czwartek, 5 listopada 2015

Rozdział 23 - Nieposkromiona ochota...

Chloe

Otwierałam i zamykałam usta jak ryba, którą ktoś gwałtownie wyciągnął z wody i pastwił się nad nią, pozwalając, by zupełnie wyschła. Sprawa byłaby prostsza, gdyby tylko dyrektor i Mike niespodziewanie zniknęli. Mogłabym wytłumaczyć mu wszystko, gdybyśmy zostali sami. Uwierzyłby mi, na pewno. Ale jak miałam się tłumaczyć, kiedy w oczach dyrektora i przyjaciela, byłego przyjaciela, tłumaczyłam się wyłącznie nauczycielowi. A to nie była prawda. Justin był moim nauczycielem w jednym procencie, księdzem również w jednym procencie, natomiast w pozostałych dziewięćdziesięciu ośmiu kochankiem i partnerem. Żałowałam, że nie czyta mi w myślach.
-Chloe - zaczął niepewnie. Przeniósł wzrok na Mike'a, który nadal świecił gołą klatą, później na dyrektora, który tłustym paluchem podkręcał wąsa, i z powrotem na mnie. - Możesz to jakoś wyjaśnić?
-Oczywiście, że mogę! - pisnęłam. Dopóki nie usłyszałam swojego głosu, nie podejrzewałam, że jestem tak zdenerwowana. Po raz pierwszy do tego stopnia mi na kimś zależy. - Do niczego między nami nie doszło. Ja wiem, jak dwuznacznie to może wyglądać, ale my naprawdę tylko rozmawialiśmy.
-I ta rozmowa była tak zacięta, że panu Mike'owi spadła koszulka, tak? Dziewczyno, naprawdę sądzisz, że uwierzymy w te twoje brednie? - Dyrektor wyraźnie nie pałał do mnie sympatią. Ze wzajemnością z resztą.
-Ale my na prawdę nie zrobiliśmy nic złego. Zapytajcie Mike'a. On to potwierdzi.
Trzy pary oczu przeniosły się na bruneta. Chłopak uniósł kącik ust, patrząc na mnie. Aż nazbyt dobrze znałam ten uśmiech i wiedziałam, że nie zwiastuje niczego dobrego. I nie myliłam się, bo już po chwili Mike postanowił pogrążyć mnie jeszcze bardziej, niż zrobił to w pierwszej kabinie w męskiej toalecie na piętrze. 
-Seks był naprawdę udany - stwierdził niewzruszony. Tylko tak obrzydliwie oblizał wargi. Jak on w ogóle mógł mi się podobać? Przy mężczyźnie takim jak Justin, czułym, ciepłym i wrażliwym, Mike był pieprzonym dzieciakiem, w dodatku kłamcą.
-Słucham?! - krzyknęłam odrobinę zbyt głośno. - Nic się między nami nie wydarzyło.
-Nie udawaj, Chloe. Oboje dobrze wiemy, że lubisz szybkie numerki w kiblu.
-Lubiłam - poprawiłam go, a twarz płonęła mi czerwienią ze złości. - Powiedziałam ci, że chcę z tym skończyć. Właśnie po to się spotkaliśmy. To nie moja wina, że rzuciłeś się na mnie jak wygłodniałe zwierzę. Ja niczego od ciebie nie chcę, powiedziałam ci to wszystko prosto w twarz.
Nasze awantury przyciągnęły tłum gapiów. Kiedy kroiła się plotka semestru, wszyscy zapominali o swoich sprawach, przerywali rozmowy i nadstawiali uszu, aby wychwycić każde słowo. Im ciszej bym mówiła, tym oni mocniej starali się dotrzeć do każdego drobiazgu.
-A co ksiądz o tym sądzi? - spytał dyrektor, który czerpał ogromną satysfakcję, widząc moje wzburzenie. 
Spojrzałam na Justina ze strachem. Tak naprawdę nie obchodziła mnie opinia dyrektora. Miałam głęboko w dupie jego zdanie, bo nie pierwszy raz spotykał się z moimi różkami. To przyszłe słowa Justina zatrzymywały moje serce.
-Jeśli chodzi o mnie - zaczął - nie mam najmniejszego zamiaru wyciągać z zachowania Chloe jakichkolwiek konsekwencji, a kłamstwa Mike'a zgłoszę jego wychowawcy.
Zaskoczył mnie pozytywnie. Uwierzył mi, Mike'a zrównał z ziemią, a dyrektora zlekceważył.
-Co to znaczy, że nie wyciągnie ksiądz żadnych konsekwencji? - Mężczyzna wyrzucił te pulchne łapska w powietrze. Posłałam mu przesłodzony, pełen wyższości uśmiech. Mógł pocałować mnie najwyżej w tyłek. Nic mi nie zrobi.
-To bardzo proste. - Justin skrzyżował na piersi ręce. - Chloe została po dzwonku w klasie. Omawialiśmy zagadnienia na konkurs z wiedzy o mieście, ten, na który kazał pan dyrektor wytypować po jednej osobie z każdej klasy. Wyszła w połowie przerwy, a teraz do dzwonka została jeszcze minuta, z czego dwie spędziliśmy na rozmowie. Tak więc na dojście do łazienek i na domniemany seks z Mike'iem Chloe miałaby niespełna dwie minuty. Z całym szacunkiem, ale wiem, że takie rzeczy trwają odrobinę dłużej.
Byłam z niego tak cholernie dumna jak matka z syna, który poderwał pierwszą w swoim życiu dziewczynę. Dyrektor napuszył się. Z taką samą nienawiścią, jaką przed chwilą darzył mnie, teraz spojrzał na Justina. Twarz mu poczerwieniała, a dłonie zaczęły się pocić, więc regularnie wycierał je w marynarkę. Fuknął dwa razy i w końcu złapał Mike'a za ramię, szarpnął nim niespodziewanie.
-Ubierz się, do cholery - warknął. Poczekał, aż brunet założy koszulkę. Później pochwycił go ponownie i poprowadził w drugą stronę korytarzem, już bez odwracania się przez ramię.
Justin dotknął mojego ramienia, a ja drgnęłam pod wpływem jego dotyku. Wskazał dłonią drzwi klasy, do której klucze obracał w palcach. Skinęłam niepewnie głową. Justin przekręcił świecidełko w zamku, nacisnął klamkę i wpuścił mnie do środka. Później rozejrzał się w dwie strony  i upewniając się, że tłum gapiów rozbiegł się po korytarzu, zamknął za nami drzwi. W końcu zostaliśmy sami i mogłam spojrzeć mu w oczy tak, jak patrzy się w oczy kochankowi, nie nauczycielowi.
-Justin, wierzysz mi, prawda? - spytałam niespokojna.
-Oczywiście, że ci wierzę - odparł bez najmniejszego zawahania. - Nawet przez moment nie miałem wątpliwości, że do niczego między wami nie doszło. Ale tak swoją drogą, Mike zdawał się być wyjątkowo negatywnie do ciebie nastawiony.
-Obawiam się, że coś do mnie czuje. - Skrzywiłam się. - Powiedziałam mu, że spotykam się z kimś, a on na to, czy nigdy nie przyszło mi na myśl, że może to właśnie on chce być tym kimś. Przyznam szczerze, nie przyszło mi na myśl, bo nigdy nie dawał mi do zrozumienia, że na jego drabinie stoję nieco wyżej niż seks zabawka. 
-A gdybyś wiedziała, to by coś zmieniło? - spytał. Oczywiście chodziło mu o to, czy związałabym się z Mike'iem na stałe. Odpowiedź była oczywista.
-Nie. Jasne, że nie. Najlepiej smakują zakazane owoce, a on jest aż nazbyt powszechnie dostępny. Nie to co ty. - Wspięłam się palcami po jego klatce piersiowej. Nawet przez koszulę wyczuwałam delikatnie zarysowane mięśnie. Miałam ochotę ją rozpiąć. Powstrzymywał mnie tylko klucz w zamku, który nie blokował drzwi. W każdej chwili mogły otworzyć się na oścież i tym razem nie miałabym logicznego wyjaśnienia. Zostalibyśmy przyłapani na gorącym uczynku, jak Adam i Ewa w raju zostali przyłapani na zerwaniu owocu z zakazanego drzewa. I nad nimi i również nad nami czuwa Bóg. Czyżbyśmy do tej pory zgrzeszyli mniej?
Wyciągnęłam przed siebie rękę. Powieki mi opadły, gdy dosięgnęłam policzek Justina. Ja dotykałam jego, a czułam się, jakby było na odwrót. Czułam pod palcami dwudniowy zarost i niebywałą gładkość skóry. Żadnej skazy, aż zazdrościłam mu tej cery, bo nawet mi pojawiały się czasem niedoskonałości. A on nie miał żadnych. Niepodważalny dowód na to, że został stworzony przez samego Boga. Oparł się pośladkami o kant biurka. Skrzyżował ręce na piersi i to była zachęta dla mnie, abym stanęła pomiędzy jego nogami, a dłonie delikatnie wsparła na jego zaciśniętych, napiętych przedramionach. Trzymałam się go. On nie pozwoli mi upaść. Nigdy.
-Wiesz, że drzwi nie są zamknięte na klucz, prawda? - spytał niskim, gardłowym głosem. Dłonią pogładził moje biodro. Taki niewinny, a tak dobrze wiedział, co robi.
-Wiem - odparłam, skubiąc jego wargę. - Gdyby były zamknięte, już od kilku chwil brałbyś mnie na tym biurku jak poprzedni wychowawca.
Mina Justinowi zrzedła, oczy utworzyły wąskie szparki, a on sam wyprostował się z westchnieniem. Zachichotałam. Po raz kolejny w sposób brutalny ściągam go do rzeczywistości.
-Jednak potrafisz wszystko zniszczyć - mruknął urażony.
-Och, daj spokój. Zanim będziemy się tutaj kochać, zdążymy podmienić biurko. A tymczasem - zawiesiłam głos, by położyć dłonie na jego karku i przyciągnąć go do wspaniałego, zawracającego w głowie pocałunku. Trzymał mnie w talii i jak nikt inny zapewniał poczucie bezpieczeństwa i dojrzałej stabilności. Poczucie nie złudne, a rzeczywiste, twardo stąpające po ziemi.
Naraz czyjaś zaciśnięta pięść trzy razy uderzyła w drzwi klasy. Odskoczyłam od Justina i ściągnęłam w dół sukienkę, bo podczas pocałunku zawędrowała pod nią jedna z niespokojnych dłoni Justina. Szatyn przejechał językiem po wargach. Odwrócił się w stronę drzwi, lekko speszony, niemal przyłapany. W progu stanęła sprzątaczka z wózkiem na kółkach i mopem w prawej dłoni. Z jego końca kapały na podłogę krople brudnej wody.
-Chciałam sprawdzić, czy ktoś jeszcze został w klasie - zaczęła pochmurno. - Powinnam przetrzeć podłogę.
-Oczywiście. - Justin w przypływach stresu stawał się nad wyraz kulturalny. Chociaż, on zawsze taki był. Czasem zapominałam, że różniliśmy się jak ogień i woda. - My właśnie wychodzimy.
Z poważnymi minami przysłaniającymi szerokie uśmiechy udaliśmy się do drzwi, a kobieta po pięćdziesiątce zaczęła przemywać podłogę (a w zasadzie jedynie rozmazywać na niej brud). Czułam się jak Rose i Jack z Titanica, kiedy niemal przyłapani zachowywali pozory, dopóki ponownie nie zostali sami. Justin musnął płatek mojego ucha, kiedy dotarliśmy do drzwi, a ja w odwecie uszczypnęłam go w lewy pośladek. Pisnął gorzej niż mała dziewczynka. Zaalarmowana sprzątaczka obrzuciła nas podejrzliwym spojrzeniem, lecz zaraz powróciła do monotonnych obowiązków. Sprzątała, by za parę minut weszło do klasy stado gówniarzy i naniosło na kafle błoto.
-Widzimy się później, królik - rzuciłam na odchodne i puściłam do niego oczko.
Więcej tego dnia nie spotkałam go na szkolnym korytarzu, choć wypatrywałam bardziej wnikliwie niż gwiazdki w Wigilię, możecie mi wierzyć.

***

Po skończonych lekcjach wróciłam do domu najkrótszą, najmniej krętą drogą. Podczas jednej z przerw odebrałam telefon od mamy. Kazała mi wrócić jak najszybciej i nie szwendać się nigdzie po zajęciach. A ja, jak na grzeczną córeczkę przystało, wykonałam polecenie perfekcyjnie i już po piętnastu minutach od ostatniego dzwonka wycierałam buty w wycieraczkę przed drzwiami. Zostawiłam na niej resztki piasku i świeżej trawy oraz jednego zgniłego liścia. Nacisnęłam klamkę, drzwi były otwarte i już to było nowością, bo rodzice o tej porze przeważnie byli w pracy. 
-Wróciłam! - krzyknęłam od progu. Szpilki postawiłam pod szafką, zanim ojciec zdążyłby się do nich przyczepić. Wiecie, sukienka za krótka, dekolt za duży, szpilki za wysokie. Jeśli chciał, zawsze znalazłby bardziej wyzywający szczegół.
Moją uwagę przyciągnęły dwie duże walizki z dociśniętym wiekiem. Stały pod ścianą w przedpokoju i zwiastowały wyjazd mamy, taty, bądź ich obojga. Ostatnia opcja wywołała uśmiech na moich ustach. Z pozytywnym nastawieniem weszłam do salonu. Krzątali się pomiędzy komodą, pierwszą z góry szufladą, a mama zaglądała jeszcze do kuchni. Napięta atmosfera, zupełnie jak przed wyjazdem. Wspaniale.
-Chloe, czy ta sukienka nie jest zbyt wyzywająca? - Ojciec zwrócił mi uwagę, tak jak podejrzewałam. Pominę fakt, że miałam na sobie zwiewną sukienkę przed kolana, a dekolt ledwo uwidaczniał wierzch piersi. 
-Nie będę się ubierać jak zakonnica - odpyskowałam. - Mam co pokazać, więc pokazuję.
-A może masz komu pokazać? - Ojciec przerwał szperanie w szufladzie, by zawiesić na mnie wzrok na dłużej. 
-A może mam. - Zadarłam głowę i opadłam na środek kanapy. Wygładziłam sukienkę na kolanach i udach.
Teraz również mama przestała polerować świeżo umyte jabłko na błysk. Odłożyła owoc i białą ścierkę na blat. Pochłonęłam jej uwagę.
-Masz chłopaka? - spytała podejrzliwie. Chciałam powiedzieć, że spotykam się nie z chłopakiem, ale z mężczyzną, a to istotna różnica. Bo chłopak to gówniarz poznający definicję miłości, a mężczyzna to człowiek dojrzały, który wie, jak powinien mnie traktować.
-Może mam, może nie mam, to nie ma teraz znaczenia. Powiedzcie lepiej, wyjeżdżacie gdzieś? - spytałam i nie udało mi się ukryć ekscytacji, choć naprawdę spinałam usta w wąską linijkę. 
-Tak, wyjeżdżamy z twoją matką na kilka dni. - Już chciałam wydać z siebie zduszony pisk, gdy ojciec pogrążyć moją radość. Zasypał ją kamienną lawiną i przypilnował, by wyzionęła ducha. - Nie ciesz się przedwcześnie. Na te kilka dni zamieszka z tobą opiekunka.
Czy to żart? Szukałam na ich twarzach oznak nieudanego kawału, ale szybko przypomniałam sobie, że moi rodzice nie mają poczucia humoru. Wręcz przeciwnie, nawet na weselach zachowywali pogrzebowy nastrój. Czy ja aby na pewno byłam ich córką? Może podmienili mnie na szpitalnej sali, a może przyniósł mnie bocian? Sama nie wiem, ale do tej rodziny z pewnością nie pasuję.
-Wy sobie chyba żartujecie - sapnęłam z irytacją. - Mam siedemnaście lat, nie siedem. Za parę miesięcy będę dorosła, zyskam pełne prawo, żeby wyprowadzić się z domu i zacząć życie na własną rękę, a wy mówicie mi teraz, że na kilka dni nie mogę zostać sama i jakaś opiekunka, obca baba, ma wprowadzić się do mojego domu? Może jeszcze będzie sprawdzać, czy umyłam zęby przed snem? Albo pilnować godziny, o której gaszę światło w pokoju? Przecież to paranoja! - uniosłam się.
-Chloe, przestań krzyczeć, albo rzeczywiście zatrudnimy starszą panią, która będzie kontrolować cię na każdym kroku. Czasami chyba by się przydało.
-Jeśli macie kogoś zatrudnić, może to być przystojny, napakowany ochroniarz, a nie staruszka, którą to ja będę musiała się zajmować. - Wprawdzie nie miałabym nic przeciwko młodemu ochroniarzowi. Przystojny, chętny... Ale ja byłam już zajęta. - Ale wróćmy do rzeczy, nie potrzebuję żadnej cholernej opiekunki.
-Jesteś pewna, młoda? - Wtedy szczęknął zamek w drzwiach, trzy ciężkie kroki rozbrzmiały w salonie i przede wszystkim znajomy, chrapliwy głos odbił się od ścian.
W przedpokoju stał Zayn, mój dwudziestosześcioletni kuzyn, utajony gej, który ukrywał orientację przed całą rodziną. Wracając do moich przemyśleń odnośnie podmiany noworodków w szpitalu, pasowałabym na córkę Zayna gdyby 1. nie był gejem i 2. nie był jedynie dziewięć lat ode mnie starszy. Dziewięcioletni ojciec, to w ogóle możliwe?
-On ma być moją opiekunką? - Rzuciłam szybkie spojrzenie rodzicom i znów odwróciłam się do Zayna. Był skurczybyk przystojny. 
-Zayn przypilnuje cię, żebyś nie opuszczała szkoły i odrabiała zadania. - Chciałam parsknąć ojcu w twarz głośnym śmiechem. Zayn i rygorystyczna kontrola? Już z tego miejsca wiem, że napisze mi lewe zwolnienie z całego tygodnia, a jego ukradkowo puszczone do mnie oczko utwierdziło mnie w przekonaniu.
Poderwałam się z kanapy i pognałam wprost w otwarte ramiona Zayna. Zamknął mnie w uścisku, wytarmosił włosy i potarł plecy, a przy uchu usłyszałam jego szept:
-Gdybym nie był gejem, złapałbym cię za ten kuszący tyłek.
-Ale że jesteś gejem i moim kuzynem w jednym, będziesz grzeczny. - Po dokładnym wyściskaniu go, odwróciłam się z powrotem do rodziców, którzy dopięli wszystko na ostatni guzik. Tata wkładał do kieszeni dokumenty, a mama zapinała błyskawiczny zamek w czarnej torebce. - Taką opiekunkę mogę mieć codziennie. Bez obaw, będę grzeczna.
-Mam nadzieję. - Tata posłał mi ostatnie spojrzenie, zanim chwycił uchwyty w dwóch walizkach i wyszedł na podjazd przed domem. 
-Chloe, na blacie w kuchni zostawiłam wam pieniądze, zrobiłam zakupy, więc lodówka jest pełna. 
-Kupiłaś ciastka czekoladowe? - weszłam jej w słowo.
-Kupiłam. - Przewróciła oczyma. - I pamiętajcie, żeby zamknąć na noc drzwi.
-Ciociu, pozwolę sobie przypomnieć, że mam dwadzieścia sześć lat. Od kilku lat mieszkam sam i pamiętam, że na noc zamyka się drzwi.
Mama puściła jego uwagę mimo uszu. Chwyciła jeszcze dwa jabłka, na których polerowaniu spędziła kilka nużących minut. Później przewiesiła torebkę, w której ledwo dopięła zamek, przez ramię, zarzuciła na barki płaszcz i wyszła z domu pewnym krokiem. Zawsze chodziła zdecydowanie i przez to miałam wrażenie, że pewnego dnia wbije obcasy w panele. Poruszałam się w szpilkach z większą gracją niż ona. Aż w końcu drzwi zamknęły się za matką, zawarczał samochodowy silnik, opony cicho pisnęły podczas startu z podjazdu, a potem rodzice zniknęli na pierwszej przecznicy. Poczułam upragniony zapach wolności.
Zayn rozłożył się na kanapie. Przyniosłam nam po puszce piwa z dolnej szuflady w lodówce. Zasyczała przy otwieraniu. Zayn siorbnął głośno pierwszy łyk. Ja upiłam go z większą kulturą, cicho i dyskretnie. 
-Opowiadaj co u ciebie - zaczepiłam go i położyłam łydki na jego kolanach. Trzymał je jedną dłonią, a w drugiej obracał puszkę. - Jesteś z kimś, czy korzystasz z życia i bzykasz jak leci? 
-Ostatnio mocno korzystam - westchnął rozmarzony. Byłam kiedyś świadkiem jego podrywów. Podczas kiedy on wychwytywał w tłumie chętnych chłopaków, koło niego gromadził się wianuszek chętnych dziewcząt. Były bynajmniej niezadowolone, że nie obdarzył ich nawet jednym spojrzeniem. - Ale mnie bardziej interesuje twoje życie seksualne, kuzyneczko.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Gdyby pozwolił mi się wygadać tak naprawdę, spędzilibyśmy na tej kanapie resztę dnia i całą noc, a może nawet kolejnego dnia spóźniłabym się do szkoły. A najlepsze było to, że przy Zaynie mogłam się otworzyć i nie pominąć nawet jednego szczegółu. On zrozumie. Zawsze rozumiał wszystko.
-Dzieje się, dzieje - zaczęłam tajemniczo, by rozbudzić jego ciekawość. Podciągnął pod pośladki jedną stopę i z piwem przy ustach odwrócił się do mnie twarzą.
-No nie trzymaj mnie dłużej w niepewności.
-Więc zakochałam się - wypaliłam wprost. Moje oczy rozjaśnione iskrami i tak zdradziłyby mu prawdę. 
-Jaki on jest? - spytał podekscytowany, oczy mu się świeciły. 
-Jest cholernie przystojny, szarmancki, a do tego czuły, wrażliwy, kochany. Taki mój ideał, o jakim zawsze marzyłam. - Byłam cała w skowronkach. Przygryzałam dolną wargę i myślałam tylko o tym, kiedy następnym razem przygryzie ją Justin.
-A może jakieś konkrety? - Wyrzucił w powietrze ręce, a kiedy nie zrozumiałam, o czym mówi, kontynuował. - Jak ma na imię, ile ma lat, jaki jest w łóżku?
-A więc...
-Nie zaczynaj zdania od "a więc", młoda panno - przedrzeźniał głos swojej matki, która była równie sztywna jak moi rodzice. Jak to jest, że sztywni ludzie płodzą wyluzowane dzieci i na odwrót?
-A więc - podkreśliłam celowo - ma na imię Justin, ma dwadzieścia cztery lata - w tym momencie Zayn zagwizdał - a w łóżku... - szukałam słów, którymi mogłabym nazwać seks z Justinem, ale nic nie przychodziło mi na myśl.
-No jaki? - ponaglił. - Przecież wiesz, że z całej tej twojej romantycznej opowieści właśnie to interesuje mnie najbardziej.
-A co byś powiedział na to, że jeszcze trzy dni temu był prawiczkiem?
Zayn w szoku wypluł na dywan kilka łyków piwa. Zakrztusił się nim, więc kilka razy uderzyłam go w plecy otwartą dłonią. Ja nie będę sprzątać z dywanu jego śliny, nie ma mowy. 
-Kim był? - pisnął, a puszkę trzymał tak krzywo, że gdybym w porę nie wyjęła jej z dłoni chłopaka, rozlałby piwo również na kanapę.
-Był prawiczkiem. Ukradłam mu cnotę w piątek wieczorem. A w łóżku jeszcze z nikim nie było mi tak dobrze. Chciałam być dla niego dziwką, a on mnie traktuje jak księżniczkę. I jak tu kogoś takiego nie kochać?
-Skoro jest taki doskonały, gdzie haczyk? - Zayn słusznie domyślił się, że nie wszystko jest takie perfekcyjne, jak wystawiłam na pierwszy ogień.
-Bo widzisz, Justin należy do grona zakazanych owoców.
-Przestań pieprzyć i przejdź wreszcie do konkretów, nic nie rozumiem.
Wzięłam ostatni głęboki oddech, bo mimo iż miałam pewność, że Zayn nie znajdzie w moim zachowaniu niczego niepokojącego, jakaś drobna obawa się we mnie tliła. Ale nie miałam nic do stracenia i w końcu wyznałam swój sekret pierwszej osobie.
-Justin jest księdzem - tchnęłam głęboko i głośno. 
I kolejna porcja piwa prosto z gardła Zayna wylądowała na środku dywanu, pod jedną z nóg stolika do kawy ze szklanym blatem. Tym razem już nawet nie klepałam go po plecach. Niech się udławi, skoro opluł mi dywan już drugi raz. Przysięgam, dostanie kostkę mydła i będzie szorował, bo mój ojciec wyczułby zapach nawet kropli piwa zostawionej gdzieś w kącie. Miał na tym punkcie obsesję. 
-Czy ty powiedziałaś księdzem, czy to ja mam wybujałą wyobraźnię? - Zanim się odezwał, minęło z pięć minut. 
-Tak, powiedziałam księdzem. Justin jest księdzem. W dodatku uczy mnie w szkole religii. Wierz mi, jest najwspanialszym mężczyzną na świecie, ale powiem ci szczerze, że trochę mi zajęło zawrócenie mu w głowie. Próbowałam na wszystkie sposoby. Rozbierałam się przed nim, uwodziłam go, a w ostateczności wiesz, co zadziałało? Bycie sobą. Kiedy byłam sobą, w końcu go zdobyłam. Poszliśmy do łóżka, powiedziałam mu, że go kocham i ku mojemu zaskoczeniu on odpowiedział tym samym. - Wspomniałam każdą romantyczną chwilę pomiędzy mną i Justinem. Nie dadzą o sobie zapomnieć. 
-Nie no, młoda, podziwiam cię. Zwłaszcza że jeśli dowiedzieliby się o tym twoi rodzice, musiałbym wyciągać zaskórniaki na jakiś ładny wieniec na twój pogrzeb. - Odezwała się jego poważna strona, ale szybko powrócił gówniarz. - Cholera, seks z księdzem musi być cholernie podniecający.
-I taki jest - potwierdziłam. - On cały jest podniecający.
-To kiedy go poznam? Muszę obejrzeć dupeczkę, którą wybrał sobie moja kuzynka.
-A jak mi go odbijesz? - powiedziałam z zazdrością. - Nigdy nie wiadomo, co Justinowi wpadnie do głowy.
-Jak ci go odbiję, to będziemy się nim dzielić. Ty w tygodniu, ja na weekendy, pasuje?
-Nie - mruknęłam. - Chcę go mieć nieprzerwanie dla siebie.
Zebrałam ze stołu puste puszki i uważając, by nie wdepnąć w rozlaną kałużę piwa, poszłam do kuchni. Wyrzuciłam puszki, a z szafki wyciągnęłam paczkę tych słynnych czekoladowych ciastek, które można było dostać jedynie po drugiej stronie miasta. Tam, gdzie mama zwykle robiła zakupy. Biuro w którym pracuje, znajduje się po drugiej stronie ulicy i zawsze po skończonej pracy przegląda w nim sklepowe półki, dlatego też każdego dnia wierciłam jej dziurę w brzuchu o paczkę świeżutkich herbatników. Wróciłam do salonu z myślą, że zaraz posmakuję prawdziwe niebo.
-Chloe? - zaczepił mnie, przeglądając listę kontaktów w moim telefonie. Zamruczałam w odwecie, bo już miałam zapchane usta ciastkiem. - Czy ten cały księżulek jest w zapisany w twojej komórce pod hasłem "Bóg seksu"? - zachichotał, machając w powietrzu telefonem. 
-Przecież nie będę kłamać, jest Bogiem.
-To ja mam świetny pomysł na dzisiejszy wieczór. - Uśmiechnęłam się na dźwięk jego słów. Pomysły Zayna zawsze były zajebiste. - Zadzwoń do tego swojego Boga i poproś go, żeby tu przyszedł, a później razem pójdziemy na imprezę za miastem. Zobaczymy, co Justin zrobi po wódce. Jeszcze nie widziałem pijanego księdza. 
Z początku miałam opory, ale im dłużej wyobrażałam sobie Justina pod wpływem, tym bardziej podobał mi się poroniony pomysł Zayna. Pijany Justin to (mam nadzieję) rozrywkowy Justin, a rozrywkowy Justin to osoba chętna na wszelkiego rodzaju nowości. Dlatego już po chwili sięgałam po komórkę i wybierałam wyuczony na pamięć numer Justina. Jeden sygnał, drugi, trzeci, a po czwartym w słuchawce rozbrzmiał chrapliwy głos.
-Cześć, królik - przywitałam go radośnie. - Mam dla ciebie plany na wieczór i nie przyjmuję odmowy. Dlatego teraz ubierasz się i przychodzisz do mnie.
-A twoi rodzice? -  spytał niepewnie. 
-Wyjechali, możesz śmiało przychodzić. Czekam, skarbie, kocham cię.
Rzuciłam telefon na kanapę. Sama rozsiadłam się obok Zayna i położyłam ramię na jego barkach, umięśnionych barkach. I tak oboje czekaliśmy na mojego króliczka. Stęskniłam się za nim przez te kilka godzin. I za jego widokiem, i za dotykiem, i za pieszczotami. Gdyby nie Zayn, spędzilibyśmy kilka pięknych nocy w moim łóżku. W zasadzie z Zaynem czy bez Zayna - wszystko jedno. Nie będzie robił problemów. Nie jest jak mój ojciec, ale brat, który zawsze wesprze.
Gdy wskazówka zegara wykonała pół okrążenia na tarczy, dzwonek do drzwi przeszył ciszę. Z mocno bijącym sercem poderwałam się z kanapy. W podskokach powędrowałam do drzwi. Jeszcze zajrzałam przez wizjer, ale nie miałam wątpliwości, że po drugiej stronie stoi Justin. Czułam go całą sobą, aż mi się mokro między nogami zrobiło. Przekręciłam dwa razy klucz i szarpnęłam klamką. Stał tuż za progiem i uśmiechał się delikatnie, ręce chował w kieszeniach, kołnierzyk jego koszuli powiewał na lekkim, popołudniowym wietrze. Musnęłam jego policzek i wciągnęłam go za rękę do środka. Justin już niemal atakował moje usta z błyskiem w oku, gdy naszą krótką wymianę miłości przerwało uderzenie opakowania z herbatnikami o podłogę. Justin widząc Zayna, spiął mięśnie i wyprostował się jak wtedy, w szkole, gdy omal nie przyłapała nas sprzątaczka. A Zayn stał i patrzył z uchylonymi wargami. Gdyby tak przyjrzeć się bliżej, doszukałabym się w jego ustach rozmemłanego ciastka.
-Chloe, kto to jest? - Justin uszczypnął lekko moje ramię, a szepcząc, nachylił się nad moim uchem i odgarnął za nie kosmyk włosów.
-To Zayn, mój kuzyn, właśnie przed chwilą dowiedział się o nas i z wrażenia opluł mi dywan piwem. - Nie mogłam sobie oszczędzić złośliwego komentarza.
Justin nic nie rozumiał. Patrzył ze strachem to na mnie, to na Zayna, a na język nasuwało mu się mnóstwo pytań, poczynając od tego, co Zayn robi i u mnie w domu, kończąc na naszym sekrecie, który zdecydowałam się wyjawić.
-Przecież nikt miał się o nas nie dowiedzieć - burknął tym samym cichym tonem.
-Ale to jest Zayn, bez obaw, on nikomu nie powie. 
-Skąd ta pewność? - szeptał jak moja matka w kościele, kiedy dosadnie upominała mnie za rzucie gumy, ale jednocześnie nie chciała, żeby usłyszał ją ktokolwiek obok.
-Mam na niego haka. - Spojrzałam na Zayna ukradkiem. Nie poruszył się, nie odezwał, zastygł w miejscu i przyrósł stopami (swoją drogą nie raczył zdjąć butów) do paneli.
-Jakiego? - dopytywał nadal nieufnie.
-Jeszcze tego nie zauważyłeś?
Justin również uniósł wzrok, zmierzył sparaliżowanego Zayna od stóp po czubek głowy. Zmarszczył brwi, usta złączył w cienką linijkę i myślał. A o czym myślał, tego nie wiem i nie ukrywam, że bardzo chciałabym się dowiedzieć. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, a ja sądzę, że w piekle nigdy nie będę się nudzić.
-Właściwie dlaczego twój kuzyn tak dziwnie się na mnie patrzy? - spytał i w końcu ucelował we właściwy punkt.
-Bo bynajmniej nie jestem tu jedyną osobą, która chciałaby cię bzyknąć.







~*~


Tydzień do Purpose.
Tydzień do Purpose.
TYDZIEŃ DO PURPOSE!

24 komentarze:

  1. Rozdział świetny, nie mogę się doczekać następnego, jestem ciekawa jak zareaguje Justin. ;) + Tak! Widzę, że cieszysz się tak jak ja! Ta płyta to na pewno będzie wielki sukces! Która z trzech piosenek które zaprezentował najbardziej Ci się podoba? *-* Jak dla mnie każda jest cudowna. ^o^ Do następnego. xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również uwielbiam każdą, ale "Sorry" ukradła moje serce na zawsze :)

      Usuń
    2. Oh yeah! Nie jestem jedyną osobą, która ma słabość do tej piosenki, nareszcie. ;>

      Usuń
  2. Hahahahahahaha. Super rozdział. Nie mogę przestać się śmiać. Czekam na next. TYDZIEŃ DO PURPOSE

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE JEST JEDYNĄ OSOBĄ KTÓRA CHCIAŁABY CIĘ BZYKNĄĆ! O nieeeee hahahahahahahha! Wyje :D

    Jak dobrze ze Justin uwierzył Chloe.. *-* Ojeojeiej oni są tacy slodcy no :') Chce takiego chłopaka jak Bieber :/ Ideał! Już się nie mogę doczekać tej imprezy.. pijany Justin, hmmm! Biere! XD

    Buzi

    OdpowiedzUsuń
  4. TYDZIEN KURWA DO PURPOSE !!! BITCHES!!!! rozdzial mega <3 a ten zayn hahaha <3 justin bd jeszcze bardziej skrepowany niz przy Chloe xD niech sie upije ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam na następny Misia! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. O MOJ BOIZE HAHAHAHAHAHAHA
    ZAJEBISTY
    KOCHAM ICH
    I OGOLNIE AJGAJKEGBJKAEGKAJ

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział :*
    To takie kochane,że Justin tak ufa Chloe.
    A końcówka powala na kolana :D
    Nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham ich *.*
    Kocham to opowiadanie *.*
    Brak mi słów na to opowiadanie , ono jest cudowne *.*

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj Justin uwierz ze takich osób jest kilkadziesiąt milionów xD

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział cudowny . Czekam nn❤️

    OdpowiedzUsuń
  11. Jezu, dziewczyno, ale ty doskonale piszesz!
    Twoja historia wciąga jak nie wiem, a poza tym bawi cholernie.
    Też chcę kuzyna Zayna, który będzie się mną opiekował, gdy będę sama w domu! <33 Tylko ten fakt z homoseksualizmem pomińmy, bo Malik ma być cały mój, hahah :P
    Końcówka mnie powaliła na kolana, rany. XD
    I ta scena w klasie, aww <3
    I poza tym Justin jej uwierzył, jakie to aww. :D
    No nic, pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i zapraszam do siebie:)
    itisnotourloveaiff.blogspot.com
    devilorangells.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały, kocham cię, piszesz bosko i często. Życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju dobrze ze to tak się potoczylo :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakończenie mnie powaliło XD
    Świetny rozdział <3
    /Wiki

    OdpowiedzUsuń
  15. BOŻE KOCHAM TAK BARDZO AHAHAHAHAH JXHSJXJSM

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział! <3 Końcówka rozwala ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Uff, nadrobiłam trzy rozdziały. Przez ten rok szkolny mam ciąłe zaległości. Rozdział cudowny, ale tak dużo słodkości. Czekam, żeby to się skończyło haha
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie no nie wierzę, aż się boję co będzie wyprawiał Zayn hahaha Gdy czytam to ff to czuje się jakbym oglądała kilkunastu godzinną komedię romantyczną <3 Kocham Cię Paula!

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam Cie dziewczyno! Twoje opowiadanie jest tak zajebiste, ze sczerze sie od ucha do ucha sama do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Kiedy dodasz nastepny rozdzial? Bo to opowiadanie jest tak zajebiste, ze nie moge wytrzymac 30s bez czytania go <3
    Boze, dlaczego w mojej parafii nie ma takiego ksiedza jak Justin :D

    OdpowiedzUsuń