Justin
Sam nie wiem, co podkusiło mnie do tego, by w środku nocy włamać się do pokoju Chloe przez otwarte drzwi balkonowe. Gdyby ktoś zobaczył choćby zarys mojej postaci, byłbym skończony, zwłaszcza teraz, zwłaszcza z ciążącymi na mnie oskarżeniami. Musiałem z nią porozmawiać, musiałem prosić ją, aby odwołała zarzuty, aby oczyściła mnie z oszczerstw. Byłem gotów ją nawet przeprosić, byleby odwołała wszystko, co powiedziała na mój temat. Czy byłem na nią zły? Sam nie wiem. Nie potrafiłem budzić w sobie złości, nie potrafiłem wchodzić z ludźmi w spory. Teraz również pragnąłem wyjaśnić wszystko z pokojowym nastawieniem.
-Co ksiądz, do cholery, robi w moim pokoju, w środku nocy? - niemal pisnęła, lecz w porę ponownie przykryłem jej usta dłonią.
-Błagam cię, mów ciszej, Chloe.
-W takim razie co ksiądz tutaj robi? - wyszeptała, wyrzucając w powietrze obie ręce.
-Przyszedłem z tobą porozmawiać - odparłem ze spokojem w głosie.
Kiedy zyskałem pewność, że Chloe nie zacznie krzyczeć, aby dodatkowo mnie skompromitować, oddaliłem dłoń od jej ust i przeczesałem nią gęste włosy, z których kilka kosmyków opadało niedbale na czoło.
Usta dziewczyny ułożyły się w delikatnym uśmiechu. Chciałem zaprzeczać, lecz nie mogłem. Kiedy unosiła kąciki ust ku niebu, była jeszcze piękniejsza. Na jej policzkach tworzyły się małe dołeczki, a i oczy przybierały lekko zmieniony kształt.
-Niech się ksiądz rozgości - wskazała dłonią duże łóżko, przykryte jasną narzutą, lecz ja wybrałem fotel przy biurku.
Usiadłem na nim w lekkim rozkroku i spoglądałem na blondynkę, kiedy ta zamykała drzwi pokoju na klucz. Co prawda znów mogłem wpaść w jej pułapkę, lecz teraz wolałem być zamknięty razem z nią w jednym niewielkim pomieszczeniu, niż narazić się na niezapowiedzianą wizytę jednego z jej rodziców. Nie potrafiłbym znaleźć żadnej wiarygodnej wymówki, usprawiedliwiającej moje zachowanie, moje intencje.
-Nadal się mnie boisz? - zachichotała, usiadła na łóżku i założyła prawą nogę na lewą.
-Nie boję się ciebie, dzieciaku. Próbuję jedynie przemówić ci do rozsądku.
Chloe wydęła uroczo obie wargi i zaczęła z każdej strony oglądać pomalowane paznokcie. Czekała, aż zacznę, natomiast ja nie zamierzałem odezwać się ani słowem, dopóki dziewczyna nie spojrzy mi w oczy. Nie mam zamiaru mówić jak do ściany, od której wszystko się odbija. Ja mówię raz i oczekuję, że nie będę musiał powtarzać.
Z westchnieniem wstałem z krzesła, gdy Chloe przenosiła wzrok to na swoje stopy, to znów na ścianę w kolorze pudrowego różu. Była naprawdę piękna, choć momentami nie doceniała samej siebie. Dziewczyna jej pokroju powinna chodzić z wysoko uniesioną głową i nie schylać jej dla pierwszego lepszego faceta.
-Spójrz na mnie - mruknąłem, kucając przy nogach blondynki. - Powiedziałem, spójrz na mnie - powtórzyłem i uniosłem dwoma palcami jej brodę, kiedy za pierwszym razem nie otrzymałem żadnej reakcji. Nie lubiłem być ignorowany.
-O czym chcesz znowu ze mną rozmawiać? Masz zamiar pouczać mnie, że powinnam zachowywać się jak dziecko, ponieważ nadal nim jestem? - prychnęła lekceważąco, odrzucając kosmyki włosów na plecy. - Daruj sobie, ale powtarzasz się. Nie chce mi się kolejny raz tego słuchać.
-Chloe, przyszedłem tutaj po to, by prosić cię, a właściwie kazać ci odwołać wszystkie oskarżenia. To niedorzeczne oszczerstwa. Przecież doskonale wiesz, że nie dotknąłem cię nawet małym palcem.
-Tak, przypominam sobie. Wykrzyczałeś mi prosto w twarz, że nigdy nie zwróciłbyś na mnie uwagi i...
-Kłamałem - wyszeptałem pod nosem, tępo wpatrując się w delikatnie powiewającą na wietrze firankę. Nawet ona błyszczała delikatnym różem.
-I że nawet bez sutanny nie byłbyś mną w najmniejszym stopniu zain... Co ty powiedziałeś? - przerwała nagle i spojrzała na mnie znacznie rozszerzonymi, brązowymi oczyma. Nie dowierzała.
-Że kłamałem - powtórzyłem, tym razem głośniej i wyraźniej, ze zmieszaniem pocierając kark. - Chciałem, żebyś odpuściła, żebyś przestała mnie uwodzić. Co innego mogłem zrobić? Nie reagowałaś na żadne moje słowa i nie przeszkadzała ci nawet sutanna, którą zasłaniam się przez cały czas. Powiedziałem więc, że nigdy bym się tobą nie zainteresował, żeby cię zniechęcić. Nie miałem pojęcia, że zaczniesz wygadywać takie głupoty na mój temat. Jesteś mściwa, Chloe. Bardzo mściwa.
Dziewczyna usilnie przypatrywała się każdemu skrawkowi mojej twarzy. Miałem wrażenie, że lada moment wyciągnie dłoń i muśnie opuszką palca mój policzek lub linię szczęki. Ale czy mi by to przeszkadzało?
-Czyli ci się podobam? - spytała, a grymas na jej ustach natychmiast przekształcił się w zadziorny uśmiech. Cholera, lubiłem go.
-Tego nie powiedziałem - mruknąłem z zakłopotaniem. Przecież nie chodziło mi o to, by w środku nocy włamywać się do pokoju Chloe i na nowo rozpoczynać wszystko od początku.
-Ale to zasugerowałeś - uradowana wstała z wielkiego, miękkiego łóżka, na którym materac uniósł się lekko, gdy blondynka podniosła dwa krągłe pośladki. - A może księdza trzeba podejść inaczej? Może ksiądz nie lubi wyzywających prowokatorek, tylko delikatne, grzeczne, nieśmiałe dziewczyny?
Czułem, po prostu czułem, że w jej pełnej pomysłów głowie tlił się kolejny plan. Gdy ja również stanąłem na prostych nogach, dziewczyna delikatnie położyła dłonie na mojej klatce piersiowej i zaczęła bawić się guzikiem koszuli. Tym razem nawet nie próbowała go odpiąć. Jedynie obracała w palcach i wprawiała mnie w coraz większe zakłopotanie.
-Chloe, znów zaczynasz? - westchnąłem głęboko, obejmując jej małe rączki. Przestała posyłać mi zalotne spojrzenia, za to teraz wydęła dolną wargę i wyglądała naprawdę uroczo. Dodatkowo jasne kosmyki jej włosków opadały po obu stronach twarz, a duże oczka wpatrywały się we mnie bez wytchnienia.
-Przecież niczego nie zaczynam - mruknęła słodko. Jej głos przypominał głosik małej, pięcioletniej dziewczynki, a moje serce rozczuliło się na ten dźwięk.
Chloe wyciągnęła przed siebie rękę i przyłożyła niedużą dłoń do mojego policzka. Zaczęła bawić się płatkiem ucha, przygryzając przy tym dolną wargę. Nie byłem w stanie podtrzymać powiek, które mimowolnie opadły na oczy, gdy błoga przyjemność rozlała się po ciele. Ruchy jej palców były powolne i spokojne, a mimo to wprowadzały mnie w stan, jakiego nie doświadczyłem nigdy przedtem. Słodki Jezu, nie wiem, co robiła Chloe, ale miałem pewność, że to silnie uzależniało. Muskała opuszkami mój policzek i ucho, a momentami również szczękę i podbródek. Drażniła paznokciami nawet kark i szyję. A ja nadal nie potrafiłem otworzyć oczu i powiedzieć jej, by przestała. Przecież nie chciałem, aby przestawała. Nie umiałem kłamać.
-Jesteś tak niesamowicie wrażliwy - zachichotała, zakładając kosmyk jasnych włosów za ucho. Gdy uśmiechała się w tak delikatny i łagodny sposób, nadal przypominała dziewczynkę. Piękną dziewczynkę.
Z zażenowaniem spuściłem wzrok na czubki czarnych butów. Zacząłem błądzić spojrzeniem wzdłuż jasnych paneli, byleby tylko ponownie nie spojrzeć na uśmiech nastolatki. Przyprawiał mnie o nieprzyzwoite dreszcze. Jeszcze nigdy nikt nie działał na mnie w takim stopniu.
-Hej, nie musisz się tego wstydzić - uśmiechnęła się słodko, obejmując rączkami moją twarz.
-Niczego się nie wstydzę - mruknąłem, zaprzeczając samemu sobie. Miałem rację, nie umiałem kłamać.
-Przecież widzę - zachichotała i subtelnie opuściła dłonie na moje spięte ramiona. Rozluźniała je samym dotykiem. - Posłuchaj mnie, Justin. Przy mnie nie musisz się niczego wstydzić. Jestem tutaj, tak blisko - mówiąc to, zrobiła krok w przód. - Aby pokazać ci, że jesteś facetem. Przecież o tym wiesz.
-To nie zmienia faktu, że jestem księdzem, Chloe, i nie mam pojęcia, który już raz ci to mówię. Spodobałem ci się, w porządku, schlebia mi to, ale powinnaś zwyczajnie zaakceptować fakt, że nie jestem do wzięcia.
-Tylko że to nie na mnie ciążą oskarżenia o gwałt, wiesz o tym, prawda? Doskonale potrafię grać ofiarę, mam talent aktorski.
Z głośnym westchnieniem zacząłem przechadzać się po pokoju, pocierając ze zmieszaniem kark. Powinienem na nią nakrzyczeć, przywrócić w jej nastoletniej głowie porządek, czego najwyraźniej nie potrafili dokonać rodzice. Ja jednak nadal próbowałem z nią rozmawiać, na spokojnie, bez podnoszenia głosu i niepotrzebnych nerwów. Powinienem dostać za to pokojowego nobla, bez wątpienia.
-Chloe, odwołaj to wszystko - mruknąłem w końcu, przesuwając przycisk przy nocnej lampce.
Sypialnia rozświetliła się nikłą smugą, a Chloe gwałtownie spuściła głowę i przysłoniła twarz blond włosami. Teraz to ona odwracała wzrok, mimo że za wszelką cenę próbowałem uchwycić jej spojrzenie. Na razie wygrywała, dopóki nie złapałem kciukiem i palcem wskazującym jej brody i nie uniosłem jej drobnej twarzy. Serce zacisnęło się boleśnie, jakby ktoś obwiązał je ciasnym paskiem. Policzek Chloe przykrywał sporych rozmiarów siniak, rozciągający się od kości policzkowej aż pod oko. Nie wmówi mi, że uderzyła się sama. Potrafiłem jeszcze rozpoznać ślad po uderzeniu.
-Dziecko, kto ci to zrobił? - spytałem z przejęciem i delikatnie pogłaskałem siny policzek.
-Tak jakby ty - wymamrotała i skrzywiła się lekko, patrząc na mnie z wyrzutem. Chyba zaczynała rozumieć, w jak wielkie tarapaty mnie wplątała.
-Słucham? - znacznie rozszerzyłem oczy i odsunąłem się na pół kroku, wspierając się na jej biurku. Czy dobrze usłyszałem?
-Miało to wyglądać tak, jakbyś to ty mnie uderzył. Chciałam być po prostu bardziej wiarygodna - wzruszyła ramionami, lecz w głębi duszy żałowała. Żałowała teraz, lecz nie miała skrupułów, by oczerniać mnie jeszcze parę godzin temu.
-Do czego byś się jeszcze posunęła, żeby wszyscy ci uwierzyli? Pozwoliłabyś jakiemuś facetowi, żeby naprawdę cię zgwałcił?
Chloe odkaszlnęła niezręcznie i podrapała się po karku. Chyba nie chciałem słyszeć jej odpowiedzi. Mógłbym zupełnie stracić wiarę w młode pokolenie, do którego sam należałem.
-Tak jakby już to zrobiłam - posłała mi słodki uśmiech. - Tyle że nie dałam się zgwałcić, a uprawiałam po prostu... ostry seks.
Przyłożyłem obie dłonie do twarzy i przetarłem nimi policzki. Ta dziewczyna zrobiłaby wszystko, byleby tylko ściągnąć na mnie prawdziwe kłopoty.Dowiedziałem się też jednego - Chloe nie była dziewicą.
-Aż tak mnie nienawidzisz? - spojrzałem na nią łagodnie. Nie potrafiłem się denerwować, kiedy widziałem ją tak zakłopotaną.
-Nie potrafiłam zaakceptować tego, że tak po prostu mnie odepchnąłeś. Nie jestem do tego przyzwyczajona.
-I dlatego byłaś gotowa zamknąć mnie w więzieniu na kilka kolejnych lat? Dziecko, skąd w tobie tyle nienawiści?
-Nakrzyczałeś na mnie. Wrzasnąłeś mi prosto w twarz, że nigdy byś się mną nie zainteresował. Wiesz, jak się poczułam? - zbliżyła się do mnie i kilka razy uderzyła w klatkę piersiową małą piąstką. Nie poczułem bólu. - Jeszcze nikt mnie tak nie potraktował. Nikt - dokończyła i po prostu wybuchnęła płaczem, wtulając się w moją klatkę piersiową.
Nie wiem, czy byłem bardziej zaskoczony czy skrępowany. O dziwo, czułem, że jej łzy są szczere, a smutek w oczach prawdziwy. Nie byłem w stanie jej odepchnąć, dlatego owinąłem ramiona wokół jej kruchego ciała i kilka razy pogłaskałem plecy. Czy to rzeczywiście moje kłamstwa doprowadziły Chloe do takiego stanu? Płakała przeze mnie? Płakała, bo czuła się niedowartościowana, chociaż doskonale wiedziała, że jest piękną dziewczyną? Nie rozumiałem jej zmian nastroju. Nie nadążałem za nimi.
-Chloe - szepnąłem jej do ucha, odgarniając za nie kosmyk włosów. - Chloe, proszę, nie płacz.
-A zrobisz coś dla mnie? - wychlipała, spoglądając na mnie spod rzęs. Łzy wciąż wypływały spod jej powiek i chociaż dziewczyna rzuciła w moim kierunku tyle oszczerstw, było mi jej żal.
-Zrobię - odparłem bez wahania. Nie sądziłem, że nawet w chwilach płaczu ona snuje podstępne pomysły. W przeciwnym wypadku nigdy bym nie przytaknął.
-Pocałuj mnie.
Nagle przestała płakać, a pozostałe ścieżki łez spływające po policzkach otarła poszarpanym rękawem. Uśmiechnęła się do mnie zalotnie i zatrzepotała rzęsami. Nie robiła niczego na siłę. Jedynie mrugała słodko i głaskała mój tors. Cholera, chciałem ją pocałować. Naprawdę chciałem i jedynie silną wolą powstrzymywałem wargi, które niebezpiecznie zbliżyły się do ust Chloe. Nie mogłem jej ulec. Zgrzeszyłbym.
-Chloe, o czym ty znowu mówisz? - westchnąłem ze zdenerwowaniem. Nie wiedziałem już, jak mam bronić się przed czymś, czego w rzeczywistości nie chciałem od siebie odpychać.
-Jeśli mnie pocałujesz, z miejsca odwołam wszystkie zarzuty - stwierdziła bez ogródek, obchodząc moje ciało dookoła, a potem raz jeszcze. Potarła przy tym moje ramię i cmoknęła plecy.
-A jeśli tego nie zrobię? - przełknąłem głośno ślinę, kiedy Chloe zarzuciła od tyłu ramiona na moją szyję i przytuliła policzek do koszuli na wysokości spiętych łopatek. Gdy jej stóp nie zdobiły szpilki, była znacznie niższa ode mnie. Cholera, podobało mi się, że mogłem górować nad tą drobną, prowokacyjną blondyneczką.
-Wtedy nie odwołam oskarżeń, a, wierz mi, każdy mi uwierzy. Wystarczy obdukcja lekarska, a będziesz skończony.
-Przecież nie chcesz tego robić - mruknąłem niemrawo i odwróciłem się na pięcie.
Nie sądziłem, że Chloe jest tak blisko mnie. Mimowolnie przyparłem jej ciałko do biurka i wywołałem zadziorny uśmiech na ustach dziewczyny. Wykorzystując okazję, przylgnęła dłońmi do mojej szyi i drażniła skórę paznokciami Doskonale wiedziała, jak powinna się zachowywać, aby prowokować mężczyzn, a dodatkowo była po prostu słodka. Naprawdę walczyłem z samym sobą, by nie ulec pokusie, której w głębi duszy chciałem ulec.
-Nie chcę - przyznała mi rację. - Ale chcę poczuć twoje słodkie usta na swoich. To chyba nie tak wiele. Umówmy się tak, że pozwolisz mi na jeden pocałunek, a ja dam ci spokój, przysięgam - przyłożyła jedną dłoń do serca, a drugą uniosła w powietrze i spojrzała na mnie z powagą.
-Pocałuję cię w czółko, pasuje? - spytałem z lekkim uśmiechem, zanim założyłem kosmyk jej włosów za ucho. Nie mam pojęcia, dlaczego w dalszym ciągu nie odsunąłem się od dziewczyny. Chyba przyciągał mnie zapach jej perfum.
-To na początek, ale później się rozkręcisz, dobrze?
Potrząsnąłem szybko głową, by odgonić chociaż część nieprzyzwoitych myśli. Dlaczego w ogóle wdawałem się w podobną dyskusję? Dlaczego nie odepchnąłem Chloe i dlaczego pozwalałem, by w dalszym ciągu mnie uwodziła. Przecież byłem księdzem i przed momentem sam wpajałem to blondynce, a teraz jakbym zapomniał, że z dumą reprezentuję kościół i służę Bogu.
-Chloe, to niedorzeczność - przewróciłem w ostateczności oczyma. Próbowałem odpierać od siebie atak, który w rzeczywistości chciałem na siebie przyjąć. To było dopiero niedorzeczne.
-Jezu, Justin, nikt się o tym nie dowie. Przysięgam, nikt. Spróbujesz raz, a jak ci się nie spodoba, po prostu mnie odepchniesz. To nie będzie grzech, tylko... zwykła, ludzka ciekawość - zaczęła obracać w dłoniach długopis, który podniosła z biurka. - Więc jak będzie?
-I odwołasz wszystkie oskarżenia? - upewniłem się, dając Chloe kolejny powód do radości.
Uległem.
-Wszystko obrócę w żart i nikt, przysięgam nikt nie będzie miał do ciebie żadnych pretensji - przesunęła opuszką palca po mojej brodzie, a potem dłonią objęła ostrożnie kark.
-Więc dobrze - poddałem się i ostatecznie pozwoliłem blondynce odnieść sukces.
Pozwoliłem, by objęła rączkami moje dłonie i jedną z nich delikatnie przyłożyła do swojego policzka. Głos uwiązł w mojej krtani, więc nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym zareagować słownie. Instynktownie zacząłem gładzić jej gładki policzek i głęboko wpatrywałem się w oczy blondynki. Była piękna, delikatna, wydawała się również niezwykle wrażliwa, choć kreowała się na osobę zimną i momentami pozbawioną emocji. Teraz była ciepła i wydawała mi się tak bliska. Chloe stanęła na palcach i przybliżyła twarz do mojej, a później delikatnie, z uczuciem przykryła moje wargi swoimi. Z początku tylko ona muskała je z pasją, lecz szybko odnalazłem wspólne tempo i dostosowałem się do ruchów dziewczyny. Kąciki jej ust uniosły się ku niebu, gdy do prawej dłoni przy jej policzku dołożyłem drugą, a końcówki palców wplątałem w jej włosy. Były jedwabiście miękkie, zupełnie jak jej pełne wargi. I w momencie, w którym oboje powinniśmy przerwać, dopiero rozpoczęliśmy prawdziwy pocałunek.
Położyłem dłonie na biodrach nastolatki, a językiem zacząłem delikatnie pocierać jej wrażliwe podniebienie. Smakowała nieprzyzwoicie dobrze. Ilekroć ciągnęła za końcówki moich włosów, bądź drapała skórę głowy, musiałem zatrzymywać w sobie jęk. Oboje zaczęliśmy się cofać. Tym razem to nawet nie Chloe przejęła nade mną kontrolę. Oboje ją utraciliśmy. Całowaliśmy się z coraz większą gorliwością. Wyglądaliśmy wręcz nieprzyzwoicie, a ja nawet w najmniejszym stopniu nie przypominałem księdza, w którego roli chciałem spełniać się do końca swoich dni.
Opadłem na świeżą pościel blondynki, kiedy ona usadowiła się na moich udach okrakiem. Nawet na moment nie pozwoliłem jej, by oderwała wargi od moich. Trzymałem stanowczo jej biodra i poddawałem się urokowi prowokacyjnej małolaty. Byłem oczarowany uczuciem, jakie rozbudzał we mnie dotyk i pocałunki Chloe. Zdecydowanie brakowało mi ciepła kobiecego ciała i dotyku. Nie chciałem się do tego przyznać, ale byłem blondynką głęboko zauroczony. Ona jako jedyna nie bała się przebić bariery, dzielącej księdza i wiernych. Rozbudzała we mnie ciekawość świata, ciekawość ludzkich przyjemności, do których od lat nie miałem dostępu.
Oderwała usta od moich dopiero wtedy, kiedy płuca zaczęły domagać się powietrza. Przerzuciła gęste włosy na prawe ramię i, opierając się na rękach po obu stronach mojej głowy, spojrzała mi głęboko w oczy. Jej spojrzenie paraliżowało, a jednocześnie wywoływało przebiegające przez ciało stado nad wyraz przyjemnych dreszczy. Oblizała koniuszkiem języka dolną wargę i posłała najpiękniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałem.
-To było podniecające - wyszeptała, przebiegając palcami wśród moich włosów. - I cholernie gorące - dodała z cichym chichotem i musnęła czubkiem nosa moją szyję.
-Boże - wymamrotałem, gdy zaczęła docierać do mnie świadomość popełnionego grzechu. - Chloe, muszę już iść.
-Pamiętaj, to zostanie między nami, nie musisz się niczego obawiać - z wdziękiem zsunęła się z moich ud i pozwoliła, bym wstał z miękkiego, przyjemnie pieszczącego plecy materaca. Nie starała się mnie zatrzymać. I tak osiągnęła sukces.
Zanim wyszedłem przez otwarte drzwi balkonowe, odwróciłem się przodem do dziewczyny i przyłożyłem prawą dłoń do lewego policzka. Blondynka przymknęła powieki i przytuliła twarz do wnętrza mojej dłoni. Gest był szczery. Ona również zdawała się być oczarowana moją delikatnością. Przybliżyłem usta do jej czoła i złożyłem na nim spokojny, wilgotny pocałunek, a po tym natychmiast wyszedłem na balkon i zeskoczyłem na oblaną blaskiem księżyca trawę w ogrodzie. Nie chciałem odwracać się w stronę domu, lecz nie powstrzymałem ostatniej dzisiejszego dnia pokusy. Obejrzałem się przez ramię i ujrzałem na balkonie Chloe. Opierała się o barierkę, a jej jasne włosy i biała koszula dawała złudne poczucie najprawdziwszego anioła. Z daleka wyglądała na delikatną, poukładaną, grzeczną, natomiast gdy stałem pół kroku przed nią, w jej oczach migały zadziorne iskierki.
Szybko odwróciłem wzrok i ruszyłem przed siebie z dłońmi skrytymi w kieszeniach. Co ja najlepszego zrobiłem?
~*~
Mam nadzieję, że satysfakcjonuje Was postawa księdza Biebera ;D
Dziękuję bardzo za tylu czytelników i komentarzy, nie spodziewałam się! :)
Omg super
OdpowiedzUsuńMam orgazm xd Kurcze, Justin jednak się odważył i ją pocałował. Co prawda troszkę go Chloe szantażowała ,że jak jej nie pocałuje, to nie zawaha się wpakować go do pierdla tym pieprzonym oszczerstwem. Jednakże spodobał mu się pocałunek i oddał go z taką samą pasją jak nasza szalona Chloe. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i zapraszam do mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://whatever-people-say-bieber.blogspot.com/
ekstra
OdpowiedzUsuńNoooo nareszcie;)
OdpowiedzUsuńAaa, w koncu! <3 wiedzialam, ze nie wytrzyma i jej ulegnie ;) ciekawa jestem tylko jak to wszystko sie potoczy dalej, czy ksiadz Bieber zrezygnuje z poslugi kaplanskiej, zeby byc z Chloe czy jednak wybierze sluzbe Bogu, no i ciekawi mnie czy ona mowila prawde i odwola te oskarzenia czy oklamala go, zeby tylko ja pocalowal?
OdpowiedzUsuńCzasem mam ochote cie udusic, za to, ze tyle jest jeszcze ciekawych rzeczy, na ktorych wyjasnienie musimy czekac ;D
Najlepiej to dodaj juz nowy rozdzial, albo chociaz zacznij juz pisac, zeby bylo jak najszybciej ;*
Weny i do nastepnego <3
believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com
W końcuu ❤ oni są dla siebie stworzenii :* czekam na next ☺
OdpowiedzUsuńcudoooooo *.* takie ff sa najlepsze <3 pokusa jest wielka <3
OdpowiedzUsuńw końcu ! :*
OdpowiedzUsuńjestes najlepsza :*
O jezu! *-*
OdpowiedzUsuńCzy Chloe będzie go tak szantażować dopóki nie dostanie więcej? ^^
OdpowiedzUsuńKurwa! Extra, Bieber szaleje, oby tak dalej ❤❤
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nasteonego ⊙﹏⊙
świetne!!!!!
OdpowiedzUsuńMam zawał Xdd *_*
OdpowiedzUsuńSUPER ! zapraszam do mnie, dopiero zaczynam :)
OdpowiedzUsuńhttp://lifepola.blogspot.com/
Super uwielbiam to ! Pierwszy calus ^-^
OdpowiedzUsuńBoże, to było takie słodkie! Nareszcie Justin uległ Chloe, tyle na to czekałam.
OdpowiedzUsuńMyślę jednak, że mimo tej sytuacji Justin powróci do swojej dawnej postawy.
Rozdział nieziemski, nie mogę się doczekać kolejnego <3
O KLURWA MAC
OdpowiedzUsuńWRESZCIE
PRZEZ CALY ROZDZIAL USMIECHALAM SIE JAK GLUPIA
I BLAGAM DAWAJ JUZ TEN KOLEJNY BO SIE NIE MOGE DOCZEKAC JAK ONI BEDA SIE PRZY SOBIE ZACHOWYWAC
jezus maria, w końcu! ♥
OdpowiedzUsuńpocałowali się, aaa!
Supcio, bardzo podoba mi się postawa księdza Justina , oby tak dalej :-*
OdpowiedzUsuńCudowny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next
/Wiki
Nie sądziłam, że to ff będzie takie cudowne. Nareszcie się pocałowali. Mam nadzieję, że akcja potoczy się już szybko. Czekam z niecierpliwością na kolejny ;) Do następnego xx
OdpowiedzUsuńBlagam Cie daj kolejny jak najszybciej bo ja umre :o *.*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, czekam na next <3 Jesteś wspaniała! Kocham to ff i gorąco pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział <33
OdpowiedzUsuńzapraszam na mój nowy blog :)
http://my-life-sucks-ff.blogspot.com/
omomom czekam na kolejny *,*
OdpowiedzUsuńTwoje opowiadania są zawsze takie.. inne! Kocham je i serio co następne to lepsze :D Bieber księdzem? O boooze XD Podoba mi się Chloe i ogólnie jej postawa, jest taka słodka i w ogóle co do Justina... Ksiądz Justin chyba za długo nie pociągnie :')
OdpowiedzUsuńBuzi
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale wcześniej nie miałam do tego głowy.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny - coś czego chyba nikt się nie spodziewał. Perspektywa Justina rzuciła zupełnie inne światło na całą sytuację. Więc Chloe nie jest obojętna Justinowi i akcja zaczyna się rozkręcać. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Czy Justin uodporni się na uroki dziewczyny? Czy w końcu jej ulegnie? Nie mogę się doczekać kiedy poznam odpowiedź na moje pytania. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział :)
Dodaj dzisiaj nastepny prooooooooosze :'( <3
OdpowiedzUsuńAww ten pocałunek. Sądzę, że nie długo dojdzie do czegoś więcej <3
OdpowiedzUsuńhttp://dark-sky-1dff.blogspot.com/
Cudowny <333
OdpowiedzUsuńKocham <33 będzie dziś nn???
OdpowiedzUsuńEkstra :** dodaj dziś błagammmm!!!
OdpowiedzUsuńSłodko <3333 mam nadzieje że nie długo dojdzie do czegoś wiecej ^.^ ����
OdpowiedzUsuńKocham <333 czekam z niecierpliwością na nn :*
OdpowiedzUsuńuwielbiam <3 jeju tak czekałam na ten pocałunek awww
OdpowiedzUsuńpiękne <3