. Nieumiejętnie kryła emocje wewnątrz. Wolała wylać je poza serce w wykrzyczanych słowach.
Nagle na plebanię wbiegli rodzice Chloe i paru innych parafian. Stanąłem jak wryty, widząc zdenerwowanie i szok na ich twarzach. Jako ksiądz wszystkie spory pragnąłem rozwiązywać pokojowo. Również teraz wskazałem wiernym krzesła przy stole, aby usiedli i na spokojnie wyjaśnili powód wzburzenia. Ojciec Chloe był jednak zbyt zdenerwowany, aby wykonać chociaż jeden krok.
-Chloe zarzuciła księdzu gwałt - powiedział wprost, prosto z mostu, bez zbędnego owijania w bawełnę. Co chwila zaciskał szczękę i pięści, następnie rozluźniając je i powtarzając gesty.
A ja? Ja otworzyłem w zdumieniu usta i mimo że w moich płucach brakowało powietrza, nie byłem w stanie go zaczerpnąć. Z początku wierzyłem, że źle zrozumiałem jego słowa, lub że ojciec Chloe przejęzyczył się w okropny sposób. Kiedy jednak rozejrzałem się po twarzach parafian, zrozumiałem jedno. Nie żartował.
-Słucham? - wymamrotałem w szoku, przykładając dłoń do serca. Bałem się. Cholernie.
-Dobrze ksiądz słyszał. Chloe oskarżyła księdza o gwałt. Może nam to ksiądz jakoś wytłumaczyć? - warknął, głośno wystukując stopą rytm o podłogę.
-Nawet Chloe nie dotknąłem. Nie rozumiem, dlaczego powiedziała coś tak strasznego.
-W takim razie dlaczego byliście tutaj razem zamknięci?
Nie wierzył mi. Nikt mi nie wierzył. Czułem to.
-Chloe chciała porozmawiać ze mną na osobności, dlatego zaproponowałem, abyśmy udali się na plebanię. Kiedy wchodziła, zatrzasnęły się drzwi. Naprawdę jestem niewinny. Nigdy nie posunąłbym się do takiej zbrodni.
-W takim razie dlaczego moja córka wybiegła stąd z płaczem? - mężczyzna zaciskał pięści i oddychał nierówno, jakby chciał rzucić się na mnie i przemówić do rozsądku.
-Nie wiem, naprawdę nie wiem - wymamrotałem.
W jaki sposób miałem odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia, skoro tłum parafian nie wierzył w ani jedno moje słowo? Rozumiałem ich. Rozumiałem własne położenie w ich oczach. Sam bym sobie nie uwierzył, gdybym ujrzał śliczną, zapłakaną nastolatkę wybiegającą z zatrzaśniętej parafii. Zadawałem sobie tylko jedno pytanie. Czy Chloe oskarżyła mnie o gwałt przez kilka kłamstw, które rzuciłem w jej kierunku? Czy moja uwaga naprawdę miała dla niej tak istotne znaczenie?
-Przed rozmową z córką wstrzymamy się od zawiadomienia policji. Jeśli jednak potwierdzi się, że choćby dotknąłeś Chloe w nieodpowiedni sposób, możesz być pewien, że słono za to zapłacisz - warknął po raz ostatni i, łapiąc ramię roztrzęsionej żony, wyszedł z plebani, a zaraz za nimi reszta parafian.
Co mogłem zrobić? Usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach. Może lepiej byłoby dla mnie, abym minimalnie uległ urokowi Chloe? Może wtedy nie rzucałaby względem mnie tak poważnych oskarżeń? Teraz mogłem jedynie czekać i, modląc się, prosić Boga, aby serce Chloe nie było dłużej tak mściwe
Chloe
Zapukałam kilka razy w drzwi domu Mike'a i z niecierpliwością czekałam, aż otworzy. Kilka sekund dłużyło mi się niczym godziny. Zdążyłam zbadać opuszką palca całą metalową klamkę. Również kroki po drugiej stronie drzwi wydały mi się niezwykle powolne. W końcu jednak Mike przekręcił w zamku klucz i otworzył drzwi na całą szerokość. Ujrzał mnie w progu, z ramionami skrzyżowanymi na piersi, i uniósł wysoko brwi. Rzadko wpadałam bez zapowiedzi. Dzisiaj miałam jednak wyjątkową okazję.
-Jesteś sam? - spytałam szybko.
-Tak, rodzice wyjechali i wrócą dopiero jutro.
Mimowolnie odetchnęłam głęboko. Nieobecność rodziców chłopaka była mi bardzo na rękę.
Przeszłam prze próg domu i rozsiadłam się na dużej, skórzanej kanapie. Za każdym razem, gdy byłam u Mike'a w domu, oglądałam jego zdjęcia z młodszą siostrą, zawieszone na ścianie. Miała na imię Maggie, była piętnastolatką i często działała na nerwy zarówno Mike'owi jak i mnie, lecz zazwyczaj udawało mi się ją ignorować.
-A młoda jest w domu? - upewniłam się, zerkając na chłopaka.
Ponownie pokręcił głową, a na jego ustach błysnął nikły, zadziorny uśmieszek. Wiedziałam, o czym myślał. Myślałam o tym samym, jednakże w innym kontekście.
-Mamy cały dom dla siebie. Możemy bzykać się na kanapie, na blacie w kuchni lub u mnie w sypialni. Wybór należy do ciebie, ślicznotko.
-Mike, przestań żartować chociaż przez chwilę. Musimy porozmawiać - zaczerpnęłam głęboko powietrza i odrzuciłam gęste, jasne włosy na plecy. - Oskarżyłam nowego księdza o gwałt.
-Co zrobiłaś? - parsknął głośnym śmiechem, opadając obok mnie na kanapę.
Chociaż byłam lekko zdenerwowana, teraz również zapragnęłam zachichotać. To brzmiało naprawdę irracjonalnie.
-Oskarżyłam go o gwałt, bo mnie naprawdę mocno wkurzył. A ty musisz mi pomóc to udowodnić. Musisz, Mike. Musisz.
Chłopak parsknął pod nosem, obejmując dłońmi moje dłonie. Kiedy chciał, potrafił być delikatny i troskliwy. Jednakże bardzo rzadko chciał. Wolał być dupkiem. Nie zmierzałam go zmieniań, nie zależało mi na tym. Był wolnym człowiekiem jak ja. Nigdy nie myślałam o nim na poważnie, ale mimo wszystko mogłam nazwać go przyjacielem. Nie tym najlepszym, za którego oddałabym własne życie, lecz przyjacielem.
-Czuję, że masz jakiś genialny plan w zapasie. Zamieniam się w słuch.
-Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, musisz mnie dzisiaj po prostu pieprzyć, brutalnie pieprzyć. Musisz mnie też uderzyć, ale nie mocno. Nie chcę mieć później zmasakrowanej twarzy. Wiesz, o co chodzi. Masz mnie urządzić tak, że wszyscy uwierzą, że zostałam zgwałcona.
-Chloe, masz świadomość, o co oskarżasz tego naiwnego księżulka? Przecież on nie dotknąłby cię nawet małym palcem, a co dopiero zgwałcił. Wyobraźnia cię ponosi, ale wiesz, że niczego ci nie odmówię. Jesteś dla mnie ważna.
-Przyznaj się lepiej, że nie chcesz stracić dupy do pieprzenia - uderzyłam go z rozbawieniem w policzek, kiedy muskał i łaskotał moją szyję.
-A czy to nie oznacza tego samego? - wymruczał w mój dekolt.
Wplątałam palce w jego gęste włosy i z rozbawieniem pokręciłam głową. Powinnam się obrazić, a zamiast tego wciąż chichotałam.
-Jesteś idiotą, ale i tak cię uwielbiam.
Dotknął wargami moich ust i zaczął całować mnie z pasją i namiętnością. Zawsze czułam się przy nim po prostu dobrze. Nie robiłam z siebie dziwki. Mike był jedynym chłopakiem, jedynym facetem z którym spałam. Byłam odważna i nie krępowałam się innych, ale żadnemu nie oddałam swojego ciała. Nie chciałam, bo przy brunecie czułam się spełniona. Dopiero ksiądz Bieber zawrócił mi w głowie. Pociągał mnie nie tylko fizycznie. Chciałam go poznać, chciałam jak najczęściej z nim rozmawiać, a zamiast tego wplątałam go w jedno wielkie gówno. Nie minęło dużo czasu, aż zaczęłam żałować swoich oskarżeń.
Całował na swój sposób delikatnie. Głaskał mój policzek, linię żeber i podbrzusze, a z każdą chwilą było mi coraz przyjemniej. On wiedział, jak mnie zadowolić. Wiedział, co lubię, czego pragnę, co wywołuje na moich ustach uśmiech. Lubiłam jego wargi, słodkie i miękkie. Lubiłam jego oczy, wiecznie szczęśliwe. Lubiłam gdy rankiem nie golił się, tylko zostawiał na twarzy delikatny zarost. I chociaż Mike był bardzo przystojnym, powiedziałbym nawet najprzystojniejszym facetem w szkole, nie mógł równać się z księdzem Bieberem. Cholera, ten naiwny facecik w sukience naprawdę zawrócił mi w głowie.
-Jezu, przestań. Mieliśmy się pieprzyć, a nie kochać jak mąż z żoną - przewróciłam oczami, odpychając od siebie Mike'a. Było mi przyjemnie, nawet bardzo, ale musiałam przerwać te kilka pięknych chwil.
-Żartujesz? W małżeństwie nie ma już seksu. Jest tylko praca, obiadki, a potem pieluchy.
-Jak rozumiem, nigdy mi się nie oświadczysz - wybuchnęłam śmiechem, wchodząc po schodach.
Mike nie odstępował mnie na krok. Trzymał dłonie zaciśnięte na moich biodrach i wciąż ślinił pocałunkami moją szyję. Łaskotał każdym muśnięciem. Wiłam się przed nim, lecz nie potrafiłam uciec od jego pocałunków. Trzymał mnie naprawdę silnie.
-Jeszcze zobaczymy, może w międzyczasie mi się zmieni. Ale jak na razie się na to nie zapowiada.
Na górnym korytarzu panowała zupełna cisza. Nawet pies siostry Mike'a nie drapał w drzwi jej pokoju. Słyszałam jedynie przyspieszony oddech bruneta. Zastanawiałam się, dlaczego sapał tak głośno już teraz. Przecież nawet go nie dotknęłam. Nie chciałam, aby dostał zawału, kiedy już dojdzie między nami do zbliżenia. Był bardzo wrażliwy fizycznie. Wystarczyło pozwolić mu obrzucić pocałunkami moją szyję, a od razu oddychał spazmatycznie.
Zamknął za nami drzwi sypialni i gwałtownie rzucił moje ciało na łóżko. Skończyła się niebywała delikatność. Powrócił prawdziwy Mike, dodatkowo pobudzany moimi słowami.
*
-Ale mi przypierdoliłeś - jęknęłam, oglądając w lustrzanym odbiciu zaczerwieniony policzek. Dotykałam go palcami i rozciągałam skórę, ale zaraz szybko puszczałam, czując uciążliwe szczypanie.
-Chloe, kochanie, nie chciałem - mruknął ze skruchą, obejmując mnie od tyłu w talii i przybliżając twarz do mojej szyi. - Przepraszam, nie mam wyczucia, a wiesz, jeszcze nigdy żadna laska nie prosiła mnie o to, abym jej przypierdolił. Wybacz, że nie mam w tym wprawy.
Naprawdę czuł się podle, natomiast moje idiotyczne serduszko podskakiwało ze szczęścia. Uwierzą mi. Uwierzy mi każdy, kto tylko na mnie spojrzy.
-Przestań, Mike. Wyszło genialnie. Chwilę poboli i przestanie, mną się nie przejmuj. Rozciągnij jeszcze lekko moją bluzkę i będzie wspaniale - podałam chłopakowi koszulę, a on lekko rozerwał ją w dłoniach, posyłając mi przy tym sceptyczne spojrzenie.
Może i przesadziłam, ale wciąż byłam głupią nastolatką. Co mogłam na to poradzić?
-Może cię odwiozę? Jeśli będziesz o tej porze chodzić po ulicach, naprawdę ktoś cię bzyknie.
Na moich ustach pojawił się cień uśmiechu. Mike naprawdę martwił się o mnie. Chciał sprawiać wrażenie niewzruszonego, ale ja znałam go lepiej, niż on samego siebie. Zdradzało go zakłopotanie w oczach i wzrok, który cały czas spuszczał na bose stopy.
-Daj spokój, poradzę sobie sama. Nie pierwszy raz chodzę wieczorami po ulicach, a ty nie jesteś moim ojcem, żeby pilnować mnie na każdym kroku.
Mike przyznał mi rację krótkim skinieniem głowy. Ubrałam się w spódniczkę i lekko podartą koszulę, a później wyszłam z sypialni bruneta. Teraz, gdy wyglądałam bynajmniej wiarygodnie, mogłam ze spokojem wrócić do domu i brnąć dalej w burzę kłamstw. To, co robiłam, było kompletnie bez sensu, ale byłam zbyt niedojrzała, aby to zrozumieć.
-Daj znać, jak dojdziesz do domu, młoda - musnął moją skroń, gdy ze szpilkami na stopach trzymałam metalową klamkę.
-Tsa - mruknęłam od niechcenia, choć to krótkie muśnięcie było w pewnym stopniu... urocze. - Dziękuję za pomoc - posłałam mu ciepły uśmiech, zbliżając usta do jego ucha. - I za zajebisty seks.
Wyszłam z domu Mike'a i natychmiast otuliłam ciało ramionami. Chłód wieczoru nieprzyjemnie ocierał się o moją skórę, ale mimo to brnęłam przed siebie. Wiatr rozwiewał moje włosy w każdym kierunku świata, a szpilki głośno uderzały o płyty chodnika. Niegdyś uwielbiałam chodzić wieczorami na długie spacery w blasku księżyca, dopóki rodzice nie zaczęli kontrolować mnie na każdym kroku. Rzadko kiedy pozwalali mi w ogóle wychodzić po zmroku, nie mówiąc już o przechadzce po parku czy jednej z opuszczonych dzielnic miasteczka. Niepokoili się nawet wtedy, kiedy godzinę po zakończeniu lekcji nie zjawiałam się w progu domu. To męczące. Cholernie męczące. Z czasem nauczyłam się wymykać przez okno i kłamać prosto w oczy. Z początku przychodziło mi to z trudem. Dopiero po wielu miesiącach nabrałam wprawy.
Przez pół drogi zastanawiałam się, czy wejść do domu przez okno, czy zwyczajnie drzwiami, by pokazać rodzicom siny ślad na policzku i poszarpaną koszulę. Po wielu argumentach za i przeciw chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi, które wydały z siebie lekkie skrzypnięcie. Pomachałam kilka razy rękoma przed oczami, aby napędzić pod powieki wymuszone łzy. Aktorką również byłam wspaniałą i już po kilku sekundach wyglądałam tak, jakbym przepłakała kilka ostatnich godzin. Zaczęłam się nawet zastanawiać, czy nie zrobiłabym ogromnej kariery w Hollywood, jednak szybko powróciłam do roli, którą musiałam odegrać teraz, na żywo.
-Boże, dziecko, tak bardzo się o ciebie martwiliśmy - mama natychmiast wyłoniła się zza kuchennych drzwi na dźwięk moich kroków. - Matko kochana, Chloe, jak ty wyglądasz?
Umyślnie spuściłam wzrok i pozwoliłam łzie spłynąć w dół policzka, do samej szyi. Bawiłam się palcami, przepuszczając przez nie materiał rozdartej koszuli. W tamtym momencie zrobiłabym wszystko, byleby tylko rodzice uwierzyli w moje słowa, w moją niewinność i jednocześnie w winę księdza Biebera.
-Mamo, przytul mnie, proszę - wyszeptałam przez łzy i zarzuciłam ramiona na szyję rodzicielki.
Upewniwszy się, że nikt nie obserwuje moich gestów, przewróciłam oczami z zadziornym uśmiechem na ustach. Była tak potwornie naiwna.
-Chloe, opowiedz mi dokładnie, co się stało? - nawet od ojca, który wyłonił się zza drzwi pokoju, biła niepewność zmieszana z niepokojem o mnie, o moje dobro, o bezpieczeństwo. Martwił się. Po raz pierwszy martwił się o mnie i ukazał troskę w głosie.
-Ja nie chcę do tego wracać. Chcę zapomnieć - wydukałam, pociągając nosem.
Brzmiałam naprawdę wiarygodnie. Sama bym sobie uwierzyła.
-Chloe, musimy przejść przez to razem. Pomożemy ci razem z tatą, obiecuję. Nie musisz się bać, kochanie. Złożymy zawiadomienie na policji. Ten zboczeniec pójdzie siedzieć i już nigdy więcej cię nie skrzywdzi.
Gwałtownie odsunęłam się od mamy i spojrzałam na nią z przerażeniem w oczach. To nie miało zajść tak daleko. Nie to pragnęłam osiągnąć. Nie tego chciałam.
-Na policję? - pisnęłam cicho, ocierając oczy z wymuszonych łez.
-Tak, skarbie. Nie pozwolimy temu człowiekowi, by skrzywdził kolejną dziewczynę - tata opiekuńczo pogładził moje potargane włosy, a moje serce ścisnęło się boleśnie.
Kurwa mać, to za dużo. Nie chciałam, aby przeze mnie niewinny człowiek poszedł do więzienia. Moim zamiarem było jedynie skompromitowanie go w oczach ludzi.
-Ja... Ja chcę się położyć, przepraszam - wymamrotałam i puściłam się biegiem po schodach, aby jak najprędzej dotrzeć do swojej sypialni i zatrzasnąć drzwi.
Rzuciłam się na łóżko, twarzą prosto w poduszkę. Wydałam z siebie niekontrolowany pisk. Sądziłam, że uleci ze mnie chociaż część negatywnej energii, a tymczasem czułam się jeszcze gorzej. To nie miało być tak skomplikowane.
-Kurwa, kurwa, kurwa - warknęłam wściekle, wstałam z łóżka i zaczęłam przechadzać się po pokoju.
Wtem na moim biodrze zacisnęła się duża, męska dłoń, a drugą zakryte zostały usta. Na moment zamarłam. Uścisk nie był jednak na tyle silny, abym nie mogła odwrócić się i spojrzeć włamywaczowi prosto w oczy. Chociaż w pokoju nie paliła się żadna lampa, a przez okienne szyby wpadała jedynie smuga księżycowego światła, wyraźnie ujrzałam brąz tęczówek, kilkudniowy zarost i mocno zaciśniętą szczękę. W tym słabym, księżycowym świetle Justin wyglądał jeszcze seksowniej.
Wróć. Co ksiądz Bieber robi w środku nocy w mojej sypialni, zaciskając palce na moim biodrze i przykrywając dłonią usta?
~*~
Myślę, że końcówka mogła przypaść Wam do gustu, mam rację? ^^
tak miałaś racje pani Paulo :") GENIALNY ROZDZIAŁ SZYBKO PROSZĘ O NASTĘPNY <3
OdpowiedzUsuńo nie... poprostu cie lofciam <3 pewnie przylazl jej uledz zeby odpuscila :O i od poczatku wiedzialam ze klamie i mu sie podoba huehue <3 dodaj szybko <3
OdpowiedzUsuńUwielbiaaaaam *.*
OdpowiedzUsuńOmg tak uwielbiam to hakakaksnsnsklskzmskam końcówka zajebista
OdpowiedzUsuńBardzo, kocham, kocham, kocham (: ❤
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział💖 może to głupie ale bardzo polubiłam Mike'a... Biedny Justin :c myślę że Chloe powinna się przyznać do kłamstwa. Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału i sceny z Chloe ❤ Życzę Ci dużo weny :*
OdpowiedzUsuńOooo dziewczyno ten rozdział to mistrzostwo >>>>>>
OdpowiedzUsuńAle ja chce juz kolejny :c chapter. Mega się ciesze że trafiłam na to ff !!!!
końcówka omgggg
OdpowiedzUsuńFajny rozdzial. Ja bym jednak wolala by pozostal księdzem bez dziewczyny, lub by skonczyl z powolaniem
OdpowiedzUsuńWow wow szalejesz jak Chloe≧﹏≦
OdpowiedzUsuńekstra rozdział
OdpowiedzUsuńBłagam, błagam, błagam :c dodaj szybko nowy rozdział ;c pls pls pls
OdpowiedzUsuńOMG NOWY ROZDZIAL JAK NAJSZYBCIEJ BLAGAM *.*
OdpowiedzUsuńJa chce juz nastepny!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSuper , jak najszybciej dodawaj kolejny rozdział, życzę weny :-*
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się żeby to był koniec rozdziału !
OdpowiedzUsuńOczywiście masz rację, końcówka jest świetna c:
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć :") rozdział jest świetny, ale nie ogarniam jak to sie wszystko ułoży.
OdpowiedzUsuńProszę napraw to jakoś <3
Czekam na następny rozdział :*
/Wiki
o moj boze najlepszy!!!
OdpowiedzUsuńnie moge doczekać sie kolejnego rozdziału! aby pojawił sie jak najprędzej! <33333
Mistrzostwo! Chloe jest na prawdę świetną aktorką. I ta scena na końcu... Czuję, że Justin zrobi wszystko, żeby Chloe cofnęła swoje słowa. Może jej ulegnie?
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
błaaaagam dodaj szybko nn rozdział! ;ccc czytam ten już któryś raz :P Jesteś świetną pisarką, ziom XDD Pls dodaj dodaj dodaj <3
OdpowiedzUsuńO Boże *.* Ta końcówka, umarłam Ich liebt es <33333
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następny
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
O KURWA MAC
OdpowiedzUsuńTERAZ TO DOJEBALAS
NIE DOCZEKAM SIE CHYBA NASTEPNEGO
BO TERAZ SRAM Z KURWA
JEZSU NO
W TAKIM MOMENCIE SKONCZYC
JEZU NIE MOGE SIE DOCZEKAC SERIO
BLAGAM DODAJ SZYBKO TEN ROZDZIAAAAAAL
o boze, ta koncowka wygrala wszystko
OdpowiedzUsuńDoceń to, że aby przeczytać i skomentować ten rozdział, mój telefon jest prawie, że w kiblu, ponieważ tylko tu łapie mi wi-fi.
OdpowiedzUsuńNie wierzę w to jak bardzo Chloe jest przebiegła. Mam nadzieję, że to wszystko jakoś odkręci, bo to co zrobiła było po prostu okropne.
I co u niej robił ksiądź Bieber? O Boże, jak to zabawnie brzmi xdd
Pozdrowienia z kibla :'))
school-loser-and-love-jb.blogspot.com
Kiedy nowy rozdział będzie? <3
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie masz rację!!♡♡♡Bardzo przypadła!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego! *.* xx
Genialny jak zawsze *O*
OdpowiedzUsuńzapraszam na swojego ;) http://teacher-jbff.blogspot.com/
Co za suka z niej!!!!! Czekam na next
OdpowiedzUsuńwkurza mnie zachowanie Chleo :/// ale końcówka jest boska *-* matko co on u niej robi?!
OdpowiedzUsuńNie wiem skad ale wiedzialam, ze on przyjdzie. xD dobrze że mam ciag dalszy, bo oszalalabym xD
OdpowiedzUsuń