wtorek, 20 października 2015

Rozdział 20 - Słodka chwila zapomnienia...

Rozdział dedykuję Oliwii z okazji urodzin, wszystkiego najlepszego <3


Justin

Magiczna noc. Noc pełna nieoczekiwanych zwrotów. Noc chłodna, a zarazem gorąca. Noc ostatnia i noc pierwsza. Noc przełomowa. Noc będąca jednoznacznym symbolem nocy. Noc prawdziwa, noc szczera. Noc nierówna innym nocom. Noc jedyna.
-Nie przeszkadza ci, że trzymam cię za rękę? - spytała Chloe, zakładając kilka włosów za ucho. - Wiesz, trochę mi chłodno, a ty zawsze jesteś ciepły.
-Nie przeszkadza mi - odparłem szybko.
Noc wyjątkowa. Noc jedyna w swoim rodzaju. Noc pamiętna. Noc zmian i trudnych decyzji. Noc upadku i powstania.
-Nie przeszkadza ci, że cały czas się do ciebie przytulam? - spytała ponownie. - Po prostu brakuje mi bliskości.
-Chloe, wyjaśnijmy to sobie raz na zawsze. - Zatrzymałem się nagle. Pociągnąłem za sobą Chloe. - Nie przeszkadza mi nic, co wiąże się z twoją obecnością. 
-Jesteś naprawdę świetnym przyjacielem. Gdzie byłeś przez ostatnie lata, gdy najbardziej cię potrzebowałam?
-Podejrzewam, że w seminarium - zaśmiałem się gardłowo. - Tak teraz myślę, że kiedy byłem w twoim wieku, ty oglądałaś jeszcze bajki i kładłaś się spać po dobranocce.
-I już wtedy miałam bogatsze życie erotyczne niż ty - zgromiła mnie jednym komentarzem. Odrobina drugiej Chloe wróciła. I ta odrobina doskonale wpasowała się w wizerunek delikatnej, spokojnej dziewczyny.
-Z czystym sercem muszę stwierdzić, że możesz mieć rację.
Gdybym kiedykolwiek miał dziewczynę i chciał poświęcić jej całe serce, zabierałbym ją na spacery. Spacer z Chloe był moim pierwszym w towarzystwie dziewczyny. Trzymałem ją za rękę, pocierałem zmarznięte plecy. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś poprosił mnie o definicję miłości, byłaby tym, czego doznawałem przy Chloe. Byłaby splecionymi dłońmi, policzkiem przytulonym do ramienia, brakiem makijażu i rozmowami bez skrępowania. Tej definicji nie zmieniłem.
-Pamiętasz, jak powiedziałam, że chciałabym wejść do wnętrza tego domu?
-Chloe, powiedziałaś to dziesięć minut temu - sapnąłem, opuszczając ramiona. - Z moją pamięcią naprawę nie jest tak źle. 
-Wolałam się upewnić. Myślę, że teraz jest najlepszy moment. Tylko mi nie mów, że to niebezpieczne, że nieodpowiedzialne, bo przyszłam tu z chłopakiem niewiele starszym od siebie, a nie z własnym ojcem.
Spojrzałem na nią ukradkiem. Zajęta była wykrzywianiem ust w grymasie. Musnąłem wierzch jej dłoni. Następnie szybko ją puściłem, delikatnie klepnąłem w prawy pośladek i krzyknąłem:
-Kto ostatni ten ściąga szmatki!
-Hej, to się nie rymuje!
Puściłem się biegiem przed siebie. Kilkadziesiąt metrów dzieliło mnie od wygranej. Może nie miałem najlepszej kondycji, ale teraz dałem z siebie wszystko. Pisk Chloe dał mi do zrozumienia, że ona również nie zamierza się poddać. Śmiałem się wniebogłosy. Jak opętany. Czułem na plecach jej oddech, a gdy chciała złapać skrawek mojego rękawa, krzyknąłem głośno i przyspieszyłem. Nogi o mały włos nie zaplątały mi się wśród gęstej trawy. Dałem radę. Oddaliłem się na kilka kroków, ale wtedy dorwała mnie lekka zadyszka. I znów Chloe mnie dogoniła. Zaciskała pięści i biegła z zacięciem wymalowanym na twarzy. Do drzwi domu brakowało jeszcze tylko kilkunastu metrów. Nie mogłem polec na ostatniej prostej. Spiąłem każdy mięsień i dałem z siebie więcej niż wszystko. Chloe już prawie dotykała wyciągniętą ręką drzwi, kiedy nagle chwyciłem jej biodra i gwałtownie pociągnąłem. Jej pisk przeszył powietrze. W ostateczności oboje wylądowaliśmy na starych, drewnianych drzwiach. Chloe uderzyła o nie plecami, a ja, zanosząc się śmiechem, wpadłem na Chloe. Oboje zdyszani, oddychaliśmy szybko i płytko, chichocząc, parskając regularnie. Tacy wolni i szczęśliwi. Jak dwójka beztroskich dzieciaków. 
Oparłem czoło o czoło Chloe. Musnąłem czubek jej nosa. Szybko objęła mój kark, nadal oddychając nierówno. Nie broniłem się, gdy pocałowała mnie z pasją i oddaniem. Na moment przestała, by spojrzeć mi w oczy. Wyrażały radość. Bez oporów wróciliśmy do pocałunku, bardziej zachłannego, przez uśmiechy na ustach. Nie bałem się. Chciałem tego. Byłem pewien. I co więcej, nie żałowałem. Poderwałem stopy Chloe z ziemi. Objęła mnie nogami w pasie, wygodnie posadziła pośladki w moich dłoniach. Z dźwięcznym śmiechem odchyliła w tył głowę. Kaptur zsunął się z czubka jej głowy. Musnąłem jej szyję. Nie mogłem przepuścić takiej okazji. Chloe ugryzła płatek mojego ucha i znów zachichotała wdzięcznie. Jej śmiech radował serce, duszę, ciało.
-Co my robimy? - spytała w przerwach krótkich i szybkich, choć głębokich pocałunków.
-Nie mam pojęcia, ale to czyste szaleństwo - parsknąłem, a za moment przygryzłem koniuszek jej języka, którym lizała moją dolną wargę.
-Nadal chcę się dostać do środka, Justin. Postaw mnie, ale tylko na moment. - Pocałowała moją powiekę, później drugą, obie skronie i górną wargę. Subtelnie zsunęła się z moich dłoni. Opuszką wskazującego palca musnąłem nagą skórę. Ciało Chloe przebiegł dreszcz. 
-Tylko na moment? - powtórzyłem zadziornie.
-Na moment. - Skinęła entuzjastycznie głową. - Zaraz wracam na rączki. Uwielbiam twoje dłonie. Czuję, że będą idealnie pasować w niektórych miejscach - zniżyła głos do zachrypniętego szeptu. 
-Na przykład w takich? - mruknąłem ponętnie. Dłonie przeprowadziłem przez jej biodra na pośladki i włożyłem palce w wąskie kieszenie.
-W takich. - Przytrzymała moje dłonie przy pośladkach. Po upływie kilku sekund  wyjęła z kieszeni i powoli, leniwie, z zagryzioną wargą położyła na piersiach. Nie przerwała kontaktu wzrokowego. I ja również nie czułem skrępowania. Nie dziś. Nie teraz. - I w takich również. Jak przypuszczam, pierwszy raz masz okazję sobie pomacać.
-Pierwszy - zgodziłem się z dziewczyną, a po chwili dodałem szeptem - ale nie ostatni.
Chloe uniosła wysoko brwi. Zaskoczona, ale szczęśliwa. Niemal widziałem, jak jej serce zadrżało, uniosło bluzę i zaraz ją opuściło. Zapach Chloe to połączenie świeżych kwiatów i najsłodszej gumy do życia. A jej oczy to gwiazdy świecące jaśniej niż słońce. Myślami przypominałem zakochanego szczeniaka.
-Skąd w tobie taka zmiana, Justin? Nie poznaje cię.
-Nie wiem, skąd zmiana. Nie wiem, skąd odwaga. I nie chcę się nad tym zastanawiać, dopóki czuję się jak nowonarodzony.
-Nie chciałabym, żebyś nagle się obudził i znów mnie zranił. Możesz nie wierzyć, ale to naprawdę boli.
-Spokojnie. - Pogłaskałem ją czule po włosach. - Teraz nie obudzę się tak prędko. Jestem w pięknej krainie snów i nie spieszy mi się z powrotem na jawę.
-A o kim to sen?
-O tobie. I o mnie.
-Co w nim robimy? - dociekała z ekscytacją wymalowaną na twarzy.
-Czas pokaże.
Obdarowałem twarz Chloe pełnym milionem mokrych, szybkich pocałunków. Chichotała, unikała moich ust, ale w końcowym efekcie za każdym razem wyrażała zgodę na przelotne muśnięcie. Była taka radosna. Naturalna radość. Zupełnie inna niż ta, którą znałem. Lepsza w środku, piękniejsza zewnętrznie. Idealna, bez najmniejszego uszczerbku. Doskonała w każdym calu duszy. Doskonała na ciele. Oderwanie wzroku graniczyło z cudem.
-Jesteś dzisiaj zupełnie inny, Justin. Teraz jesteś prawdziwym sobą.
-Do tej pory kłamałem, a kłamstwo również jest grzechem. Grzech za grzech. Nie wiem, który gorszy.
-Ale ja wiem, który przyjemniejszy. - Puściła do mnie oczko i odwróciła się plecami, zanim zdążyłbym po raz kolejny skonfrontować swoje usta z jej. - A teraz patrz i ucz się od mistrza.
Zawinęła prawą piątkę w rękawie bluzy. Przetarła jedną z przybrudzonych szyb w drzwiach, wzięła zamach i uderzyła w szkło z całej siły. Odłamki upadły na drewniany ganek, reszta na podłogę w domu. Chloe przełożyła dłoń przez dziurę, przekręciła zamek i otworzyła z uśmiechem drzwi od zewnątrz. Pełna kultura. Zaprosiła mnie do środka gestem ręki, ale miałem względem niej inne plany. 
-Pozwolisz, cukiereczku. - Machnąłem ramieniem, które natychmiast znalazło się pod kolanami Chloe. Drugie dotknęło jej pleców. Bez trudu uniosłem drobną postać. Przytuliłem do silnej piersi. Spojrzałem na dziewczynę ukradkiem. Nie dawała tego po sobie poznać, ale była w siódmym niebie. A mi ogromną przyjemność sprawiało uszczęśliwianie jej. Mojej księżniczki uwolnionej z najwyższej komnaty w najwyższej wieży.
-Czuję się jak panna młoda chwilę po ślubie - zachichotała, machając naprzemiennie nogami. 
-Więc potraktuj to jako naszą noc poślubną - odparłem i natychmiast zdałem sobie sprawę ze słów, które uciekły przez uchylone usta. Nie panowałem nad nimi. Przysięgam, nie kontrolowałem ich.
Chloe spojrzała na mnie z szokiem w oczach. Wyglądała tak komicznie, że pomimo powagi sytuacji pozwoliłem sobie na głośny śmiech. Szybko ją za to przeprosiłem, ale w kolejnej sekundzie oboje drżeliśmy ze śmiechu rozsadzającego klatki piersiowe. Ale przyszedł też czas na wyjaśnienia. I to do mnie należała ostateczna decyzja.
-Mogę cię o coś spytać, Chloe? Coś, na co może odpowiedzieć tylko dziewczyna - zacząłem z wydętymi wargami. Musnęła je szybko.
-Słucham, misiu.
-Kobiety wolą, gdy wyznaje się im miłość przed seksem czy po?
-Zdecydowanie po. Wtedy dziewczyna wie, że jest kochana zawsze, a nie tylko przed bzykaniem. - Uśmiech na jej ustach poszerzał się z każdym słowem i ciągnął za sobą mój uśmiech. - Spójrz tam. - Wskazała kąt pomieszczenia z szeroką komodą przy ścianie. - Założę się, że to barek. Podejdź tam, mój książę. - Umościła się wygodniej w moich ramionach. Ani myślałem jej puścić.
-Mało ci picia po wczorajszym? 
-Nie będę piła. - Położyła nacisk na ostatnie słowo. - Teraz chcę się tylko napić. Napić z tobą. A to istotna różnica, sam przyznaj. - Wyciągnęła dłoń w stronę szafki. Otworzyła ją jednym pociągnięciem. - Wspaniale, jest i szampan. Może nieschłodzony, ale jest. Są nawet kieliszki. - Chwyciła wszystko w ręce i ponownie zamknęła drewniane drzwiczki skrzypiące w zawiasach. 
Rozejrzałem się po domu. Z daleka sprawiał wrażenie większego. Jednakże to właśnie kameralne wnętrze napawało każde pomieszczenie ciepłą atmosferą. Salon był spory, z drewnianym podłożem i ścianami z surowych belek. Stół do kompletu z podłogą, duży, ciężki. A przy nim dwa rzędy twardych krzeseł. Jedne drzwi odchodziły do kuchni, drugie (zamknięte) prawdopodobnie do łazienki. Trzecie prowadziły po schodach do piwnicy, a czwarte do spiżarni. Wszystko z drewna. Wszystko. Nawet pachniało żywicą i lasem iglastym. Ale były także schody na piętro. Strome, skrzypiące, rzecz jasna drewniane. I ściany przyozdobione obrazami. I zabytkowe żyrandole. 
Chloe trzymała w jednej dłoni wszystko - i szampana, i dwa kieliszki. Cudem nie potłukła szkła. Drugą muskała pieszczotliwie mój kark i płatek ucha. Ruszyłem powoli, oczarowany. Pierwszy krok na schodach i przeraźliwe skrzypnięcie rozbiegło się pośród ścian. Skrzywiłem się nagle. Musiałem wyglądać nad wyraz zabawnie, bo Chloe parsknęła. Przy kolejnych krokach przywykłem do nieprzyjemnych dźwięków. Na piętrze był tylko jeden pokój, sypialnia, z wielkim łożem po środku. Posiadało ręcznie grawerowaną, drewnianą ramę. Ściany przebiegały na ukos, pod samym dachem. Otwarte okiennice uderzały cicho o bele drewna w ścianach. A łóżko przyciągało, kusiło, pobudzało zmysły.
Usiadłem powoli na beżowej, wygładzonej pościeli, Chloe na moich kolanach. Pośladki czułem na udach, a bose stopy położyła na kołdrze. Otworzyła szampana, nalała po pół kieliszka. Butelkę odstawiła pod łóżko, a kryształowe szkło podała mi ostrożnie. Spojrzała głęboko w oczy, muskając przy tym opuszką palca podbródek. 
-Więc za co wypijemy? - spytała, obracając kieliszek w palcach. 
Ująłem jej drugą dłoń i ucałowałem każdą opuszkę.
-Może za nas? - Uderzyłem delikatnie krańcem kieliszka o drugi skrawek. 
- I za wspomnienia. Nasze wspomnienia.
-Jakie wspomnienia? - Udałem głupiego. Dopiłem do dna dwa ostatnie łyki. 
-Za wspomnienia z tej nocy. Czuję, że będą piękne. - Popchnęła mnie na materac. Opadłem plecami na pościel. Kieliszek wypadł mi z dłoni i razem z kieliszkiem Chloe roztrzaskały się z hukiem na skrzypiącej podłodze. - Będzie co wspominać.
Zanosząc się śmiechem, usiadła na moich udach okrakiem. Była taka szczęśliwa. Radość promieniowała z jej oczu. Wsparła się na moich ramionach, podciągnęła się nieco wyżej. Czułem ją w miejscu, w którym od wielu dni pragnąłem poczuć. Uszczęśliwiała mnie. Pocałowała krótko, szybko, niechlujnie, cała roześmiana. Śmiało się jej ciało, śmiało się serduszko. Zachłannie objąłem jej policzki, pogłębiłem pocałunek z przelanymi na gest emocjami.
-Naprawdę nigdy nie miałeś żadnej kobiety? - Nachyliła się nade mną. Pasma włosów utworzyły kurtynę po obu stronach naszych twarzy. 
-Nie miałem - odparłem szczerze, bawiąc się zamkiem błyskawicznym przy jej bluzie. 
- I naprawdę jesteś prawiczkiem, Justin?
-Już to przerabialiśmy. - Przewróciłem ze śmiechem oczyma. 
-Prawiczek króliczek - parsknęła głośno. Dołączyłem do niej po ułamku sekundy. 
-Jak mnie nazwałaś?
-Od dzisiaj będziesz moim króliczkiem.
Podniosłem się powoli do pozycji siedzącej. Trzymałem uda Chloe. Górowałem nad nią. Zadzierała delikatnie główkę i patrzyła z rozmarzeniem w moje oczy. Zbliżyłem wargi do jej ust i tchnąłem cicho:
-Może króliczek, ale od dzisiaj już nie prawiczek.
Gwałtowna fala pożądania zalała pokój po brzegi. Skrzypnęły podłogowe deski pod naciskiem opadających na łóżko ciał. Serce biło jak oszalałe i w każdym razie nie tylko w mojej klace piersiowej. Pierś Chloe unosiła się nierytmicznie, pulsowała przy każdym uderzeniu serca. Znów leżałem z przyciśniętymi do pościeli plecami. Chloe przeniosła moje ręce za głowę. Na tej wysokości splątała palce i siłą swoich chudych ramion wbiła w poduszkę. Uśmiechała się promiennie, jakby przed momentem wygrała na loterii najcenniejszy los. Po głębszym zastanowieniu uznałem, że wygraną była moja cnota.
-Nie żartujesz? - spytała niepewnie, muskając czubkiem nosa mój nos. Kosmyki jej jasnych włosów łaskotały moje policzki i szyję.
-Tylko, jeśli pomożesz mi uporać się z tym problemem.
Chloe z zadowoleniem wyprostowała się i przyłożyła czubki dwóch palców do skroni. Salutowała, krzycząc ze śmiechem słowa przysięgi. A gdy tylko skończyła, zadarła w górę bluzę i zdjęła razem z koszulką. Jej brzuch, jej żebra i w końcowej drodze moich dłoni piersi. Strach przed nieznanym odszedł w zapomnienie.
-Miałam rację - skomentowała, przyglądając się moim dłoniom na piersiach. - Pasują idealnie. Jak szyte na miarę.
-Moje dłonie czy twoje piersi?
-Wrócimy do tej rozmowy po dopasowaniu tej najważniejszej części. - Figlarnie puściła do mnie oczko. Poruszyła biodrami w przód, a potem w tył. Zrozumiałem szybko, o jakiej części mówiła. Obleciał mnie nie tyle strach, ile zasiałem w sercu ziarno stresu. 
-Jesteś taka sprośna, Chloe. 
-Dasz mi za to rozgrzeszenie? - Co rozpięła jeden guzik czarnej koszuli na moim torsie, lizała skórę koniuszkiem języka. 
-To zależy - odparłem spokojnie. Przeniosłem ręce za głowę i z uwielbieniem wpatrywałem się w jej usta przy moim podbrzuszu. Nie sposób było się nie podniecić. Jej piersi dotykały delikatnie moich ud. Sam widok otwierał wrota nieznanej dotąd krainy dzikiej przyjemności.
-Zależy od czego? - dopytywała i nie przerywając kontaktu wzrokowego, dotknęła palcem metalowego guzika czarnych jeansów. Odpięła go w mgnieniu oka. Z rozporkiem bawiła się dłużej. Po kilka milimetrów w dół. Później przerwa podczas której zaznaczała ten nieduży obszar paznokciem na bokserkach. I znów ciągnęła metalowy zamek w dół. Kilka centymetrów rozporka rozpinała dobre dwie minuty. Świat wirował z każdym centymetrem. Była taka doświadczona. Jej ruchów nie naznaczała niepewność. Były perfekcyjne. Aż nazbyt precyzyjne.
-Zależy od tego, jak bardzo mnie do siebie upodobnisz. Mimo wszystko nie chciałbym co pięć minut myśleć o twoich piersiach.
-To zależy wyłącznie od twojej silnej woli. - Gestem dłoni poprosiła, bym uniósł nieznacznie biodra. Wtedy ściągnęła ze mnie jeansy i odrzuciła na rozbite na podłodze kryształowe szkło z kieliszków. - O ile ją masz. A teraz rozluźnij się, króliczku.
Znów siedziałem na skraju łóżku, w bokserkach i koszuli z rozpiętymi guzikami. A ona na moich udach. Nasze niemal nagie klatki piersiowej stykały się. Przyspieszone oddechy mieszały się w powietrzu. Pocałowała mnie raz, potem drugi. Trzeci pocałunek zainicjowałem sam. Trzymałem jej pośladki, a ona otaczała mój kark. Bawiliśmy się pocałunkami. Co i rusz wybuchaliśmy śmiechem jak rozedrgany wulkan pełen lawy. Poznawałem jej ciało niecierpliwymi palcami. Byłem łapczywy. Pragnąłem skosztować wszystkiego w jednym momencie. Słodyczy jej ust, pachnącej skóry, piersi. Chloe odchyliła się nieznacznie. Mogłem musnąć wierzch jednej i drugiej piersi. Ale zaraz znów przyciągnąłem ją do torsu. Potrzebowałem ciepła jej ciała i tej niezwykłej bliskości. Przez parę leniwych chwil trwaliśmy zatopieni w uścisku. I nigdy, w całym swoim życiu nie czułem się tak dobrze.
-Chyba się boję - mruknąłem cicho w jej włosy. W trzech miejscach pocałowałem szyję Chloe.
-Czego? Przecież nie musisz. - Troskliwie objęła moje policzki. Potarła je i musnęła obie powieki. Jej dotyk był moim błogosławieństwem.
-Boję się, że nie będę dla ciebie odpowiedni, Chloe. 
-Żartujesz sobie? - Pchnęła moje barki i znów wylądowaliśmy na pościeli, zatapiając się w niej coraz głębiej. 
-Nie wiem nawet, jak mam się do tego zabrać. To w którą dziurkę się to wkłada? - Chloe parsknęła tak głośnym śmiechem, że na moment ogłuchłem. Polały się łzy i spłynęły wzdłuż mojego ramienia, na którym Chloe oparła policzek.
-Jesteś szalony. - Obrzuciła pocałunkami każdy skrawek mojego policzka. - Ale nie uwierzę, że nie znasz odpowiedzi na to pytanie. 
-Jak Boga kocham. - Skubnąłem jej wargę.
-Jakby się nad tym dłużej zastanowić - potarła z zamyśleniem podbródek - możesz wkładać w którą tylko chcesz.
Jęknąłem głośno i natychmiast oblałem się rumieńcem.
-Chloe!
-Czyli jednak wiesz, w którą! Miałam rację, ha! - pisnęłam entuzjastycznie i zaklaskała w dłonie. - Ale jeśli chcesz, puszczę specjalnie dla ciebie jakiegoś edukacyjnego pornosa. 
-Obejdzie się bez. Posłucham intuicji.
Przeniosłem dłonie pod jej plecy. Była leciutka, dlatego też bez trudu położyłem ją na pościeli, a głowa blondynki opadła na poduszkę. Chloe przesunęła dłońmi po pościeli. Satynowa poszwa spływała po ciele jak muśnięcie piórka.
-Ale tu miękko - zachichotała. Zamknęła oczy i zagłębiła się w materacu. 
Leżała bez tchu, bez słów. Pogłaskałem opuszką kciuka jej podbrzusze. Przez jej ciało przebiegł dreszcz. Ostrożnie rozpiąłem guzik i rozporek w jeansach. Widok pod spodem rozbawił mnie do łez.
-Chloe, naprawdę nosisz majtki z Kubusiem Puchatkiem? - parsknąłem głośno, opadając czołem na jej brzuch. Śmiałem się do rozpuku i tylko uderzenie w ramię powstrzymało mnie przed dalszymi żartami.
-I z czego się śmiejesz? - Wypięła do mnie język. - Są niesamowicie wygodne. Moja księżniczka czuje się w nich szczęśliwa.
-Twoja kto? - I znów zalałem się łzami. Nie umiałem inaczej.
-Moja księżniczka. Do zaspokojenia potrzebuje królewskich wygód, dlatego nazwałam ją księżniczką.
-Gdybym nie znał cię bliżej, pomyślałbym, że masz osiem lat, słoneczko.
-Ale że znasz mnie bliżej - wtrąciła - wiesz, że ta siedemnastolatka udająca ośmiolatkę czeka, aż pozbędziesz się jej majtek z Kubusiem Puchatkiem, który dzielnie strzegł dzisiaj księżniczki. Mimo wszystko przegrał walkę.
-Z kim?
-Z tobą. Zdobyłeś dzisiaj moją księżniczkę. I tym samym pokonałeś Kubusia Puchatka.
W spazmach śmiechu zatonąłem w jej pocałunkach. Delikatnie zdjęła z moich napiętych ramion czarną koszulę, która spłynęła po satynowej pościeli na podłogę. Melodyjnie pocałowała krzyż na mojej piersi. Przysięgam, to muśnięcie wyśpiewało najpiękniejsze dźwięki. Nastały momenty powagi. Skupienie zawładnęło naszymi twarzami. Nawet Chloe denerwowała się odrobinę. A ja postanowiłem podejść do wszystkiego z dystansem i humorem. Pogładziłem ją po policzku. Uśmiechnęła się delikatnie i rozpaliła w moim sercu rządek świeczek. Ależ romantycznie. 
-Czyżby moją pannę odważną obleciał strach?
-Raczej ekscytacja. Błoga ekscytacja.
Nie powiem, że się nie denerwowałem, bo wewnątrz cały byłem spięty. Strach przed odrzuceniem. Przede wszystkim strach przed niespełnionymi oczekiwaniami. Ale brnąłem w przód, poprzez odmęty własnej świadomości i zdrowego rozsądku. Chciałem tego. Chciałem zbliżyć się do Chloe w sposób fizyczny. Co ja mówię, chciałem być tak blisko, jak było to fizycznie możliwe. Chciałem, byśmy razem stanowili jedność. I dlatego patrząc Chloe w oczy, włożyłem dłoń pod jej plecy. Przez chwilę mocowałem się z zapięciem stanika. Nie osądzajcie mnie, robiłem to pierwszy raz, a chichot blondynki wcale nie pomagał.
-Nie martw się, po kilku razach nabierzesz wprawy - szepnęła, cała rozpalona. Płonęło jej ciało i płonęło serduszko.
Powoli zsunąłem ramiączka. Wstrzymałem oddech na granicy materiału z jej sutkami. Aż w końcu ujrzałem całe, piękne, gładkie i delikatne. Uśmiechały się do mnie i prosiły, bym ich dotknął. Musnąłem najpierw wierzch, potem oba nabrzmiałe sutki i w końcowym efekcie objąłem dłonią jedną pierś. Teraz również wpasowała się w dłoń z największą precyzją. Kiedy tak pieściłem jej piersi, nieustannie czułem na policzku wzrok Chloe, a jej smukłe palce mierzwiły moje włosy. Złożyłem dwa ciepłe pocałunki, po jednym na każdym sutku. I wtedy przyszła właściwa pora na walkę z Kubusiem Puchatkiem. Pogłaskałem wcięcie w jej talii, później wierzch uda. Wypuściłem z płuc jeden długi oddech. Raz się żyje. Teraz albo nigdy.
-Nie będziesz się ze mnie śmiała, jeśli nie trafię, prawda? - mruknąłem, zsuwając wzdłuż długości jej nóg tego uroczego Kubusia Puchatka. I zobaczyłem księżniczkę. Uśmiechała się do mnie. Czułem, jak w moim mózgu zaczyna poszerzać się spory ubytek. Ewidentnie coś było ze mną nie tak.
-Wtedy pęknę ze śmiechu, obiecuję. A teraz chodź tu do mnie, jesteś za daleko. I masz na sobie za dużo warstw niepotrzebnych materiałów.
-Ale mam jedynie bokserki. - Wskazałem przelotnie czarny materiał. Czułem tam ucisk i potrzebę zaspokojenia.
-I właśnie o te bokserki za dużo. Chodź do mnie. 
Chloe delikatnie przyciągnęła mnie do siebie za kark. Uklęknąłem pomiędzy jej rozchylonymi nogami. Uśmiechała się delikatnie, figlarnie, ale wciąż dziewczęco i niewinnie. Przeprosiłem w myślach Boga i zsunąłem wzdłuż ud bokserki. Pragnąłem kochać się z Chloe tak mocno, jak dziecko oczekuje w Wigilię prezentów. 
-Nie powinniśmy się przypadkiem zabezpieczyć? - spytałem, zanim przywarłem do niej ciałem i zatopiłem się w momencie wiecznej ekstazy.
-Chłopczyk jednak uważał w szkole.
-Nie. - Pokręciłem ze śmiechem głową. - Po prostu będę musiał na lekcji wychowawczej porozmawiać z wami na temat zabezpieczeń. Wymóg dyrektora, nic z tym nie zrobię. 
-Powiedz, kiedy planujesz tę lekcję, a postaram się specjalnie na tę okazję przyjść do szkoły - zachichotała, dotykając moich ramion i klatki piersiowej. - My nie potrzebujemy gumek. Biorę tabletki. Nie zrobię z ciebie tatuśka. A teraz, mój królewiczu, kochaj się ze mną, zanim moja księżniczka śmiertelnie się na ciebie obrazi.
-Chloe, ja naprawdę nie wiem, co mam robić - parsknąłem śmiechem, pochylając się nad jej klatką piersiową. Dla równowagi wsparłem łokcie po bokach.
-Wiesz, wiesz. Zamknij oczy i się wczuj. Wierzę, że masz wrodzony talent.
Raz się żyje. Spokojnie naciągnąłem na nasze ciała kołdrę. Uklęknąłem w lekkim rozkroku pomiędzy jej nogami. Chloe położyła dłoń na moim karku i przyciągnęła delikatnie. Dotykałem koniuszkiem członka jej księżniczki. Skoro sama nadała nazwę, pozwolę sobie z niej skorzystać. Pochyliłem się mocniej. Poczułem, jak zagłębiam się w niej powoli. Wyraźny ucisk objął każdy z kolejna centymetr męskości. Między naszymi klatkami piersiowymi była ledwie widoczna przerwa. Chciałem być blisko i do tego dążyłem. Kiedy wszedłem w dziewczynę do połowy, spojrzałem na jej twarz. Powieki przymknęła, usta delikatnie rozchyliła. Odprężenie malowało się na jej pozbawionym zmarszczek czole. Delektowała się uczuciem, czerpała przyjemność. A mi niezwykle schlebiał fakt, że czuła się dobrze wyłącznie dzięki mnie. Pogrążony w rozkoszy oblewającej twarz Chloe nie spostrzegłem, że sam poczułem się jak w niebie. Ucisk się nasilał, a ja wszedłem do samego końca. I jęknąłem głośno, jakby ktoś palił mnie żywcem. Ból ciała w ogniu był porównywalny z cholerną przyjemnością.
-Przeklnij sobie, ulży ci - Chloe wyszeptała drżącym głosem do mojego ucha. Poczułem gorący oddech i przeszedł mnie dreszcz.
-Kurwa mać. - Podążyłem za jej wskazówką. I rzeczywiści poczułem się lżej, ale napięcie w kroczu rosło.
Chloe położyła dłonie na moich plecach. Trzymała mój tors blisko. Z policzkiem delikatnie przyłożonym do poduszki oddychała szybko. Ukryłem twarz w jej szyi. Pozwoliłem sobie musnąć kilkukrotnie jej skórę. I zacząłem się nią kochać, tak naprawdę, na poważnie. Mocno chwyciłem w dłoń drewnianą ramę łóżka. Zacisnąłem na niej pięść i wykonałem mocno pchnięcie. Chloe krzyknęła, głos stłumiła przy moim ramieniu. Pchnąłem jeszcze raz, i kolejny. Zrobiło się naprawdę gorąco. Na moim czole utworzyły się małe kropelki potu. Seks obudził we mnie dzikie zwierzę niezdolne do ujarzmienia. A Chloe nie spieszno było do uspokojenia mnie.
-Twoja księżniczka od dzisiaj stała się moją najlepszą przyjaciółką - sapnąłem.
-Powinnam być zazdrosna? - jęknęła, zatapiając nosek pod płatkiem mojego ucha.
-Tak. Zdecydowanie tak.
Zsunąłem dłoń przez jej talię i biodro. Wylądowała w dole uda. Unosząc powoli jej prawą nogę, wszedłem jeszcze głębiej, a jej ścianki zacisnęły się na mnie, jakby prosiły o więcej. Chloe delikatnie objęła udami moje biodra. Szybko zrozumiałem, co robić, by sprawić przyjemność nam obojgu. To było wspaniałe. Onieśmielała mnie myśl, że właśnie teraz kocham się z najpiękniejszą dziewczyną, jaką moje oczy kiedykolwiek miały przyjemność widzieć, że sprawiam jej olbrzymią przyjemność i że sam czuję się tak lekko, jakbym gwałtownie schudł kilkadziesiąt kilo.
Złapałem ramę łóżka obiema dłońmi. Jedna już nie wystarczała. Odpychałem się lekko na kolanach i stopach. To wcale nie było trudne, a za to jak przyjemne. Lepsze niż gorący prysznic po chłodnym dniu. Lepsze niż kubek gorącej czekolady i wielki fotel otulony kocem. Lepsze niż niedzielny obiad u babci. Lepsze, niż cokolwiek. Całe życie dążę do tego, by pod koniec ziemskiej wędrówki choćby dotknąć nieba. Teraz w tym niebie pływałem, zatapiałem się, byłem w nim cały, od palców u stóp, po czubek głowy i sterczące w nieładzie włosy.
Jeszcze raz spojrzałem na Chloe. Uśmiechała się do mnie szeroko i pojękiwała głośno w spazmach rozkoszy wstrząsającej jej ciałem z każdym zdecydowanym pchnięciem. To był mój pierwszy raz i naprawdę nie wiedziałem, kiedy dla Chloe moje ruchy były delikatne, a kiedy przekraczałem tę niewidoczną barierę łączącą przyjemność z bólem. Ale sądząc po dźwiękach, które wydawała, było jej równie dobrze. Przyspieszyłem, czując, jak supeł w dole brzucha zaciskał się coraz mocniej. I w każdym razie nie tylko to zaczęło się zaciskać. Chloe delikatnie szarpała moje włosy, a paznokcie drugiej dłoni przebiegały wzdłuż moich pleców i zostawiały na nich czerwone pręgi. Złapałem najpierw jeden nadgarstek, później dołożyłem do niego drugi. Mocno docisnąłem do pościeli jedną dłonią. Podobała mi się kontrola, jaką posiadłem nad Chloe. Poruszałem biodrami coraz mocniej, szybciej i bardziej zdecydowanie. Skraj tej dotychczas nieosiągalnej przepaści był coraz bliżej. Niemal na wyciągnięcie rąk, które teraz miałem zajęte. Jedna ściskała drewnianą ramę, a druga wbijała chude nadgarstki Chloe w materac. Chyba straciłem kontrolę.
-Mój króliczek pokazuje różki - zachichotała dźwięcznie i wtedy nadszedł ten oczekiwany moment.
Kiedy intensywny orgazm zawisnął w powietrzu, puściłem dłonie Chloe i obejmując ramieniem jej talię, skryłem twarz w jej włosach rozrzuconych na całej poduszce. Gdy dochodziłem i odpłynąłem w zaświaty, usłyszałem krzyk pochodzący z rzeczywistości. Krzyk Chloe. Wyrażał moje imię. Był muzyką dla moich uszu. Mogłoby się palić, mógłby kończyć się świat, a i tak nie byłoby siły, która rozłączyłaby naszą dwójkę. Nawet cholerny atak kosmitów byłby bezsilny. 
-Jeśli parę chwil temu dryfowałem w niebie, nie wiem, gdzie jestem teraz - szepnąłem, nadal roztrzęsiony. Słodka chwila zapomnienia nie minęła.
-Ale ja wiem. - Z uczuciem pocałowała płatek mojego ucha i szepnęła - Trzy metry nad niebem.
-Jak w tym filmie? - zachichotałem, cały szczęśliwy. Od stóp po głowę.
-O nie, znacznie lepiej niż w filmie. - Położyła dłoń na moim policzku. Oboje powolutku dochodziliśmy do siebie. Spojrzała mi głęboko w oczy. Byłem gotowy na erotyczny komentarz bądź kąśliwą uwagę. A ona tak po prostu, bez słów, pocałowała mnie głęboko, namiętnie, z uczuciem i szczerym pragnieniem. Ale już po chwili powróciła cząstka typowej Chloe.
-Myślałam, że będziesz przesadnie delikatny, a ty wcale nie byłeś delikatny! - pisnęła ze śmiechem, kiedy wyszedłem z niej w miarę ostrożnie, położyłem się obok, przyciągnąłem ją do siebie i nakryłem kołdrą. Jej policzek na piersi potęgował ciepło i nie pozwalał sercu powrócić do statycznego rytmu.
-Nie narzekałaś - parsknąłem krótko. Natychmiast otrzymałem szybkie jak błyskawica uderzenie w ramię. - A to za co?
-Nie wiem, ale na pewno sobie zasłużyłeś. W rzeczywistości niegrzeczny z ciebie chłopiec. 
-Wpływ towarzystwa. - Przygryzłem delikatnie jej ucho i znów zachichotałem. Czułem się nieprzyzwoicie szczęśliwy.
-Więc chcesz powiedzieć, że mam na ciebie zły wpływ, króliczku?
-Chcę powiedzieć, że uszczęśliwiasz mnie jak nikt inny i jestem ci za to ogromnie wdzięczny.
Chloe na moment zamilkła. Zastanawiało mnie, co siedzi w jej głowie i doszedłem do wniosku, że myśli o mnie. Inaczej nie uśmiechałaby się w ten sposób. Jej uśmiech był delikatny i momentami nieśmiały. Aż w końcu, po kilkunastu pocałunkach złożonych wśród jej włosów, odrzuciła kołdrę na nasze nogi, a sama wsparła się na mojej klatce piersiowej i usiadła okrakiem na podbrzuszu. Boże, jej piersi.
-Wiesz, co się dzieje, kiedy nastolatka się zakochuje? - spytała z najprawdziwszymi, gorącymi łzami w oczach, które spłynęły w dół policzków i skapnęły na moją pierś.
-Zakładam, że rodzice nie mają łatwo - zażartowałem i otarłem opuszką kciuka kropelkę z kości policzkowej. Chloe zaśmiała się wdzięcznie, kosmyk słonecznych włosów zahaczyła za ucho.
-Oczekuje, że te uczucia będą odwzajemnione.
Spojrzałem w jej oczy. Duże, ciemne, wilgotne oczy, w których niegdyś widziałem zdemoralizowaną nastolatkę. Podobno oczy odzwierciedlają duszę człowieka. Teraz w jej oczach widziałem siebie. Samego siebie. I cały swój świat.
-Są odwzajemnione, kochanie. Są odwzajemnione, syrenko. - Przyciągnąłem ją do uścisku. Położyła się na mojej klatce piersiowej, a małą buźkę ukryła w dole szyi. - A teraz wiesz, czego potrzebuję najbardziej?
-Papierosa? - Uniosła jedną brew.
Przytaknąłem ze śmiechem, którym zaraziłem również Chloe.
-Naprawdę muszę zapalić, Chloe.






~*~


To był najprzyjemniejszy rozdział wśród kilkuset rozdziałów, jakie napisałam w życiu, aż nie mogę przestać się uśmiechać. Kocham Was i dziękuję za to, że pozwoliliście mi opisać scenę seksu oczami księdza ahahahahaha :))

27 komentarzy:

  1. Pewnie jak zwykle genialny :D Więc teraz idę czytać....Kocham Cię :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pierdziele! DOCZEKAŁAM SIĘ ! OMG <3 IDEALNY
    http://time-for-us-to-become-one-jbff.blogspot.com/ ! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. <3 ciezko uwierzyc ze ksiezulek to zrobil :')

    OdpowiedzUsuń
  4. no nie wierze omgggggg *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. O kurde no^^ SWIETNY ROZDZIAL!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. O mój Boże, postarałaś się, dziękuję! Wiedziałam, że to będzie najlepszy prezent na urodziny! Jeszcze napisany oczami Justina! Jesteś najlepsza, ale to już Ci pisałam! <3 Dziękuję jeszcze raz, rozdział jest cudowny!/ Oliwia

    OdpowiedzUsuń
  7. istna ambrozja ^^ kocham to i nie psuj ich milosci i relacji :) moze sie dziac ale pod koniec happy <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega po prostu, Justin był zupełnie inny jedyne czego się boję to to, że potem będzie chciał odejść od Chloe :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały rozdział! Po prostu cudowny ♥ Dziękuję, że piszesz regularnie i tak starannie <3 Twoje opowiadanie jest BOSKIE (taka mała gra słów xD) Uwielbiam je i Ciebie, za pisanie ♥ czekam na next, xo

    OdpowiedzUsuń
  10. Aaaaaaaaa!!!!!!!!! Nareszcie TO zrobili. Wiedziałam, że wejdą do tego domu i że to tam wlasnie spędzą swój pierwszy raz razem. Super rozdział. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Mam nadzieję, że szybko go dodasz. Życzę weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział jest C.U.D.O.W.N.Y !!
    Awww, a ich dialogi przesłodkie *-*
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  12. O KURWA TAK
    nicetomeetyoubabyy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. O kurwa mać !!!! Ja jebie nie wieże w to NIE MOGĘ PRZESTAĆ SIĘ SZCZERZYĆ . No wreszcie nadszedł ten moment OMG !! Na prawdę postarałaś się ❤️❤️ To zdecydowanie jeden z mioch ulubionych rozdziałów . Czekam nn ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  14. Matko, jak cudownie, regularnie piszesz i takie piękne rozdziały, mam nadzieję, że Juss nie zostawi teraz Chloe. Życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziewczyno po prostu genialny!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. jeeejku dziewczyno ! Zajebisty rozdział ..... Opisałaś tę scenę idealnie, miałam wrażenie że patrzę na nich , co ja gadam ja się czułam jak Chloe :D Postarałas się i warto było czekać na taki piekny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  17. FUCKING BRILLIANT!!!
    Kurwa to było mega mega dobre... ♥♥♥

    Wrecz zajebiste!!! Co ja gadam brak słów bo to najlepszy rozdział, można czytać i czytać go!!! Po prostu tak dopracowany wszystko przemyślane ,każdy detal i słowo tam gdzie powinno !!! Dziewczyno jak ty to robisz ?
    └(^o^)┘

    Ja jebie uwielbiam takie rozdziały kocham dwuznaczne momenty i ta pikanteria (っ˘ڡ˘ς)└(^o^)┘
    Jeju chce takich więcej!!!

    Kocham cie i chce taki rozdział żebyś mi tez zadedykowała hahahha po prostu kurwa jestem 3 metry nad niebem i jaram się i tym rozdziałem aż staniki latają!! " ♥♥♥♥

    Czekam na nastepny i może no w następnych bd jak Chloe uczy go innych intymych rzeczy od razu cala Kamasutra≧﹏≦

    OdpowiedzUsuń
  18. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA *-* Szkoda że jest tak późno bo kurwa piszczałabym jak najęta! KOCHAAAAAAM TEN ROZDZIAŁ! Jeszcze w tle Avicii... IDEALNY ROZDZIAŁ NO! Tak długo czekałam na ten moment... I w ogóle, nasz ksiądz jest bardzo niegrzecznym króliczkiem! Zero delikatności XD Ale cóż, może. .albo lepiej nie. Wiesz, Olcia śpiąca Olcia nie myslaca ale jaka szczęśliwa! BARDZO SZCZĘŚLIWA *-* Koooocham Cie Paula! Bardzo mocno!

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  19. Wooow !!! Brak mi słów ! To jest , to było mega dobre ! Chyba najlepsza scena erotyczna jaka w życiu czytałam ! :D jestem w takim szoku(pozytywnym) ze aż brak mi jakichkolwiek słów ! Dodaj szybko kolejny ! ❤️

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham! Kocham to opowiadanie! Ucieszyłabym się, gdyby kolejny rozdział był na moje urodziny, 25 października ^^
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  21. To jest zdecydowanie najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek przeczytałam :')
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  22. boze dziewczyno, kocham Cie za to opowiadanie!!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Wiedziałam, że to stanie się w tym rozdziale. Teraz na pewno wszystko jeszcze bardziej się skomplikuję, ale Chloe ma wreszcie to czego chciała. Weny<3
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  24. KURWA AMC
    NIE
    MOGE
    PRZESTAC
    SIE
    SZCZERZYC
    DO
    EKRANU
    :)))
    naprawde, mialam okropnie cfhujowy dzien
    ale.... jezusie
    ja pierdole kurwa mac boze kochany
    TO
    JEST
    KURWA
    CUDOWNE
    ta nowa strona Justina.....
    boziu
    NA TO CZEKALAM OD POCZATKU TEGO BLOGA
    TEGO TAK OCZEKIWALAM
    BOZE
    JESTEM TAKA DUMNA
    JAK MATKA Z DZIECKA
    JAK KURWA CHUJ Z CHUJA
    BOZE CO JA PIERDOLE XD
    ALE N APRAWDE, KOCHANY CUDOWNY PIEKNY IDEALNY DO CHUJA PANA
    DAWNO SIE TAK NIE PODNIECILAM I NIE USMIALAM Z ROZDZIALU
    szczerze sie jak debil, kocham to

    OdpowiedzUsuń
  25. o jezu o jezu o jezu czekałam na to!! sa najlepsi to chyba twoje najlepsze opowiadanie Uwielbiaaaam ❤️❤️
    ps kocham ta wersje justina serio

    OdpowiedzUsuń
  26. W KOŃCU
    ZROBILI TO
    AŻ SAMA NABRAŁAM OCHOTY
    NA BARASZKOWANIE Z MŁODYM KSIĘDZEM
    SZKODA TYLKO
    ŻE U NAS NA PLEBANI
    JEST STARY GBUR...

    OdpowiedzUsuń