środa, 17 lutego 2016

Rozdział 39 - Drużyna wsparcia



Zastanówmy się, co grozi Justinowi za zamknięcie mnie w opustoszałej klasie. Może upomnienie, może kara grzywny i dożywotne odszkodowanie na moją korzyść za straty moralne, a może zawiasy? Obracałam w dłoni telefon z wybranym już numerem najbliższego komisariatu, bo miałam pełne prawo zgłosić ten fakt na policję. Byłam przetrzymywana wbrew własnej woli. I to za co? Za pół striptizu bez oczekiwanego finału? Radiowozy, harmider podczas lekcji, godziny zeznań na posterunku. To odwiodło mnie od ewentualności z ingerencją policji i czekałam na świetlany pomysł Dave'a.

Parę minut później zapukał w dolną ramę szyby. Ale jak na złość w oknach nie było klamek. Gdyby były, wyskoczyłabym już dawno i zaryzykowała co najwyżej zwichniętą kostkę. Przekazałam mu to bezgłośnie, a on zarządził, bym odsunęła się od okna. Kłopoty były w drodze. Chwilę później Dave rzucił w okno cegłówką, a ta wpadła do klasy, rozbijając je w drobny, szklany mak. Za to z kolei policja grozi nam. Ale jeśli Justin ma trochę oleju w głowie, nie poda nazwisk, bo wie, że mam na niego haka. Jedno bezprawie przeciwko drugiemu. Nasze rachunki zostały wyrównane. 

-Powtórzę raz jeszcze, czy jego popierdoliło? - spytał Dave, łapiąc mnie, gdy zeskoczyłam z parapetu na tyły szkoły. - Rozumiem, że wypadek uszkodził mu część mózgu, ale to już przegięcie.

-Ewidentnie ma coś z głową. I to coś nie tyczy się wyłącznie pamięci - poinformowałam go. - Dupek.

-Dobrze, powtórz to.

-Dupek! - krzyknęłam. - Ej, przecież ja go kocham. 

-To nie wyklucza go z bycia dupkiem. 

-Fakt.

Ruszyliśmy z Dave'em przez środek boiska, wspięliśmy się na trybuny i zajęliśmy dwa miejsca po środku. Tym razem poczęstowaliśmy się papierosami z mojej paczki, a w ruch poszła jego zapalniczka. Był w posiadaniu wyjątkowej zapalniczki, z ciemnego metalu, na której wygrawerowane było parę liter i data. Mogłam się domyślać znaczenia symboli, ale Dave jeszcze nie rozwiał moich wątpliwości. Od kogo ją dostał? Od swojej ruskiej prostytutki, rzecz jasna. Dlatego zapalniczka ta miała dla niego wysoką wartość mentalną.

Dave zaciągnął cię super cienkim papierosem, bo takie wchodziły mi najsprawniej, i spytał:

-Masz jakiś dalszy plan działania?

Również skosztowałam dymu. Ostatnio jego smak przewijał się w moich ustach częściej niż cokolwiek innego. Jabłko, papieros, papieros, jabłko. I tak w kółko, aż mnie mdliło.

-Oprócz ciebie są jeszcze trzy osoby, które o nas wiedzą - odparłam. Dave trzymał papierosa tak, jakby chciał strzepnąć z krańca popiół, ale czubek pozostawał czysty. Zrozumiałam, że czeka z buchem na ciąg dalszy historii. - Mój kuzyn i bracia Justina, z którymi jednak nie mam kontaktu. Zacznę więc od Zayna. Jeśli to nie przyniesie oczekiwanego rezultatu, znajdę sposób, by dorwać jego braci. 

Wydobyłam komórkę i skasowałam niedawno wybrany policyjny numer, bo nie zrobię z niego dziś użytku. Zadzwoniłam do Zayna, a że była dziewiąta z rana, odebrał po pięciu sygnałach i ledwo zrozumiałam cokolwiek przez chrypę w jego głosie. Zayn preferuje nocny tryb życia.

-O nic nie pytaj. Po prostu przyjedź do mnie do szkoły najszybciej jak możesz. Teraz powinieneś już wstawać, w tej chwili zakładać bokserki, a zaraz siedzieć za kierownicą i...

-Zrozumiałem, dobra? - warknął zirytowany. - Módl się, żeby to było coś ważnego.

I rozłączył się, bo w bezgranicznym gniewie nic więcej nie przebiegłoby mu przez usta.

-Mam spodziewać się czternastoletniego chłopczyka z pedalską grzywką i miną zbuntowanego szczeniaka czy...

-Masz spodziewać się dwudziestoczteroletniego faceta, który pierwsze co zrobi, to rzuci komentarz na temat twojego tyłka czy coś w tym rodzaju, bo istotnie jest pedałem i nie ma opcji, żebyś nie wpadł mu w oko.

-Powinienem włożyć w tyłek korek?

-Spokojnie - zapewniłam go. - Zayn jest niewyżyty, ale nikogo nie zgwałcił. Jeszcze.

-Tym "jeszcze" mnie uspokoiłaś. Dziękuję.

Być może to tylko głupie przeczucie, ale coś mi mówiło, że Dave miał zastrzeżenia odnośnie homoseksualistów, choć nie okazywał tego przede mną. Ale nie zmartwiłam się przesadnio. Z jednej strony Zayn jest człowiekiem, którego nie dotyka ogrom niechęci. Z drugiej nie da się go nie polubić, o ile nie jest się sztywnym urzędasem spod krawatu. Więc nawet jeśli teraz Dave przeklinał w głowie i mnie, i perspektywę poznania gościa, który chciałby wpakować mu w tyłek coś długiego i sztywnego, zmieni zdanie, gdy pozna mojego króla rozrywki.

W międzyczasie wysłałam do Zayna sms'a z informacją, że siedzimy na tyłach szkoły na trybunach, a że jesteśmy jedynymi zajmującymi dwa krzesełka z numerem od 2 do 235 (ktoś dziwnym trafem zapomniał o jedynce), nie będzie miał problemu z odnalezieniem nas. Dziesięć minut później pisnęły opony na asfalcie przed szkołą. Jego przekleństwa słyszałam z oddali. Przebił się przez wysoką trawę i pędził szybkim marszem przez środek boiska. Na pierwszy rzut oka widać było, że wylazł z łóżka nie prędzej niż piętnaście minut temu, ale mała szmata nadal wyglądała lepiej ode mnie.

-Ja rozumiem, że masz swoje problemy, ale błagam cię, miej je po dwunastej! - krzyknął, wdrapując się po schodkach na trybuny. Zmienił podejście, gdy dostrzegł Dave'a. Instynkt dziwki uruchomiony. - Co to za cud natury? - spytał przejęty.

Dave zahaczył mnie spojrzeniem, ale tak naprawdę chciał powiedzieć "zabierz mnie stąd, Chloe, ten psychol na mnie patrzy". Uspokoiłam go. Może Zayn to nie jego ruska prostytutka, ale da się do niego przyzwyczaić.

-Zayn, to Dave. Dave, przedstawiam ci mojego nienormalnego kuzyna, Zayna.

-Twój nowy chłopak? - zagwizdał Zayn, opierając się pośladkami (lepszymi od moich) o oparcie krzesełka w poprzedzającym rzędzie. - Co z królikiem?

-Właśnie o niego tu chodzi.

-Domyśliłem się. Twoje ostatnie problemy to jeden wielki futrzak. Co zmalował tym razem?

Wzięłam głęboki oddech i odparłam:

-Postanowił stracić sobie pamięć i zapomnieć, że ostatnimi czasy bardzo polubił dzielić ze mną łóżko.

-Pierdolisz. 

-Od ponad tygodnia nikogo - odgryzłam się. - Mówię poważnie. Miał wypadek. Teraz męczy się z jakąś amnezją wsteczną i nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa. Ale co najważniejsze, nie pamięta, że jesteśmy razem.

I przybliżyłam Zaynowi nasze powypadkowe relacje, a on zgodził się mi pomóc, zanim w ogóle go o to poprosiłam. Może dziwka, ale uczynna i rozgarnięta. Przysiągł mi, że odzyskam go jeszcze dziś, co było bardzo wątpliwe i nie robiłam sobie nie wiem jak wielkich nadziei. Ale optymizmu Zayna nie rujnowałam. Ruszyliśmy za nim w stronę szkoły, Zayn na przodzie, my z Dave'em dwa kroki z tyłu, szepcząc między sobą, że z niewyjaśnionych przyczyn guzik i rozporek Zayna wylądował na tyle, gdy jego miejsce niezaprzeczalnie znajduje się od frontu. Dave przekonał mnie, że nie ma nic do mojego kuzyna, ale mimo wszystko będzie wdzięczny, jeśli nie zostawię ich samych choćby na moment i jak mój pęcherz przypomni o swojej niedużej objętości, mam zabrać go ze sobą do toalety, a przytrzyma mi drzwi czy cokolwiek innego, byle by z dala od Zayna. Mając na uwadze, że preferuję męskie towarzystwo, w otoczeniu Zayna i moich znajomych bezpieczna mogę czuć się wyłącznie ja.

-Możesz nas uprzedzić, co zamierzasz zrobić? - spytałam przed wejściem do szkoły, bo z Zynem nigdy nic nie wiadomo.

-Przypomnę temu cholernemu księżulkowi, że ma w spodniach jajca, a nie różaniec.

Przez resztę podróży wzdłuż korytarza zwijaliśmy się z Dave'em ze śmiechu, a Zayn gnał jak struś pędziwiatr i rozstawiał po kątach wszystkich stojących mu na drodze. Nie sposób było go zatrzymać, ale też specjalnie się do tego nie paliliśmy. Zayn chwytał klamkę każdej klasy, każdego pomieszczenia, również damskiej toalety, skąd wzniósł się krzyk. Aż trafił na właściwą klasę. Tyle że zatrzasnął za sobą drzwi, a my z Dave'em, by usłyszeć wymianę zdań co do słowa, popędziliśmy za szkołę i stając na palcach pod rozbitym oknem Dave widział wszystko nienagannie, a mi widok przysłaniał parapet. Więc Dave był tak miły i wziął mnie na barana. Wtedy skryliśmy się kawałek za winklem i mieliśmy darmowy teatr na żywo.

-Kim pan jest? - spytał Justin, nadal zaabsorbowany odłamkami szkła między nogami ławek i krzeseł.

-Kimś, kto dobrze, a w każdym razie nie najgorzej cię zna. A teraz odpowiedz mi na jedno pytanie. - Uniósł dłoń i otwartą zatrzymał tuż przed twarzą Justina. - Widzisz tę rękę? - spytał jak głupi głupiego.

-Czy pan ma mnie za durnia?

-Oczekuję tylko odpowiedzi na to jedno konkretne pytanie. Widzisz, koleś, tę rękę?

-Widzę.

-Więc wyobraź sobie, że w tej ręce trzymałem twojego fiuta.

Dave parsknął tak spazmatycznym śmiechem, że stracił równowagę, a ja razem z nim i wylądowałam na nim pośród kłosów wysokiej trawy. Dave się popłakał i ja razem z nim, mimo że gdyby nie interwencja Zayna, sytuacja byłaby bardziej tragiczna niż komiczna. Szybko wdrapałam się z powrotem po murze i zajrzałam przez szczelinę w pękniętym parapecie. Paniczny kaszel Justina trwał tak długo, aż Zayn nie rąbnął go porządnie między łopatki.

-Jestem tutaj, bo krew mnie zalewa, kiedy dowiaduję się, jak traktujesz moją kuzynkę. 

-Jaką kuzynkę?

-Chloe. A miałeś jeszcze jakieś panienki, które upominają się o twojego kutasa?

I wyszło na to, że po wypadku tęsknie za jego budową anatomiczną zamiast za ciepłem i pełnią bezpieczeństwa w jego ramionach.

-Facet, nie znam cię, a z Chloe nigdy nic mnie nie łączyło. Wyjdź stąd. - I wskazał mu drzwi, ale Zayna to nie wzruszyło.

-Brałeś ode mnie lekcje, jak zrobić jej ugodową minetę. I ty mi wmawiasz, że mnie nie znasz?

Myślałam, że Dave udławi się ze śmiechu. Jakoś przesadnie nie przeszkadzało mi, że wszyscy naokoło znają szczegóły mojego życia intymnego. Justin natomiast wydawał się tak wściekle zakłopotany, że przez moment uwierzyłam, że szuka w słowniku, tym w głowie, definicji wspomnianych małych aktów seksualnych, by wiedzieć, jak bronić się przed Zaynem. W końcu złapał go za fraki i wystawił za drzwi, by dalej zbierać dowody zbrodni z cegłówką na czele.

Jakby w ogóle nie przejął się, że kolejna osoba uświadamia go o naszym romansie.

Jakby był, kurwa, z kamienia i przewiercenie się przez jego tępy mózg graniczyło z cudem.

-No baran - zakomunikował Zayn po powrocie ze szkoły na boisko. - Baran, nie królik. Jego tępota aż boli. Czy ja mówiłem po chińsku?

-Mówiłeś językiem jakiegoś poradnika seksualnego czy coś w tym rodzaju - stwierdził Dave, który nadal krztusił się śmiechem. Co go tak rozbawiło? Nigdy nie robił lasce dobrze?

-Ale miałem rację? Miałem. A do tego matoła nic nie dociera - powiedział zbulwersowany.

-Zayn, wdech i wydech, wiem, że to potrafisz.

-Wkurzyłem się - stwierdził dosadnie i spoczął z hukiem na pierwszym siedzonku na trybunach. - Naprawdę się wkurzyłem. Aż muszę zapalić. - Zabrał mi z torby papierosy. - Albo nie muszę. Kiedy ostatnim razem rzuciłem palenie, przytyłem pięć jebanych kilogramów. I pożółkły mi zęby.

Spojrzeliśmy po sobie z Dave'em i oboje wyszczerzyliśmy kły. Nasze ząbki bezustannie lśniły bielą i nic nie wskazywało na to, by miały przybrać barwę poszarzałego żółtka. A z seksowną chrypą w głosie Dave się nie urodził i palony tytoń ubarwił ją do męskiej, pociągającej postaci.

-Jesteś uroczy - stwierdził Dave.

-Naprawdę tak sądzisz? - rozpromienił się Zayn. W jego głowie zapisał się już pewnie cały scenariusz ich wspólnego, sielankowego życia. Co do kwestii.

-Nie rób sobie nadziei. Gustuję w cyckach, a ty jesteś płaski jak decha.

-Ale mam fajnego siusiaka.

-Trochę mało, tym mnie nie przekupisz.

-I dobrze ciągnę.

-Lepiej, lepiej. Co jeszcze możesz mi zaoferować?

-Trójkącik z jakąś panienką, żeby nie było ci przykro. 

-Na przykład z Chloe?

-Wiesz, to moja kuzynka, trochę mi nie wypada - skrzywił się. - Ale jeśli się uprzesz, z braku laku może być i Chloe.

-Z jakiego braku laku? -oburzyłam się. - Gdyby Dave miał wybierać, za seks ze mną zapłaciłby okrągły milion, a ciebie nie wziąłby nawet z dopłatą. Jest po prostu miły. I dobrze kłamie. Prawda, Dave?

-Hej, nie kłóćcie się. Ja jestem otwarty na wszelkie propozycje i nowe doświadczenia seksualne.

Gawędziliśmy jeszcze chwilę, później wypaliliśmy po papierosie i nawet Zayn skusił się na bucha. Zlewał się z nami w jedno tło i gdy woźna zawołała nas na lekcje, co rzecz jasna zignorowaliśmy, bo ostatnio oboje nabraliśmy wprawy w przebywaniu na wagarach, wzięła starą dupę Zayna za jednego z uczniów. W zasadzie Dave też wyglądał całkiem poważnie. Dałabym mu minimum dwadzieścia dwa. I pół.

Później naradzaliśmy się, jakie kolejne kroki podjąć w sprawie Justina, bo co jak co, ale nie zamierzam go sobie odpuścić. Z każdym dniem kocham go mniej i nie chcę doczekać chwili, w której już żadna iskierka miłości nie będzie mnie do niego ciągnąć. Zayn zaproponował striptiz, ale uświadomiliśmy go, że to już było i nie wypaliło. Wtedy Dave przypomniał, że wspominałam o braciach Justina. Nie było wyjścia, trzeba było zwrócić się do nich o pomoc. Zayn zamilkł, gdy snuliśmy plany, jak zdobyć kontakt do jednego ze starszych Bieberów. Jedna z opcji to włam do domu Justina. Dave zaproponował, żeby zwyczajnie, jakby kradzież była czymś codziennym, zawinąć mu telefon i oddać po wszystkim. Wtedy Zayn włączył się do rozmowy:

-Justin ma na nazwisko Bieber, tak? - Skinęliśmy głowami. Zadziwiająca była chęć pomocy Dave'a. Dopóki nie ujawnił własnego interesu, doceniałam to. Na swój sposób, czyli uśmiechem, ciepłym słowem i w zasadzie nic więcej nie zrobiłam. - Wiecie, ja chyba mam numer jednego z jego braci - powiedział, a mnie wbiło w plastikowe oparcie trybun. Nie musiałam dopytywać, bo Zayn wyjaśnił: - To stara, jednorazowa sprawa.

-To tylko seks? - spytał Dave.

A Zayn przyznał:

-To tylko seks.







Ze starszym bratem Justina rozmawiałam dobrą godzinę, a to siedząc na trybunach, a to później przechadzając się po boisku. Zayn trzy razy upominał mnie, że wygadam mu wszystkie darmowe minuty. Gdy w końcu oddałam mu komórkę, wróciłam do domu, a Dave z Zaynem wybrali się na piwo. Miałam rację, mówiąc, że jeśli Dave miał coś przeciwko delikatnym odmieńcom, Zayn przyczyni się do zmiany jego światopoglądu. Jak się później okazało, jeden drugiego odprowadzał do domu i skończyli w izbie wytrzeźwień, za która przyszło im zabulić więcej niż za hotel w centrum.

Umówiłam się z Jasonem następnego dnia w miejskim parku, którym Justin zawsze wracał z pracy do mieszkania,  po czternastej, a że koleś od historii wybrał sobie akurat dzień trzeciego grudnia na przetrzymanie całej klasy na przerwie, dotarłam na miejsce z teatralną nutą spóźnienia. Obaj siedzieli na ławce, Drew i Jason, rozmawiali o czymś z zacięciem i wypalali po papierosie, na którego nagle chwyciła mnie chęć. Nie znałam ich dobrze, a przywitanie przebiegło dość czule. To znaczy nie zaobserwowałam takiej czułości, jakiej wymaga to słowo. Bo czułość w ramionach dwóch napakowanych byków w pełni sił to bardziej krótki uścisk miażdżący żebra i dłonie, które niby przypadkiem przytulały na pograniczu spodni i wąskiej szczeliny oddzielającej szlufki od szwów bluzki. 

-Dlaczego nie powiadomiłaś nas o wypadku wcześniej? - spytał Jason po krótkim (i oryginalnie czułym) przywitaniu.

Ruszyliśmy na przód alejką od wschodu parku.

-Bo stan Justina był naprawdę dobry, tylko ta pieprzona pamięć mu szwankuje.

-Dobrze zrozumiałem przez telefon? Pamięta nas, mnie i Drew, ale ciebie już nie? 

-Tak zwana amnezja wsteczna. Nie pamięta ostatnich tygodni, miesięcy, czyli mniej więcej wszystkiego, co wydarzyło się po przeprowadzce do Minneapolis. 

-Słabo - skomentował Drew i był to komentarz bynajmniej nie na miejscu, bo kiedy on mówił "słabo" i tak naprawdę wszystko miał w dupie, Justin z tym swoim wypadkiem zabrał mi cząstkę mnie - samego siebie.

-Słabo powiedziane - skarcił go starszy. - Rozmawiałaś z nim? Próbowałaś mu przypomnieć, że lody pod prysznicem to coś więcej niż standardowa relacja księdza i słodkiej blondyneczki z parafii?

Nie drążyłam tematu, skąd Jason wie o incydencie pod prysznicem.

-Próbowałam chyba wszystkiego. Mam tu taką małą grupę wsparcia, która pomaga mi go powoli odzyskiwać, ale Justin jest bardziej uparty niż ja. A wierz mi, pierwszy raz spotykam się z czymś takim, nie przywykłam. - Historia mojego życia nie była przewodnim tematem rozmowy, ale jakoś tak samo ze mnie wypłynęło. - Rozmawiał z nim nawet mój kuzyn. Mieli razem małą gejowską scysję w kiblu na imprezie, ale o tym innym razem. Nie słucha nikogo. Może wy przemówicie mu do rozsądku. Przynajmniej na to liczę. W przeciwnym razie się poddaję, bo kończy się nieograniczony zapas moich wyśmienitych pomysłów.

Braciom Justina zależało przede wszystkim na tym, by Justin nie bawił się w to całe księżowanie i znalazł sobie kobitkę. Więc znalazł i jak na złość musiał o niej zapomnieć. Albo mam w życiu cholernego pecha, bo co znajduję sobie obiekt zauroczenia, okazuje się albo nielegalny, albo mocno chujowaty. Albo to zwyczajna karma, która z opinią suki mści się za wszystkie czasy, te przeszłe i przyszłe też. Obiecali pomóc w trybie natychmiastowym, żeby nie zapomniał jak się tu i ówdzie wsadza kutasa, na co odparłam, że Justin ma to we krwi.

-Nie wiem, jak wam się odwdzięczę - podziękowałam, gdy usiedliśmy na ławce na przeciwległym krańcu parku. Na rozmowach spędziliśmy więc całą szerokość miejskiej połaci zieleni.

-Ja miałbym jeden pomysł, ale jesteś dziewczyną naszego brata, więc mi nie wypada. 

Nabawiłam się przekonania, że dzień bez erotycznej uwagi to dzień stracony. Poklepałam Jasona po ramieniu i obiecałam, że jeśli Justin wyprze się mnie każdą cząstką ciała i bezpowrotnie stracę nadzieję, odezwę się do niego. W końcu numer już mam. W chwili nieuwagi przepisałam go z telefonu Zayna na własną komórkę, na której z wielkością liczoną w kosmicznych jednostkach przekroczyłam limit abonamentu. Nigdy nie wiadomo, kiedy przyda się parę cyfr i głos w po drugiej stronie słuchawki. Nie twierdzę, że co rusz wdaję się w przelotne flirty, ale nie sądzę też, by Justin miał zostać jednym jedynym facetem do końca mojego życia. Biorę pod uwagę ewentualność, że jeśli teraz się nie zejdziemy, wyszaleję się za wszystkie czasy, a gdy spotkamy się po latach, wróci dawna miłość, kupimy dom z ogródkiem, psa, postawimy mu budę z osobną miską na karmę suchą i mokrą i będziemy żyć długo i szczęśliwie. Ale to dopiero po pięćdziesiątce, gdy wyskoczą mi kurze łapki wokół oczu i posiwieją włosy.

-O której Justin kończy tę szkolną zabawę? - Podejście braci do jego powołania poznałam już wcześniej. Do pracy miałam okazję dziś. 

-Według planu godzinę po mnie, więc powinien tędy przechodzić za jakieś - zerknęłam na zegarek - piętnaście minut.

-Zrobimy więc tak - poinstruował Jason i oboje z Drew zamieniliśmy się w dwie pary małżowin usznych pożerających słowa przywódcy. - Tu, nieopodal, jest nieduża kawiarnia. Zgarniemy do niej Justina, przemówimy mu do tego pustego łba i zagrozimy, że jeśli nie ogarnie się w porę, zajmujemy jego miejsce.

-Jego miejsce? - spytałam, nie rozumiejąc.

-Śpisz od wewnątrz czy zewnątrz?

-Od wewnątrz, ale jakie to ma...

-Więc ja zacznę spać od zewnątrz.

Delikatnie erotyczna uwaga z numerem dwa - zaliczona.

-A gdzie w tym wszystkim ja? - nawiązałam do pogadanki w kawiarni.

-Usiądziesz przy stoliku gdzieś nieopodal. Wiesz, tak żeby cię nie zauważył. Chyba że dajesz nam wolne pole do popisu i zdamy ci szczegółową relację dopiero po ptakach.

-Nie - zainterweniowałam natychmiast. - Wolałabym na bieżąco mieć wgląd w bezmiar waszych pomysłów.

Jak zostało postanowione, tak uczyniliśmy. Po dziesięciu minutach skryłam się za oddalonym o kilkanaście metrów drzewem i stamtąd wyczekiwałam Justina, którego bracia zgarnęli na środku ścieżki. Krótkie przywitanie (z całą pewnością mniej czułe niż ze mną), potem liczne odmowy Justina, aż w końcu uległ i razem ruszyli do kawiarni. Musiałam się spieszyć, by dotrzeć na miejsce przed nimi. Puściłam się biegiem i po minucie zdyszana wchodziłam do kawiarni. Stolik w kącie był pusty, a na nim leżała dzisiejsza gazeta. Gdy usiadłam na stołku i zasłoniłam się nią od szyi po czubek ostatniego naelektryzowanego włosa na głowie, poczułam się jak współczesny Sherlock Holmes. Tylko ładniejszy. 

Justin, Jason i Drew zajęli stolik nieopodal, zamówili trzy małe kawy, dwie czarne i jedną z mlekiem, bo Justin bez kleksa zabielacza kofeiny nie tknie. Powinnam najsampierw wyciąć w gazecie dziury na oczy, ewentualnie nos, żebym wyglądała bardziej realistycznie (w roli detektywa, nie przeciętnego czytelnika lokalnej gazety, w której to na dziewiętnastu stronach wyszczególnione jest, na co poszły pieniądze podatników, i jedna pozostała strona oznajmia o jakimś  rozboju, kradzieży rzędu samochodów i masowym włamie do garażów na obrzeżach). Czekając na świętą trójcę Bieberów, przeczytałam cztery zamieszczone na tylnej okładce nekrologi. Wydały mi się ciekawsze niż wszelkie rozliczenia finansowe. 

-Naprawdę nie pamiętasz niczego po przeprowadzce? - zagaił Jason.

-Totalna czarna dziura - odparł Justin i bezgłośnie siorbnął łyk kawy po uprzednim wymieszaniu i posłodzeniu dwoma torebkami cukru trzcinowego. - Jedna wielka pustka. Nic.

-I nie pamiętasz, jak szybko nabawiłeś się różków? Wystarczyło spuścić cię ze smyczy.

-O czym mówisz? - nabrał podejrzeń, bo upił nerwowo dwa kolejne łyki i jego mlaśnięcie rozpłynęło się wraz z wonią kawy po całej kawiarni.

-Nie o czym, a o kim - wtrącił Drew. Dzięki ci, dobry człowieku, za odwleczenie mojej czysto przedmiotowej kariery. - O Chloe, rzecz jasna. O Chloe. - Wypowiedział moje imię z cieniem sentymentu. 

Justin uniósł się. Nie dosłownie, ale nad jego głową unosił się dym wściekłości. Ewidentnie nie spodziewał się, że nawet jego bracia nakręcą moją sprawę jak pozytywkę. Czekałam tylko na jego odzew. Jakby przypomniał sobie procent tego, co było między nami, odniosłabym sukces.

-Nawet wy? - spytał z głośną irytacją. - Nawet wy chcecie mnie uwikłać w jakieś chore romanse? Jestem waszym bratem. Przecież mnie, do cholery, znacie.

-Właśnie, jesteśmy twoimi braćmi. Powiedz więc, po co mielibyśmy cię okłamywać? Niech do ciebie dotrze, że po przeprowadzce zmieniłeś się nie do poznania. I wcale nie twierdzę, że na gorsze. Zakochałeś się, udowodniłeś, że drzemie w tobie facet, a nie marna imitacja bez fiuta. - Justin wydawał się pełen pogardy dla braci i dla filiżanki kawy, która zdążyła nieznacznie przestygnąć. - Kurwa, stary, otrząśnij się wreszcie z tego amerykańskiego snu i uwierz, że nie jesteś takim świętoszkiem, jakiego z siebie robisz.

-Jason ma rację - przytaknął Drew. - Chloe to zajebista dziewczyna. Rusz tym swoim mózgiem i przypomnij sobie, że łączy was więcej niż cholerne oceny w szkolnym dzienniku.

-Macie jakieś dowody? Jakiekolwiek.

-Masz na dowód nasze słowa. Nie okłamujemy cię. Na własne oczy widzieliśmy, jak wychodziłeś razem z nią spod prysznica, a potem w twarz wykrzyczałeś nam, że ssała ci chuja.

Jeśli Justinowi wróci pamięć, mimo wszystko poproszę go, by rozpowszechnianie takich szczegółów konsultował ze mną.

-Z całym szacunkiem, ale nie udzielałeś jej pod prysznicem korepetycji z religii i nie uczyłeś wieczornego paciorka. Chloe nie wydaje się być dziewczyną, która o dwudziestej klęka na łóżku przed obrazkiem Jezusa i odmawia różaniec. 

Justin uderzył pięścią w blat stolika. Aż się zlękłam i gazeta zadrżała mi w dłoniach. Wychyliłam się zza ostatniej strony i przyglądałam się, bo sam głos nie wystarczy i interesowała mnie również mimika jego twarzy, z której czasem można wyczytać więcej, niż z samej głosowej melodii.

-Nie wiem, w co wy chcecie mnie wrobić. Zawsze podstawialiście mi pod nos jakieś dziewczyny, a ja za każdym razem powtarzałem wam, że jestem księdzem, kimś pokroju wyżej niż wasza dwójka razem wzięta. 

-Zrozum, z Chloe było inaczej i...

-Nie przerywaj mi! - podniósł głos. Albo to złudne wrażenie, albo niespodziewana agresja Justina wzbudziła we mnie lęk. - Nic mnie z tą dziewczyną nie łączy. Jest bezczelna, nawet mi się przesadnie nie podoba, jej wulgarność mnie odpycha.

Tego było już za wiele. Mam silne nerwy, ale nie ze stali. Poderwałam się z krzesła, a gazetę rzuciłam na ziemię. Ja nie podobam się jemu? Ja nie podobam się jemu? Albo padło mu na mózg, albo kłamie jak z nut i ma na swoje usprawiedliwienie podłoże bardziej stabilne niż amnezja wsteczna. Ruszyłam z impetem do stolika chłopaków. Co prawda dwójka starszych braci cofała mnie wzrokiem, myślą i bezgłośnie ustami. Ale ja byłam jak pędzące pendolino i żeby mnie zatrzymać, trzeba było pociągnąć za hamulec dziesięć kilometrów przed stacją docelową. Tymczasem mnie od stolika dzieliły jedyne dwa metry i najstarsi z rodu Bieberów przebywający w kawiarni odpuścili nieudolne próby zatrzymania małej, drzemiącej we mnie ciuchci. Dopadłam stolik i krzyknęłam:

-Jak możesz!? - Justin zadrżał zaalarmowany. - Jak po tym wszystkim, co nas łączyło, możesz mówić, że mnie nie znasz, że nie jestem w twoim cholernym typie? Spaliłbyś się ze wstydu, gdybym przyznała tutaj, przed wszystkimi, czego się ode mnie nauczyłeś i jak skutecznie wykorzystywałeś to w praktyce. Zaczynam wątpić w tę twoją cholerną amnezję, a może powinnam powiedzieć fantazję. Wiedz tylko, że jeśli to twój sposób na zerwanie, to wolałabym, żebyś jak tchórz wysłał mi sms'a i napisał, że nie chcesz dłużej bawić się w chodzenie za rączkę. 

Jako że nić podtrzymująca moje nerwy została rozszarpana ostrymi jak brzytwy zębami, zakończyłam wywód dobitnym akcentem. Poderwałam filiżankę z podstawka i tę kawę dla słabych, bo więcej w niej mleka niż napoju Bogów, wylałam mu na spodnie, w sam środek krocza. Syknął, bo może kawa była jeszcze słabo ostudzona, a może jego fiut uczulony jest na mleko i teraz nabawił się swędzącej wysypki. To już nie mój problem.

On nie jest już moim problemem.

(Powiedziała Chloe, uporczywie myśląc nad kolejnym genialnym niewypałem, który przywróci do życia wspomnienia Justina.)

On nadal jest moim problemem. A nierozwiązany problem tyje i tyje, aż w końcu pęka jak balon i skaża środowisko wokół.








14 komentarzy:

  1. Matko, mam nadzieję, że niedługo się otrzasnie i znowu będą razem. Życzę weny 😘

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział!
    Zapraszam na tego bloga, może się spodoba(nie mój)<3:
    http://night-dream-jb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Twoje opowiadania! Mam nadzieje, że królik niedługo się otrzaśnie i bedzie w miare ok./P

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin przypomnij sobie w końcu Chloe! Boski rozdział :*** weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No cudoooooo ;** / K.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jezu dlaczego on tak robi?:(( czemu kobiety zawsze sa tak cholernie ranione przez facetow? Biedna chloe:(( to nie ten sam justin :((( ogarnij sie chlopie! Odzyskaj swoja ksiezniczke!

    OdpowiedzUsuń
  7. O boże kochany, chyba bym się załamała na miejscu Chloe.

    OdpowiedzUsuń
  8. no nieżle nawet bracia go nie przekonali lol co za ułom :"(

    OdpowiedzUsuń
  9. No co wy! Bardzo dobrze ze tak sie dzieje! Jakby raz dwa sb przypomnial to dupnie by sie czytalo! A tak są emocje i rozdzialy wciągają jak rosiczka muchy! (Wtf? Hhahahaha jakie porownanie) no ale ok!
    Nie moge doczekac sie nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  10. No co wy! Bardzo dobrze ze tak sie dzieje! Jakby raz dwa sb przypomnial to dupnie by sie czytalo! A tak są emocje i rozdzialy wciągają jak rosiczka muchy! (Wtf? Hhahahaha jakie porownanie) no ale ok!
    Nie moge doczekac sie nastepnego!

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie zdziwie się jak Justin sobie juz wszystko przpomni jak Chloe zacznie kręcić z jakimś innym facetem.... :')

    OdpowiedzUsuń
  12. Ej, no! On sobie przypomni jak Chloe będzie z kimś innym. Jestem tego pewna. Ten Justin nie przypomina tego sprzed ich związku. Teraz jest wulgarny i jest dupkiem. Tylko czekać, aż znajdzie sobie jakąś panienkę. Weny :)
    wait-for-you-1dff.blogspot.com
    loveme-likeyou-do-1dff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń