Chloe
Postawiłam jedną stopę na wysokim krawężniku i szybko dołączyłam do niej drugą. Wysunęłam ręce w obie strony, by złapać równowagę, lecz przez jedno przedramię przewieszona była ciężka torebka, która mimowolnie przechylała moje ciało na prawo. Zatrzepotałam słodko rzęsami i spojrzałam na księdza Biebera, który ze schowanymi w kieszeniach eleganckich spodni dłońmi przyglądał się moim poczynaniom. Marszczył brwi, lecz uśmiechał się szeroko, a w jego policzkach utworzyły się niewielkie dołeczki.
-Poniósłbyś mi torebkę? - spytałam ciepło, gładząc delikatnie jego ramię. - W końcu bardzo mnie lubisz, sam to przyznałeś.
-Będziesz to teraz wykorzystywać, prawda? - wypuścił z ust rozległe westchnienie, lecz mimo to wziął ode mnie torebkę i zacisnął palce na skórzanym pasku.
-Do twarzy ci, Justin. Brakuje tylko sukienki w kwiatki, szpilek i ewentualnie cycków. W końcu co to za kobieta, która nie ma czym oddychać.
-Najważniejsze, żeby miała czym myśleć, Chloe. To złudne myślenie, że mężczyźni zwracają uwagę jedynie na atuty kobiet. Co facetowi po pięknej dziewczynie przy boku, jeśli nie miałby z nią nawet o czym porozmawiać?
-Ale mógłby się z nią kochać - spojrzałam na Justina znacząco. Lubiłam prowadzić z nim rozmowy, które pomimo swej niewinności miały w sobie coś nieprzyzwoitego.
-Związek to nie tylko seks, Chloe. Mam nadzieję, że o tym wiesz.
-To słowo brzmi w twoich ustach tak... tak niegrzecznie - zachichotałam, posyłając księdzu kolejny słodki uśmiech. Uwielbiałam go zawstydzać, choć ostatnimi czasy uodpornił się na moje brudne gadki.
-W twoich również. Po prostu to słowo jest niegrzeczne i proszę, nie nadużywaj go.
Zagryzłam wargę i zachichotałam. Chociaż wiedziała, że zmieniam się w niedojrzałego dzieciaka, bawiło mnie zawstydzenie księdza.
-Seks - mruknęłam i ponownie parsknęłam, gdy ksiądz przewrócił oczyma jak zawodowy aktor teatralny. - Nie odpowiedział ksiądz na moje pytanie - zbliżyłam usta do jego ucha i wypuściłam spomiędzy warg gorący oddech. - Jesteś prawiczkiem, czy jakaś kobieta zdołała dobrać się do twoich spodni?
-Czy ta informacja zmieni twoje życie, Chloe? - odpowiedziałam ochoczym skinieniem głowy, a moje oczy rozbłysły jak małemu dziecku na gwiazdkę. - Więc dobrze, jestem prawiczkiem i byłbym wdzięczny, gdybyś zrezygnowała z pytań, naruszających moją prywatność.
-O Boże, nie wierzę - z cichym piskiem przyłożyłam dłoń do ust, przystanęłam gwałtownie na krawężniku i przez własną nieuwagę zsunęłam się z niego na chodnik. W ostatniej chwili przed upadkiem uratowały mnie silne ramiona księdza. Nie omieszkałam dotknąć jego mięśni. - Nie wierzę, że nie przeleciałeś żadnej panienki. Przecież mógłbyś mieć każdą, gdybyś tylko nauczył się wykorzystywać to, jak cholernie przystojny jesteś.
Przez kilka kolejnych chwil panowała między nami dość komfortowa i swobodna cisza. Wróciłam na spacer po krawężniku, a Justin lekko machał skórzaną torebką, przytulając ją do boku za każdym razem, gdy mijał nas przechodzień. Chciałam poznać jego myśli. Skupiony wzrok utrzymywał na czubkach butów, a zmarszczone brwi dodawały mu seksapilu. Był najbardziej intrygującą postacią, jaką miałam okazję spotkać. Oczy przeważnie zdradzały prawdę o człowieku, natomiast jego nie mówiły nic.
-Naprawdę uważasz, że jestem przystojny? - zaskoczył mnie nagłym pytaniem, dlatego po raz kolejny zsunęłam się z wysokiego krawężnika i oparłam na jego torsie.
-Przystojny to mało powiedziane - odparłam z delikatną nieśmiałością. Byliśmy naprawdę blisko fizycznie. Czekałam tylko, aż jedna z jego dłoni dotknie mojego biodra. On jednak powstrzymał się i szybko odwrócił wzrok, a ręce ukrył w głębokich kieszeniach.
-A co ci się we mnie podoba? - wymamrotał, unikając mojego wzroku.
-Lubię twoje oczy. Są duże i hipnotyzujące, a twoje tęczówki mają piękny kolor. Podobają mi się twoje usta. Są pełne, malinowe i cholernie słodkie. Lubię napiętą linię twojej szczęki i lubię twój delikatny zarost. Lubię twoje gęste włosy i mam wrażenie, że pokochałabym przeczesywanie je palcami - jak na zawołanie uniosłam dłoń i wplątałam smukłe palce w miękkie, pachnące kosmyki. - I bardzo lubię twoje umięśnione ciało. Zastanawiam się, jak wyglądałoby na mnie. Chciałabym, żebyś przytulił mnie tymi silnymi ramionami, w których czułabym się bezpiecznie. Jesteś naprawdę świetnym facetem. Wiem to, mimo że nie miałam jeszcze okazji poznać cię bliżej.
-Jeszcze? - uniósł prawą brew, przewieszając moją torebkę z lewego przedramienia na prawe. Krawężnik skończył się jednak parę metrów dalej i mogłam odebrać torbę od księdza. Podziękowałam mu ciepłym, wdzięcznym uśmiechem.
-Mimo wszystko mam nadzieję, że nie pozostaniesz dla mnie do końca życia zagadką bez wyjaśnienia.
Ruszyliśmy w dół ulicy, ramię w ramię, w zupełnej ciszy, którą przerywał jedynie dźwięk kroków i równomierny oddech Justina. Słońce świeciło w pełni nad głowami, więc wystawiłam w niebo twarz, by złapać kilka promieni słonecznych. Czułam na sobie wzrok Justina, ale nie uchyliłam powiek, by odwdzięczyć się tym samym. Uniosłam jedynie kącik ust ku niebu. Zwykły spacer z nim u boku był w pewnym sensie magiczny. Justin stanowił zakazany owoc. Z początku rozbudzał we mnie pożądanie, a teraz chciałam poznać jego nawyki, przyzwyczajenia, upodobania. Chciałam poznać jego jako człowieka, a nie księdza i nauczyciela, który na każdym kroku prawił umoralniające kazania. Nagle zamiast pieprzenia chciałam tylko, aby mnie przytulił. Jego ramiona zdawały się stworzone właśnie do tego. Gdy ponownie opuściłam powieki, ujrzałam księdza Biebera leżącego obok mnie na łóżko. Jego naga pierś wtulona była w moje plecy, a ramiona zaplątane wokół wąskiej talii. Szeptał do mojego ucha słowa, których nie rozumiałam, ale ciepły oddech uderzający o skórę wyrażał więcej niż jakiekolwiek słowa.
-O czym myślisz? - spytał nagle, trącając łokciem mój bok.
Zachichotałam przez jego niespodziewany gest, uchyliłam powieki i przejechałam krańcem języka po wardze.
-Nie chcesz wiedzieć - odparłam z zadziornym uśmiechem.
-Wyczuwam dwuznaczny podtekst, po raz kolejny.
-Sądzisz, że myślę tobie?
Justin był do tego stopnia naiwny, że nie zdawał sobie nawet sprawy, że zaczynał ze mną flirtować. Zmieniał się pod moim wpływem, czy może ukazywał prawdziwą twarz?
-Tak, tak właśnie sądzę. Uśmiechasz się chytrze, a w twoich policzkach tworzą się małe, urocze dołeczki. Oczy natomiast mrużysz słodko, a nosek marszczysz.
Spojrzałam na niego zaskoczona. W ciągu kilku sekund dostrzegł tak wiele nieznaczących szczegółów. Musiał wpatrywać się we mnie przez cały czas. Nie będę ukrywać, że to niesamowicie urocze. Mike nigdy nie zwracał uwagi na drobne gesty i ruchy, a Justin, chociaż praktycznie nic nas nie łączyło, widział wszystko. To o czymś świadczy, mam rację?
-Chloe, to nie daje mi spokoju. Muszę cię o coś spytać - dłoń Justina wystrzeliła ku górze, by z zakłopotaniem podrapać kark. - Dostałem rano twoje zdjęcie.
-Dobrze ci było? - zażartowałam, trącając go z uśmiechem w żebra. Justin zamrugał nieprzytomnie oczyma i spojrzał na mnie w szoku. - No wiesz, kiedy sobie zwaliłeś.
Ksiądz Bieber zaczął kaszleć, a gdyby pił w tej chwili wodę z butelki, zachłysnąłby się, bez dwóch zdań. Zakręciłam na palcu kosmyk blond włosów i zaczęłam wygwizdywać przykładową melodię w powietrze. Udało mi się go zawstydzić i czerpałam z tego ogromną satysfakcję. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczyma i przełknął głośno ślinę. Nawet przystanął na moment na środku chodnika, a przypadkowy przechodzień z grymasem odbił się od jego pleców i wyminął nas z wyraźnym wyrzutem.
-Wyglądasz tak, jakbyś nie wiedział, o czym mówię. Jeśli chcesz, wyjaśnię ci, na czym polega...
-Dobrze, rozumiem, Chloe. Nie musisz mi niczego tłumaczyć - przerwał mi gwałtownie, pocierając prawą dłonią czoło, a później palcami tej samej ręki mierzwiąc włosy.
-Dzięki Bogu - westchnęłam, unosząc złożone jak do modlitwy dłonie w stronę nieba.
Dziesięć minut później staliśmy pod drzwiami mojego domu, kiedy ja szukałam w najgłębszej kieszeni torebki kluczy. Jęknęłam sfrustrowana, gdy co chwila w moją dłoń wpadał telefon lub paczka chusteczek zamiast metalowego klucza. W końcu z irytacją zaczęłam po kolei odkładać wnętrze torebki na otwarte dłonie mężczyzny. Na pierwszy ogień poszedł telefon z lekko zarysowaną szybką. Spadł z szafki nocnej, kiedy strąciłam go przez irytujący budzik o świcie. Następnie wyciągnęłam z przestronnej przegrody chusteczki higieniczne oraz opakowanie tamponów. Nie przyjrzałam się reakcji księdza. Byłam zbyt zirytowana brakiem kluczy. Kiedy w końcu wymacałam palcami okrągły brelok, ktoś przekręcił zamek w drzwiach od wewnątrz. Jasne, po pięciu minutach poszukiwań, po prostu świetnie.
-Mamo - wydałam z siebie zniecierpliwione warknięcie. - Nie mogłaś wcześniej?
Matka jednakże nie zwróciła na mnie większej uwagi. Zsunęłam przedmioty z rąk Justina z powrotem do torebki i wyminęłam kobietę o długich, prostych, jasnych włosach w drzwiach. Zsunęłam ze stóp trampki, a torebkę postawiłam na niewysokiej komodzie na buty. Dopiero kiedy przeczesałam palcami lekko potargane włosy i upewniłam się, że nie wyglądam jak strach na wróble, ponownie spojrzałam na księdza w progu domu i pokazałam mu rządek prostych, białych zębów w uśmiechu. Niestety, ksiądz Bieber nie przyszedł tu za mną. Został poproszony o spotkanie przez mojego ojca. Mieli razem dokończyć rozmowę na temat nagłośnienia w kościele. Justin wszedł do domu i przywitał się z moją matką uściśnięciem dłoni. Byłam pewna, że podczas naszego spaceru w jego oczach migał dwuznaczny błysk, który teraz został zastąpiony perfekcyjną powagą.
-Proszę usiąść - mama wskazała Justinowi kanapę w salonie, a on podziękował za wskazówkę ciepłym uśmiechem. Mogłam przysiąc, że do mnie uśmiechał się zupełnie inaczej. Bardziej... niegrzecznie. - Czego się ksiądz napije?
-Herbaty, jeśli można - odparł skromnie, układając dłonie na kolanach. Wyglądał jak nastolatek na pierwszym spotkaniu z rodzicami szkolnej miłości.
Do salonu wszedł tata i przywitał księdza podobnym gestem co mama. Uścisnął jego silną, męską dłoń. Widziałam, jak żyły na jego przedramieniu spięły się nieznacznie. Przysiadłam na jednym z foteli i wystukiwałam na oparciu cichy rytm. Udawałam, że przebiegam wzrokiem po ramkach ze zdjęciami, ale nie umknął mi żaden gest Justina. Dostrzegłam również każde ukradkowe spojrzenie, które rzucił w moją stronę. Był słodki, gdy próbował odwracać speszony wzrok i koncentrować go na mdłym kolorze ściany.
-Chloe, przeprosiłaś księdza? - ojciec posłał mi surowe spojrzenie.
Pospiesznie pokiwałam głową i przewróciłam oczyma, mając jedynie nadzieję, że tata nie ujrzał lekceważącego gestu.
-Przeprosiłam księdza dzisiaj w szkole. Nie ma do mnie pretensji - wzruszyłam beznamiętnie ramionami, machając nogą, założoną na drugą nogę. - Stwierdził, że po prostu źle odczytałam jego słowa. Nie ma mi tego za złe, prawda? - zwróciłam głos w stronę Justina, który pod wpływem mojego wzroku przełknął głośno ślinę i wytarł lekko spoconą dłoń w materiał spodni. Miałam go w garści.
-Prawda - przytaknął krótko, poprawiając się na kanapie.
Mama wróciła z kuchni, stawiając na stoliku cztery kubki. Dwa z herbatą dla niej i dla księdza, jeden z kawą dla ojca i jeden po brzegi wypełniony sokiem pomarańczowym dla mnie. Upiłam kilka sporych łyków i odstawiłam szklankę z powrotem na szklany stolik z lekkim hukiem. Karcące spojrzenie ojca nie próżnowało. Natychmiast dał mi do zrozumienia, że zachowałam się niewłaściwie. Był tak cholernie irytujący, a ja mogłam jedynie świecić oczyma i trzepotać rzęsami, by go urobić. Nigdy nie gniewał się długo. Zazwyczaj odpuszczał po kilku, ewentualnie kilkunastu minutach.
-Przepraszamy księdza za zachowanie córki. Dojrzewa i momentami odbija się to na jej zachowaniu - mama przygładziła dłonią odstający kosmyk moich włosów. Traktowała mnie jak małą dziewczynkę, która nie potrafi usprawiedliwić się sama. Poza tym, ksiądz Bieber również nie był święty. Z pewnością pamięta smak moich warg i ucisk, jaki wywierało moje krocze tak blisko jego. Ależ ja chciałam powiedzieć o tym wszystkim dookoła.
-To naprawdę nic wielkiego. Ciszę się, że sprawa została wyjaśniona tak szybko.
Tata wdał się w mało interesującą rozmowę z księdzem, a ja przyglądałam się każdemu grymasowi na jego idealnej twarzy. Gdy mówił, marszczył brwi i zaciskał szczękę, a kiedy słuchał, przytakiwał głową i pocierał dłonią kolano. Mówią, że ideałów na świecie nie ma, ale Justin był najbliżej niezaprzeczalnej perfekcji. Jeszcze nigdy nie spotkałam mężczyzny tak przystojnego jak Justin. Żaden nie dorównywał mu urodą. Również jego głos był niski, zachrypnięty i nieświadomie ponętny. Podniecał mnie, gdy przesuwał językiem wzdłuż dolnej wargi oraz gdy przygryzał wnętrze policzka. Każdy gest odbierałam jako znak kierowany bezpośrednio do mnie, do mojego ciała i dopiero po kilku minutach uświadamiałam sobie, że Justin wciąż jest księdzem, któremu brudne myśli przebiegały przez głowę znacznie rzadziej niż mi. Jestem jednak ciekawa, o czym pomyślał, gdy zobaczył moje zdjęcie w samym staniku dzisiejszego ranka.
-Pojadę z żoną do kościoła, żeby zabrać wszystkie papiery. Byłby ksiądz tak miły i zaczekał do naszego powrotu?
Ożywiłam się nagle. Wyjazd rodziców oznaczać będzie kolejne minuty, które spędzę z Justinem sam na sam. Posłałam księdzu ciepły uśmiech, który odwzajemnił niepewnie. Przy ojcu i matce zachowywał się zupełnie inaczej. Był mniej śmiały i zdecydowanie krył swoją prawdziwą twarz.
-Oczywiście, poczekam.
-Zajmę się księdzem, nie bójcie się - wtrąciłam, przekładając lewą nogę na prawą.
Rodzice nie wychwycili z moich słów żadnego podtekstu, natomiast Justin doskonale wiedział, że w moich słowach ukryte było podwójne dno. Spiął rozbudowane mięśnie ramion i poprawił się na kanapie, posyłając mi nieznacznie przestraszone spojrzenie. Kiedy tylko rodzice wyszli, zamknęli za sobą drzwi, a na podjeździe rozbrzmiał dźwięk silnika samochodowego, wstałam z gracją z fotela i usiadłam blisko Justina, by dotknąć ramieniem jego ramienia.
-Więc, Justin - zaczęłam, pocierając dłonią jego kolano. - Znów zostaliśmy sami.
-Naprawdę przeszliśmy na ty, Chloe?
-Wpychałeś mi język do gardła. Sądzisz, że po tym wszystkim będę zwracać się do ciebie jak do obcego człowieka? Nie żartuj, Justin.
Szatyn speszył się przez dobór słów i ze zdenerwowaniem zwilżył wargę językiem. Kiedy popadał w zakłopotanie, był jeszcze słodszy, a jednocześnie podniecający. Momentami zastanawiałam się, czy aby na pewno nie zdaje sobie sprawy, że każdy jego gest wywołuje ucisk w moim żołądku. Nie mógł być aż tak nieświadomy swojej atrakcyjności. Nie mógł, prawda? W każdym bądź razie, zamierzałam pokazać mu, że nie jest przeciętnym facetem, za którym nie oglądają się kobiety. Bez sutanny przyciągał wzrok uczennic, studentek, panien i mężatek, a także rozwódek i starszych pań, które nie mogę już liczyć w życiu na rozkosze.
-Chciałbym coś sprostować, Chloe. To, co wydarzyło się między nami, nie powinno mieć miejsca i myślę, że doskonale zdajesz sobie z tego sprawę, ponieważ...
-Czegoś tu nie rozumiem. Dajesz mi do zrozumienia, że powinniśmy o tym zapomnieć, a jeszcze przed godziną przyznałeś, że bardzo mnie lubisz i nie wydaje mi się, że takie słowa powinny paść z ust nauczyciela, tym bardziej księdza. Zdecyduj się, o co ci tak naprawdę chodzi, Justin. Co chwila zmieniasz zdanie. Nie chcę od ciebie wiele, powiedziałam ci to już w szkole. Proszę tylko, abyś przestał zmieniać zdanie co pięć minut. To irytujące.
Justin przebiegł palcami po włosach, a jego wzrok spoczął na moich wargach, delikatnie rozchylonych i wilgotnych. Przez moment miałam wrażenie, jakby pochylił się delikatnie i pragnął złączyć usta z moimi, a potem koniuszkiem języka pieścić wrażliwe podniebienie. Podobał mu się nasz pocałunek, nie miałam co do tego wątpliwości. Chciałam, aby Justin przyznał się do tego przed samym sobą, zamiast dłużej kłamać, patrząc w odbicie w lustrze.
-Więc co sądzisz o naszej klasie? Dajemy popalić, czy na razie nie masz większych problemów? Wiesz, jeszcze trochę się z nami pomęczysz - zaczęła nowy, wygodniejszy temat, który pozwoliłby mi słyszeć zachrypnięty głos Justina.
-Na razie jest w porządku, nie dajecie powodu do nerwów. Ale chciałbym w jakiś sposób zbliżyć się do klasy, może lepiej was poznać, abyście mogli mi ufać i wiedzieli, że wychowawca to nie tylko osoba, która czepia się każdego przekleństwa i krzywego spojrzenia, ale również wspiera i zawsze służy pomocą.
Nie brakowało mi pomysłów. Gdy tylko skończył mówić, moje usta natychmiast rozświetliły się w uśmiechu, a serce zabiło mocniej.
-Co powiesz na kilkudniową wycieczkę klasową, integracyjną. Wiesz, zarówno ty będziesz mógł nas lepiej poznać, ale również my zyskamy okazję do poznania ciebie.
Justin zaplątał palce wokół ucha białego kubka i uniósł go do ust, by upić parę łyków gorącej herbaty. Nie odmówił, więc myślał o mojej propozycji. Ja również wyobrażałam sobie klasową wycieczkę z Justinem jako wychowawcą. Nie pozwoliłabym mu się nudzić i Justin doskonale o tym wiedział. Jeśli odmówi, rzeczywiście nie chce, bym zbliżyła się do niego. Jednakże, jeśli się zgodzi, zaakceptuje również moją bliskość. Decyzja była dla mnie niezwykle ważna. Dawała mi jasną odpowiedź na wiele pytań.
-Myślę, że to nie jest zły pomysł - przytaknął powoli głową i odstawił kubek na szklany stolik do kawy. - Jutro na lekcji przedyskutujemy to z klasą i ustalimy miejsce.
Nie mogłam przestać się uśmiechać. Miałam go w garści. Justin patrzył prosto w moje oczy i nie odezwał się więcej, dopóki nie uniosłam powoli nóg i nie położyłam ich ostrożnie na kolanach mężczyzny. Sądziłam, że speszy się i zepnie mięśnie, a on przyłożył duże, męskie dłonie do moich łydek i zaczął je gładzić przez dopasowane jeansy. Zaskoczył mnie. Cholernie zaskoczył. Był całkiem odważny. Myliłam się, mówiąc, że jest najbardziej niewinnym człowiekiem, jakiego znam. Potrzebował jedynie zachęty i w końcu pokazał, że drzemie w nim normalny człowiek, który kocha, który czuje, który ma potrzeby.
-A jednak ci zależy - mruknęłam z uśmiechem, przebiegając palcami w górę ramienia mężczyzny.
-Co masz na myśli?
-Odmówiłbyś, jeśli nie chciałbyś się do mnie zbliżyć. Przecież wiesz, że nie będę grzeczna. Po tym pocałunku i dzisiejszych słowach w klasie zrobiłeś mi nadzieję. Nie poddam się tak łatwo. Będę jedynie bardziej ostrożna.
Justin zamknął swoje piękne usta i wbił wzrok w ścianę. Spojrzał na jedno ze zdjęć w ramce, na którym miałam koło dziesięciu lat i stałam na plaży z łopatką w ręce. Później zerknął na aktualne zdjęcie sprzed paru miesięcy, a ja mogłam przysiąc, że na jego ustach zagrał cień uśmiechu. Tak bardzo chciałam wpić się w jego wargi i drapać paznokciami jego głowę. To byłoby piękne. Chciałam sprawić, aby Justin czuł się podniecony, aby mnie pożądał i aby mnie... pokochał? Zaczynałam bać się własnych, niedorzecznych pragnień. Z początku marzyłam o seksie z księdzem, a teraz o bliższych relacjach. Co będzie za tydzień, za dwa, za miesiąc?
-O czym myślisz? - spytałam cicho, dotykając opuszkami palców linii jego szczęki.
-O tym, że wciąż mnie prowokujesz, a ja nie mogę się skupić na oglądaniu zdjęć.
-A więc przyznajesz, że cię rozpraszam? - na ustach rozciągnął się uśmiech, a rzęsy zaczęły nienaturalnie szybko trzepotać.
Justin spojrzał na mnie z zaciśniętą szczęką i płomieniami w oczach. Mógł albo siedzieć niewzruszony, albo rzucić się na mnie i pieprzyć. Był nie do odczytania. Jego oczy płonęły, ale twarz zachowywała spokój. Nienaturalny spokój, którego dość szybko zaczęłam się obawiać. Dreszcze przebiegł po moim kręgosłupie. Jeśli nie przejęłabym inicjatywy, znowu, siedzielibyśmy w podobnej pozycji przez godzinę i żadne z nas nie miałoby odwagi odezwać się choćby słowem. Justin był pierwszym facetem, w którego towarzystwie czułam się onieśmielona.
Zsunęłam łydki z jego kolan, odepchnęłam się dłonią od oparcia kanapy i w ostateczności usiadłam okrakiem na udach Justina. Dłonie subtelnie opuściłam na jego ramiona, które pod wpływem kobiecego dotyku spięły się wyraziście. Długo patrzyłam w jego oczy, zanim potarłam wierzchem dłoni policzek i nachyliłam się, by musnąć wargą płatek ucha. Nie bał się mojego dotyku jak pierwszego dnia. W zasadzie nie wyczułam żadnej reakcji z wyjątkiem nikłego dreszczu przebiegającego po skórze. Ponowiłam więc muśnięcie i dopiero wtedy poczułam, jak przywarł dłońmi do wcięcia w talii i przesunął po nim kciukami.
-Pachniesz tak cholernie dobrze - mruknęłam, wtulając policzek w zagłębienie szyi, a palce wplątując w krótkie choć gęste włosy z tyłu głowy. - A jeszcze lepiej smakujesz - dodałam i wtedy wyraźnie w oczach Justina mignął strach. Nie był tak odważny, jak sądziłam.
Nagle na podjeździe rozbrzmiał silnik samochodu rodziców, w oknach mignęły światła, a po chwili dźwięk ucichł. Ojciec przekręcił w stacyjce kluczyk, schował go do kieszeni i oboje z matką szarpnęli klamkami po obu stronach samochodu. Brakowało tak niewiele, by któreś z nich przyłapało mnie na kolanach księdza. To podniecające.
-Chloe - szepnął Justin, uderzając delikatnie bok mojego uda. Nie poruszyłam się. - Chloe, złaź ze mnie - jęknął ze strachem, a ja parsknęłam dźwięcznym śmiechem, ponieważ brzmiał tak cholernie uroczo.
-Lubię czuć w żyłach adrenalinę, wiesz? - mruknęłam, bawiąc się płatkiem jego ucha.
Na podjeździe odbiły się echem kroki stawiane w wysokich szpilkach, a drzwi wejściowe nie były zamknięte na klucz. Nie chciałam, aby nas przyłapali. Pragnęłam jedynie wprowadzić Justina w jak największe zakłopotanie.
I nagle wydarzyło się coś, czego nie byłam w stanie przewidzieć. Justin nie próbował już ściągnąć mnie ze swoich kolan, kiedy zrozumiał, że nie poruszę się nawet o milimetr. Przyłożył jednak dużą, męską dłoń do mojej szyi i zaczął sunąć opuszkami po skórze od ucha po obojczyk i z powrotem. Moje powieki opadły, a usta delikatnie rozchyliły się. Druga z jego dłoni podciągnęła ostrożnie materiał bluzki i musnęła skrawek nagiej skóry na talii. Jęknęłam cichutko w powietrze. Jego dłonie potrafiły zdziałać cuda. Dotykał z niezwykłą delikatnością mojej nagiej talii, obojczyków, szyi , dekoltu i wierzchu piersi odkrytych spod stanika, a ja niemal wiłam się przy nim i jęczałam. Kiedy otworzyłam oczy po krótkiej chwili, Justina nie było już pode mną. Stał w przedpokoju, ponownie witając się z moimi rodzicami.
Jak? Jak on to, do kurwy, zrobił, że nawet nie zorientowałam się, kiedy posadził mnie na kanapie i odszedł? Czy to nie on miał tracić przy mnie kontrolę? Teraz jest zupełnie na odwrót. Cholerny prowokator posunął się dalej niż sądziłam. Odnalazł tę pieprzoną odwagę i dotykał mnie w sposób, od którego traciłam zmysły. Ksiądz Bieber pokazał różki. Nie pozwolę mu ich w kolejnych dniach schować. Nie teraz, kiedy czułam się przez niego... podniecona.
~*~
Właśnie skończyłam czytać najlepsze ff wszechczasów i chce mi się płakać, bo nie mam co zrobić ze swoim życiem, lol
Nie wiem dlaczego ale nie lubię Chloe :/ Czekam na następny i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńHmmm rozdział cudny, końcówka jeszcze lepsza już nie mogę się doczekać następnego ! Uwielbiam Twoje opowiadania :*
OdpowiedzUsuńjak ja uwielbiam chloe to ja nw ona jet taka super uwielbiam ją po prostu <3 a ksiądz bieber uuuuuuuuu pokazał rogi :D SUPER ROŹDZIAŁ <3 oby końcówka skończyła sie dobrze <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam wszystko co piszesz juz nie mogę doczekać sie kolejnego rozdziału ps. Co to za fff które czytałaś?
OdpowiedzUsuńCudooo ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńO nieee tylko tak nie kończ :( Właśnie się uzależniłam od twojego ff, kocham to !!! Czekam na następny ;) może uda ci się go napisać szybciej? :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńOMG! Najlepszy rozdział! Świetny po prostu! Jesteś cudowna *,* nie mogę doczekać się następnego i wgl aaaaa <3 rozpływam się <3
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńEj, nie, jak to mozliwe? Przeciez... on byl pod nia, a potem tak nagle zniknal? Xd Jak? ;D
OdpowiedzUsuńW koncu ksiadz Bieber pokazal swoje rozki, mam nadzieje, ze dalej bedzie taki odwazny i w koncu tak calkiem ulegnie Chloe :D
Rozdzial jak zawsze cudowny ;*
Weny i do nastepnego <33
believe-in- your-dreams- jb.blogspot.com
Jakie ff? Może też bym sobiw poczytała... :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny i ksiądz Justin na koniec. A już myślałam, że będzie wpadka czy coś, ale przecież miałby totalnie przerąbane.
Czekam na nn.
Uwielniam..podaj link do tego ff co czytalas:)
OdpowiedzUsuńO kurdeee nadrabiałam dzisiaj rozdziały i jestem pod wrażeniem! Cos zaczęło sie dziać! Uwielbiam i do następnego ❤️
OdpowiedzUsuńPs. Co czytałaś?
o kurwa mac:)))))))))))))
OdpowiedzUsuńnie sadzilam:))))))))))))
ze ten rozdzial:)))))))))
bedzie tak:)))))))))
kurwa cudowny:)))))))))
kocham cie, laska
ps podaj linka do tego ff bo ciekawa jestem ♥
Czekam na następny rozdział! Uzależniłam się totalnie :) Mam nadzieję, że Justin ulegnie Chloe <3
OdpowiedzUsuńNo po prostu extra czekam na next
OdpowiedzUsuńkdijjhlaalsdjkclj *-* WOW!!! Matko- extra Pusiu <3 Next szybko!!! <3
OdpowiedzUsuńNiesamowity rozdział <3 Jestem ciekawa kiedy Justin sobie odpuści i podda sie Chloe :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next <3
/Wiki
niesamowity ten rozdział spodobał mi się czekam na kolejny a tobie życzę miłej weny i przyjemnych wakacji
OdpowiedzUsuńKsiądz pokazał rogi? Nie wierzę! Czyli to chyba oznacza, że gierki Chloe w końcu przynoszą efekty i udaje jej się poderwać Justina. Póki co ksiadz ma jeszcze opory, bo w końcu wybrał życie z Bogiem, nie z kobietą i myślę, że wkrótce będzie miał wyrzuty sumienia o ile już ich nie ma. W końcu skoro decydował się na zostanie księdzem jednocześnie decydował się na zycie bez kobiety.
OdpowiedzUsuńNo i w końcu się przyznał, że jest prawiczkiem. Czyli jeśli wszystko będzie tak jak ja myślę - będzie to pierwsze opowiadanie, w którym to dziewczyna będzie rozprawiczać chłopaka.
Nie mogę się doczekać aż akcja jeszcze bardziej się rozkręci.
Niecierpliwie czekam na następny :)
escape-from-love.blogspot.com
she-saved-us.blogspot.com
Niegrzeczny Jay ヽ(^。^)ノ
OdpowiedzUsuńLubie go takiego prowokacyjnego≧﹏≦
Już nie mogę się doczekać, dalszych losów, wycieczka zapowiada się zajebiscie└(^o^)┘
KURWAAAAAAA
OdpowiedzUsuńRUCHAAAAAM
KOCHAAM
Och boże, kolejny raz cudowny rozdział! Sama fabuła tak cholernie mi się podoba! I trochę irytuje mnie to, że Powtarzam się w każdym komentarzu, ale nie umiem inaczej opisać tego diabelnie dobrego opowiadania. To co piszesz to orgazm na papierze, Jezu.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział! /Lulu
Supi ksiądz, dawać mi takiego *-* Ciekawe co wydarzy się na wycieczce.. może to tym razem Bieber przejmnie inicjatywę? Coś czuje ze się wkrecil, wkrecil się cholernie! I niech nie wmawia ze bóg to najlepsze co go nie życiu spotkało.. bo jest jeszcze Chloe która starasznie lubię *-*
OdpowiedzUsuńBuziaki :3
Dawaj linka do tego ff co skonczylas czytać, też chce *-*
Aaaaaa cudowne 💕 Nie wiem co napisać. To ff jest takie cudowne i nieprzewidywalne , że pokochałam je od pierwszego rozdziału. Justin zaczął w końcu działać. Jestem taka szczęśliwa! odbdodjjdjcidjbcidjjebek Nie mogę doczekać się już kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że będzie szybko 😊 Do następnego xx
OdpowiedzUsuńKsiądz Bieber pokazał różki :D hahahahaha ^.^
OdpowiedzUsuńCudowne. Twój styl pisania i sposób w jaki opisujesz różne rzeczy, uczucia, jest wspaniały. Weny <3
OdpowiedzUsuńhttp://wait-for-you-1dff.blogspot.com/
http://dark-sky-1dff.blogspot.com/
Justin coraz bardziej się rozkręca ;D Chloe też zaczyna myśleć co innego niż na początku, czyżby powoli zakochała się w Justine?
OdpowiedzUsuńChcę już kolejny <3 Weny kochana ;*
anonimowa.
Aaaaa kocham <3333333 Uwielbiam to opowiadanie i z niecierpliwością czekam na następny. ;***
OdpowiedzUsuńcudny *.* ale justin cwaniak dodaj szybko
OdpowiedzUsuńCudo nwm czy wytrzymam do następnego :-*
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać następnego *,* tyyyle emocji <3 Czekam niecierpliwie ;x
OdpowiedzUsuń